6 - cathedral (16+)
Lara
Po tym jak ledwo udało mi się wybrnąć z pytań Sully'ego od razu wstałam i poszłam zrobić sobie śniadanie. Postawiłam na małe kanapki, bo nie miał być to jakoś mocno wyczerpujący dzień. Gdy tylko zjadłam Sully i Roth kazali nam się ubrać jakbyśmy potem szli na jakieś ważne spotkanie biznesowe. W moim przypadku problemem było to że nie miałam żadnych ubrań które nadawałyby się na takie spotkania, ale wspaniałomyślny Roth kupił mi przed wyjazdem czerwoną długą sukienkę bez ramiączek z wycięciem z lewej strony. Niby była ładna, ale ja nie jestem przyzwyczajona aby chodzić w sukienkach i szpilkach. Ale mimo wszystko dam sobie radę, w końcu noszę nazwisko Croft.
Gdy tylko się ubraliśmy stwierdziłam że nasze ubrania pasują do siebie kolorystycznie. Przecież do czarnego pasuje każdy kolor, prawda? Jedyna część tego stroju w której było mi niewygodnie były szpilki. Nienawidziłam butów na wysokim obcasie. Mój dzisiejszy wygląd dopełniały zakręcone włosy i mocny makijaż.
- Wyglądasz ślicznie, chociaż bez makijażu byłoby ci lepiej, kochanie - stwierdził Nate, a ostatnie słowo wypowiedział ciszej, strasznie podobało mi się jak do mnie mówił
- Dziękuję, ty też wyglądasz niczego sobie - złożyłam na jego policzku krótki pocałunek aby nie wzbudzić podejrzeń u naszych wspólników którzy mogliby to przypadkiem zobaczyć
Wyszliśmy z apartamentu i skierowaliśmy się w stronę wynajętej przez Sully'ego limuzynę. Roth jako jedyny został aby informować nas o tym czy nie widzi niczego na kamerach. Dokładnie, zhakował kamery katedry, ponieważ musieliśmy wiedzieć czy jesteśmy bezpieczni.
Podczas jazdy samochodem Nate położył swoją dłoń na moim udzie.
- Nie tutaj, mogą zobaczyć - szepnęłam
- Oj daj spokój, przecież wczuwam się w rolę - puścił mi oczko
- Dobrze, już dobrze - położyłam swoją rękę na jego
- Kocham cię... - wyszeptał mi prosto do ucha a po moim ciele przeszło stado mrówek
Po kilkunastu minutach wysiedliśmy przed ogromnym budynkiem katedry która nadal jest budowana. Od razu w oczy rzucili mi się uzbrojeni po zęby ochraniarze z logiem Shoreline, firmy ochroniarskiej prowadzonej przez Nadine Ross, laskę, która prawie zabiła Nate'a. Chwyciłam go za rękę po czym splotliśmy nasze palce. Gdy zniknęliśmy z pola widzenia Sully'ego i Jonaha lekko musnęłam jego usta i się uśmiechnęłam.
- Jakoś dobrze wychodzi nam to całe udawanie, skarbie - stwierdziłam
- Dobrze mówisz, tylko musimy uważać - uśmiechnęłam się - ale jak będziemy udawać że przyszliśmy tutaj na randkę, i mogę to tak w sumie nazwać, to tym bardziej się nie zorientują że szukamy czegoś co opisał Bass w dzienniku - zaśmiał się
- Szczerze mówiąc, Nate, to jak jeszcze kilka dni temu pierwszy raz cię zobaczyłam od kilku lat, nie chciałam cię spotkać ponownie, a teraz, czuję się z tobą komfortowo i nie wyobrażam sobie kolejnych wieczorów bez tego jak się całujemy, czy przytulamy - przytuliłam go i spojrzałam prosto w jego oczy
- Pamiętaj, że tu nie możemy zrobić tego, co w hotelu wieczorami - posmutniałam, bo potrzebowałam poczuć jego usta
Mimo tego że powinniśmy szukać krzyża Jezusa to pociągnęłam go za krawat w kierunku łazienki i gdy znaleźliśmy pustą kabinę jak najszybciej się w niej zamknęliśmy.
Nerwowo wbiłam się w jego usta i tym razem to ja narzuciłam tempo. Udawało mu się nadążać za mną do momentu w którym hamulce nam puściły i zaczęłam zdejmować jego marynarkę a Nate zaczął przesuwać coraz niżej krańce materiału przy moim biuście.
- Lara? To na pewno dobry pomysł? - spytał nerwowo
- Myślę że możemy mieć swoje dziesięć minut, prawda? - nie czekając na odpowiedź od razu wróciłam do poprzedniej czynności i znowu zaczęliśmy się całować
Po jakimś czasie poczułam że Nate zaczął całować moją szyję. Pocałunkami przeszedł przez całą szyję a po chwili znalazł się na coraz bardziej odkrywanym dekolcie.
Cicho jęknęłam i wplotłam palce w jego włosy, które lekko szrapnełam. Gdy skończył tym razem to ja wbiłam usta w jego szyję a Nate objął mnie ramionami.
Tworzył mi taką bezpieczną przystań. Zacisnęłam usta na jego szyi i zrobiłam mu nieprzemyślaną malinkę. Dobrze wiedziałam że Roth, Sully czy Jonah będą w stanie to zauważyć i będą dopytywać się co się stało.
- O cholera! Przepraszam, zrobiłam ci przypadkiem malinkę! - stwierdziłam a Nate wcale się tym nie przejął
- Nic się nie stało, to po prostu będzie oznaczać że inne laski mają się trzymać ode mnie z daleka, bo jestem zajęty przez najlepszą i najpiękniejszą kobietę na świecie - zarumieniłam się ale naszą chwilę czułości przerwał głos Victora, który najprawdopodobniej odkrył że na lewym skrzydle katedry nie było żadnego pomieszczenia
- Zgłoście się, Lara, Nate? - szybko podciągnęłam materiał sukienki a Nate ubrał się w marynarkę i pozapinał rozpięte przeze mnie guziki koszuli
- Już jesteśmy, zobaczyli nas ochroniarze i rozpoznali, dali znać przez radio Nadine i musieliśmy udawać serio PRAWDZIWĄ parę - brunet zaśmiał się bezgłośnie
- W jakim sensie? - dopytywał
- Musieliśmy im to udowodnić, musiałam temu debilowi zrobić waloną malinkę - usłyszałam śmiech Jonaha po drugiej stronie
- Dobra, trudno, Nate przeżyje, ważne żeby wam uwierzyli -
- Dobra, bez odbioru - schowałam radio i uśmiechnęłam się w stronę Nate'a
Wyszliśmy z łazienki i poszliśmy w kierunku wejścia do jakiejś sali która okazała się zamknięta. Po chwili zza drzwi wyszedł jakiś kelner który schował kartę otwierająca te drzwi do tylnej kieszeni. Nate postanowił ją zabrać i otworzyć drzwi.
Gdy w końcu mu się udało otworzyliśmy drzwi i weszliśmy do ogromnego pomieszczenia na którego ścianie wisiał ogromny krzyż z Jezusem. Teraz wystarczyło tylko abyśmy znaleźli krucyfiks.
- Boże... Ale to miejsce jest ogromne... - stwierdziłam ale nie mieliśmy czasu na zachwyt bo po chwili usłyszeliśmy dźwięk otwierania drzwi
Szybko się schowaliśmy i oboje wyjęliśmy broń z kabur. Odbezpieczyłam pistolet i trzymałam go blisko siebie. Wyjrzałam zza skrzyni za którą się schowałam i wszedł tu pojedynczy kelner, także Nate postanowił wyjść i lekko go poddusić aby stracił na jakiś czas przytomność.
- Co do diabła? - zdziwił się pracownik gdy zobaczył Nate'a który po chwili uderzył go pięścią
- Ładnie, kochanie - podeszłam do niego i schowałam pistolet do kabury
Po jakimś czasie szukania mniejszej wersji krzyża w końcu coś przypadkiem podciągnęłam i małe drzwiczki się otworzyły. Zrozumiałam że otworzyłam skrytkę na krucyfiks więc jak najszybciej rozejrzałam się po pudełku i gdy tylko zobaczyłam krzyż od razu go wzięłam i razem z Nate'm wyszliśmy z pomieszczenia niezauważeni.
- Lara, Nate, macie krzyż? - spytał Sully
- Pan Jezus jest z nami, chcesz się przywitać? - spytałam żartobliwie
Jak najszybciej skierowaliśmy się do samochodu który nadal stał przed katedrą. Szybko wsiedliśmy do środka i odjechaliśmy.
- I jak tam twoja przypadkowa malinka, Nate - zażartował Sully
- A weź, idiotka musiała to zrobić, a teraz nie pozbędę się tego gówna przez dwa tygodnie - nasza dwubiegunowość była dziwnie realnie odgrywana
Gdy Sully i Jonah skończyli zadawać pytania Nate położył swoją dłoń na moim udzie, tak jak to robił przy drodze do katedry. Uśmiechnęłam się tylko w jego stronę i gdyby nie było tu Jonaha i Victora, już dawno działy by się tu rzeczy który nawet nie jestem sobie w stanie aktualnie wyobrazić.
-------------------------
1110 słów
Kochani, mam nadzieję że podobał wam się ten rozdział, następny również będzie podobny
Nie, nie zapłacę ci za odszkodowanie GENZIE_LOVE
Ogl to mam zapalenie spojówek, i powinnam już spać i na pewno nie gapić się w telefon, ale czego się nie robi dla was?
Szybko fanarcik z Nate'm i Larą
Taki jak jest na okładce, ale jest ładny więc go wam wstawiam
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro