Epilog 2/4: Preacher
Powrót do Annville zajął im może kilka sekund - w jednym momencie stali w LUX, a w drugim w dobrze im znanym kościele. Jesse rozejrzał się dookoła i uśmiechnął lekko.
- Chyba się udało - powiedział, widocznie uradowany, że znów jest w domu.
- Na to wygląda - odparła Tulip.
- Więc co teraz? - spytał Cassidy.
Jesse zamyślił się lekko. Odkąd pamiętał ścigała go przeszłość, potem anioły, które chciały odebrać mu Genesis, potem postanowił odnaleźć Boga i ukrywał się przed Świętym od Morderców...
To wszystko wydawało się teraz zakończone.
- Myślę, że zasłużyliśmy na spokój - odparł w końcu. - Zostańmy tu.
Tulip i Jesse zgodzili się z nim. Też mieli dość tego wszystkiego.
Tulip wciąż ścigała przeszłość, jednak tu czuła się bezpiecznie.
Cassidy uciekał odkąd pamiętał - łowcy wampirów ścigali przez prawie sto lat. Dopiero tu, w tym miasteczku, znalazł azyl. Nie wiedział na jak długo, ale chciał tu zostać. No i w końcu miał przyjaciół.
Jesse postanowił kontynuować swoją misję jako kaznodziei. Nie wiedział tylko czy po spotkaniu Boga będzie to dla niego łatwiejsze czy trudniejsze.
No i było coś jeszcze... Niby wrócili cali i zdrowi.
Święty od Morderców był w Piekle.
Anioły już ich nie ścigały, bo nie miał w sobie Genesis.
Odnalazł Boga.
Czemu więc miał przeczucie, że to jeszcze nie koniec?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro