Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

18. Is that Chuck on the stage?

Poszli do pierwszego lepszego klubu. Pili piątą kolejkę, kiedy John kończył swoją opowieść, a Dean patrzył na niego z nieco większym szacunkiem.

- Zwracam ci honor - powiedział po tym jak usłyszał historię życia Constantine'a.

Wiedział już o tym, że matka Johna zmarła podczas porodu, za co obwinił go ojciec. Miał ciężkie dzieciństwo. Możliwe, że nawet gorsze niż Dean, bo Dean miał w ojcu przynajmniej jakieś oparcie.

John Winchester ojcem roku co prawda nigdy nie był, ale nie był też tym najgorszy. Nie był alkoholikiem, a przynajmniej nie do tego stopnia, aby synowie zapamiętali go tylko w takim stanie. Nie gasił papierosów na skórze synów, nie bił ich, a raczej uczył jak walczyć i się bronić. Oznaczało to co prawda naukę posługiwania się bronią w wieku zaledwie kilku lat, ale to wciąż było o wiele lepsze niż to, czego doświadczył Constantine. 

Dean nie dziwił się, że John jako nastolatek poszedł drogą okultyzmu. Właściwie to nawet go za to podziwiał. Na jego miejscu pewnie zacząłby chlać, ćpać i ogólnie imprezować. To, co wybrał John, to kim się stał, sprawiało, że Dean będzie już patrzył na tego człowieka zupełnie inaczej niż na samym początku trwania tej znajomości.

- Chyba powinienem podziękować - stwierdził Constanitne, pokazując barmanowi, że prosi o jeszcze jedną kolejkę.

- Barman - usłyszeli za sobą głos Luciferaktóry najwidoczniej skontaktował się uprzednio z Crowleyem w celu ustalenia ich lokalizacji. - Raz... - spojrzał, jakby pytająco na Crowleya. - Dwa razy whisky - stwierdził, po czym usiadł dwa miejsca dalej, zaraz obok Króla Piekieł. - Przypomnijcie mi proszę, żebym przywalił mojemu bezmózgiemu braciszkowi, jak tylko go zobaczę - powiedział nieco sarkastycznie.

Dean spojrzał na archanioła niepewnie. Wciąż mu nie ufał. I może robienie sobie żartów z byłego już Władcy Piekieł nie było najlepszym pomysłem, ale Dean uznał, że nic tak nie poprawi mu dzisiaj humoru jak dogryzienie Luciferowi.

- Niech zgadnę - zaczął Dean. - Detektyw Decker nie chce cię znać?

Elegancko ubrany brunet spojrzał na łowcę, jakby nieco zaskoczony tym, że ten odezwał się do niego dość normalnym tonem głosu.

- Możemy tak uznać - stwierdził Lucifer, sięgając po otrzymane właśnie whisky. - Zamknęła się w swoim mieszkaniu i raczej prędko mnie nie wpuści...  Raczej nikogo tam nie wpuści.

- Bo jesteś Diabłem? - Dean zrobił demonstracyjną pauzę, podczas której wypił kolejnego shota. - Punkt dla niej.

Crowley szturchnął Winchestera w żebra, jakby prosząc o zaprzestanie nieprzyjemnych dla kogoś komentarzy. Oczywiście w tym momencie tym kimś był nie kto inny, a Lucifer Moningstar.

- No co? - spytał łowca, obronnym tonem głosu. - To chyba było do przewidzenia, prawda?

To pytanie pozostało bez odpowiedzi.

Oklaski pod sceną stały się jakby głośniejsze, ale zarówno Dean, jak również John, Lucifer i Crowley postanowili to po prostu zignorować. Co chwila ktoś wchodził i schodził ze sceny. Nie widzieli celu w interesowaniu się kolejnymi średnio, a czasem nawet kompletnie nieutalentowanymi wokalnie imprezowiczami. 

Prze dosłownie dwie sekundy nastała kompletna cisza, po czym po klubie rozległ się dźwięk gitary i głos, który Dean znał aż zbyt dobrze, jednak nigdy nie słyszał go śpiewającego.

The night it brings a multitude of creeps and beggars and
They walk in a circle trapped in this foreign land
Waiting on something, something real   

- Czy to nie twój znajomy na scenie? - nagle, jakby znikąd za Deanem pojawił się Cassidy.

 Wampir był zdecydowanie zbyt blisko łowcy, co normalnie by go zirytowało, ale w tym momencie był bardziej skupiony na Chucku niżeli na nim.  

I fly above it all, and I feel the moonlight breeze
Not even thinking why I'm flying with such ease
Angela you knew I'd come down  

Może i pisarz nie był wybitnie uzdolniony wokalnie, ale jednak słuchało się go dość przyjemnie. Dodatkowo sprawiał wrażenie, jakby był w lekkim transie. Deanowi przeszło przez myśl, że być może Chuck (albo jakieś pieprzone cząstki jego podświadomości) próbuje w ten sposób coś im przekazać, ale to przecież nie miałoby sensu. Szybko porzucił więc ten pomysł.

Shame on me
This mortality
It seethes
Reminds me I'm not free
   

W barze znajdował się jednak ktoś jeszcze, kto słysząc występ Chucka, miał podobne myśli jak Dean Winchester, jednak nie uznał tego pomysłu za idiotyczny.

Ten ktoś niezauważenie śledził Winchesterów i ich paczkę właściwie od początku ich pojawienia się w tej rzeczywistości. Blondyn o włosach średniej długości, sięgających lekko za uszy, złotych oczach i charakterystycznych rysach twarzy. 

Ktoś, kto od pewnego czasu uchodził za zmarłego i faktycznie powinien być martwy.

Ktoś, kogo Winchesterowie nie spodziewali się już nigdy więcej zobaczyć.

Ktoś, kto po swoim powrocie do świata żywych wyczuł energię tego, kto ocalił go przed nicością i postanowił Go odnaleźć, podejrzewając, że kryje się za tym jakiś ambitny plan, którego będzie miał okazję być częścią.

I dreamt I was a hero and all my parts were sound
No one gonna bother me, deep inside this cloud
Then I woke up from this dream
Shame on me...  

Ludzie pod sceną zaczęli klaskać i prosić o więcej. Tajemniczy szpieg rozejrzał się po klubie próbując zlokalizować Lucifera, Castiela i Jessego, jakby próbując sprawdzić, czy oni też poczuli, że coś tu nie gra. Przyjrzał się jednak wszystkim trzech i żaden nie sprawiał wrażenia zbytnio zainteresowanego występem Chucka Shurleya.

Zaczął wątpić w swoje podejrzenia, jednak kiedy mężczyzna, na prośbę publiczności, zaczął grać kolejny utwór, był już pewien.

 I've heard there was a secret chord
That David played, and it pleased the Lord
But you don't really care for music, do you? 
 

Zastanawiał się czy powinien porozmawiać z Winchesterami. Podejrzewał jednak, że Dean prędzej spróbuje go zabić niż da sobie cokolwiek przetłumaczyć, a Sam... Dopiero co wrócił do żywych. Chyba nie był gotowy na rozmowę, która wymagałaby zbyt wielu wyjaśnień. 

Przez myśl przeszło mu jeszcze, żeby porozmawiać z Castielem, jednak stwierdził, że może być na to zbyt wcześnie, a jego brat prędzej czy później przekaże Winchesterom informacje, że jednak żyje. I szczerze zakładał, że będzie to prędzej niż później.

Your faith was strong but you needed proof
You saw her bathing on the roof 
 

- Łajdak - rzucił niemal niemo w stronę śpiewającego Chucka, po czym, wkładając do ust nowego lizaka, udał się do wyjścia z klubu.

Wiedział, że niedługo czeka go interesująca rozmowa z Chuckiem, jednak wątpił, aby teraz była na to odpowiednia pora. Poza tym, chciał poczekać aż wróci mu pamięć. Wtedy rozmowa będzie o wiele ciekawsza.

Było też coś jeszcze, co wpłynęło na to, że nie śpieszyło mu się porozmawiać ani z Chuckiem, ani z Samem (choć wbrew pozorom mógłby z nim porozmawiać i doskonale zdawał sobie z tego sprawę). Tym czymś była po prostu dobra zabawa, coś niczym wybitna komedia, która już się rozpoczęła. A on miał miejsca w pierwszym rzędzie. Dlaczego więc miał to tracić?

***

Jak pewnie już zauważyliście - dodałam nazwy rozdziałów do wszystkich zaległych części. Uznałam, że sama numeracja to jednak za mało... 😉

+ Chyba wszyscy fani SPN wiedzą już kim jest nasz tajemniczy obserwator? 🙃 

Reszta z Was dowie się już niedługo (prawdopodobnie w kolejnym rozdziale).

Udanego tygodnia!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro