Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4 - night talk with Nate

Lara

Obudziłam się coś koło pierwszej w nocy. Postanowiłam że się przewietrzę i wyszłam na balkon. Przez chwilę wdychałam głęboko powietrze, dopóki ktoś nie pojawił się obok mnie.

- A co cię tu sprowadza, Laro Croft, żeby o tak późnej godzinie wychodzić na balkon? - rozpoznałam właściciela pięknego, głębokiego głosu

- A to mnie tu sprowadza że muszę sobie przemyśleć parę spraw, a ty? - przymknęłam na chwilę oczy - Co tu robisz? - spytałam

- Ja, tu jestem bo gdzieś zniknęłaś, to poszedłem cię szukać - powoli zaczęło robić mi się zimno

- Słodko... Czy tobie też jest tak zimno...? - spytałam niepewnie

- Nie, chcesz bluzę? - spytał

- Tak... - odpowiedziałam a Nate zdjął z siebie bluzę i założył ją na mnie po czym objął mnie swoimi ramionami

Położyłam ręce na jego klatce piersiowej i przyłożyłam do niej głowę tak jak przytulałam go jeszcze kilka godzin temu po wylądowaniu. Moje włosy rozwiewał wiatr a nasze twarze były niebezpiecznie blisko siebie. Spojrzałam mu głęboko w oczy a on oddał spojrzenie. Trwaliśmy w ciszy a ja objęłam jego talię. Miał nade mną przewagę wzrostu. Co nie zmieniało faktu że nasze twarze dzieliły centymetry.

Objął mnie mocniej a potem jego ręce przesunęły się z mojej talii na policzki, które lekko zacisnął. Zbliżył swoją twarz do mojej jeszcze bardziej i lekko musnął moje usta swoimi. Czułam się z tym cholernie dobrze. Przymknęłam oczy i czekałam na dalszy rozwój wydarzeń, ale nie działo się nic szczególnego, do czasu w którym poczułam że podnosi mnie i idzie do pokoju. Postawił mnie na nogi i delikatnie dotknął moich ust swoimi. Gdy czuł się pewniej poczułam jego ciepłe wargi na swoich, a ja czułam jakby ktoś wypuścił z klatki stado motyli w moim brzuchu.

Oddałam pocałunek a Nate zaczął go pogłębiać. Nie miałam pojęcia co w tym momencie czułam, ale wiem jedno, że może się nienawidziliśmy, ale teraz na pewno nie można było zaliczyć naszej relacji do nienawiści. Czułam jak moje nogi robią się jak z waty. Popchnął mnie lekko na łóżko, ale tak abym nie odczuła bólu. Pocałował mnie raz jeszcze i poszliśmy spać.

***

Gdy tylko się obudziłam przetarłam lekko oczy i starannie podniosłam się do pozycji siedzącej. Zauważyłam że Nate'a nie ma już obok mnie więc założyłam że jest już w kuchni. Miałam nadzieję że Victor, Conrad i Jonah jeszcze śpią, bo chciałam pozwolić sobie na chwilę czułości.

Skierowałam się do minimalnej wielkości kuchni w której zauważyłam Nate'a, który stał przy blacie kuchennym robiąc coś. Rozejrzałam się dookoła aby sprawdzić czy jeszcze śpią, i na pierwszy rzut oka wydawało mi się że jeszcze leżą. Przytuliłam Nathana od tyłu, obejmując jego talię.

- Hej, musimy być ciszej, Sully, Roth i Jonah już wstali i tylko jeszcze na chwilę poszli spać, bądźmy ostrożni - odwrócił się w moją stronę i objął mnie

Trwaliśmy chwilę w ciszy a mnie męczyło pytanie, czy to coś dla niego znaczyło?

- To coś dla ciebie znaczyło? To co wczoraj się stało? - spytałam

- Tak, wiele dla mnie znaczyło, jakby tak nie było, wcale bym tego nie zrobił - sprawił że się uśmiechnęłam

Musnął moje usta tak samo delikatnie jak ostatniej nocy, i tym razem to ja nalegałam na głębszy pocałunek. Gdybym nie miała świadomości że Victor i reszta mogą się obudzić to pewnie przedłużałabym tą chwilę w nieskończoność, lecz wiedziałam że prędzej czy później się przebudzą, a nie chciałabym aby zobaczyli co się tutaj dzieje. Od razu gdy tylko o tym pomyślałam oderwałam się od niego.

- Coś się stało? - spytał z troską

- Nie, po prostu mam z tyłu głowy że Roth i reszta mogą się w każdej chwili obudzić i nie jestem w stanie tego kontynuować w tym momencie - spuścił wzrok i wrócił do gotowania tego co przed moim przyjściem

Mimo tego że nie byliśmy parą ani nikim więcej nie czułam tego że go kocham, jedynie mógł mi się podobać, przynajmniej w tym momencie.

Zrobiłam sobie jakieś szybkie śniadanie przebrałam się i usiadłam na łóżku. Obok mnie dosiadł się Nate, włączył telewizję i objął mnie ramieniem.

Od naszego pierwszego pocałunku dręczyło mnie jedno pytanie: "na jakim poziomie relacji tak właściwie jesteśmy?" Chciałam znać odpowiedź na to pytanie.

- Nate? - spytałam - Na jakim poziomie relacji według ciebie jesteśmy? - spojrzał na mnie

- Na razie? Nie wiem, myślę że możemy uznawać się za "friends with benefits" - zaśmiałam się a gdy usłyszałam jak ktoś idzie od razu odepchnęłam rękę Nate'a z mojego ramienia i przybrałam niezadowolony i zmęczony wyraz twarzy

Szczerze mówiąc, nie chciałam udawać przed nimi tego co łączy mnie i Nate'a, i chociaż nie mam zielonego pojęcia co nas łączy, to mam pewność że coś na pewno musi.

Po chwili za progiem ujrzałam Sully'ego który z wymalowanym uśmiechem na twarzy przyszedł aby sprawdzić co robimy

- Szykujcie się, za pół godziny wyjeżdżamy - wyszedł z pokoju nawet nie dając nam szansy na odpowiedź

Zebrałam się z łóżka i wzięłam spakowany łuk razem ze strzałami, założyłam kaburę na udo i włożyłam pistolet.

Nate

Chciałem wiedzieć co nas tak naprawdę łączyło, bo gdy wykonałem pierwszy ruch ostatniej nocy, cholernie się bałem. Gdyby nie to że teraz jest dobrze i nasza relacja wygląda naprawdę obiecująco, to cały czas myślę o tym, co by było gdyby uciekła, czy cokolwiek innego?

W końcu rozproszyłem myśli i spojrzałem w stronę Lary. Wyglądała pięknie, łuk który był jej znakiem rozpoznawczym zmienił chyba kształt i wielkość. Miała na sobie zwykłe dżinsowe spodnie i krótką koszulkę z cienkimi ramiączkami trzymającymi jej biust. Ikoniczny wygląd dopełniła pusta kabura na jej udzie.

Po jakimś czasie wyszliśmy z hotelu i skierowaliśmy się na lotnisko na którym stał samolot Sully'ego.

- I jak tam, młody po nocy, dasz radę? - zagadnął Sully

- A co miało się dziać w nocy? - starałem się ukryć uśmiech który pchał mi się na twarz - Jasne, że dam radę - zobaczyłem że Lara patrzy się w moją stronę i lekko się uśmiecha

Podszedłem do niej i po prostu szliśmy obok siebie.

- Wiesz co? - zagadnęła - Wcale nie jesteś taki zły jak początkowo sądziłam - zdziwiły mnie jej słowa

- Naprawdę? - odpowiedziałem z wyraźnie sztucznym zdziwieniem

- Tak - stwierdziła po czym wsiadła do samolotu, a ja zrobiłem to samo

Większość czasu siedzieliśmy w ciszy, a fakt że siedzieliśmy tylko we dwoje blisko siebie, dawał mi poczucie bezpieczeństwa. Miałem ochotę pocałował ją raz jeszcze, aby poczuć znowu to samo co dzisiaj w nocy. Jednak nie byłem w stanie zebrać się na odwagę aby znowu wykonywać pierwszy krok.

Po chwili poczułem jak Lara łapie moją rękę i opiera swoją głowę o moje ramię. Zdążyłem się zorientować że po prostu zasnęła, więc zrobiłem to samo, bo ta noc była nieprzespana i pełna wrażeń.




-----------------------------

O kurde ale się rozwinęło!

GENZIE_LOVE twoje marzenie się spełnia stara

A tu taki szybki fanart który robiłam wczoraj wieczorem

Do zobaczenia! ☺️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro