9 - do you need me?
Lara
Z głowy nie mogły mi wyjść zdarzenia sprzed dwudziestu minut. Siedziałam przez to zamknięta w łazience. Miałam ochotę umrzeć, albo chociaż, zadać sobie ból. Mimo że już od dawna rzuciłam cięcie się, to od niedawna miałam ochotę ponownie to zrobić.
W końcu zdobyłam się na odwagę i wzięłam jakąś żyletkę, która leżała pod umywalką. Przeciągnęłam ostrzem po skórze na udzie i cicho syknęłam z bólu. Krew zaczęła płynąć a ja patrzyłam na nią jak zaczarowana. Zrobiłam jeszcze kilka cięć i owinęłam udo bandażem.
Nie mogłam całego dnia spędzić w łazience więc wyszłam z pomieszczenia i skierowałam się do sypialni.
- Lara, coś się stało, widzę, że płakałaś - spojrzałam na niego z wściekłością w oczach
- Możesz mnie zostawić?! Nie widzisz że źle się czuję z tym co się stało?! Czy ty mnie w ogóle potrzebujesz?! Czy jesteś ze mną tylko dlatego żeby zaspokoić swoje potrzeby i udawać czułego, że nie musimy się ruchać? A potem mnie wykorzystasz? - wykrzyczałam mu wszystko co miałam w głowie i po chwili już zaczęłam żałować
- Naprawdę o mnie tak sądzisz? - spytał spokojnie
- Nie... N-nate, ja po prostu się zdenerwowałam - jąkałam się a po moim ciele przeszedł dreszcz nieprzyjemnych emocji
- Jakoś teraz nie do końca jestem w stanie ci uwierzyć - przeszedł obok mnie, założył buty i po chwili wyszedł z mieszkania
Z rozmazanym tuszem do rzęs weszłam z powrotem do łazienki i odnalazłam wcześniej używaną przeze mnie żyletkę. Cały czas jeszcze była zakrwawiona. Odkryłam drugą nogę i zrobiłam kilka głębokich cięć w miejscu w którym skóra była grubsza, aby nie przeciąć przy tym żadnej tętnicy. Płakałam i dławiłam się łzami.
Wzięłam mydło z kabiny prysznicowej i wtarłam je w rany. Cholernie szczypało.
- Cholera! - po moich policzkach popłynęły łzy
Chciałam zawołać Nate'a, ale nie mogłam, nie byłam w stanie. Wiedziałam że już nie chce mnie widzieć. Zaczęłam przymykać oczy i po chwili film się urwał.
Nate
Cholernie się wściekłem na Larę, bo ona dobrze wiedziała że ją kocham, nigdy w życiu bym jej nie wykorzystał. Chciałem tam wrócić i ją przeprosić ale nie umiałem.
Miałem dziwne przeczucie że coś się stało, że straciła przytomność, czy cokolwiek gorszego.
Szybko skierowałem się do apartamentu i otwierając drzwi zacząłem krzyczeć
- Lara?! Lara, odezwij się! - nie usłyszałem odpowiedzi a w łazience znalazłem zapalone światło i zamknięte drzwi, szybko je otworzyłem i to co tam zobaczyłem... Nie chciałem aby to była prawda
Leżała tam... Na podłodze... Po nogach ciekła jej krew z ran które najprawdopodobniej musiała sobie zrobić. Miałem ogromne wyrzuty sumienia, że to przeze mnie czy cokolwiek innego.
Od razu podbiegłem do niej i wziąłem jej twarz w dłonie. Miała zamknięte oczy co mnie bardzo zmartwiło. Oddychała, ale nie mogła mnie zobaczyć. Wziąłem ją na ręce, i położyłem na łóżku. Zabrałem bandaż i owinąłem jej uda. Gdy krwawienie ustało skierowałem się do łazienki z powrotem po mokry ręcznik. Położyłem go na jej czole i czekałem. Chodziłem z jednej strony na drugą. Za bardzo się denerwowałem. Chociaż oddychała, bałem się o nią.
Chciałem w tym momencie cofnąć się w czasie i wcale się z nią nie pokłócić, bo wiem że jest cholernie wrażliwa. Znaczy, już teraz to wiem bo zobaczyłem do czego jest zdolna gdy się z kimś, lubię ze mną pokłóci. Moim postanowieniem, od momentu w którym zobaczyłem ją leżącą w łazience, w pół przytomną z zakrwawionymi nogami, było unikać kłótni z Larą.
Wróciłem do sypialni i zobaczyłem że brunetka już wstała i powoli wraca do siebie.
- Lara... Przepraszam za to... Nie wiedziałem że odbierzesz to aż tak mocno, przepraszam, kochanie - przytuliłem ją
- Nic się nie stało, po prostu jestem wrażliwa, co pewnie już zauważyłeś - odpowiedziała
- Zauważyłem... Nigdy więcej tak nie zrobię, obiecuję, jesteś dla mnie wszystkim, nie przeżył bym twojej straty - pojedyncza łza spłynęła po moim policzku a Lara się odsunęła
- Nigdy nie widziałam jak płaczesz! - zaśmiała się cicho
Lara
Spojrzałam Nate'owi w oczy i lekko musnęłam jego usta. Uśmiechnęłam się i wstałam.
- Hej, nie odchodź za daleko bo znowu upadniesz czy coś - zażartował
- Nie podpadnij mi przypadkiem! - krzyknęłam z kuchni i chcąc przemyć rany które sama sobie zrobiłam zorientowałam się że zostały owinięte w bandaże
Uśmiechnęłam się lekko i wróciłam do Nate'a.
- Dziękuję - stwierdziłam
- Nie musisz mi dziękować, po prostu miałem złe przeczucie i cię zobaczyłem w takim stanie - przytuliłam go
- Kocham cię - nasilił uścisk
- Ja ciebie też, skarbie - bardzo podobały mi się określenia w jaki mnie nazywał
- To w takim razie odpocznijmy chociaż przez kilka dni od tych wszystkich czułości po prysznicu - stwierdziłam
- Naprawdę masz zamiar pozbawić mnie mojego ulubionego momentu dnia? Wiesz jak mnie to odstresowywuje po męczących dwudziestu czterech godzinach? - zaśmiałam się
- No widzisz, to też była moja ulubiona część dnia, ale na razie wolałabym od tego odpocząć, bo zdążyłeś już zauważyć do czego te wszystkie czułości doprowadziły - westchnął
- No trudno... Przeżyję, dobrze że chociaż będę mógł chodzić spać i budzić się we własnym niebie - zaśmiałam się tylko
- Dobra, już niech ci będzie z tylko nie rób już tego więcej, po prostu może na mnie nie krzycz, gdy ktoś na mnie krzyczy czuję się bezsilna - uśmiechnął się - ale pamiętaj, na pewno nie będziemy tego robić codziennie, nie mam zamiaru zostać przyłapana przez naszych kochanych Rotha, Victora czy Jonaha, chociaż to że przyłapie nas Sully jest bardziej prawdopodobne - stwierdziłam - przecież to on powiedział że "widzi jak się dobrze bawili gdy starsi nie patrzą", no proszę cię, Nate -
- Cóż poradzić, on już taki jest, nikt go nie nauczył chyba pukać, ale trudno, ewentualnie częściej będziemy ich wyganiać do barów albo będziemy wyjeżdżać gdzieś żeby nas nie widzieli - zaśmiał się cicho - no, bo jeśli chcielibyśmy żeby te nasze "czułości" skończyły się czymś więcej to nie może ich tu być, bo noc nam i tak nie pomoże, usłyszeli by nas - podniosłam jedną brew
- Nie rozumiem, co ty sobie cały czas wyobrażasz, kochanie - odpowiedziałam mu - mogę być na to gotowa dopiero gdy będziemy razem dobry miesiąc, albo chociaż dwa tygodnie, więc trochę się musisz wstrzymać - stwierdziłam
- Pamiętasz jak powiedziałem ci że już myślałem że prześpisz się ze mną? - skinęłam głową na tak - to co wtedy o mnie pomyślałaś? Też rzeczywiście chciałaś to zrobić, czy myślałaś że jestem zjebanym zboczonym dwudziesto-ośmio latkiem który wychował się bez rodziców w sierocińcu? - myślałam że wybuchnę zaraz śmiechem
- Raczej pomyślałam o tej drugiej opcji, bo wtedy jeszcze miałam cię dość -
- Ty miałaś mnie dość? Pożałujesz tego -
- Tak? W jaki niby sposób? - spytałam
- Zaraz zobaczysz - zaczął mnie łaskotać, ale nie trwało to długo gdyż spojrzałam głęboko w jego oczy - masz takie specyficzne poczucie romantyzmu... I to w tobie kocham... - pocałował mnie krótko
-------------------------------
1077 słów!
GENZIE_LOVEJA WIEM ŻE TO SKRĘCA ALE STARA DASZ RADĘ
TEN JEST AKURAT Z PINA
NIE WNIKAJCIE PLS
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro