21. Caregiver Gabriel
Cała ta sytuacja po części bawiła Gabriela, ale też po części go irytowała. Jeśli ma rację... cóż, nie był jeszcze pewien czy dość solidnie mu przyłoży czy pogratuluje.
Czuł się dziwnie w roli opiekuna. Szczególnie, że wiedział, iż to Rafał chronił Chucka na ich płaszczyźnie. Swoją drogą zastanawiał się, czy jego brat kiedykolwiek coś podejrzewał. Chociaż jak znał Rafała, to szczerze w to wątpił.
Kiedy zostali sami, postanowił spróbować w miarę spokojnie z nim porozmawiać - po prostu poznać go takim, jaki teraz był. Chciał też powoli pomagać mu w odzyskaniu pamięci. Wiedział, że jego moc nie wystarczy, aby od razu przywrócić mu ją całkowicie, ale mógł przecież robić to stopniowo. Na tyle było go stać.
- Więc - zaczął, podając Chuckowi piwo, o które prosił. Osobiście preferował wino-alkohol na niego nie działał, lubił się po prostu delektować i musiał przyznać, że Morningstar miał naprawdę dobre wyposażenie jeśli chodzi o bar. - Słyszałem, że pamiętasz początek istnienia - powiedział łagodnie, ale jednocześnie bardzo charyzmatycznie, jakby zachęcając współrozmówcę do konwersacji. Chuck przytaknął. - Myślałeś nad tym jak to możliwe?
- Sam mówi, że to dlatego, że jestem prorokiem i po utracie pamięci prędzej wracają do mnie wspomnienia związane z powiązaniem z Bogiem - powiedział to tak bezmyślnie, jakby recytując czyjeś słowa, że Gabriel od razu dostrzegł, że on sam nie wierzy w prawdziwość swoich słów.
- Cały Sam... - archanioł zamyślił się na chwilę, przypominając sobie, że prędzej czy później będzie musiał porozmawiać z młodszym Winchesterem. Szybko wrócił jednak do obecnego rozmówcy. To było w tym momencie ważniejsze. - A co ty o tym sądzisz?
Chuck przez chwilę nie odpowiadał.
- Szczerze nie wiem - odparł po chwili, jakby bał się podzielić swoimi przemyśleniami z rozmówcą. Kiedy jednak spojrzał Gabrielowi w oczy, zrozumiał, czemu anioł zaczął ten temat i postanowił się otworzyć. - Mam takie dziwne przeczucie, że... nie chcę robić z siebie Boga, ale co jeśli to moje wspomnienia?
Gabriel przez chwilę milczał. Wiedział, że Chuck może mieć rację - pamiętał co poczuł, gdy ten zaczął śpiewać. Coś było w tym występie i nie chodziło mu o jego umiejętności wokalne, a o przekaz, który płynął z jego słów. Kiedy do Gabriela dotarł przekaz, który najprawdopodobniej niósł za sobą ten występ, zdenerwował się. Kiedy jednak zorientował się, że Chuck ma jedną wielką dziurę w pamięci, poczuł się odpowiedzialny za to, aby pomóc mu wrócić do pełni sił. A takiej odpowiedzialności za cokolwiek nie czuł odkąd postanowił opuścić Niebo.
- Nie wykluczałbym tego - stwierdził, a jego słowa widocznie zaskoczyły Chucka, który poprzednim razem za wysuniecie tego stwierdzenia został skarcony przez Deana Winchestera.
- Naprawdę? - zapytał niepewnie, a w jego głosie wciąż było słychać niedowierzanie.
Archanioł przytaknął.
- Kilka miesięcy temu umarłem - wyznał. - Niedługo potem Ojciec mnie wskrzesił. Ukrywałem się po różnych miejscach, załatwiałem parę spraw... Potem znalazłem się tutaj. Jak wy wszyscy: ty, Sam, Dean, Castiel, Crowley. Wyczułem wyższą siłę obecną nieopodal. Zacząłem szukać, wypytywać, ale nic nie znalazłem. Wtedy trafiłem na was. Poszedłem wczoraj za wami do tego klubu, a kiedy usłyszałem jak śpiewasz... - urwał, jakby nie będąc pewien, czy oby na pewno powinien to mówić głośno.
- Poczułeś coś? - dokończył za niego Chuck, jakby wyczuwając, że archanioł sam tego nie przyzna.
- Tak. Można to tak ująć - wyznał. Po krótkiej ciszy, kontynuował. - Chodzi o to, że zawsze byłem najbliżej Ojca. Może to Lucyfer był jego ulubieńcem, a Michał żołnierzem, ale to ja byłem jego posłańcem i spędzałem z nim najwięcej czasu - zrobił na moment pauzę, jakby nie będąc pewien czy dobrze robi mówiąc o Ojcu w trzeciej osobie lub wierząc w to, że może być tuż obok niego. Uznał jednak, że będzie się o to martwił, kiedy pozna prawdę. - Chodzi mi o to, że rozpoznałbym Go. Teraz, siedząc obok ciebie czuję duże podobieństwo w porównaniu do tego, co pamiętam z Nieba. Nie wiem czy jesteś Nim. Nie wiem czy w ogóle mogę o tym myśleć. Może to uczucie jest spowodowane tym, że jesteś prorokiem, nie wiem, naprawdę. Ale pamiętam Ezechiela, Abrahama, Jana i Pawła... to było coś innego.
Chuck spojrzał na Gabriela w sposób, który trudno opisać. Było to coś pomiędzy wdzięcznością, miłością, zrozumieniem, współczuciem i próbą przywyknięcia do faktu, że archanioł może być jego synem.
Przez chwilę zapadała cisza. Żaden z nich nie wiedział co dalej. Obaj mieli takie same przypuszczenia. Obaj nie mieli jednak pewności.
- Więc, co teraz? - spytał w końcu Chuck, przerywając ciszę. Jego głos był pełen wewnętrznego bólu, który w tym momencie odczuwał. Bólu połączonego ze strachem. - Co mam robić?
- Na razie nic - odparł Gabriel bez zastanowienia. - Po prostu nie przemęczaj się. Jak sobie coś przypomnisz, od razu mi mów. A ja postaram się zrobić wszystko, aby przyśpieszyć cały proces.
- Jak?
Tym razem Gabriel nie odpowiedział, a położył swoją dłoń na głowie Chucka i poczuł przepływającą między nimi energię. Trwało to dłuższą chwilę, a obaj byli tak skupieni, że nie zauważyli, kiedy do apartamentu weszła Maze, która uznała, że warto im przerywać, cokolwiek robili i postanowiła ich podsłuchiwać, ukrywając się za ścianą pomieszczenia, w którym obecnie się znajdowali.
Kiedy Gabriel odsunął dłoń, Chuck czuł się nieco zdezorientowany, ale jednocześnie szczęśliwy.
- Jak to zrobiłeś? - spytał zdezorientowany, ale i podekscytowany.
- Moc archanioła ma swoje plusy - odparł Gabriel, puszczają mu oczko.
Maze znieruchomiała na chwilę. Archanioł? Nie widziała Lucifera od niespełna dnia, a już tyle się pozmieniało. Niepokoił ją jednak fakt, że dołączył do nich ktoś tak potężny. Wiedziała do czego zdolni są archaniołowie. Wiedziała, jaką mają moc. Gdyby doszło do starcia pomiędzy Luciferem i Gabrielem zapewne mieliby wyrównane szanse, ale jeśli do Gabriela dołączyłby ten cały Castiel... Wtedy Lucifer mógłby mieć problem. Sprawiło to, że zaczęła się martwić o byłego Władcę Piekieł.
- Ile sobie przypomniałeś? - spytał archanioł.
- Sporo - odparł widocznie uradowany Chuck. - Przynajmniej z ostatnich kilkunastu lat.
- Co dokładnie? - dopytywał Gabriel.
- Pierwszą miłość, pierwsze wizje, rozpoczęcie z pisaniem, spotkanie z Samem i Deanem, Lilith, Zachariasz, apokalipsa...
Gabriel lekko posmutniał. Może jednak się mylił? Może Chuck był zwykłym człowiekiem i właśnie go uleczył? No nie takim zwykłym, bo prorokiem, ale wiadomo, że nie na to w głębi serca liczył. Chuck produkował się przez dobre kilka minut bez ładu i składu, podając wydarzenia niekoniecznie chronologicznie. Nic wartego uwagi archanioła. Jednak wtedy usłyszał słowa, które na nowo przykuły jego uwagę.
-...Czy ja wskrzesiłem Castiela? - spytał Chuck, widocznie oczekując na odpowiedź ze strony archanioła, który na chwilę zamarł. Znów powróciła nadzieja. Znów nasiliło się to dziwne uczucie bliskości, za którym tak bardzo tęsknił, ale do którego nigdy nikomu się nie przyznał.
- Castiela wskrzeszono kilkukrotnie - odpowiedział, specjalnie używając formy bezosobowej odnośnie tego, który wskrzesił jego brata (i jego).
- Ostatni raz podczas walki Winchesterów z Michałem i Lucyferem - powiedział Chuck, ale ton jego głosu nie świadczył o przekonaniu co do tych słów, a cała intonacja była raczej pytająca.
Gabriel nie umiał tego potwierdzić, więc po kilku sekundach milczenia odparł krótkie:
- Nie wiem.
Chuck spojrzał na archanioła i nagle jakby go oświeciło.
- Nie było cię tam. Teraz pamiętam. Byłeś w innym wymiarze. Sprawdzałeś co z twoją cór...
- Nie chcę rozmawiać na ten temat - przerwał mu Gabriel unosząc nieco zbyt mocno głos, czego od razu pożałował. - Przepraszam.
- Wszystko w porządku - odparł łagodnie Chuck.
Przez dłuższą chwilę archanioł po prostu przypatrywał mu się, próbując sobie to wszystko poukładać. Skąd Chuck mógł wiedzieć gdzie był? Skąd mógł wiedzieć, że ma córkę? To był fakt, który udało mu się ukryć przed wszystkimi aniołami. Nikt nie wiedział. Owszem - był prorokiem, ale prorok ma się skupić na konkretnym celu, a celem Chucka byli Winchesterowie. Coraz mniej wątpił, a coraz bardziej wierzył.
Wziął głęboki oddech i spojrzał łagodnie na swojego rozmówcę.
- Pamiętasz coś jeszcze? - spytał, widocznie chcą zmienić temat. - Chodzi mi o to, o czym rozmawialiśmy, zanim przywróciłem ci pamięć.
Chuck zamyślił się.
- Nie jestem pewien - odparł w końcu. - Niektóre wspomnienia mam wciąż zamglone. Same odczucia też nie są do końca jasne...
- Potrzebujesz czasu - stwierdził Gabriel. - Daj sobie kilka dni. Wątpię, abyśmy poznali odpowiedź wcześniej.
Archanioł wstał, aby zmienić wino na whisky. Potrzebował czegoś mocniejszego. Nawet jeśli nie zadziała, jak powinno.
Nie zrobił kilku kroków, kiedy usłyszał, jak Chuck wymawia jego imię. Odwrócił się, wciąż zamyślony.
- Przepraszam - wypalił, a Gabriel spojrzał na niego kompletnie zdezorientowany.
- Za co? - zapytał, próbując pozbyć się uczucia, że znowu zmienia się w starego Gabriela. W tego Gabriela, którym był zanim opuścił Niebo, zrobił sobie operację plastyczną, ukrył się na Ziemi przemiennie jako Trickster i Loki i zanim wszedł do branży porno. Bał się tego, że znów może się taki stać, ale przy Chucku czuł się inaczej niż przez naprawdę wiele ostatnich lat. Ostatni czas czuł się tak w obecności Ojca, gdy czuł Jego miłość. Miłość, której brakowało mu odkąd On tak po prostu zniknął. Bez żadnego słowa.
- Za to, że cię opuściłem - powiedział, a Gabriel prawie upuścił kieliszek, na szczęście Chuck bardzo szybko dokończył swoją wypowiedź, co nieco uspokoiło archanioła. - Jeśli to oczywiście ja jestem twoim Ojcem.
- Tego jeszcze nie wiemy - odparł, w głębi czując lekką ulgę, że wciąż nie mają pewności. Bał się ponownego spotkania z Ojcem tak samo, jak mocno tego spotkania pragnął. Z jednej strony chciał, żeby to był Chuck, ale z drugiej... Nie wiedział czy jest gotowy na ponowną rozmowę z Nim. Ale co jeśli faktycznie właśnie z nim rozmawiał? Przerażało go to, mimo, że tego strachu nie okazywał. Kochał Ojca, ale jednocześnie się Go bał. Był niestabilny, nigdy nie wiadomo, co mógł zrobić, co postanowić. A jeśli naprawdę przybrał ciało człowieka, aby ukryć się na Ziemi wśród ludzi to... przerażało go podobieństwo miedzy nimi.
Za ścianą pokoju wciąż stała przyczajona Maze. Lekko blada, co było spowodowane szokiem wynikającym z tego, co właśnie usłyszała. Jeśli zinterpretowała wszystko dobrze... Czy Chuck mógł się okazać Bogiem? Czy mógł być Ojcem Lucifera? A jeśli tak to w jak bardzo złym położeniu obecnie się znajduje? Nie była pewna czy chce poznać odpowiedzi na te pytania.
***
Znalazłam jakoś tak przypadkowo to fanvideo z multimediów i tak mnie zauroczyło, że cały rozdział pisałam odtwarzając je w kółko i dodałam je do tej części 😇
Swoją drogą, mam nadzieję, że kiedyś zobaczę wspólną scenę R2 w SPN, bo za każdym razem jak grają razem to tworzą taki klimat na ekranie... trudno to opisać. No i wyobraźcie sobie serialowe spotkanie Chucka z Gabem po tym wszystkim... Podejrzewam, że po solidnym przetrawieniu tego wszystkiego skończyłoby się tak jak na załączonym obrazku
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro