two
W KTÓRYM: miłość przeraża ricky'ego, a cassandra chce prawdy.
INSPIRACJE: ed sheeran — everything has changed,
one direction — story of my life
Cassandra i Ricky więcej nie rozmawiali o tej nocy. Wyszedł bez słowa, a dziewczyna to zignorowała, wmawiając sobie, że miał coś ważnego do zrobienia.
Chciała z nim porozmawiać. Musiała porozmawiać z nim o uczuciach, które miała nadzieję, że odwzajemniał. Ale każda wiadomość czy połączenie od niej zostawało ignorowane. Cass powiedziała mu, iż odwołała randkę, a jej drzwi są otwarte, jeśli chce przyjść, jednak nie otrzymała żadnej odpowiedzi. Zabawne zdjęcia na Snapchacie, które mu wysyłała, zostawały jedynie otwierane, a ona nie dostawała w zamian żadnych głupich obrazków, które Ricky zwykł jej przesyłać.
Czy zrobiła coś nie tak?
Ricky wiedział, że nie mógł unikać jej już wiecznie.
Znała go od lat. Widziała jego każdą dziwną fazę, przez którą przechodził w gimnazjum, obserwowała, jak zaczyna czuć się dobrze sam ze sobą i nawet miała zdjęcia, na których jako dzieci wspólnie kapią się w zlewie. Znała go lepiej, niż on znał samego siebie.
Lecz Ricky ciągle odchodził w drugą stronę, gdy tylko widział ją na korytarzu. Ślady na jego skórze zdawały się tam wypalone — były przypomnieniem nocy, którą określił jako jedną z najlepszych w jego życiu. Ukrywał je pod postawionymi kołnierzykami oraz bluzami z kapturem.
Za każdym razem, gdy ją widział, czuł ogromne poczucie winy. Czuł się winny, gdy widział, jak kąciki ust Cassandry opadają tuż przed tym, jak odwracał się, by jej uniknąć.
Dziewczyna nie mogła się do niego zbliżyć. Więc próbowała wszystkich pozostałych rozwiązań.
— Rudy! — Na dźwięk jej głosu chłopak z przerażeniem otworzył szeroko oczy. Podobnie jak Ricky, próbował uciec, przepychając się przez tłumy uczniów East High, ignorując liczne „Uważaj, stary!" oraz znajome „Rudy, co ty robisz?".
Ale zanim dotarł do drzwi, modląc się, by Cass go nie dogoniła, poczuła, jak dziewczyna łapie go za bluzę, przy okazji niemal go duszą.
— Cass! — jęknął i ułożył dłoń na gardle, niechętnie się do niej odwracając.
— Rudy — odparła naśladowczo blondynka i westchnęła, krzyżując ramiona na klatce piersiowej. Wymamrotała ciche przeprosiny, po czym pociągnęła za swój golf. Wiedział, o co chciała go zapytać.
— Jeśli chodzi o Ricky'ego, to nie mogę ci pomóc — mruknął Rudy, poprawiając plecak zwisający mu z ramion. — Nie będę wtrącał się w to, cokolwiek do cholery, się wpakowaliście.
Jego spojrzenie spoczęło na szyi ponad golfem i wtedy nagle się roześmiał.
— Co?
— Golf nie zakrywa tej malinki, którą ci zostawił. Tuż pod uchem.
Tuż po tych słowach, Rudy odwrócił się, machając jej na pożegnanie i zostawiając ją skołowaną oraz rozczarowaną przy drzwiach East High.
☁️
Tym razem Ricky nie dostał od niej ostrzeżenia.
Siedział w swoim samochodzie już dobrą godzinę, wpatrując się w kierownicę i wsłuchując w dźwięk deszczu, który padał na zewnątrz.
Przez cały tydzień myślał tylko o Cassandrze. Unikał jej, jego najlepszej przyjaciółki, przez cały tydzień. I dlaczego? Dlatego, że za bardzo bał się to przyznać?
Ricky westchnął i wyłączył silnik, następnie wysiadając z samochodu. Natychmiast uderzył w niego deszcz, moczący jego włosy.
Gdy zamknął drzwi swojego auta oraz odwrócił się w stronę swojego domu, jego spojrzenie wylądowało na postaci ubranej w czerwoną bluzę, która stała tuż przed drzwiami.
Cassandra.
Prychnął. Dziewczyna przyparła go do muru, bo doskonale wiedziała, że to go złamie. Zasługiwał na to po tym, jak nie docenił osoby, która znała go najlepiej.
Podszedł do niej ze stoicką miną i wsunął dłonie do kieszeni.
— Przepuść mnie, Cass.
— Richardzie Bowenie, masz dużo do wytłumaczenia — warknęła, a krople deszczu spłynęły po jej twarzy, gdy dźgnęła go palcem w klatkę piersiową.
Użyła jego pełnego imienia. To nigdy nie zwiastowało niczego dobrze.
— Cass, przesuń się — nalegał, próbując uniknąć jej pytań.
— Nie! Dlaczego nie możesz wytłumaczyć, dlaczego przez ostatni tydzień mnie ignorowałeś? Albo może, dlaczego odkąd tylko się pocałowaliśmy, nie możesz spojrzeć mi w oczy? — Jej głos robił się głośniejszy z każdym kolejnym słowem, a odgłosy deszczu zdawały się zniknąć w uszach Ricky'ego.
— Przesuń się, Cassandra — powtórzył, praktycznie szydząc, gdy próbował ignorować poczucie winy w jego brzuchu. Nie chciał tego przyznawać. To wszystko by zniszczyło.
Cass czuła, jak jej łzy mieszają się z kroplami deszczu. Desperacja przejęła nad nią kontrolę, gdy próbowała dostać od niego odpowiedź.
— To moja wina? Ty i Nini do siebie wróciliście? Proszę, powiedz mi—
— Jestem w tobie zakochany, Cass — wypalił Ricky, szeroko otwierając oczy, kiedy tylko uświadomił sobie, co właśnie powiedział.
Rysy twarzy dziewczyny opadły, nie dało się wyczytać z niej żadnych emocji. Wszelkie groźby gotowe do opuszczenia jej usta, nagle zniknęły.
— Przed tą nocą... Przed tym, co zrobiliśmy... Myślałem, że to tylko zauroczenie. — Wytłumaczył, nagle nie będąc w stanie się powstrzymać. — Ale po tym, co zrobiliśmy... Boże, uświadomiłem sobie, że przez ten cały czas cię kochałem. — Uniósł brwi i przełknął gulę w gardle. — I to mnie przeraziło.
Cassandra nie chciała na niego patrzeć, więc w zamian wbiła wzrok w swoje mokre trampki. Ricky czuł, jak jego serce opada, gdy tylko to zauważył. Wszystko zniszczył. Jego głupi lęk przed miłością zniszczył jedną z najważniejszych rzeczy w jego życiu.
— Nie chciałem cię stracić, jak straciłem...
Blondynka nagle złapała go za kołnierzyk koszuli i złączyła ich wargi.
Smakowała jak deszcz i łzy. Pogoda stawała się coraz gorsza, mocząc ich ubrania oraz włosy, jednak oni ani trochę się tym nie przejmowali. Lata ukrywanych uczuć w końcu z nich wypłynęły, gdy całowali się pod światłem księżyca. Deszcz był niczym w porównaniu do tego, co czuli.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro