43. Amara
Nikomu nie podobał się ten pomysł. A Luciferowi nie podobał się szczególnie, ze względu na to, że Chloe uparła się, że chce zostać. Nie chciał, aby to widziała.
Dean z bólem serca stał i patrzył, jak John zostawia ślady krwi na ścianie. Ślady, które układały się w określone wzory potrzebne do dopełnienia zaklęcia.
- Jeśli wyjdziemy z tego cało, będziesz mi odmalowywał tę ścianę - zagroził mu Lucifer.
- Uwierz mi, że nie chcesz tego - odparł John. - Poza tym myślałem, że masz tyle pieniędzy, aby ściągnąć tu fachowca.
Morningstar pozostawił to bez komentarza.
- Dalej nie podoba mi się ten pomysł - powiedział po chwili.
- Nie tylko tobie - odparł Dean.
- Właściwie to, co chcecie zrobić? - zapytała Chloe i zanim Lucifer zdążył jej odpowiedzieć, John już zaczął mówić.
- Przywołać wszystkie dusze z Czyśćca w jedno miejsce i uwięzić je w naczyniu Castiela.
- Ludzkie dusze?
- Nie - do rozmowy wtrącił się Gabriel. - Dusze w Czyśćcu należą do potworów. Wilkołaki. Wampiry. Zmiennokształtni...
- Myślę, że to wystarczy, bracie - powiedział widocznie zdenerwowany Lucifer.
Archanioł zorientował się, że jego brat boi się o to, że Chloe znów ucieknie. Zaraz potem, gdy znów zaczęła z nim rozmawiać. Postanowił więc bardziej uważać na to, co mówi.
- Nie możemy sobie tego darować? - zapytał Dean, a Gabriel spojrzał na niego współczująco.
- To konieczne. Nawet z tym rozwiązaniem będziemy słabsi niż ostatnio. A bez tego? Bez tego równie dobrze możemy wykopać sobie groby i zakopać się żywcem.
- Nie widzę sensu kopania grobów, kiedy one i tak znikną, gdy Amara wygra. Cały świat zniknie.
Gabriel nie wiedział jak zareagować na zbyt dosłowne rozumienie jego słów przez młodszego brata. Nierozumienie części wypowiedzi przez Castiela zawsze go bawiło. Akurat teraz John skończył pierwszą część rytuału.
Gabriel podszedł do młodszego anioła i mocno go uścisnął, a ten odwzajemnił uścisk.
- Pamiętaj, że w ciebie wierzę i jestem tuż obok, gdyby coś poszło nie tak - wyszeptał mu.
- Dziękuję - odpowiedział Castiel.
Archanioł poklepał go po plecach, po czym odsunął się od brata i spojrzał na Constantine'a.
- Zaczynaj - polecił mu.
John wyjął notatnik, który wcześniej był ukryty w jego płaszczu i otworzył go na właściwej stronie.
- Odsuńcie się nieco bardziej - polecił pozostałym.
Nikt nie kwestionował - wszyscy zrobili krok w tył.
- Jeszcze - powiedział John. Kolejny krok. - Jeszcze - kolejny krok. - Jeszcze dwa - zrobili dwa kroki. - Teraz powinno być w porządku - stwierdził, po czym zaczął czytać zaklęcie:
Lanua magna purgatorii,
clausa est ob nos
lumine eius
ab oculis nostris retento.
Sed nunc stamus
ad limen huius ianuae magnae
et demisse
fideliter
perhonorifice
paramus aperire eam.
Namalowane przez Constantine'a wzory zaczęły się świecić.
Dean przełknął ciężko ślinę, żałując, że nie może teraz być bliżej Castiela, aby go wspierać.
Cholera, był gotów zaryzykować i złapać go za rękę, byleby anioł nie czuł się teraz osamotniony. A Dean był pewien, że Castiel właśnie tak się teraz czuł - porzucony, samotny, odizolowany.
Sam widząc, że jego brat zrobił krok w stronę anioła, chwycił go znacząco za rękę, pokazując tym samym, aby tego nie robił. Wymienili się spojrzeniami i Dean zobaczył w oczach swojego brata współczucie płynące w jego stronę. To naprawdę nie było dla niego łatwe - Gabriel powtarzał, że Castiel może tego nie przeżyć, choć chyba sam nie chciał wierzyć w to, że faktycznie może zajść taka ewentualność.
Głos Johna był coraz głośniejszy, coraz pewniejszy.
Creaturae terrificae
quarum ungulae et dentes
nunquam tetigerunt
carnem humanam.
Castiel odwrócił głowę, aby spojrzeć na Deana. Zobaczył, że stoi nieznacznie bliżej od reszty i że Sam trzyma go za ramię - wiedział jak trudne to było dla łowcy, jednak musiał to zrobić. Musiał zwiększyć ich szansę na wygraną w tej bitwie. Nawet za najwyższą cenę.
Aperit fauces
eius ad mundum nostrum
nunc
ianua magna aperta tandem!*
W ścianie pojawiła się dziura. Początkowo mała, stawała się coraz większa, wyrzucając kolejne cegły ze ściany w stronę zgromadzonych.
Lucifer zaklął. Tego nie przewidział.
- Wszyscy padnij! - krzyknął Gabriel.
Nagle z otworu w ścianie wystrzelił strumień światła, który trafił prosto w Castiela. Anioł rozłożył ręce, a pozostali mogli tylko patrzeć jak fala energii rozprzestrzenia się po całej przestrzeni jego ciała, po czy przerywa się, a Castiel pada na podłogę.
- Cass! - krzyknął Dean i tym razem Sam nie był w stanie go utrzymać.
Łowca przykucnął przy aniele, czując na sobie wzrok wszystkich innych. Miał to gdzieś.
Anioł wydał cichy pomruk.
Chwilę później obok Deana pojawił się Gabriel.
- Jak się czujesz? - spytał brata.
- Mocniejszy - odparł gorzkim głosem. - Poza tym, że wszystko mnie boli jest w porządku.
- To anioły mogą odczuwać ból? - spytał Dean.
- W niewielu przypadkach - odpowiedział Gabriel, po czym zwrócił się do Castiela. - Możesz wstać?
Wspólnie z Deanem, pomógł aniołowi wstać. Ten po chwili wyrwał się z ich uścisku i otrzepał urwania.
- Na pewno wszystko w porządku, Cass? - dopytywał łowca.
- Tak. Dziękuję, Dean.
Nie minęło nawet pół minuty, kiedy otworzyła się winda i do apartamentu weszła Ella Lopez, co dość mocno zdezorientowało wszystkich obecnych. Wszyscy oprócz Gabriela ją spotkali, ale tylko archanioł wyczuł, kim w rzeczywistości jest. Wysunął swoje anielskie ostrze, gotowy do starcia.
- Cóż za miła niespodzianka, panno Lopez - powiedział entuzjastycznie Lucifer, jednak widząc, że jego brat wyjął ostrze, widocznie się zaniepokoił. - O co chodzi, Gabrielu?
- Wszyscy do tyłu - polecił im, sam wychodząc na czoło.
Nikt nie kwestionował decyzji archanioła. Przez ostatnie kilka dni nauczyli się, że warto mu ufać. Nawet Dean był w stanie uznać Gabriela za przywódcę, a mało komu był gotów odstąpić tej roli.
Ella Lopez wyglądała poważniej niż zwykle. Nie uśmiechała się radośnie, jej oczy przestały promienieć. Spojrzała z rozczarowaniem na archanioła.
- Co mnie zdradziło? - spytała z rezygnacją w głosie.
- Moja pamięć - odparł archanioł, wskazując na swoją głowę. - Byłaś najgorszym, z czym musiałem kiedykolwiek walczyć, Amaro - na to słowo pozostali zamarli, jakby dotarło do nich, czemu Gabriel kazał im się cofnąć. Nie byli gotowi na walkę, a on zamierzał grać na zwłokę, jakby na coś liczył. - Takich rzeczy się nie zapomina.
- Uznam to za komplement.
W odpowiedzi archanioł puścił jej oczko.
Próbował grać twardego, ale w głębi serca wiedział, że Amara może go w każdej chwili unicestwić i jego ostrze w niczym mu nie pomoże. Dlatego modlił się do Ojca, błagając o to, aby się tu pojawił, w międzyczasie telepatycznie kontaktując się z każdym innym Gabrielem, w czym pomagała mu fuzja jego mocy z mocą Heleny, której dokonali na chwilę przed tym, jak Castiel wchłonął w siebie dusze z Czyśćca. Z każdą chwilą zdawał się mocniejszy, czując w sobie coraz więcej mocy, czuł się niemal tak mocny jak na samym początku. Wiedział, że ma jedna jedyną szansę, aby zagrać na zwłokę. I właśnie postanowił tę szanse wykorzystać.
- Wszyscy zamknijcie oczy! - krzyknął i dosłownie ułamek sekundy później porzucił swoje naczynie, rozbłyskując na całe pomieszczenie oślepiającym światłem. Mocniej związał moc swoją i Heleny, chcąc wykorzystać maksimum ich możliwości, a następnie skumulował całą energię na Amarze. Gabriel zaczął krzyczeć z bólu (co poskutkowało zbiciem wszystkich szyb w promieniu kilku kilometrów oraz chwilowym ogłuchnięciu jego współtowarzyszy), ale nie poddawał się i przez kilka minut, jeśli nie dłużej, walczył ze swoją ciotką, która w końcu również krzyknęła z bólu, po czym zniknęła.
Gabriel powrócił do swojego naczynia i padł na ziemię wycieńczony. Podobnie Helena, która też sporo to kosztowało. Reszta zorientowała się, że już po wszystkim i rozejrzeli się dookoła, próbując zlokalizować Amarę, jednak nie potrafili jej zlokalizować, aż w końcu uznali, że cokolwiek zrobił Gabriel, sprawiło, że chociaż na chwilę zniknęła.
- To nie koniec, prawda? - spytał Jesse, mając nadzieję, że moc archanioła była mocniejsza, niż sądzili, co i tak było bliskie prawdy, bo Gabriel był najmocniejszy od historii stworzenia, co wynikało z fuzji mocy jego i Heleny i prawdopodobnie razem byli niewiele słabsi od Chucka, jeśli nawet nie równi, ale to wciąż za mało.
- Nie - odparł Gabriel, wciąż lekko dysząc. - Przeniosłem ją gdzieś do sąsiedniego stanu. To nie wystarczy na długo, ale nie byliśmy gotowi do starcia. Kupiłem nam trochę czasu. Musimy się jednak przygotować, że kiedy wróci... będzie wkurwiona bardziej niż kiedykolwiek.
----
* słowa zaklęcia pochodzą z odcinka s06e22 The Man Who Knew Too Much (Supernatural), aczkolwiek sama scena jest ciut bardziej zmodyfikowana i odbiega od tej serialowej.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro