Stucky #1
Wredna blondynka: Bucky, kiedy wracacie?
Zimowy idiota: Nie wiem, a co?
Wredna blondynka: Oprócz Sama i T'Challi masz jeszcze innych przyjaciół
Zimowy idiota: Przecież z Tobą piszę, o co Ci znowu chodzi Tasha?
Wredna blondynka: Ze mną tak
Wredna blondynka: Ale jak rozmawiałam ze Steve'm to mówił, że nie ma z Tobą tak płynnego kontaktu
Wredna blondynka: W zasadzie mówił, że w ogóle nie ma z Tobą kontaktu
Wredna blondynka: Nawet próbował Cię usprawiedliwiać, ale robił to strasznie mętnie
Wredna blondynka: Bardziej oskarżał siebie i to, że nie miał dla Ciebie czasu
Zimowy idiota: Rzeczywiście, rzadko ostatnio piszemy itd.
Zimowy idiota: Ostatnio czułem, że jak ze mną rozmawiał to był dziwnie spięty
Zimowy idiota: Nie wiem dlaczego, jakby się bał?
Zimowy idiota: I dlatego trochę się od siebie odsunęliśmy...
Wredna blondynka: Dlaczego miałby się Ciebie bać, przecież jesteście PrZyJaCiÓłMi
Zimowy idiota: Ty coś wiesz, prawda Tasha?
Wredna blondynka: Nie gadaj, że nic nie zauważyłeś
Zimowy idiota: Co powinienem zauważyć?
Wredna blondynka: Że jest zakochany
Zimowy idiota: Steve jest zakochany?
Zimowy idiota: Kim jest ta szczęściara?
Wredna blondynka: Nie zauważyłeś?
Wredna blondynka: Ale co ja się dziwię, jesteś ślepy, jak większość mężczyzn
Wredna blondynka: Steve przynajmniej sam zauważył, że jesteś zakochany
Zimowy idiota: To powiesz mi w kim zakochał się Steve?
Wredna blondynka: Nie mogę, obiecałam mu, że nikomu nie powiem
Wredna blondynka: Po prostu z nim pogadaj Bucky
Wredna blondynka: Zacznij jakoś ten temat
Wredna blondynka: Im wcześniej tym lepiej
Wredna blondynka: Steve zaczyna się od nas izolować i ledwo wyciągamy go z domu na spotkania
Wredna blondynka: Więc albo o tym porozmawiacie, albo Ty będziesz uciekał przed nim w nieskończoność, a gdy postanowisz już z nim pogadać Steve będzie potwornie zamknięty w sobie i wycofany
Zimowy idiota: Pewnie masz rację Tasha
Zimowy idiota: Jak zwykle zresztą...
Zimowy idiota: Jutro z nim pogadam
Wredna blondynka: Nie jutro, tylko teraz
Wredna blondynka: U nas jest wieczór, idealny czas na takie rozmowy, nie uważasz?
Wredna blondynka: I nie masz do niego dzwonić, tylko pisać
Wredna blondynka: Więc bierz dupę w troki i pisz
Zimowy idiota: Już, już...
Zimowy idiota: Jakby co będzie na Ciebie
Wredna blondynka: Spoko, tylko powiedz jak to się skończyło
~~~~~~~~
Buck: Steve
Buck: Steve~
Buck: Stevie~
Buck: Steeeevieee
Buck: Steeb, halo, odpisuj
Buck: Steeeeveeee
Buck: Steve, widzę, że odczytujesz
Steeb: No już, jestem
Steeb: Co się dzieje Buck?
Buck: Nudzi mi się...
Buck: Chciałem spędzić z Tobą trochę czasu
Steeb: Jesteś w Wakandzie Buck
Steeb: Masz Shuri, T'Challę i Sama
Steeb: Nie chcesz z nimi spędzać czasu?
Buck: Przecież ciągle spędzam z nimi czas
Buck: Z Tobą też chcę pospędzać trochę czasu skarbie <3
Buck: Jesteśmy przecież przyjaciółmi
Buck: A ja Cię ostatnio strasznie zaniedbałem słońce :c
Steeb: To nic takiego Buck
Steeb: Cieszę się, że dogadujesz się z resztą
Steeb: Ja też nie mam dla Ciebie tyle czasu
Steeb: Więc to też moja wina
Buck: Czuję jak kłamiesz perełko
Buck: Jesteś zazdrosny~
Steeb: Nie prawda ><
Steeb: Wróćmy do tego, że Ci się nudzi
Steeb: Pójdź na spacer
Steeb: Zagraj w coś
Steeb: Przeczytaj jakąś książkę
Steeb: Obejrzyj film
Buck: 1. Jakbyś nie zauważył jest już wieczór, a u mnie to nawet noc
Buck: Poza tym na spacerze byłem tysiące razy
Buck: 2. Już grałem, znudziło mi się
Buck: 3. Wszystkie ciekawe książki stąd już przeczytałem
Buck: 4. Filmy zostawiam na NASZE wieczorki filmowe myszko~
Buck: Poza tym zachowujesz się, jakbyś był zajęty
Steeb: Może jestem Bucky?
Buck: Bujać to my, a nie nas, skarbie
Buck: Fury nigdzie was nie wysłał, bo zaznaczyłbyś to na samym początku rozmowy
Buck: Nie rysujesz, ani nie czytasz, bo wtedy odpowiedziałbyś mi dopiero jak skończysz
Buck: Na pewno nie wyszedłeś, ponieważ jeżeli wychodzisz wieczorami to albo, żeby spotkać się ze znajomymi, albo pobiegać, jeśli nie możesz spać
Buck: Ze znajomymi się nie spotkałeś, bo widzieliście się koło południa
Steeb: Skąd wiesz? O_o
Buck: Nat udostępniła zdjęcie na instagramie
Buck: A wracając, nie możesz też biegać, ponieważ wtedy nie odpowiadasz na wiadomości, tylko dzwonisz do danej osoby
Buck: A aktualnie piszemy
Buck: Filmu też nie oglądasz, ponieważ bardzo emocjonalnie przeżywasz wszystkie filmy, więc oglądasz je tylko z drugą osobą
Buck: A nawet jeśli grasz, to jest to wojna w karty ze sobą, więc spokojnie możesz pisać
Buck: Ale obstawiam, że po prostu siedziałeś przed włączonym telewizorem i myślałeś, nie zwracając uwagi na obraz
Steeb: Skąd Ty...
Buck: Znam Cię lepiej niż Ty sam siebie, zapomniałeś myszko?
Steeb: Ugh...
Steeb: Niech Ci będzie, nic nie robię
Steeb: Nawet spać nie szedłem
Steeb: A Ty dlaczego nie śpisz?
Buck: Chciałem z Tobą porozmawiać ;*
Steeb: Nie wolałeś tego zrobić o wcześniejszej porze?
Buck: Nie
Buck: Wieczór sprzyja zwierzeniom kotku <3
Steeb: Ugh...
Steeb: Niech Ci będzie
Steeb: A dlaczego mówisz do mnie słodkimi przezwiskami?
Buck: Mam taki kaprys myszko
Buck: Poza tym uważam, że idealnie do Ciebie pasują <3
Steeb: Ale to wygląda jakbyśmy byli parą Buck
Buck: No i?
Buck: Może ma tak wyglądać?
Steeb: Co?
Steeb: Dlaczego?
Steeb: Radzę Ci przestań i skup się na osobie, w której jesteś zakochany
Steeb: I to jej wysyłaj takie teksty.
Buck: UwU
Buck: Ktoś tu jest zazdrosny <3
Steeb: Nie jestem zazdrosny Buck, nie wymyślaj
Buck: No dobra, dobra...
Buck: Dalej nie umiesz kłamać misiu
Buck: Ale udam, że Ci wierzę
Buck: Powiedz lepiej jak tam Ty i ta agentka...
Buck: Shranon Carter?
Steeb: Sharon Carter
Steeb: Nic nie ma między nami
Buck: Jak to?
Buck: Byłem pewny, że jesteście razem...
Steeb: Nie, nie jesteśmy
Steeb: Chociaż czasem mi się wydaje, że ona by chciała...
Buck: To dlaczego nie zabierzesz jej na tańce czy randkę?
Steeb: Jeju, Bucky, jesteś dzisiaj strasznie nieznośny
Steeb: Nic do niej nie czuję
Buck: A kochasz kogoś?
Steeb: Tak, Ciebie, Natashę, Sama...
Steeb: W jakiś dziwny sposób kocham każdego z Avengers
Buck: Ale w romantyczny sposób Stevie~
Steeb: No... jest jeden taki...
Buck: OMG
Buck: Byłem pewny, że wolisz dziewczyny
Buck: Nie spodziewałem się...
Steeb: Ale tu chodzi o dziewczynę
Buck: Naprawdę powinieneś nauczyć się kłamać skarbie, żebym wierzył w takie rzeczy
Steeb: Dlaczego z góry zakładasz, że to mężczyzna?
Steeb: Może mi chodziło o człowieka?
Buck: Steeb, obaj doskonale wiemy, że gdybyś chciał napisać bezpłciowo to dał byś jedną taką osobę
Steeb: A może ja mówię jeden taki człowiek?
Buck: Oj Stevie, Stevie...
Buck: Boisz się, że odwrócę się od Ciebie ponieważ jesteś gejem?
Steeb: ...
Steeb: Mhm ><
Buck: Jesteś uroczy w tym swoim zdenerwowaniu <3
Buck: Ale nie masz czego się bać, nie odwrócę się od Ciebie
Buck: Nie mógłbym
Buck: Byłaby to hipokryzja
Steeb: Jak to?
Buck: Ja też jestem homo myszko
Buck: Dodatkowo jestem mocno zakochany w pewnym mężczyźnie
Steeb: Oh...
Steeb: Tak, oh...
Buck: Wszystko w porządku Steve?
Steeb: Kim jest ten szczęściarz?
Buck: Jesteś zazdrosny?
Steeb: Co?!!
Steeb: Nie
Steeb: Tylko ciekawy...
Buck: Jakoś Ci nie wierzę perełko, wciąż nie umiesz kłamać
Steeb: To kto to taki?
Buck: A taki miły chłopak
Buck: Piszę z nim właśnie
Steeb: Oh...
Steeb: To pozdrów go ode mnie
Buck: Na prawdę się nie domyślasz?
Steeb: No nie, a powinienem?
Buck: Eh...
Buck: Steeb?
Steeb: Tak Buck?
Buck: Masz pozdrowienia
Steeb: Co?
Buck: Steve Rogers Cię pozdrawia
Buck: Powiedziałem mu o Tobie przed chwilą
Steeb: Cco?
Steeb: Znaczy... to znaczy, że Ty... ja... yyy... no, ten...
Buck: Uroczy jesteś, gdy nie wiesz co napisać <3
Steeb: Yyy... ja... no, ten... no...
Buck: Tak myślałem
Buck: To we mnie jesteś zakochany, prawda?
Buck: Tylko przez swoją nieśmiałość i niepewność bałeś się o tym powiedzieć, żeby mnie nie stracić
Buck: I wolałeś to ukryć i ograniczyć nasze kontakty, żebym się nie domyślił?
Steeb: Mhm >///<
Steeb: Aż tak łatwo to ze mnie wyczytać?
Buck: Ja potrafię czytać z Ciebie jak z otwartej księgi skarbie, przez wiadomości też
Buck: Więc pewnie gdybyśmy nie ograniczyli kontaktów domyśliłbym się już dawno
Buck: Nie jesteś mistrzem w ukrywaniu emocji, wiesz skarbie?
Steeb: To po prostu przed Tobą nic się nie ukryje Buck
Buck: Czyli jeśli Cię o coś zapytam, to dostanę odpowiedź twierdzącą?
Steeb: Pewnie tak
Steeb: Ale wolałbym na żywo... ><
Buck: Wiem, spokojnie skarbie
Buck: Będzie na żywo
Steeb: Bucky?
Steeb: Ale jak?
Steeb: Co Ty chcesz zrobić?
Steeb: Halo?
Steeb: Buck?
Steeb: Czemu tak nagle zniknąłeś?
Steeb: Zasnąłeś?
Steeb: Dobrej nocy w takim razie
Steeb: Kolorowych snów <3
- Nie idę jeszcze spać myszko. - Usłyszał i poderwał się z kanapy, odwracając się przy tym. Podczas tego ruchu spadł z niego koc, odkrywając nagi tors, który delikatnie rozproszył drugiego. Widać było, że blondyn był już przebrany do spania, tak na wszelki wypadek.
- Buck? Co Ty tu robisz? Byłeś w Wakandzie. - Zdziwiony i speszony podszedł do starszego, który, tak jak on, miał na sobie tylko dresy, bo po co spać w koszulce, zwłaszcza w lato.
- Stephen zrobi wszystko za melisę. - Zaśmiał się brunet i przytulił go do siebie, nie zwracając uwagi na rumieńce drugiego. - A ja musiałem się spotkać z pewnym blondynem. - Mruknął, chowając nos w jego włosy.
- Dlaczego tak nagle? Nie mogłeś poczekać do jutra Bucky?
- Niby mogłem. Ale chciałem się koniecznie położyć spać z myślą, że gdzieś na świecie jest i myśli o mnie mój własny chłopak. A najlepiej, żeby leżał obok mnie. - Wziął twarz Steve'a w dłonie i złączył razem ich nosy. - Bo zostaniesz moim chłopakiem, prawda?
- Tak. - Pokiwał głową, a uśmiech, który ozdobił jego buzię, był najszerszym i najszczerszym, jaki Barnes widział od dawna. - Oczywiście, że tak. - Steve cieszył się jak dziecko, ale Bucky też nie mógł dłużej powstrzymywać radości i złączył ich usta w pocałunku, który drugi chętnie oddał, zarzucając mu ręce na szyję.
Dwójka mężczyzn przeszła na kanapę, czy może raczej lepszym stwierdzeniem będzie, że szatyn zaciągnął blondyna do mebla, ponieważ ten nie wykazywał żadnych oznak zainteresowania rzeczywistością, tylko wpatrywał się drugiego z radością, delikatnie rozchylając usta. Wciąż nie mógł uwierzyć w to co się przed chwilą stało, miłość jego życia pocałowała go w jego domu. To było spełnienie jego największego marzenia. Większego nawet od chęci zostania żołnierzem.
Szatyn spojrzał na niego z nutą rozbawienia i miłości, siadając na kanapie, a po chwili sadzając blondyna w poprzek, więc mężczyzna musiał opierać się o jego tors, jeśli chciał się rozluźnić. Dodatkowo metaloworęki przełożył nogi ukochanego nad własnymi i ugiął je w kolanach, a następnie objął skulonego w ten sposób błękitnookiego. Mężczyźni siedzieli i chłonęli swoją bliskość, zapachy, a młodszy wsłuchiwał się też w bicie serca tego drugiego.
Bucky wtulił twarz w jego włosy wdychając ich owocowy zapach, oraz delikatną woń męskich, ale delikatnych perfum ukochanego. Steve za to, wtulony w klatkę piersiową drugiego, dokładnie czuł zapach śliwek, zmieszany z mocnym, ale nie ostrym, ani duszącym, zapachem wody kolońskiej. Nieświadomie przysunął nos w stronę szyi byłego Zimowego Żołnierza, gdzie lepiej było czuć perfumy mężczyzny, który zaśmiał się cicho, czując nagły powiew powietrza na swojej skórze.
- Kocham Cię Buck. - Powiedział, wtulając twarz w jego szyję i obejmując go rękami, przez co skulił się jeszcze bardziej i schował w ramionach mężczyzny. Chciał zapomnieć na chwilę, że jest dorosłym, postawnym mężczyzną. Gdzieś w środku ciągle był ten drobny i chorowity Rogers, o czym Barnes doskonale wiedział i cieszył się, że to przed nim blondyn ukazuje tą swoją delikatną, trochę dziecięcą, przedwojenną stronę, obejmując go jak kiedyś, gdy rzeczywiście był jeszcze drobny.
- To nie za wcześnie na takie wyznania Steve? - Spytał, opierając swoją głowę o jego. Ucieszył się na jego słowa, ale bał się, że wypowiada on je pod wpływem emocji. Nie chciał mieć potem złamanego serca, a te słowa z ust blondyna dały mu ogromną nadzieję.
- Czuję coś do Ciebie od szesnastego roku życia, ale wiesz jak wtedy było... - Powiedział ściszając głos. Dopiero teraz ogarnął co powiedział, ale było za późno, żeby cofnąć te słowa. Zarumienił się wściekle i odwrócił wzrok.
- Wiem, wiem. Ale co z Peggy? - Ciągle dopytywał, nie mogąc uwierzyć w to wyznanie. Wiedział, że Steve nie potrafi kłamać, ale chciał wiedzieć więcej, musiał wiedzieć więcej. Wpatrywał się w drugiego, rozczulając się wewnętrznie nad jego reakcją na własne słowa.
- Peggy była jak siostra. Ale ładnie to wyglądało jak żołnierz miał ukochaną, więc wybrałem ją. Ona wiedziała. Jako jedyna wtedy... - Spuścił głowę.
- Czyli Ty przez te wszystkie lata to ukrywałeś? Dlaczego? - Delikatnie złapał metalową dłonią jego brodę i zwrócił jego twarz ku sobie, żeby móc spojrzeć mu w oczy. W końcu jego oczy odnalazły te należące do blondyna i obaj poczuli się jak w jakiejś czarodziejskiej krainie, istniały tylko oczy tego drugiego i emocje, kryjące się za nimi. Steve w brązowych oczach mężczyzny widział szczęście, ciekawość, pewność siebie, coś jakby miłość i chyba trochę strachu. Z kolei Bucky w błękitnym spojrzeniu ukochanego zobaczył miłość, zdenerwowanie, wywołane prawdopodobnie przez to co mówił, ufność i te cudowne iskierki pełnego szczęścia, za którymi tak tęsknił.
- Żeby Cię nie stracić. Wolałem mieć Ciebie chociaż jako przyjaciela, szczęśliwego z jakąś dziewczyną. Tak było lepiej. - Odparł, znowu speszony spuszczając delikatnie wzrok.
- Mój kochany. - Ponownie spojrzał mu w oczy, głaszcząc kciukiem po policzku. - Też cię kocham perełko. - Uśmiechnął się i znów złączył ich usta w pocałunku.
Po chwili przerwali pocałunek i popatrzyli na siebie z uśmiechami na ustach. Ciszę przerwało burczenie dochodzące z brzucha szatyna, więc blondyn oderwał się i spojrzał na niego z uśmiechem.
- Co chcesz zjeść? - Spytał, wyplątując się z jego objęć. Nie zdążył jednak wstać, ponieważ Bucky podniósł go w stylu na pannę młodą, na co pisnął i objął go za szyję, wtulając się w niego mocno. - Postaw mnie na ziemi, nienawidzę być noszony. Puść mnie Buck, błagam. - Poprosił cicho, a mężczyzna tylko podrzucił go ze śmiechem, na co blondyn jeszcze mocniej wtulił się w starszego, zaciskając dłonie za jego karkiem. Wiedział, że szatyn nic mu nie zrobi, ale panicznie bał się takiego podrzucania od zawsze, nikt w sumie nie potrafił wyjaśnić dlaczego, więc teraz niemal podduszał Bucky'ego, łkając mu w szyję i trzęsąc się delikatnie w jego ramionach. Brązowooki widząc, a bardziej czując jego reakcję, posadził go szybko na blacie i objął go jak małe dziecko, gładząc po plecach, żeby jak najszybciej się uspokoił. Pozwolił mu na wczepienie się w swoje ramiona i ciche szlochanie w szyję, patrząc niepewnie na blondyna, nie rozumiejąc jego zachowania.
- Już dobrze skarbie? Co się dzieje? - Spytał, patrząc na niego zaniepokojony.
- Nigdy więcej... Nie podnoś nagle... I nie podrzucaj... - Powiedział cicho, odrywając się od torsu starszego. - Nie wiem dlaczego... Boję się... - Spojrzał mu niepewnie w oczy, a szatyn, rozczulony zachowaniem blondyna, wziął jego twarz w dłonie i starł łezki czające się w oczach młodszego, delikatnie całując go w czoło.
- Wybacz skarbie, zapomniałem o tym. Już nie będę. - Pogłaskał go po policzku z uśmiechem, który niebieskooki odwzajemnił, a po chwili złączył ich usta w delikatnym pocałunku. Gdy oderwali się od siebie Bucky odsunął się od blatu, a Steve zgrabnie zsunął się z niego i podszedł do lodówki, szukając czegoś do jedzenia dla ukochanego, który, korzystając z faktu że blondyn stał do niego tyłem, wpatrywał się bezwstydnie w jego tyłek, opierając się o framugę.
Miał idealny widok na kręcącego się po kuchni mężczyznę, który przygotowywał mu późną kolację. Półotwarte okno wpuszczało do pomieszczenia szmer Nowego Yorku, zapach spalin i delikatny, chłodny powiew, przez który na ręce Bucky'ego pojawiła się gęsia skórka. Powoli podszedł do blondyna i objął go w pasie, na co Steve wciągnął lekko brzuch, czując zimny metal na rozgrzanej skórze i uśmiechnął się do mężczyzny, czując jego brodę na swoim ramieniu.
- Co tam pichcisz myszko? - Spytał Barnes, a widząc rumieńce na policzkach ukochanego ucałował jeden z nich z uśmiechem.
- Kolację dla pewnego przystojnego szatyna. - Powiedział zaczepnie, patrząc na niego kątem oka.
- Czyżby to chodziło o mnie? - Odparł Bucky, postanawiając zagrać w grę mężczyzny.
- No nie wiem, nie wiem... Jeśli chodzi o kolor włosów się zgadza, ale nie przypominam sobie, żeby to o Pana chodziło, - Powiedział, uśmiechając się przy tym niewinnie i uroczo.
- A więc twierdzi Pan, że to dla jakiegoś innego szatyna? - Warknął niskim głosem, przez który po plecach Steve'a przeszedł delikatny dreszcz.
- Tak właśnie twierdzę proszę Pana.
- To przestaniesz tak twierdzić. - Powiedział tylko Barnes i odsunął blondyna od kuchenki, zaczynając go gilgotać. Młodszy zwinął się, a chwilę potem leżał na podłodze błagając drugiego o przerwanie. Mimo swojej siły nie mógł się przed nim obronić przez to, jak strasznie takie tortury na niego działały. Chłopak śmiał się do łez, tarzał po podłodze i wymachiwał nogami, starając się przy tym uciec z rąk oprawcy, albo go kopnąć, co było niemożliwe, bo Bucky pamiętając jak Steve reaguje siedział tak, że noga młodszego nijak nie mogła tam wylądować, kiedy był w takim stanie, a sam blondyn z kolei bał się odsunąć ręce od ciała, żeby nie odsłonić najbardziej wrażliwych jego części, co jednak niewiele dawało, bo łaskotki miał dosłownie wszędzie. W końcu, gdy ledwo mógł złapać oddech, szatyn przestał go gilgotać, a zamiast tego złapał, próbującego uspokoić oddech i serce, blondyna tak, żeby ten nie mógł się ruszyć. Steve skończył w pozycji embrionalnej, z rękami między swoim torsem, a kolanami i kończynami Bucky'ego owiniętymi ściśle wokół swojego ciała, ale zamiast próbować się uwolnić oparł swoją głowę o jego ramię, przymykając oczy.
- Po głębszym zastanowieniu chyba rzeczywiście to Ty jesteś tym przystojnym szatynem. - Powiedział po chwili ciszy Kapitan Ameryka i, korzystając z odwrócenia twarzy starszego w jego stronę, złączył ich usta w leniwym pocałunku. Były Zimowy Żołnierz zaśmiał się tylko i oddał pocałunek równie leniwie, chociaż trochę pewniej niż młodszy. Po chwili jednak podniósł się i pomógł wstać blondynowi, który skinął mu głową i wrócił do kuchenki przygotować w końcu tą kolację. Wzrokiem kazał metaloworękiemu trzymać się na dystans, na co ten zaśmiał się cicho, ale posłusznie nie podchodził, tylko patrzył jak niebieskooki wyciąga wszystkie potrzebne rzeczy i zaczyna robić naleśnika. Czy tam omleta, dla Bucky'ego to było to samo tak długo, jak długo dawało się to zjeść, a że Steve gotował w miarę dobrze to było mu totalnie obojętne co aktualnie przygotowuje. Uśmiechnął się do siebie, gdy podczas ubijania białek młodszy zaczął cicho nucić jedną z piosenek Sinatry, zupełnie zapominając o świecie i samym brązowookim stojącym w jego kuchni, który z kolei powstrzymywał się od podejścia i przytulenia chłopaka, tylko przez wzgląd na zdenerwowanie blondyna i możliwość dostania z patelni, albo czegoś podobnego, od niespodziewającego się mężczyzny.
Patrzył więc tylko jak niebieskooki wylewa ciasto na patelnie i podchodzi do lodówki bujając się delikatnie w rytm chodzącej mu po głowie piosenki. Wyjął z niej szynkę i ser sprawnie skrajając potrzebną liczbę plasterków, po czym z powrotem schował produkty i odwrócił się do szatyna, pesząc się lekko, gdy zobaczył wpatrzone w niego, zakochane oczy mężczyzny.
- Chcesz coś do picia?
- Masz jakiś alkohol? - Spytał, a drugi zmarszczył brwi zastanawiając się przez chwilę, po czym skinął głową.
- Na dnie szafy w sypialni. Wybierz sobie coś. - Powiedział i patrzył jak szatyn idzie w odpowiednim kierunku, a kiedy zniknął za drzwiami odepchnął się delikatnie od blatu i okręcił wokół własnej osi, wracając do patelni i sprawdzając stan omleta. Wiedząc, że Bucky'ego nie ma w kuchni zaczął odważniej kiwać się w rytm tylko jemu znanej piosenki, z uśmiechem na ustach wyjmując talerz, sztućce i ketchup. Po chwili delikatnie sfrustrowany faktem, że piosenka nie może wyjść mu z głowy poszedł do salonu i przyniósł ze sobą telefon, szukając jej na Youtube'ie, cichym piskiem oznajmiając zwycięstwo. Włączył ją i położył telefon gdzieś z boku, żeby urządzenie nie przeszkadzało, ale żeby słyszał przy tym muzykę i przewrócił omleta na drugą stronę, kładąc na nim szynkę i ser, pozwalając mu stopić się na ciepłej patelni, a następnie spojrzał w okno, nucąc cicho słowa piosenki.
W tym czasie Bucky znalazł w szafie Steve'a dobrą whisky, wrócił do kuchni i, stawiając alkohol na blacie, spojrzał na gospodarza, który, odwrócony do niego tyłem, nawet nie zauważył jego powrotu, więc, kiedy przestał zajmować się patelnią, szatyn znowu podszedł do niego i objął go w pasie, całując przy tym w kark.
- Dobry wybór muzyki. - Mruknął, a niebieskooki zaśmiał się i odchylił delikatnie głowę, chcąc spojrzeć Barnesowi w oczy. - Pięknie pachnie, będziesz mi tak gotować codziennie? - Spytał z nadzieją.
- Przemyślę propozycję. - Powiedział z uśmiechem. - Daj mi skończyć gotować. Wyjmij kieliszki, szklanki, czy co tam trzeba. Wiesz gdzie co jest. - Dodał, a Barnes kiwnął głową, wyciągnął szklanki oraz Colę i zrobił im obu drinki, do których dorzucił trochę lodu. Następnie przeniósł je na stolik kawowy, stojący w salonie i wrócił do ukochanego, który zdołał w tym czasie zdjąć jego jedzonko z patelni.
- Usiądźmy w salonie, dobrze? - Powiedział brązowooki, zabierając ketchup oraz sztućce. Blondyn skinął głową, wziął w dłonie talerz, a po chwili zadrżał, czując metalową rękę ukochanego na talii. Razem przeszli do salonu i z powrotem usiedli na kanapie, a gdy Bucky jadł Steve przyniósł karty, usiadł przodem do mężczyzny i zaczął je przetasowywać.
Gdy szatyn skończył blondyn podniósł się i zaniósł talerz oraz ketchup z powrotem do kuchni, słysząc za sobą cichy śmiech drugiego.
- To już wiadomo kto jest kobietą w tej relacji. - Zaśmiał się Barnes, a Rogers spojrzał na niego zdenerwowany i lekko zarumieniony, ale szybko został wciągnięty przez partnera na kanapę i obsypany pocałunkami, a gdy to nic nie dało Bucky usiadł mu na biodrach i zaczął go łaskotać. Wtedy Steve zmiękł i odpuścił starszemu, który gilgotał go jeszcze przez chwilę, a przestał dopiero gdy blondyn ledwo oddychał.
Po chwili obaj przenieśli się na podłogę i oparci o kanapę oraz fotel grali w makao, a potem wojnę, popijając czasem whisky z Colą. Gdy wypili już cały alkohol było po północy, ale żadnemu z nich to nie przeszkadzało. Zostawili karty w spokoju, gdy metaloworęki nachylił się nad leżącym na ziemi niebieskookim i złączył ich usta w gorącym pocałunku, kładąc mu prawą rękę na biodrach, a blondyn objął go za szyję, wplatając palce w jego włosy. Dalej niż taki pocałunek Barnes nie ważył się pójść, a Rogers nawet nie pomyślał o czymś więcej.
Postanowili włączyć Gwiezdne Wojny i usiedli obok siebie na kanapie. Szatyn oparł się wygodnie, obejmując w talii blondyna, który podkulił nogi pod siebie i wtulił się w jego bok, opierając głowę o jego ramię i włączyli film, kładąc między sobą miskę z chipsami. Jednak po pół godzinie brązowooki poczuł ciężar na swoim ramieniu, więc odwrócił się w tamtą stronę i zobaczył przysypiającego błękitnookiego. Sięgnął więc po pilota i wyłączył telewizor, a następnie odstawił miskę na kanapę i wstał, na co młodszy zareagował niezadowolonym jękiem.
- Chodź myszko, idziemy spać. - Powiedział wyciągając do niego rękę, ale Steve podniósł ręce, jakby chciał, żeby starszy go podniósł, więc Bucky westchnął i podniósł go delikatnie. Młodszy od razu owinął się wokół niego rękami i nogami jak koala, wtulając twarz w jego szyję, a drugiemu nie zostało nic innego jak tylko złapać go za uda, żeby nie spadł i zanieść go do sypialni. Tam położył go na łóżku i zaraz potem położył się obok, ale Steve przysunął się i wtulił znowu twarz w jego szyję co bardzo rozczuliło Bucky'ego, który wtulił w siebie ukochanego i zaczął gładzić go po włosach, żeby szybciej zasnął. Po kolejnej pół godzinie podniósł i odblokował swój telefon.
Zimowy idiota: Tasha śpisz?
Napisał i odłożył telefon na bok i spojrzał z miłością na blond kosmyki, które zasłaniały mu twarz chłopaka. Po pięciu minutach ekran jego telefonu podświetlił się, więc podniósł go i odblokował, patrząc na wiadomość od kobiety.
Wredna blondynka: Nie śpię, oglądam serial
Wredna blondynka: Co się stało?
Zimowy idiota: Kocham Cię
Zimowy idiota: Jesteś najlepsza Tasha
Wredna blondynka: Co?
Wredna blondynka: Barnes proszę Cię, jest w pół do drugiej, pisz konkrety
Zimowy idiota:
Zimowy idiota: Myślę, że wiesz kto to jest 😉
Wredna blondynka: OMG STUCKY DJGHDFGNG
Wredna blondynka: A nie mówiłam?
Zimowy idiota: Jak zwykle miałaś rację
Zimowy idiota: Zasłużyłaś na czekoladę
Zimowy idiota: Albo coś słodkiego
Zimowy idiota: Wybierz coś sobie
Wredna blondynka: Niech Steve mi zrobi tort czekoladowo-orzechowy i będzie dobrze
Zimowy idiota: Jasne, da się załatwić
Zimowy idiota: Jesteś najlepsza ❤
Wredna blondynka: Hah, nie ma sprawy
Wredna blondynka: Zawsze do usług
Wredna blondynka: Nie spierdol tego Barnes
Wredna blondynka: Bo o ile Steve będzie siedział w domu i płakał
Wredna blondynka: To ja przyjdę do Ciebie i policzę Twoje kości ^^
Zimowy idiota: Nie zranię go
Zimowy idiota: Steve jest dla mnie najważniejszy
Zimowy idiota: Dobra, idę spać
Wredna blondynka: Oki
Wredna blondynka: Śpij spokojnie
Wredna blondynka: Ja idę jarać się Stucky'm
Zimowy idiota: Dobrej nocy, nie myśl za bardzo o MOIM chłopaku
Wredna blondynka: Zazdrośnik
Wredna blondynka: Czekam na tort do końca tygodnia
Wredna blondynka: Dobrej nocy
Miłego dnia misie kolorowe 😁
Lecę pisać dalej, na dniach powinien pojawić się kolejny one-shot
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro