Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

25.

Pov. Acee

Głowa niezwykle bolała i ciążyła, jakby ważyła tonę, w uszach szumiało, wręcz piszczało. Mimo tego wszystkiego zmusiłam się do otworzenia oczu. A dokładniej tylko lewego oka, bo prawe było czymś okryte. Choć i tak to mało dało, pokój był niezwykle ciemny, prawie nic nie można było zobaczyć. Podniosłam się do siadu, przykładając dłoń do bolącej głowy. Wtedy poczułam, że głowę mam owiniętą bandażem. Zamrugałam okiem zaskoczona, unosząc obie ręce i badając dotykiem materiał, który był szczelnie zawinięty wokół całej mojej głowy. Nie licząc nosa, części ust i jednego oka, cała jej powierzchnia była obandażowaną, nawet króciutkie włosy były pod spodem, jedynie w niektórych miejscach wystając. Opuściłam dłonie, tym razem skupiając się bardziej na otoczeniu. Choć to było naprawdę dość trudne przez otaczający mnie mrok.

Nagle po pomieszczeniu rozległ się dźwięk dzwonka telefonu. Jednak brzmiał on jak typowy dzwonek starych telefonów ze słuchawką, a nie dotykowych. Powoli zsunęłam nogi z chyba łóżka, stając na bosaka na zimnych płytkach. Ostrożnie ruszyłam za dźwiękiem, mając wyciągnięte ręce przed siebie w razie jakiejś przeszkody. Jednak udało mi się dojść bez szkód do szafki, gdzie zauważyłam zarys urządzenia. Wyciągnęłam dłoń i złapałam ciężkawą słuchawkę, przykładając ją do ucha zakrytego bandażem. W głośniczku było słychać jedynie szum. Przynajmniej na pierwszy słuch. Bo po chwili mogłam dosłyszeć coś w tym szumie. Jakiejś ciche głosy. Starałam się skupić na nich, żeby zrozumieć co mówią, jednak nie dało się przez zakłócenia.

- [pl] Halo?... - powiedziałam do słuchawki, licząc na jakąś reakcję. Ta była, jednak dość niespodziewana. Bo głosy nagle ucichły, a po chwili całe połączenie urwało się z cichym piskiem, przez który aż odsunęłam głośniczek.

Z cichym westchnięciem odłożyłam słuchawkę, starając się znaleźć coś, co rozświetliłoby całe miejsce. Po dłuższych poszukiwaniach udało się, na ścianie był włącznik, który po przełączeniu, rozpalał żarówkę w wiszącej, prostej lampie, rozświetlając cały pokój. Dopiero teraz mogłam zauważyć, że wyglądał on jak pokój szpitalny. Proste, metalowe łóżko o brudno niebieskiej pościeli, ściany po podobnych kolorach, proste, białe szafki, gdzie na jednej z nich stał czarny telefon. Jednak dopiero teraz mogłam zauważyć, że kabel, który powinien go łączyć z siecią, był przerwany. W takim razie jak mogło nawiązać się połączenie? Chyba że coś rozerwało kabel po rozłączeniu się.

Jednak taka myśl mnie nie satysfakcjonowała. Czułam coś dziwnego w tym miejscu. Było coś nie tak. Oglądałam wszystko dookoła, aż zauważyłam na pozór mały szczegół. Zegar ścienny, którego wskazówki losowo zmieniały kierunek ruchu. Przez kilka sekund szły poprawnie, jednak nagle coś klikało w środku i zaczęły ruszać się w drugą stronę. Przez trochę działał tak, by znów coś kliknęło w środku, a wskazówki szły w odpowiednim kierunku.

Zegar nie działa prawidłowo.
Zegar nie pokazuje prawidłowo czasu...

Ta myśl przez chwilę obijała się mi w umyśle, aż w końcu reszta się rozjaśniła. Sen. W moich snach zegary nigdy nie pokazywały czasu, bo tutaj nie było czasu. Ten świat był poza wpływem jego upływania. Przez to poczułam się o wiele spokojniejsza. Bo w końcu nic mi się tutaj nie mogło stać, bo to było moje miejsce. Zwłaszcza, jak już się zrozumie, gdzie się jest, wtedy wszystko wyjątkowo łatwo i przyjemnie szło. Aż nie mogłam powstrzymać małego uśmiechu. Było wszystko w porządku. Wystarczyło zrozumieć, gdzie byłam. Bo moje sny miały też to do siebie, że opierały się na miejscach często fikcyjnych, a jednak mi znanych. Więc jak zrozumiałam gdzie, to mogłam także się dowiedzieć jak.

Na początku próbowałam przejść przez białe, jedyne drzwi. Były zamknięte, co mnie mało zdziwiło. Dlatego też, czując się jak postać z gry, zaczęłam dokładnie przeszukiwać pokój. Aż w końcu, za jedną z szafek, udało mi się znaleźć klucz z breloczkiem, na której była napisana liczba "5". Zmrużyłam oko na ten widok, od razu w głowie zapisując sobie ową liczbę, po chwili podchodząc do wyjścia i wsuwając klucz do zamka. Po przekręceniu, mechanizm kliknął, a drzwi otworzyły się powoli, w akompaniamencie skrzypienia zawiasów. Na spokojnie wychyliłam głowę na korytarz, spoglądając na ścianę naprzeciwko, gdzie dawne wnęki okienne były zamurowane. Wyszłam z pokoju, skupiając wzrok na dalszych wejściach, nad którymi były tabliczki z kolejnymi literami. Te, z których wyszłam, miały literę "E" i były ostatnie w tym miejscu. Ruszyłam do drzwi podpisanych literą "D", które wyglądały identycznie jak poprzednie. Nawet chciałam je porównać.

Cóż, słowem kluczowym jest to, że chciałam. Bo gdy znów spojrzałam na miejsce, skąd przyszłam, zobaczyłam jedynie zamurowane przejście. Potrząsnęłam głową, dopiero po chwili znów rozumiejąc, że to sen, gdzie cokolwiek mogło się stać. Choć mogłam to sobie ciągle powtarzać jak mantrę, to jednak czasem dziwiłam się temu, co się działo wokół. Musiałam się jednak skupić.

Patrzyłam na resztę wejść. Wszystkie identyczne, jedynie różniły się podpisem. "A", "B", "C", "D"... Które były jednak prawidłowe? Czułam, że znałam odpowiedź, że powinnam wybierać bez myślenia jakkolwiek. Jednak nie pamiętałam.

Na pewno nie pamiętałam?...
Czy może nie chciałam pamiętać?...

Położyłam dłoń na klamce i otworzyłam drzwi podpisane literą "D", wychodząc do prawie identycznego korytarzu. Którego ściany miały czerwone nacieki, zaś powietrze wypełnione było zbyt charakterystycznym, metalicznym zapachem. Skrzywiłam się na to, nie chcąc nawet myśleć o tamtej krwi. Jedynie ruszyłam do innych drzwi, które były tym razem oznaczone literami "M", "N", "O" i "P". Już sięgałam do klamki z wejściem "O", gdy coś zauważyłam kątem oka. Gdy obróciłam głowę, dostrzegłam na jednej ze ścian wymalowaną na czerwono cyfrę "3".

- 5 3... 5 3... 5 3... - powtarzałam sobie jak mantrę, przechodząc przez drzwi "O", prowadzące do kolejnego podobnego korytarza, w którym było jeszcze więcej krwi. Ściany były już prawie w całości czerwone, podłoga zaś była umazana krwistymi smugami, wyglądające jak odciski nagich stóp i dłoni. Na ten widok poczułam lekkie mdłości, jednak szybko się uspokoiłam, kierując się bez namysłu do drzwi "G" i nie patrząc nawet na resztę.

Gdy przeszłam przez wejście, od razu uderzył we mnie zimny, wilgotny wiatr. Byłam na dworze, gdzie pochmurne niebo roniło delikatny deszcz. Stanęłam na mokrej trawie, która łaskotała mnie delikatnie po stopach, gdy patrzyłam na ludzi zgromadzonych w oddali. Jednak po chwili zwróciłam wzrok w stronę drzewa, którego długie i nagie gałęzie kołysały się delikatnie na wietrze. Ruszyłam w jego stronę, po chwili zauważając leżącego wśród korzeni czarnego psa. Podniósł on łeb w moją stronę w momencie, gdy byłam ledwo metr od niego. Spoglądał na mnie chwilę głęboko ciemnymi oczami, po chwili otwierając lekko pysk.

- Wiesz doskonale, co jest dalej. Nie muszę raczej nic mówić. - rozległ się cichy, głęboki, męski głos. Po tym zdaniu zwierzę zmieniło się w pył, który odleciał wraz z podmuchem wiatru.

Uniosłam wzrok na drzewo, na którego korze wyryta była liczba "6", na co od razu powtórzyłam wszystkie liczby, które do tej pory znalazłam. Po tym odwróciłam się w stronę tłumu ludzi, którzy jak pies, rozpłynęli się w pył, odsłaniając widok na nagrobek przy wykopanym dole. Ruszyłam w jego stronę, patrząc cały czas na nagrobne napisy. Były one zbyt podobne do czegoś... Zbyt znajome... Zbyt boleśnie znajome...

Albert Dzierżysław Ecki
Urodzony 09.01.1914
Zmarły 22.11.2017
"Jeśli się boisz, to przynajmniej wiesz, że żyjesz."

Tyle razy widziałam ten nagrobek i ten napis... A wciąż ten widok bolał tak samo mocno, nawet jeśli to był tylko sen... Nadal to przypominało mi, że od dawna go już nie ma... Potrząsnęłam szybko głową, czując napływające już łzy. Musiałam być silna, o to mnie właśnie prosił przed śmiercią. Bym nie dawała się losu, nawet jeśli ten będzie najgorszą kurwą. Dosłownie przytaczając jego słowa, bo nie bał się używać ciężkich słów przy innych. Wciąż nosiłam w sercu jego rady, wszelkie słowa, które zdążył mi powiedzieć. Dzięki nim wciąż chciałam brnąć naprzód. Bo chciałam żyć w sposób, jaki on by sobie tego życzył.

Iść przez życie z uśmiechem. Z ludźmi, których kochałam. By nie żałować żadnego dnia.

Opuściłam wzrok na dół. Był głęboki na jakiejś dwa metry, dalej widać było podziemny korytarz. Przysiadłam na krańcu ziemi, by po chwili zsunąć się i miękko wylądować na ubitej glebie. Pięty bolały trochę, ale można było przeżyć. Rozejrzałam się, po chwili zauważając na ścianę coś wyryte. Podeszłam do śladów, delikatnie przejeżdżając palcami po nich. Dopiero teraz mogłam zauważyć liczbę "4".

- 5 3... 6 4... 5 3 6 4... - mruknęłam cicho pod nosem, odwracając się do ciemnego korytarza, na końcu można było zauważyć metalowe drzwi.

Ruszyłam w ich stronę, już po chwili zatrzymując się przed nimi, patrząc na panel klawiszowy z ekranikiem. Spodziewając się tego, uniosłam rękę i dokładnie wpisałam znalezione liczby, przez co zadzwoniła krótka melodyjka, a mechanizm w drzwiach głośno kliknął. Wzięłam głęboki oddech, po czym pchnęłam drzwi, wchodząc do całkowicie ciemnego pokoju.*

Nagle zawiał silny wiatr, przez który wejście z hukiem się zamknęło, a wszystko wokół pogrążyło się z kompletnych ciemnościach. Jednak nie minęło dużo czasu, a w oddali udało mi się dostrzec światło. Zrobiłam krok w jego stronę, dopiero teraz czując coś na nogach. Spojrzałam w dół, patrząc na złote sandałki na niskich koturnach, w których stałam na czymś, co wyglądało jak tafla wody. Gdy uniosłam stopę, po powierzchni przeszły kręgi, z czasem zanikające w gładkie lustro wodne. Jednak ciekawszy był strój. Krótka do połowy ud sukienka, z paskiem na biodrach, która miała jedno ramiączko ze złotym elementem, od którego odchodził pasek materiału owinięty wokół mojej prawej ręki. Materiał wraz z długością zmieniał się z soczystej żółci do intensywnej pomarańczy, która przy dolnych krawędziach była wręcz krwista. Jak się też okazało, nie miałam już bandaża na głowie, przez co rozpuszczone włosy delikatnie falowały na powiewach wiatru. **

Znów uniosłam wzrok w stronę światła, z którego słyszałam głosy z telefonu. Teraz jednak mogłam dosłyszeć to, że były to wręcz krzyki, jak podczas kłótni. Ruszyłam w ich stronę, patrząc jak kula światła się powiększa z każdym przebytym krokiem. A gdy już byłam tuż tuż, wyciągnęłam rękę i kładąc ją na cieplej powierzchni, która nagle buchnęła wiatrem i światłem, wręcz oślepiając.

I wtedy zaczęłam słyszeć....

- Czy ja Ci naprawdę muszę czytać PO RAZ KURWA MILIONOWY regulamin Strażników?! Istniejemy, by pomagać, a nie doprowadzać do załamań psychicznych! A ty sobie pozwalasz na jakiejś gierki i zabawy jej kosztem! I ty się naprawdę dziwiłaś, czemu mnie dodatkowo przydzielili do niej! No przecież gdyby nie ja, to wy obie byście już dawno doprowadzili Aflame do samobójstwa! - wyraźnie grzmiał głos Neutry, któremu towarzyszył cichy chór innych głosów. Mimo blasku mogłam zauważyć jej niezwykle długie, głęboko rude włosy, związane w wysoki kucyk, który opadał na długą, szarą suknię z rozcięciami po bokach. Jednak nie widziałam twarzy, stała ona tyłem do mnie, opierając o ziemię laskę jej wysokości, która u góry była rozdzielona i owinięta wokół małego płomyczka.**
- Oh przepraszam bardzo! My tak naprawdę już nic nie robimy, by jej "pomagać"! Tylko siedzimy tutaj na dupach i wciągamy te zasrane księgi, nawet trenować mocy nie można, bo kurwa ustaliłaś zakaz! Mam dość tej roboty i po prostu staram się jakoś nie zwariować! - warknęła Nighty, otwierając usta, gdzie miała zęby z długimi kłami. Opalona skóra na twarzy była ubrudzona smolistymi łzami, które wypływamy z równie ciemnych oczu, których czerwone tęczówki błyszczały złowrogo, a płomień przy gardle zajarzył się mocniej. Sięgnęła po kosę zawieszoną na jej plecach, przez co czarna suknia załopotała, a długie, smoliste włosy poleciały do tyłu, gdzie falowały i ruszały się jak dym.** Na tej gest, Neutra zacisnęła mocniej dłoń na lasce, przez co zaczęły z płomienia lecieć ogniste iskry.
- E-Ej, spokojnie! Nie musicie od razu wyciągać broni! Nie możemy tego na spokojnie obgadać? - powiedziała trochę panicznie Lighty, stając między siostrami i patrząc na nie blada. Blond włosy kołysały się delikatnie na boki i błyszczały jak złoto, a biała suknia delikatnie okalała jej ciało jak aksamit. W razie czego wzięła włócznie, choć było widać po jej żółto-białych oczach, że nie chciała jej używać.
- Cóż, Lighty, staram się. Staram się po prostu dowiedzieć, co jej kurwa strzeliło do łba, żeby mieszać się w kontrolę ciała naszej podopiecznej. - Trzecia rzekła przez zaciśnięte zęby.
- Próba niezwariowania mi strzeliła. Mam dość tego pierdolonego miejsca. - syknęła Nighty.
- Oh, to napiszę do Najwyższych, żeby Ci przydzielili kogoś innego! A nie, przepraszam, TO JEST KURWA NIEMOŻLIWE! JUŻ ZOSTAŁAŚ TU PRZYDZIELONA I NIE MASZ JAK STĄD UCIEC, WIĘC SIĘ Z TYM POGÓDŹ!
- I WŁAŚNIE TU JEST KURWA PROBLEM! Jak chcesz, to sobie tutaj gnijcie i pomagajcie temu gówniarzowi, ja to mam w metaforycznej dupie!
- Po pierwsze grzeczniej się wyrażaj o Aflame, pizdo. A po drugie MY WSZYSTKIE musimy jej pomagać. To właśnie nasza robota, nasz jedyny powód istnienia! Ja tu jestem tylko dlatego, by was środkować i pilnować. Dlatego mam większe możliwoś-
- PITU PITU PITU PITU. Powtarzasz się.
- Bo ja widzę i słyszę, to muszę!
- Um, Siostry?... - odezwała się cicho Lighty, gdy ta wcześniej zauważyła mnie ze zdziwieniem i lekkim strachem.
- Idź ty może do tych swoich zwojów, w końcu w tym jesteś najlepsza!
- Odezwała się ta, która jest specjalistką od rozpierdolu i bycia dosłownym koszmarem!
- Akurat jestem z tego dumna, nie wiem o co ci chodzi!
- Ej, Siostry, bo -
- No tak, ty to zawsze jesteś dumna z bycia najgorszym przykładem dla Strażników, jak cię nawet opisali w Księgach! Jesteś pierdolonych ewenementem dla kilkudziesięciu wymiarów!
- Jak nadal mówię, jestem z tego choler-
- MOŻECIE SIĘ OBIE NA CHWILĘ ZAMKNĄĆ?! - Lighty nagle wrzasnęła, na co reszta Sióstr spojrzała na nią z niemałym zaskoczeniem. Wyraźnie się tym zmieszała, odkasłując niezręcznie. - No bo ten... Jest problem... Nie jesteśmy same...

Na te słowa Neutra i Nighty zamarły, by po chwili wszystkie trzy spojrzały w moją stronę. Pod siłą ich spojrzeń moje nogi nagle stały się jak z waty, przez co upadłam na tyłek, nie mogąc jednak oderwał od ich wzroku.

- Ehehe... Hejka? Ładne stroje? - zachichotałam, celując w nie pistoletami z palców.
- Co ty tutaj robisz i jakim cudem przerwałaś kontrolę swojego ciała?

Poczułam aż ciarki na plecach, słysząc jej głos wzmocniony cichym chórem. Nigdy wcześniej nie odzywała się do mnie w ten sposób, przez co już wtedy wiedziałam, że jest ryzyko naprawdę dużych kłopotów.

- Ja naprawdę nie wiem jak! Po prostu zemdlałam z bólu i obudziłam się we śnie! Nie wiedziałam, że przejście przez tamte drzwi sprawi, że nagle się tutaj pojawię, słowo! Gdybym wiedziała, w życiu bym nie przychodziła!
- Uhu, świadomy sen... Chwila, zemdlałaś z bólu? Co się stało z tobą? - Neutra w jednym momencie zmieniła swój głos na typowo matczyny, gdzie chóry ucichły, gdy podchodziła do mnie, przyklękając obok.
- Um... Ehgem, długa historia...
- Dobra, inaczej, dawaj czoło. - nagle powiedziała, odkładając na bok laskę i zbliżając głowę do mojej.
- Chwila, co, po co czoł-?

Kobieta delikatnie oparła czoło o moje czoło, a jej pomarańczowe oczy bez źrenic, otoczone szarym białkiem, zalśniły. Nagle cały świat zawirował i pokrył się mgłą, by po chwili pojawiły się szybko migające sceny. Musiałam się nieźle skupić, by zauważyć, co przedstawiały. Ale jednak mogłam zauważyć, że pokazywały moimi oczami, jak byłam w Zaporze Hoovera, później ułamek sekundy przed omdleniem, jak uderzyła mnie energia Sześciany, aż w końcu niedawne sceny, gdzie Ratchet zdzierał ze mnie skórę. Aż mnie przeszły ciary na ten widok.

- Na Najwyższych, jak tak można?... - usłyszałam jakby w oddali głos Neutry, po chwili raptownie wracając do Świetlistego Pokoju, gdy kobieta odsunęła ode mnie głowę.
- Masz na myśli porwanie do tamtej bazy czy zrywanie skóry?... - spytałam cicho, podkulając nogi do siebie i opierając na nie złożone ramiona.
- To wszystko i jeszcze inne... Ta przemiana, wojna, stres z tym związany...
- Co? Co się działo u niej, jak wy się kłóciłyście?! - Lighty szybko przyklęknęła obok Siostry. Neutra bez słowa zetknęła ich czoła, przez co oczy obu kobiet zalśniły, a płomienie przy gardłach delikatnie się ruszały. Minęło kilka sekund, po których Trzecia odsunęła się od wyraźnie zszokowanej złotowłosej. - O-o mój...
- Właśnie. To już wyraźnie wymyka się spod kontroli i trzeba z tym coś zrobić.
- Ale co możemy z tym zrobić? Z mojej perspektywy jesteście tylko głosami w głowie, a ja... No co ja mogę zrobić... Tak naprawdę nic... - westchnęłam, opierając podbródek na ramionach.
- Wiesz, może fizycznie nie istniejemy w twoim wymiarze... Ale to nie oznacza, że nie możemy nic zrobić... - Neutra wyraźnie się zamyśliła, kładąc rękę ma moim ramieniu.
- Coś czuję, że to zdanie ma oznaczać "W sumie jest zakaz używania energii w ten sposób, ale jebać, zrobimy to" - mruknęła Nighty pod nosem, bawiąc się wstążka owiniętą wokół jej kosy, który to materiał ruszał się i wił jak żywy wąż.
- Chwila, co? - zdziwiłam się, gdy dopiero teraz zaczęły do mnie docierać ich słowa. - Jak "w moim wymiarze"? Co gdzie my niby jesteśmy teraz, jak nie "mój wymiar"?! I-i w ogóle jaka energia?! Przecież jesteście tylko wyimaginowane przeze mnie, nie możecie mieć jakiś mocy wpływających na rzeczywistość!
- Nie pytaj, to za dużo jak na twój mózg, zwłaszcza, że masz trochę spraw do załatwienia u siebie. Po prostu musisz wiedzieć, że w grę wchodzą rzeczy, które nie można objąć umysłem.
- Zwłaszcza, że nawet my się nadal uczymy o tym. - dodała Lighty, poprawiając niesforny kosmyk.
- Właśnie. Ale musimy kończyć te pogaduszki, nie wiem, ile jeszcze będziesz w tym stanie zawieszenia. A mamy coś do zrobienia. No, wstawaj.

Rudowłosa owinęła rękę wokół mojego ramienia i pomogła mi wstać, biorąc przy okazji swoją laskę. Złotowłosa bardzo szybko też wstała z kolan, ściskając w dłoniach włócznię.

- Więc... Co Wy chcecie zrobić dokładnie? - spytałam, gdy Neutra zaczęła nas wszystkie prowadzić niewiadomo gdzie przez mgłę, która nas nagle otoczyła.
- Posługując się naszym językiem, planuję przekazać część naszych energii z magazynów mocy w twój, dzięki czemu teoretycznie cały nadmiar energetyczny powinien być przekierowany na właśnie zachodzącą w twoim wymiarze przemianę materii organicznej twojego ciała w metaliczną. Ma to na celu złagodzenia jego efektów, a także wzmocnienie pobudzenia umiejętności, które wyraźnie już się zaczęły w tobie budzić, ale są jeszcze poza twoją całkowitą kontrolą.
- .... H-huh? - mruknęłam niezrozumiałe, patrząc na nią tępo.
- Kiedyś zrozumiesz. Ah, i popraw górę sukienki, sutki ci widać.

Zamrugałam szybko zaskoczona tym komentarzem, opuszczając wzrok na swoją klatkę piersiową. Rzeczywiście, przez cienki materiał można było zobaczyć u mnie lekkie wypukłości na piersiach.

- Matko, nie myślałam, że kiedykolwiek sutki mi będą stać... - mruknęłam, starając się jakoś naciągnąć sukienkę do przodu, by ukryć piersi pod zmarszczkami materiału.
- Wiesz, tutaj jest teoretycznie niska temperatura, ale tego nie odczuwasz aż tak. Chociaż żałuję, że tutaj nie ma takiego cudownego wynalazku jak biustonosz, czasem strasznie się ćwiczy, jak ci się cycki obijają na boki.
- Chyba, że masz tak małe jak ja, wtedy nie ma takiego problemu. - dopowiedziała Lighty.
- No właśnie. Strasznie pojebane, że potrafimy tak dużo, możemy kreować niesamowite rzeczy czy nawet istoty, a jebany cyckonosz to już za dużo.
- Musi być jakaś cena naszych zdolności.
- ALE CZEMU STANIK?! - krzyknęła Neutra, mając jednak lekki uśmiech na twarzy.
- Najwyżsi mają niezłe poczucie humoru.
- No, bardzo zajebiste. - zachichotałam z lekkim uśmiechem.

Chyba pierwszy raz miałam rozmowę ze wszystkimi Siostrami, która była taka... spokojna, bez żadnych kłótni, wyzwisk i bólu głowy. Wręcz nie mogłam uwierzyć, że to były te same głosy, które potrafiły się kłócić godzinami, gdy coś się stało. To było wręcz nienaturalne, ale.... w takim pozytywnym sensie.

- Dobra, jesteśmy na miejscu. - Trzecia nagle spoważniała, kierując wzrok na miejsce bez mgły, gdzie znajdował się kolisty wzór na ziemi, który emitował delikatne, białe światło. - Aflame, na środek.

Bez słowa wykonałam polecenie, stając na centralnym punkcie wzorzystego okręgu, wzdłuż którego krawędzi zapisane były różne symbole. Spojrzałam na Siostry, które ustawiły się w równych odstępach przy krawędziach, biorąc w dłonie swoje bronie.

- Aflame, słuchaj... - od razu odwróciłam się w stronę Neutry, patrząc na jej zatroskane, pomarańczowe oczy bez źrenic - Obiecaj mi jedno... Że co by się u ciebie nie działo... Nie możesz dać się zniszczyć. I fizycznie, i psychicznie. Obiecujesz?
- Obiecuję. - odpowiedziałam poważnie, po chwili mrugając zaskoczona, gdy rudowłosa wyciągnęła w moją stronę zaciśniętą dłoń, gdzie wyprostowany był jedynie mały palec. Uśmiechnęłam się delikatnie, wyciągając w jej stronę moją rękę i łapiąc jej palec swoim małym palcem.

Po chwili takiego trwania, Neutra odsunęła się, biorąc w obie dłonie swoją laskę, gdzie reszta Sióstr podobnie wzięła swoje bronie, by następnie w jednym momencie wbić ich rękojeście w ziemię, przez co okrąg zajaśniał niezwykle mocnym światłem. Od miejsca wbicia artefaktów zaczęły płynąć małe żyłki świateł, które miały różne kolory zależne od tego, skąd płynęły. Od laski Neutry były pomarańczowe, od kosy Nighty czerwone, a od włóczni Lighty żółte. Podłączyły się one do okręgu, przez co ten zaczął jaśnieć ich wymieszanych kolorem, aż lekko oślepiając. Kolor płynął dalej po kreskach, powoli docierając do samego środka.

Aż w końcu wzór mienił się w kolorach płomieni, przy czym zaczęłam czuć rosnącą energię w klatce piersiowej. Aż uniosłam dłoń, dotykając skóry gardła, którego temperatura zaczęła rosnąć. Spojrzałam szybko w stronę Neutry, chcąc dostać jakiś znak, że tak to powinno się odbywać. Trzecia, z wyraźnym wysiłkiem wypisanym na twarzy, trzymała swoją broń, wyraźnie coś szepcząc w innym języku, mając pochyloną głowę. Rozejrzałam się po reszcie, widząc wszystkie Siostry w podobnej pozycji. Światło kręgu zaczęło mnie otaczać, niemalże tworząc świetlistą ścianę oddzielającą mnie od dziewczyn.

- A-Aflame... - odezwała się drżącym głosem Neutra. Odwróciłam się w jej stronę, zauważając, mimo mocnego światła, pot na jej twarzy - Jest możliwość, że n-nie będziemy się prz-rzez trochę odzywać... B-będziesz musiała radz-dzić sobie bez nas, ok-kej?...
- Czekaj, ale czemu, coś się wam stanie? - zmartwiłam się, wyciągać w jej stronę ręce.
- N-nie, spokojnie! Będziemy t-tylko... odpoczywać... Będziemy c-cały czas z tobą, pamięt-taj...
- Okej... Uważajcie na siebie...
- I ty też...

Narracja trzecioosobowa

Światło kręgu błysnęło oślepiającym światłem, które otoczyło całkowicie Acee, przez co Siostry straciły ją z widoku. I gdy okrąg zaczął gasić swój blask, po młodej dziewczynie nie było już śladu.

- Ud-dało... Jest u siebie... - mruknęła cicho pod nosem Neutra, po chwili czując bezwład w nogach. Kolana się ugięły pod nią, laska wypadła z dłoni, uderzając o ziemię, a rudowłosa upadła na ziemię, ciężko dysząc. Nie minęło nawet kilka sekund, gdy reszta także straciła panowanie nad swoimi ciałami, padając na podłogę.
- N-Neutra... S-słabo mi... - szepnęła cichutko Lighty, co Trzecia jednak usłyszała.
- Wiem, m-mi też... Odpocz-cznijcie... - powiedziała cicho, przymykając oczy. Podłoga była tak cudownie zimna, doskonale łagodziła ból skroni...

Maggie owinęła ręce wokół siebie, patrząc przez wąskie przejście w alt-mode na dwór. Byli już blisko jakiegoś miasta. Jednak już wcześniej jakiś Decepticon próbował ich zaatakować. Jednak dwóch Autobotów postanowiło go odciąć od cywilów, Maggie nie wiedziała dokładnie kto, widziała tylko, że ciągnik siodłowy i szare auto gdzieś odjeżdżały. Blondynka odetchnęła cicho, kierując wzrok na Alicję. Leżała ona nieruchomo z zamkniętymi oczami, które było widać za błękitną szybką. Jej mechaniczne ramiona, teraz oczyszczone z krwistego śluzu, delikatnie połyskiwały jak wypolerowany metal, działając niemalże jak matowe lustra. Medyk ją podłączył do kroplówki i kilku urządzeń, dzięki ostatnim dziewczyna mogła obserwować jej akcję serca i parę innych parametrów, których szczerze nie rozumiała. Jednak musiały być ważne, skoro musiały być monitorowane.

Maggie zerknęła na twarz rudowłosej, zauważając kilka kosmyków grzywki, które zsunęły się na jej wizjer. Blondynka uniosła dłoń i ostrożnie je poprawiła, jednak gdy tylko delikatnie dotknęła metal okrywający głowę Acee, jej mięśnie twarzy jakby lekko drgnęły. Dziewczyna zamarła, wyraźnie czekając. Dość szybko jednak pokręciła lekko głową, wmawiając sobie, że tylko jej się przywidziało. Znów zaczęła zgarniać włosy, jednak znów twarz Alicji drgnęła, tym bardziej mocniej, przy czym na jej skórze zaczęły się delikatnie świecić żyłki. Blondynka szybko cofnęła dłoń, niepewna tego, co widzi.

- [ang] Um, Ratchet... Jej żyły powinny być widoczne? I powinny one świecić? - spytała, kierując wzrok na przód pojazdu.
- Jej żyły są widoczne? Gdzie się pojawiły i jak grube są? - odezwał się robotyczny głos medyka w głośnikach.
- Na razie tylko na twarzy, najbardziej na policzkach i czole. A grube nawet nie na milimetr chyba.
- Hm... Obserwuj je, ale nie naruszaj.
- Okej...

Maggie posłusznie zaczęła obserwować, jak końcówki naczyń krwionośnych zaczęły "rosnąć", pokrywając powolutku coraz większą powierzchnię twarzy rudowłosej, zaczęły nawet stopniowo pojawiać się na jej szyi. Nitki rozrastały się coraz bardziej, aż w końcu zniknęły pod materiałem bluzki Alicji. Dopiero wtedy Maggie zauważyła, że w okolicach mostka dziewczyny, przez tkaninę, przebijało się dość mocne, błękitne światło.

- Ehmm... Chyba się pojawiły nowe, grubsze żyły na jej klatce piersiowej... Bo widzę światło przez jej bluzkę... - blondynka zaczęła, zerkając niepewnie na kierownicę.
- Sprawdź to. - po tych słowach dziewczyna skierowała szczerze zaskoczoną twarz na przód.
- A-ale w sensie pod jej-?
- Sprawdź. to.

Cicho przełknęła ślinę, zerkając niepewnie na rudowłosą. Głos medyka brzmiał naprawdę poważnie, więc wolała się nie wykłócać o to. Wciąż jednak miała nadzieję, ze nie będzie musiała wszystkiego tłumaczyć, gdyby się nagle okazało, że Alicja się nagle obudziła w tym momencie.

( 4000 słów, LET'S GO!)

Blondynka wzięła głębszy oddech, łapiąc spód bluzki Acee, by następnie zaczął powoli podwijać materiał do góry. Spodziewała się zobaczyć skórę, na której byłyby kolejne, tym razem grubsze, żyły. Jednak ze zdziwieniem odkryła, że brzuch drugiej dziewczyny był już pokryty w całości metalem. Na brzuchu można było zauważyć świecące się przewody, które układały się na wzór dziwnego sześciopaku na brzuchu rudowłosej. Na bokach talii można było zauważyć ciemniejsze płytki, które osłabiały boki brzucha, zapewne kończąc się na plecach Alicji.

- Uuuuuuhm... - blondynka aż nie wiedziała na początku, jak opisać to, co co widziała - Jej przemiana wyraźnie postępuje... Ale nie jak na rękach, w sensie pod skórą. Bardziej jak na początku, że jej cała skóra się zmienia.
- Żadnych podrażnień, odbiegających zmian, przecierów?
- Na moje oko chyba nic niepokojącego.
- To dobrze... To ułatwia całą sprawę... - medyk zaczął wyraźnie cicho mówić do siebie - Ile jest energonu w kroplówce?
- Um... - Maggie dla pewności sprawdziła - Trochę więcej jak pół.
- Powinno starczyć przynajmniej do końca przemian zewnętrznych, jednak...

Nagle jego rozmyślania przerwał lekki pisk przerażenia blondynki, która dość prędko odsunęła się od noszy. Jednak co było dla niego dziwniejsze, na tyle mógł zauważyć dziwne, pomarańczowe światła.

- Co się tam dzieje?
- Auć, auć... Jej włosy mnie poparzyły! A teraz się nawet świecą! - jednak nim się mógł znów odezwać z zapytanie o szczegóły, Maggie uniosła dłoń, patrząc na nosze- Budzi się.

Pov. Acee

Głowa bolała niemiłosiernie, tak samo jak prawie całe ciało. Jednak ból zaczął stopniowo zanikać, co przyjęłam z niesamowitą ulgą. Skrzywiłam się, starając się choć trochę otworzyć oczy, co po niedługim czasie się udało. Powieki zaczęły się powoli unosić, dzięki czemu mogłam zobaczyć wnętrze karetki, głównie sufit z jasnym światłem. Jednak o dziwo nie bolały mnie przez to oczy. Dlatego też uniosłam wyżej powieki, zauważając kogoś obok mnie. Opuściłam więc trochę wzrok, zauważając Maggie, która patrzyła na mnie uważnie, mając szeroko otwarte oczy. Patrzyłyśmy na siebie w ciszy, dopóki sama nie odezwałam się.

- Mam coś na twarzy, czyyy...?
- Na twarzy już nic, ale na innych częściach ciała a i owszem... - blondynka odpowiedziała, na co zamrugałam kilka razy zaskoczona, opierając się za sobą łokciami i podnosząc się trochę.
- Huh? O czym mówisz?
- Nie boli cię nic? Klatka piersiowa na przykład?
- No nie, a powinno?
- Patrząc na to, że spora jej część zdążyła już zmieniła powłokę na metalową, to jest zadziwiające - odezwał się Ratchet, na co jeszcze bardziej się zdziwiłam.

Bez namysłu podniosłam się do siadu, łapiąc dolną krawędź bluzki i unosząc ją trochę. Faktycznie, cały mój brzuch był już złożony z jasnego metalu, ozdobionego świetlistym "sześciopakiem". Zaś ja bokach talii mogłam zauważyć ciemniejsze płytki nachodzące na siebie. Poruszyłam się na boki, obserwując z mimowolną fascynacją, jak metal odpowiednio się przesuwa tak, by nie ocierać się o siebie, jednak dawać mi pełnię ruchów.

- Okej, to jest... Ciekawe... - przyznałam, unosząc bardziej bluzkę i oglądając piersi, które teraz też były jedynie lekko wypukłymi płytami,na których był wciąż granatowy, sportowy stanik - W sumie już się nie przydadzą... - mruknęłam, bez wahania zdejmując obie części ubioru.
- O, to wygląda... Ciekaw- Ej, masz skrzydła! - zauważyła Maggie, sięgając ręką na moje plecy. Wtedy też poczułam jakiś dziwny dotyk... nawet nie wiem, gdzie dokładnie. Było to na plecach, ale nie dokładnie na nich.
- Ej, zostaw, chyba są delikatne... - machnęłam lekko rękami za sobą, przez co dziewczyna się odsunęła trochę.
- Hm... Jeśli twoje ciało zaczęło tak szybko przechodzić przemianę, możesz sprawdzić też nogi. - zaproponował Ratchet.
- W sumie to jest myśl... - odparłam, łapiąc luźną nogawkę legginsów  lekko spiczastymi palcami i podwinęłam ją do kolan. Można było już zauważyć, jak skóra pod nim powoli pęcznieje, formuje jakby skórne płytki, które później stawały się metalowe. Delikatnie dotknęłam jednej z takich płytek, jednak o dziwo mnie nawet nie zabolało. Co było dziwne, bo w końcu wcześniej ta przemiana bolała. I raczej powinna boleć.

Więc czemu teraz nie boli w ogóle?

Miałam dziwne, jednak znajome uczucie. Jakbym wiedziała czemu, ale jednocześnie nie wiedziała. Jakbym znała odpowiedź, jednak mózg uporczywie nie chciał mi pokazać jej.

- Um, Alice?
- Huh? - mruknęłam, otrząsając się z zamyślenia.
- Co tak myślałaś?
- Oh, nad niczym szczególnym. - spojrzałam jeszcze raz na nogę - W sumie. Powinnam już też dół zdjąć, chodzenie w ciuchach z takim ciałem było by dziwne...
- Obyś jednak jakimś cudem nie zaświeciła dupą przede mną - na te słowa obie się mimowolnie zaśmiałyśmy.
- Tia, oby... No cóż, czas to sprawdzić. - wstałam z noszy i złapałam krawędzie legginsów, po chwili zsuwając je z bioder.

Na szczęście były one już w całości z metalu, układając się z swoisty pas, którego wydłużenie osłaniało mi krocze. I zapewne takie samo było na tyle. Siadłam znów na noszach, zsuwając już całkiem ubranie z siebie i pokazując obie nogi, które były w trakcie przemiany.

- Okej, to wygląda serio ciekawie... Pomijając fakt, że nadal nie wiadomo, czemu to się w ogóle zaczęło... - mruknęłam, podkulając nogę do siebie i oglądając zawias w kolanie.
- No, zgodzę się...
- Przerwę tam waszą rozmowę. Jesteśmy prawie w mieście.

Zamrugałam kilka razy zaskoczona, przy czym straciłam resztki humoru, który do tej pory miałam.

- No okej... Mogę już to wszystko poodpinać? - spytałam, kierując głowę na kierownicę.
- Możesz już, tylko zablokuj wypływ energonu z kroplówki.

Skinęłam głową i wraz z pomocą blondynki poodczepiałam wszystkie elektrody od swojego ciała. Jako ostatnie została kroplówka, gdzie medyk słownie mnie poinstruował, jak bezpiecznie wyłączyć przepływ energonu, a później jak wyjąć w bezpieczny sposób igłę z siebie. Trochę to bolało i poleciało troszkę energonu, fakt. Jednak wciąż to było niezłe jak na pierwszy raz.

Po tym już głównie siedziałyśmy w ciszy z Maggie i patrzyłyśmy, jak karetka wjeżdża między pierwsze budynki. Było spokojnie, przez co cieszyłam się w środku. W końcu może mogłoby się udać wyjechać z miasta niepostrzeżenie...

Jednak wtedy rozległ się pierwszy wybuch...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~
* - oczywiste nawiązanie do Sally Face, gry horrorowej autorstwa Steve'a Gabry. Cała podróż Acee jest samym początkiem gry, więc nie jest to duży spojler, bo nie zdradza dalszych losów. I tak, liczby, ich miejsce bycia i wpisywanie kodu do drzwi to też część gry, także no
** - Stroje narysowane, bo moje opisy ssą

Acee, według sióstr Aflame

Nighty (wyszedł trochę pieczony kurczak, change my mind)

Lighty (I. Love. It. Wyszła mi tak kawaii i sugoi, że Flare ma konkurencję)

Neutra

I w sumie Acee z mechanicznym ciałem, bo kurna tak, mam dwa rysunki, to dam jeden, żebyście wiedzieli

I jebać, zginę na poprawkach, także widzimy się w niebie w sierpniu

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro