Stucky, kalendarz adwentowy
Szatyn otworzył zeszyt kupiony mu przez Natashę i spojrzał na zdjęcie uśmiechniętej blondynki stojące na biurku, a następnie sięgnął po pióro, zawieszając stalówkę na parę sekund nad kartką, zanim zaczął pisać.
1 grudnia
"Nadroższa Stello,
Jest pierwszy grudnia, a ja chcę do Ciebie pisać wiadomości przez adwent. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe. Jeszcze nie wiem, czy będę wspominał nasze życie, czy będę pisał rzecz, która mi się kojarzy z Tobą i daną liczbą... Wiem, że to Tobie chcę poświęcić ten zeszyt, trochę mi, jeśli pozwolisz. Więc zacznę... zacznę od tego co stało się rok temu. Chciałaś mi pomóc, przypomnieć mi wszystko. Wysyłałaś list za listem, tylko po to, żebym mógł powoli poznawać się z tamtym mną, żebym powoli przypominał sobie wszystko. A ja zamiast przeczytać te listy zaciągnąłem Cię do sądu, dając Ci zakaz zbliżania się. Wiedz, że tego żałuję Stel. Żałuję tego jak niczego innego. A twoje listy? Leżą w pudełku, razem z innymi rzeczami, które mi zostawiłaś.
Przepraszam Cię za to co przeze mnie cierpiałaś. Mam nadzieję, że jesteś teraz szczęśliwa.
Tęsknie, Twój,
Bucky"
2 grudnia
"Najpiękniejsza Stello
Śniłaś mi się dzisiaj. Dawno nie miałem tak pięknego snu, wiesz ma miła? Wiesz co dzisiaj zrozumiałem? Gdybym Ci pozwolił wejść do swojego życia z powrotem już wtedy, kiedy zaczęłaś wysyłać do mnie listy właśnie przygotowywalibyśmy się do naszych drugich świąt w XXI wieku. Być może udałoby się, zrzuciłabyś przed wszystkimi swoje przebranie. Może bogowie by nas pobłogosławili i pod Twoim sercem biłoby kolejne... Nienawidzę gdybać, doskonale o tym wiesz. Ale to są takie piękne marzenia, które przeze mnie nigdy już się nie ziszczą...
Twój, dalej marzący o założeniu rodziny z Tobą,
Bucky."
3 grudnia
"Stella,
Trzy jest okropną liczbą.
Tęsknię,
Bucky."
4 grudnia
"Najmądrzejsza Stello,
Mam kota wiesz? Tak jak zawsze marzyliśmy. Znalazłem go na śmietniku, jest taki biedny, wychudzony... Ale zdrowy. To kotka, nazwałem ją Alpine. Jest taka malutka i biała. Pokochałabyś ją. A ona Ciebie. Zawsze zwierzęta do Ciebie lgnęły. Zresztą nie tylko one, dzieci też. Do teraz pamiętam jak opiekowaliśmy się moimi siostrami. Znaczy teoretycznie ja się opiekowałem, bo miałem 17 lat i byłem najstarszy. Ale mówiąc szczerze, Ty miałaś wtedy więcej do powiedzenia. Niby byłaś młodsza ode mnie i Beccy, ale... byłaś taka dorosła. Zbyt dorosła jak na trzynastolatkę. O wiele zbyt dorosła. Tak bardzo chciałbym cofnąć czas i dać Ci Twoje dzieciństwo. Jeśli wrócisz dam Ci drugie, obiecuję... Błagam Stel...
Twój na zawsze dziecinny,
Bucky"
5 grudnia
"Najwytrwalsza Stello.
Właśnie ubrałem choinkę i spakowałem prezenty. Nie wyszło mi to za dobrze, ale co się dziwić. Robiłem to pierwszy raz w życiu. Zawsze Ty byłaś od takich rzeczy. Choinka też by żadnego konkursu nie wygrała. Ale tak jest dobrze. Jest moja i jestem dumny z mojej pracy. Kupiłem prezenty wszystkim Avengers, ich rodzinom, oraz kilku ludziom z TARCZY. Fury i Sharon dalej są na mnie źli przez to co się stało. Gdybyś tu była byłoby lepiej. To byłby Twój szósty rok z Avengers. I w końcu jako Ty. Avengers, zwłaszcza Tasha, Sam i Clint opowiadają mi o twoich nie bohaterskich przygodach. Według mnie są nawet ciekawsze niż te o walce. Barton dalej się wścieka o to, że przy waszej pierwszej grze dawał Ci fory, a Ty go ograłaś. Zabawnie się tego słucha. Cieszę się, że miałaś takich przyjaciół. Że byłaś szczęśliwa przez te pięć lat. Najbardziej jak mogłaś być. Zepsułem Twoje szczęście. Przepraszam za to skarbie.
Samotny w XXI w. bez Ciebie,
Bucky."
6 grudnia
"Najdroższa żono,
Dzisiaj spotkałem się z Avengers i resztą. Porozmawiałem dłużej z Laurą. Jest wspaniałą kobietą, Clint jest szczęściarzem, że ma taką żonę. Chociaż i tak nie ma żadnego podjazdu do Ciebie. Byłaś najlepszą żoną jaką mogłem mieć.
Pomagam teraz Laurze z prezentem na ich kolejną rocznicę ślubu. Chciałbym też móc przygotować coś dla Ciebie. Tylko na którą? Jak mam to liczyć skarbie? Szóstą rocznicę obiecaliśmy sobie spędzić razem, wziąć zwolnienie z wojska i wrócić do domu. Wymienić się prezentami za piątą rocznicę, kiedy nam się nie udało. Spadłem, zanim mogliśmy to zrobić. Więc piąta? Szósta, bo ją chcieliśmy zorganizować? Siódmą, bo przez rok żyliśmy przy sobie w tym wieku? Czy jedenastą lub dwunastą? Bo więcej na pewno nie. Ja przez te lata się starzałem, ale dla Ciebie to było jak chwila. Chciałbym móc przeżyć z Tobą kolejne lata. Im więcej tym lepiej. Ale wszystko spieprzyłem.
Twój kochający mąż,
Bucky."
7 grudnia
"Stello Sarah Rogers-Barnes aka Stevenie Grancie Rogersie,
Byłem dzisiaj Smithsonian, wiesz na wystawie o Kapitanie. A potem odwiedziłem chłopaków. Nie są źli. Na żadne z nas. Tęsknią, ale nie są źli. Brakowało mi rozmów z nimi. Ale nie o tym chciałem pisać.
Wystawa. W pełni poświęcona mężczyźnie, który nigdy nie istniał. Który niemal zabił Ciebie i informacje o Tobie.
Siedem lat, tyle żył Steven. Przez siedemdziesiąt trzy lata tworzono nową historię, wymazując Ciebie z jej kart. Przez sześćdziesiąt sześć lat Twoi znajomi nie powiedzieli prawdy o Tobie, a kiedy próbowali ta pozostała garstka zagłuszała ich słowa. Przez to musiałaś grać mężczyznę, którego nienawidziłaś. Szkoda, że Peggy wolała żyć w spokoju i nie tłumaczyć się ze swoich kłamstw, niż wypełnić twoją ostatnią prośbę. Boli mnie, kiedy ludzie mówią, że Steve był moim przyjacielem. Nienawidziłem go. Tak samo jak Ty.
Zastanawiam się czasami co by było, gdybyś od razu pokazała mi się jako Ty, bez tej maski znienawidzonego przez nas mężczyzny. Może wtedy nie musiałabyś ze mną walczyć, bo przypomniałbym sobie wcześniej? Albo nie przechodzilibyśmy przez te wszystkie rozprawy, a Ty byłabyś tutaj ze mną? To bardzo przyjemna wizja. Lubię sobie wyobrażać, że jesteś tutaj.
Mam nadzieję, że jesteś teraz sobą skarbie.
Twój,
James Buchanan Barnes.
Ps. Nigdy więcej nie napiszę pełnych imion, obiecuję. Chcę żyć.
Bucky."
8 grudnia
"Moja najlepsza przyjaciółko,
Opiekowałem się dzisiaj młodym pokoleniem. Słuchałem jak rozmawiają, zacieśniają przyjaźnie. Któreś z nich przyniosło jakieś naszyjniki przyjaźni i teraz każde dziecko ma na szyi kawałek pizzy i jak są razem to mogą je połączyć w całość. Pokazywali mi później takie rzeczy w internecie, fajny pomysł. Nie sądziłem, że kiedyś ktoś będzie tworzył naszyjniki przyjaźni, żeby je sprzedawać.
Chociaż i tak wolę to co Ty zrobiłaś, proponując przyjaźń na zawsze. Pamiętam, że było to niedługo po Twoich urodzinach. Trochę wcześniej przy pomocy moich rodziców uwolniłyście się od twojego ojca. I trochę po Twoich urodzinach poszliśmy na naszą polankę, swoją drogą ona ciągle istnieje, wiedziałaś o tym? I tam spytałaś mnie, czy mam Cię już dosyć, a potem obiecałaś przyjaźń do końca, dając mi bransoletkę z jakiegoś sznurka i korali. Miałaś osiem lat i wymyśliłaś do każdego koloru koralika inną obietnicę dotyczącą naszej przyjaźni. Znalazłem kilka tygodni temu moją bransoletkę. Nie wiem jak to możliwe, że nie zniszczyła się przez te lata. Twoją bransoletkę, którą wysłałaś mi w jednym z listów trzymam w pudełku z twoimi rzeczami. Niektóre koraliki się ukruszyły, ale dalej są piękne. Bo dostałem je od najpiękniejszej dziewczyny na świecie.
Chciałbym znowu wierzyć, tak jak wtedy, gdy miałem dwanaście lat, że jeśli je naprawię to magicznie naprawi się nasza znajomość i wrócisz do nas... Do mnie.
Twój przyjaciel,
Bucky"
9 grudnia
"Najodważniejsza Stello,
Znowu zatrzymałem się dzisiaj przy wejściu do pustej uliczki i stałem przez kilka minut, zanim nie zrozumiałem, że nie znajdę tam tego, czego szukam. Szczerze mówiąc to na początku naszyj znajomości myślałem, że Ty tylko bijesz się, albo chorujesz, bo zawsze jak się spotykaliśmy to albo musiałem Cię bronić, albo siedzieliśmy w domu, bo właśnie kończyłaś się kurować. Ale to było miłe. Mogłem się Tobą opiekować, a Ty nie zabraniałaś mi tego wtedy, tak jak Beccy. I byłem d Ciebie bohaterem. To była miła myśl.
Chociaż im starszy byłem tym bardziej się bałem. Miałaś tyle chorób, mogłem Cię tak łatwo, tak szybko stracić. Bałem się tego. Ty byłaś zbyt delikatna jak na zwykłego człowieka, a przy tym przez choroby zbyt przyzwyczajona do trudów. Cieszę się, że chociaż tutaj byłaś zdrowa i nie musiałaś się tym martwić po serum.
I po tylu latach Ty zostałaś moją bohaterką.
Potrzebuję Cię, bo zaczynam szaleć z miłości.
Twój obrońca,
Bucky."
10 grudnia
"Stello,
Wspominam już Ci tak od dziesięciu dni, a nadal nie napisałem o naszym pierwszym spotkaniu. Przeczytałem Twój list ze wspomnieniem tego dnia. Określiłaś mnie swoim bohaterem, po tym jak obroniłem Cię przed jakimiś chłopakami z mojej klasy. Potem już nigdy się do nich nie odezwałem. Zresztą tak jak reszta klasy.
Dalej nie rozumiem dlaczego postanowili Cię wtedy zaatakować. Przecież nic im nie zrobiłaś, dopiero co przyszłaś do szkoły, nikogo nie znałaś, a jacyś cztery lata starsi chłopcy ze szkoły obok Cię atakują. Tyle dobrego, że dzięki temu Cię poznałem.
Potem już zawsze chodziłem i zaglądałem w ciemne uliczki, sprawdzajac, czy nic się tam nie dzieje. Nie zostawiłbym nikogo nie pastwę losu. A zwłaszcza Ciebie. Byłaś jak delikatny, niczym płatki kwiatów, aniołek. Mój kochany aniołek.
Twój bohater,
Bucky"
11 grudnia
"Moja Ateno,
Słuchałem dzisiaj jak Tony obraża ludzi, którzy nie mają wykształcenia wyższego, chwilę po tym jak wychwalał Cię ponad niebiosa. Oni nadal nie znają prawdy o Tobie, ale obiecuję, zmienię to niedługo.
A co do wykształcenia. Wracam na studia. Na razie wybrałem historię, bo wiem, że Ty o niej marzyłaś, a na czymkolwiek plastycznym sobie nie poradzę. Potem może pójdę na jakąś fizykę, albo coś, o czym ja zawsze marzyłem. Ale najpierw chcę dać możliwość skończenia nauki Tobie. Przynajmniej moimi oczami. Niestety Ty nie miałaś możliwości skończenia jej.
Przyszły student,
Bucky."
12 grudnia
"Stello,
Mam nadzieję, że dojdzie Cie ta informacja, gdziekolwiek jesteś. Od dzisiaj oficjalnie jesteś kobietą. Udało się mi, z pomocą Fury'ego, powiedzieć ludziom prawdę. Opisać całe twoje życie. Twoja wystawa w Smithsonian jest już zmieniona dzięki moim wysiłkom i zdjęciom. Dałem tam też twój pierścionek zaręczynowy, mam nadzieję, że nie jesteś zła. Obrączki zostawiłem dla siebie. A potem spotkałem się z Beccy i Sharon, nawet nie wiedziałem, że je poznałaś ze sobą. Obie uważają, że byłabyś szczęśliwa. Też mam taką nadzieję. Ale to nadal nie zabiło moich wyrzutów sumienia, że nie chciałem z Tobą rozmawiać. Tak bardzo żałuję. Chciałbym móc to naprawić.
Skruszony i kochający Cię,
Bucky."
13 grudnia
"Moja piękna,
Spotkałem się dzisiaj z Avengers. Jak się domyślasz od razu zaczęli pytać o wczorajsze rewelacje. Było im przykro, że nie powiedziałaś im prawdy, ale rozumieli to. Natasha tylko cicho narzekała, że nawet jej nie powiedziałaś prawdy i nie robiłyście sobie babskich pogaduszek. A potem wspomniała o pocałunku... Myślałem, że ją rozszarpię. A potem dołączył się Stark i... powiedzieć, że się zdenerwowałem to jak nic nie powiedzieć. Nienawidziłem, i jak widać nadal nienawidzę, jak ktoś choćby myśli, żeby Cię poderwać. Do teraz pamiętam jak rzuciłem się na Howarda, gdy zaproponował Ci spotkanie sam na sam, żeby zrobić poprawki stroju. Gdyby nie było Cię obok raczej nie skończyłby za ciekawie. Na szczęście byłaś i odciągnęłaś mnie od niego. Aż prawie złamałem pióro ze złości, kiedy przypomniałem sobie te wszystkie osoby, które Cię podrywały. Nawet nie wiesz ile bym teraz dał za taki rozluźniając masaż od Ciebie.
Twój zazdrosny,
Bucky"
14 grudnia
"Moje kochanie,
Poszedłem na spacer po Brooklynie, popatrzeć na dekoracje świąteczne, kupić rzeczy na wigilię. Potem poszedłem do jakiejś przyjemnie wyglądającej knajpki i gdy dostałem menu zacząłem mieć uczucie, jakbym znał to miejsce. Chwila rozmowy z kelnerką, rozejrzenie się i przypomniałem sobie. Tam po raz pierwszy poszliśmy na randkę, spodziewałabyś się, że to miejsce dalej stoi? Dalej ma ten magiczny klimat, że chcesz tam po prostu siedzieć i rozmawiać i nigdy nie wychodzić. Ty mnie tam zaprowadziłaś, po tym jak zerwałaś ze swoim pierwszym chłopakiem. Nawet nie wiesz, jak zazdrościłem mu, że zabrał Cię tam wcześniej. Ale wtedy na tym wyjściu tutaj, między jednym tematem, a drugim, udało mi się odważyć i zapytałem Cię o chodzenie. A potem kolejna randka. I kolejna. I jeszcze jedna. I nagle jesteśmy małżeństwem, mamy mieć dziecko, ratujesz mnie od Hydry... A chwilę później jestem już w XXI wieku. Sam, bo Ciebie odrzuciłem. Przepraszam za to ma miła. Pójdziesz ze mną na randkę jak wrócisz? Porozmawiamy jak kiedyś?
Twój zakochany,
Bucky."
15 grudnia
"Moja najdroższa,
Jutro będzie ciężkim dniem, ale na razie chcę się skupić na pozytywach. Po pierwsze, właśnie powstaje pod moim nadzorem pierwszy komiks o prawdziwej Kapitan Ameryce. Wiem, że lubiłaś takie rzeczy. Po drugie Shuri stworzyła nową protezę dla mnie, więc ramię przestanie mnie boleć. Dzisiaj popołudniu będę mieć zamieniane, więc trzymaj za mnie kciuki. I zaczyna być bardzo rodzinnie. Laura znowu jest w ciąży, Pepper i Wandzia też i jedna z nich na pewno nazwie córeczkę Stella. Hill i Tasha zaczęły ze sobą chodzić, a Sharon uspokoiła Hulka i teraz chodzi za Bannerem, żeby się lepiej poznać. A, zapomniałbym. Twoi chłopcy i Beccy przeprowadzili się do wieży po zgodzie Tony'ego i ojcują i matkują nam teraz, dokładnie tak, jak Ty te siedemdziesiąt lat temu. Mam nadzieję, że mimo jutrzejszego dnia będziemy mieli radosne, rodzinne święta. Rozmawiałem z Tony'm o jego rodzicach, żeby jutro nie było nieprzyjnych niespodzianek. Wybaczył mi. Po tym wszystkim co się stałos. Chyba dałaś mi siłę do tego wszystkiego. Dziękuję skarbie.
Twój Bucky z rodziną."
16 grudnia
"Stel,
Zmiana protezy się udała, nie musisz się martwić. Teraz jestem w Wakandzie pod okiem księżniczki, na obserwacji jak to wszystko się sprawuje. Szczerze, chcę wrócić do wieży i schować się na swoim piętrze. Zwłaszcza dzisiaj. Dalej mam problemy ze snem przez to wszystko... Ale nie o tym chciałem. Nasi rodzice. Wspaniali ludzie, prawda? No, pomińmy twojego ojca, ale o nim to nawet nie chcę myśleć, okropny człowiek. Cieszę się, że pomogliśmy się wam od niego uwolnić. Twoja mama z kolei, anioł nie kobieta. Miła, kochającą, a przy tym stanowcza. Po niej jesteś tak wspaniałą, wiesz? Nadal żałuję, że nie zdążyła usłyszeć o naszych zaręczynach, przyjść na nasz ślub... Straciłaś ją wcześnie. Zbyt wcześnie. Zamiast dać Ci chwilę spokoju to życie jeszcze Ci dopierdoliło. Chciałbym móc się do Ciebie przytulić. Ty też byś była wspaniałą matką. I byłaś najlepszą żoną, jaką mogłem sobie wymarzyć.
O mojej rodzinie napiszę jutro. Chcę powspominać Twoją mamę i Ciebie.
Twój,
Bucky"
17 grudnia
"Moja Pani,
Pamiętam, że mój tata tak mówił do mamy, zwłaszcza, kiedy chciał coś załatwić. Więc moja Pani, wrócisz do mnie? Będę cały dla Ciebie...
Moja rodzina. Byliśmy szczęśliwi, mimo licznych kłótni. Wiesz, trójka sióstr, oraz rodzice, którzy mają mocne charaktery. Ale dalej byli moją rodziną, na której mogłem zawsze polegać. I nadal mogę. Beccy dzisiaj ze mną siedziała i wspominała. Tak bardzo żałuję, że nie mogłem patrzeć jak znajduje męża, zakłada własną rodzinę... Ale była szczęśliwa. Nadal jest, tylko tęskni za wszystkimi. Po moim upadku podobno się pokłóciły i nie odzywały się do siebie. Mam nadzieję, że uda mi się znaleźć rodziny Betty i Benny. I jakoś je pogodzić chociaż w nowym pokoleniu, nawet jeśli ich już nie ma.
Kocham Cię,
Bucky."
18 grudnia
"Moja Pani Barnes,
Jestem od wczoraj w Nowym Jorku jak się domyślasz. Ręka sprawuje się świetnie. Żałuję, że wcześniej nie zgodziłem się na pomoc Shuri. Ale lepiej późno, niż żebym na zawsze już został z tą protezą od Hydry.
Podczas pracy ze mną Shuri zauważyła ślad po obrączce i zaczęła dopytywać. To jest jedną rzecz, której nie chciałem mówić. Znaczy chciałem, bardzo, ale wstydziłem się, po tym wszystkim co Ci zrobiłem. Dlatego twoja obrączka jest bezpieczna u mnie w pokoju, a pierścionek zaręczynowy mógł dać Ci każdy i nie musiało być o tym wiesz aktach... Pamiętasz zresztą nasze zaręczyny? Cholera, jak ja się stresowałem. Zresztą wiesz to, do mojego upadku wypominałaś mi, że zamiast pytania powiedziałem, że tak, wyjdę za Ciebie. Ale zgodziłaś się. A rok później wyglądałaś jak anioł na ślubie. Do teraz pamiętam to uczucie, kiedy zobaczyłem Ciebie podchodzącą do ołtarza z moim ojcem pod rękę. I potem, jak mi Ciebie przekazał... dopiero wtedy patrząc na Ciebie w tej sukni zrozumiałem w pełni, że nie śnię. Że na prawdę zostaniesz Panią Barnes na dobre i na złe...
Bo zostaniesz, prawda? Jeśli chcesz ja mogę to wszystko zrobić jeszcze raz, tylko nie przestawaj być Panią Barnes.
Twój,
Pań Barnes."
19 grudnia
"Moja dzielna Stello,
Pojechałem dzisiaj z Laurą, Pepper i Wandą na badania, bo jako jedyny miałem czas. Dowiedziałem się od Laury więcej o porodówce w dzisiejszych czasach, a potem poszedłem, dalej z nimi, na cmentarz, do naszego maleństwa. Ono mogłoby przeżyć z dzisiejszą wiedzą medyczną wiesz? Pewnie z ówczesną również, ale lekarzom się nie chciało. Byłem taki szczęśliwy tego dnia. Do szpitala szedłem jak na skrzydłach, a tam Ty, tuląca do siebie nasze dziecko. Nieżywe już wtedy, gdy przyszedłem. Żyło pół godziny, po badaniach cały czas w Twoich ramionach. To nie twoja wina skarbie, pamiętaj o tym. Było wcześniakiem, było za słabe, żeby przeżyć. Nie mogłaś wiedzieć. Nie mogłaś też nic zrobić. Nie obwiniasz się o to mam nadzieję. Podziwiam Twoją siłę wtedy. Mam nadzieję, że udało mi się dać Ci wsparcie skarbie.
Twój, wspierający mam nadzieję,
Bucky."
20 grudnia
"Moja artystko,
Znalazłem Twój szkicownik na twoim piętrze wieży. Cały wypełniony moimi rysunkami. To miłe zobaczyć siebie oczami kogoś innego. Chociaż dziwię się, że chciałaś mnie rysować po tym wszystkim co Ci zrobiłem. Podziwiam Cię za to. Jestem piękny w Twoich oczach. Piękniejszy niż sądziłem. Szkoda, że z taką okropną duszą.
Jak widać dalej, Twoja muza,
Bucky."
21 grudnia
"Kochanie,
Właśnie kończymy sprzątać po Hydrze. Nie ma już nic. Udało się, wiesz? Po tylu latach. Oni już nikogo nie skrzywdzą. A ja chcę odejść z TARCZY. Będę im pomagał, ale pomyślałem, że chciałbym znaleźć inną pracę i zapisałem się na casting. Będę grał w filmie. Może nawet potem pójdę na aktorstwo po skończonej historii? Nie wiem. Jesteś ze mnie dumna skarbie? Będziesz na premierze?
Twój aktor,
Bucky.
Ps. Próbują mnie przekonać do pójścia na jakie ja chcę... Będziesz zła?
Kocham,
Bucky."
22 grudnia
"Kochanie,
Myślałem sobie o zmianach jakie zaszły w twoim ciele przez serum i co potem robiłaś i... Podziwiam Cię. I też współczuję. Przez tyle lat udawałaś, że jest wszystko dobrze... znalazłem te stopery do uszu. Dlaczego nie powiedziałaś na wojnie, jak źle się z tym czujesz? Cholera, dlaczego ja wcześniej nie zrozumiałem, że samobójcza misja ratowania żołnierzy na prawdę miała taką być, dopóki mnie nie znalazłaś. Mam nadzieję, że poszłaś z tym do kogoś tutaj, chociaż znając Ciebie wątpię.
Twój zmartwiony,
Bucky."
23 grudnia
"Nasza bohaterko,
Pozwolisz, że dzisiaj napiszę do Ciebie z komandem. Cały dzień przygotowywujemy święta, ale chcę jeszcze coś do Ciebie naskrobać. Nigdy w pełni nie podziękowiśmy Ci za ratunek. Dzięki Tobie nie umarliśmy w bazie Hydry. Reszta przeprasza Cię za te lata milczenia o prawdziwej Tobie. Byłaś najlepszym dowódcą, jakiego mogliśmy sobie wymarzyć. Tęsknimy za Tobą nasza Pani Kapitan.
Twoi chłopcy.
Ps. Chłopcy chcieli coś napisać, ale to jest mój zeszyt... sama rozumiesz. Mam nadzieję, że nie jesteś zła.
Twój ukochany chłopiec. "
24 grudnia
"Stello,
Dziękuję Ci za to życie, które dałaś mi przed upadkiem. Jak i za to, które mi wywalczyłaś już tutaj. Byłem szczęściarzem mając Ciebie. Niestety, zniszczyłem to. Mam nadzieję, że Ty też, mimo wszystko, miałaś dobre życie ze mną. Przepraszam Cię, powinnaś mieć lepszego partnera. To dla mnie zaszczyt, że wybrałaś mnie.
Kocham Cię.
Bucky."
25 grudnia
Szatyn wziął zeszyt zapisywany przez cały grudzień i ruszył na cmentarz, nie zatrzymywany przez nikogo, a gdy doszedł posprzątał grób swojej rodziny, swojego dziecka, a następnie stanął przed grobem Sarah, patrząc na drugą tabliczkę.
- Przepraszam skarbie. Nie sądziłem, że potraktujesz te trzy metry tak dosłownie... - Wyszeptał, kładąc dłoń na kamieniu. - To była już ta kropla, która przelała czarę. Chciałbym cofnąć czas i pomóc Ci jak tylko mogę. Dalej nie pogodziłem się z twoją śmiercią... zauważyłem coś ważnego dopiero gdy to straciłem. Jak zawsze. Kocham Cię. - Dodał, chwilę jeszcze siedząc przed grobem, a następnie wstał, ruszając powoli do wieży, wpatrzony w swoje nogi.
Nie spojrzał w górę nawet gdy miałe wchodzić na pasy, zbyt zagłębiony we własnych myślach, dopóki nie poczuł mocnego szarpnięcia i nie znalazł się na chodniku. Spojrzał w górę i zobaczył znajome błękitne oczy, a następnie całą kobiecą postać.
- Stel Ty... Ty...
- Tak, żyję. Przepraszam za to... - Wyszeptała, patrząc na niego niepewnie, ale Bucky tylko przytulił ją mocno do siebie.
- Tęskniłem... Ale jak, dlaczego?
- Z pomocą Fury'ego. Żeby zniszczyć Hydrę od środka. Przepraszam, bałam Ci powiedzieć po tym wszystkim.
- To ja przepraszam. Za te trzy metry i...
- Csiii Buck. Chodźmy do wieży. Za resztą też się stęskniłam. Tylko musze się gdzieś przebrać...
- Nie musisz. Jesteś kobietą. Dla wszystkich. Przepraszam, chciałem, żebyś chociaż po śmierci była sobą... - Mruknął, pomagając jej wstać, a ona rzuciła mu się na szyję.
- Dziękuję skarbie. Znaczy Bucky...
- Jeśli chcesz... prawnie dalej jesteśmy małżeństwem. Chociaż ja bym ożenił z Tobą jeszcze raz. Dalej Cię kocham. - Mruknął niepewnie, obejmując ją, a ona pocałowała go krótko.
- Tak skarbie. Do końca.
Wszystkiego najlepszego z okazji świąt kochani!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro