4 - night talk with Nate
Lara
Obudziłam się coś koło pierwszej w nocy. Postanowiłam że się przewietrzę i wyszłam na balkon. Przez chwilę wdychałam głęboko powietrze, dopóki ktoś nie pojawił się obok mnie.
- A co cię tu sprowadza, Laro Croft, żeby o tak późnej godzinie wychodzić na balkon? - rozpoznałam właściciela pięknego, głębokiego głosu
- A to mnie tu sprowadza że muszę sobie przemyśleć parę spraw, a ty? - przymknęłam na chwilę oczy - Co tu robisz? - spytałam
- Ja, tu jestem bo gdzieś zniknęłaś, to poszedłem cię szukać - powoli zaczęło robić mi się zimno
- Słodko... Czy tobie też jest tak zimno...? - spytałam niepewnie
- Nie, chcesz bluzę? - spytał
- Tak... - odpowiedziałam a Nate zdjął z siebie bluzę i założył ją na mnie po czym objął mnie swoimi ramionami
Położyłam ręce na jego klatce piersiowej i przyłożyłam do niej głowę tak jak przytulałam go jeszcze kilka godzin temu po wylądowaniu. Moje włosy rozwiewał wiatr a nasze twarze były niebezpiecznie blisko siebie. Spojrzałam mu głęboko w oczy a on oddał spojrzenie. Trwaliśmy w ciszy a ja objęłam jego talię. Miał nade mną przewagę wzrostu. Co nie zmieniało faktu że nasze twarze dzieliły centymetry.
Objął mnie mocniej a potem jego ręce przesunęły się z mojej talii na policzki, które lekko zacisnął. Zbliżył swoją twarz do mojej jeszcze bardziej i lekko musnął moje usta swoimi. Czułam się z tym cholernie dobrze. Przymknęłam oczy i czekałam na dalszy rozwój wydarzeń, ale nie działo się nic szczególnego, do czasu w którym poczułam że podnosi mnie i idzie do pokoju. Postawił mnie na nogi i delikatnie dotknął moich ust swoimi. Gdy czuł się pewniej poczułam jego ciepłe wargi na swoich, a ja czułam jakby ktoś wypuścił z klatki stado motyli w moim brzuchu.
Oddałam pocałunek a Nate zaczął go pogłębiać. Nie miałam pojęcia co w tym momencie czułam, ale wiem jedno, że może się nienawidziliśmy, ale teraz na pewno nie można było zaliczyć naszej relacji do nienawiści. Czułam jak moje nogi robią się jak z waty. Popchnął mnie lekko na łóżko, ale tak abym nie odczuła bólu. Pocałował mnie raz jeszcze i poszliśmy spać.
***
Gdy tylko się obudziłam przetarłam lekko oczy i starannie podniosłam się do pozycji siedzącej. Zauważyłam że Nate'a nie ma już obok mnie więc założyłam że jest już w kuchni. Miałam nadzieję że Victor, Conrad i Jonah jeszcze śpią, bo chciałam pozwolić sobie na chwilę czułości.
Skierowałam się do minimalnej wielkości kuchni w której zauważyłam Nate'a, który stał przy blacie kuchennym robiąc coś. Rozejrzałam się dookoła aby sprawdzić czy jeszcze śpią, i na pierwszy rzut oka wydawało mi się że jeszcze leżą. Przytuliłam Nathana od tyłu, obejmując jego talię.
- Hej, musimy być ciszej, Sully, Roth i Jonah już wstali i tylko jeszcze na chwilę poszli spać, bądźmy ostrożni - odwrócił się w moją stronę i objął mnie
Trwaliśmy chwilę w ciszy a mnie męczyło pytanie, czy to coś dla niego znaczyło?
- To coś dla ciebie znaczyło? To co wczoraj się stało? - spytałam
- Tak, wiele dla mnie znaczyło, jakby tak nie było, wcale bym tego nie zrobił - sprawił że się uśmiechnęłam
Musnął moje usta tak samo delikatnie jak ostatniej nocy, i tym razem to ja nalegałam na głębszy pocałunek. Gdybym nie miała świadomości że Victor i reszta mogą się obudzić to pewnie przedłużałabym tą chwilę w nieskończoność, lecz wiedziałam że prędzej czy później się przebudzą, a nie chciałabym aby zobaczyli co się tutaj dzieje. Od razu gdy tylko o tym pomyślałam oderwałam się od niego.
- Coś się stało? - spytał z troską
- Nie, po prostu mam z tyłu głowy że Roth i reszta mogą się w każdej chwili obudzić i nie jestem w stanie tego kontynuować w tym momencie - spuścił wzrok i wrócił do gotowania tego co przed moim przyjściem
Mimo tego że nie byliśmy parą ani nikim więcej nie czułam tego że go kocham, jedynie mógł mi się podobać, przynajmniej w tym momencie.
Zrobiłam sobie jakieś szybkie śniadanie przebrałam się i usiadłam na łóżku. Obok mnie dosiadł się Nate, włączył telewizję i objął mnie ramieniem.
Od naszego pierwszego pocałunku dręczyło mnie jedno pytanie: "na jakim poziomie relacji tak właściwie jesteśmy?" Chciałam znać odpowiedź na to pytanie.
- Nate? - spytałam - Na jakim poziomie relacji według ciebie jesteśmy? - spojrzał na mnie
- Na razie? Nie wiem, myślę że możemy uznawać się za "friends with benefits" - zaśmiałam się a gdy usłyszałam jak ktoś idzie od razu odepchnęłam rękę Nate'a z mojego ramienia i przybrałam niezadowolony i zmęczony wyraz twarzy
Szczerze mówiąc, nie chciałam udawać przed nimi tego co łączy mnie i Nate'a, i chociaż nie mam zielonego pojęcia co nas łączy, to mam pewność że coś na pewno musi.
Po chwili za progiem ujrzałam Sully'ego który z wymalowanym uśmiechem na twarzy przyszedł aby sprawdzić co robimy
- Szykujcie się, za pół godziny wyjeżdżamy - wyszedł z pokoju nawet nie dając nam szansy na odpowiedź
Zebrałam się z łóżka i wzięłam spakowany łuk razem ze strzałami, założyłam kaburę na udo i włożyłam pistolet.
Nate
Chciałem wiedzieć co nas tak naprawdę łączyło, bo gdy wykonałem pierwszy ruch ostatniej nocy, cholernie się bałem. Gdyby nie to że teraz jest dobrze i nasza relacja wygląda naprawdę obiecująco, to cały czas myślę o tym, co by było gdyby uciekła, czy cokolwiek innego?
W końcu rozproszyłem myśli i spojrzałem w stronę Lary. Wyglądała pięknie, łuk który był jej znakiem rozpoznawczym zmienił chyba kształt i wielkość. Miała na sobie zwykłe dżinsowe spodnie i krótką koszulkę z cienkimi ramiączkami trzymającymi jej biust. Ikoniczny wygląd dopełniła pusta kabura na jej udzie.
Po jakimś czasie wyszliśmy z hotelu i skierowaliśmy się na lotnisko na którym stał samolot Sully'ego.
- I jak tam, młody po nocy, dasz radę? - zagadnął Sully
- A co miało się dziać w nocy? - starałem się ukryć uśmiech który pchał mi się na twarz - Jasne, że dam radę - zobaczyłem że Lara patrzy się w moją stronę i lekko się uśmiecha
Podszedłem do niej i po prostu szliśmy obok siebie.
- Wiesz co? - zagadnęła - Wcale nie jesteś taki zły jak początkowo sądziłam - zdziwiły mnie jej słowa
- Naprawdę? - odpowiedziałem z wyraźnie sztucznym zdziwieniem
- Tak - stwierdziła po czym wsiadła do samolotu, a ja zrobiłem to samo
Większość czasu siedzieliśmy w ciszy, a fakt że siedzieliśmy tylko we dwoje blisko siebie, dawał mi poczucie bezpieczeństwa. Miałem ochotę pocałował ją raz jeszcze, aby poczuć znowu to samo co dzisiaj w nocy. Jednak nie byłem w stanie zebrać się na odwagę aby znowu wykonywać pierwszy krok.
Po chwili poczułem jak Lara łapie moją rękę i opiera swoją głowę o moje ramię. Zdążyłem się zorientować że po prostu zasnęła, więc zrobiłem to samo, bo ta noc była nieprzespana i pełna wrażeń.
-----------------------------
O kurde ale się rozwinęło!
GENZIE_LOVE twoje marzenie się spełnia stara
A tu taki szybki fanart który robiłam wczoraj wieczorem
Do zobaczenia! ☺️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro