21.
Pov. Acee
Głowa bolała niemiłosiernie, jednak poza tym nie mogłam wyczuć czegoś innego. Dopiero po dłuższych chwilach zaczęłam powoli odzyskiwać słuch. Lecz mimo tego... nic nie słyszałam. Jedynie towarzyszyło mi delikatnie i powolne bicie mojego serca. Żadnych kroków, szumów, czy rozmów. Kompletna cisza. Po chwili zaczęłam znów odczuwać dotyk. Chyba na czymś leżałam. Twarda, płaska powierzchnia przykryta jakimś cienkim materiałem. Pomimo tego czułam przeszywający chłód bijący z tego czegoś, na czym leżałam. To był chyba... metal.
Metal...
CHWILA, GDZIE JEST BUMBLEBEE?!
Chciałam od razu wstać, pobiec, zrobić cokolwiek, by się dowiedzieć, co z nim. Nie mogłam się jednak poruszyć. Jak przez mgłę widziałam jedynie wspomnienia z unieruchamiania żółtego bota. Ale... Nie skrzywdzili go... Prawda?
Nie byłabym taka optymistyczna pod tym względem.
Znowu ona...
Czemu niby? Przecież nic im nie zrobił! Po co by go ranili?...
Halo, bo jest kosmitą? Czy ty myślisz jeszcze? Dla nich jest pewnie bezmyślną maszyną do zabijania! W końcu to robot, jak niby czuje emocje?
A-ale... Oni czują... Są jak ja... Tylko z metalu i więksi...
Phi, nie powiedziałabym. Ta ich wojna to pewnie pozbawiła ich skrupułów...
N-nie masz prawa tak mówić! Oni są inni, niż myślisz! Są... Mają w sobie czasem więcej człowieczeństwa, niż ludzie!
Na to głos wyraźnie prychnął z pogardą.
Człowieczeństwa, huh? Jeśli by je mieli, ta ich wojna by nigdy się nie zaczęła. A tak, jeden z nich jest gdzieś pewnie rozkładany na części, a reszta... Właśnie, reszta. Nie pofatygowali się, żeby was uratować. Zwłaszcza ten P r i m e, który był przecież tak blisko. Może jednak im przeszkadzałaś? Pewnie tego żółtego uratowali jednak, a ciebie zostawili. W sumie kto by chciał takie nie wiadomo co w drużynie? Ni to człowiek już, ni to jeszcze robot.
Te słowa mnie bolały. Tak mocno bolały. Jednak nie miałam sił się im sprzeciwić. Bo... w jakiejś części Nighty miała rację. Kim ja byłam przy nich? Zwykłą, nic nie umiejącą, młodą smarkulą. A za niedługo hybrydą. Jednak Ratchet mówił, że potrzebuję energonu, by wszystko się udało. A byłam daleko od chłopaków, który mieli ową ciecz. Nawet całej doby nie przeżyję... A może... Jak umrę, to będzie lepiej...
Zobaczymy, Aflame. Zobaczymy...
Po chwili do mnie dotarło, że w pewnym momencie zacisnęłam dłoń w pięść. Nawet nie zauważyłam, kiedy dokładnie odzyskałam władzę nad ciałem. Skumulowałam jak najwięcej sił, by po chwili powoli unieść powieki. Zobaczyłam metalowy, matowy sufit z małą żarówką, która była za szybą.
Gdybym miała materialne ręce, to dałabym sobie jedną uciąć, że to pancerna szyba.
W sumie też mam wrażenie, że jest wzmocniona. Tylko po co...
Bo jesteś dla nich zagrożeniem?
Jak kurwa niby, jestem chudsza niż Eleven i mam tyle samo co on masy mięśniowej. Czyli tak naprawdę nic.
Huh, aż szkoda, że nie masz też jego szyi.
Niah, nie chce mi się cosplay'ować żyrafy. *
Po chwili uniosłam się chwiejnie do siadu, mimowolnie drżąc przez bijące tutaj zimno. Błogosławiłam teraz fakt, że przynajmniej zostawili mi czarną bluzę, którą wcześniej miałam. Mogłam wtedy przynajmniej w jakimś stopniu trzymać przy sobie swoje ciepło. Opatuliłam się szczelnie ramionami, rozglądając się po pokoju. Który składał się tylko i wyłącznie z gołych ścian i cienkiego koca, na którym siedziałam. Nic, żadnych mebli, okna, czegokolwiek. Nawet nie było widać nigdzie wejścia do pokoju. Pewnie było bardzo dobrze ukryte. Sama zaś siedziałam na podłodze przy ścianie, pod jednym z pięciu słabych i jedynych źródeł światła tutaj. W każdym rogu po jednej żarówce i dodatkowa, w idealnym środku sufitu.
Znowu zadrżałam, jednak tym razem nie z zimna. Ta cisza... Ta dołująca cisza... Musieli wyciszyć ściany. Co im się udało bardzo dobrze... Jak to się nazywało? Chyba " białe tortury". Zostawianie kogoś w wyciszonym pokoju i czekanie na cud, że ofiara zacznie gadać, zanim oszaleje.
Ciekawe ile tobie zajmie, żeby oszaleć.
Obawiam się, że już dawno oszalałam.
Huh, też racja, w końcu gadasz z głosami w głowie.
Znowu zadrżałam. Bałam się. Byłam nie wiadomo gdzie, bez kogoś, komu ufałam choć trochę. Niedługo pewnie też zacznę słabnąć przez brak energonu. I byłam kompletnie bezbronna. A może...
Wsunęłam dłoń w prawy rękaw i dotknęłam nadgarstka. Nie wyczułam jednak bransoletki od Ironhide'a. Po chwili sprawdziłam lewy nadgarstek, na którym powinna być ta od Bumblebee'go. Również jej nie było. Westchnęłam cicho. Powinnam się tego spodziewać, że zabiorą mi wszystko, co mogło by posłużyć jako broń.
Bransoletka jako broń? Pff, bo uwierzę.
Przecież ta od Hide'a to była broń.
Właśnie, Nighty, to, że coś nie wygląda na pierwszy rzut oka jak broń, to nie znaczy, że nią nie jest.
Melodyjny, niemalże ćwierkający głos młodej dziewczyny... Czyli...
Lighty, a ciebie ktoś pytał o zdanie? Nie? To się przymknij.
Pragnę jedynie przypomnieć, że jesteśmy siostrami, więc mam takie samo prawo głosu, jak ty.
Dziewczyny... Nie mogłam dopuścić do kolejnej ich konfrontacji, bo jak zaczną się kłócić, to będą się darły na siebie cały czas, co źle na mnie wpływało. Już wtedy czułam, jak moje skronie zaczynają pulsować bólem.
Oh, przepraszam bardzo! Jakże mogłam zapomnieć o tym, że jesteśmy siostrami i mamy współpracować!
No właśnie, mamy współpracować, by jej pomagać! A ty zamiast współpracować, to pozwalasz sobie na jakiejś knucie spisku!
Jakiego spisku?! Przecież jestem grzeczna, nic nie knuję!
Uważaj, bo ci uwierzę! Powinnaś się nazywać bardziej Darky, a nie Nighty, to bardziej pasuje do twojego charakteru!
Coś ci chyba nie pykło, bo dla mnie to niemalże komplement!
D-dziewczyny... Pulsowanie nasilało się z każdym kolejnym, wypowiedzianym przez Siostry, słowem. Modliłam się jedynie, żeby ta kłótnia się nie rozwinęła bardziej, nie chciałam znowu mdleć z bólu.
Ty wredna suko...
JAK ŻEŚ MNIE NAZWAŁA, PIZDO?!
CISZA!!! Obie macie się w tej chwili zamknąć! Do jasnej cholery, my mamy pomagać Aflame, a wy ją I MNIE doprowadzacie na krańce wytrzymałości psychicznej! A ty, Nighty, tym bardziej! Widziałam, coś z nią zrobiła!
Skrzywiłam się się aż z bólu. Spodziewałam się, że Trzecia przyjdzie. Ona zawsze je uciszała swoim donośnym głosem. W tle wtedy słychać parę innych głosów, mówiących to samo, tylko różnym tonem. I czasem też innym językiem. Choć, gdy rozmawiała tylko ze mną, był kompletnie inny. Był typowo matczyny, z delikatną czułością.
Wybacz, Neutra.
Przepraszam, Neutra, nie pomyślałyśmy...
Jak zawsze z resztą. Wracać do siebie, muszę pomówić z młodą.
Pulsowanie skroni, które zaczynało być niedozniesienia, cudownie zniknęło. Odetchnęłam cicho, opierając głowę o ścianę za sobą. Zwykle ich kłótnie mnie osłabiały fizycznie. Jednak, gdy była obecna tylko Neutra, czułam, jak siły mi powoli wracają.
Dziękuję, Neutra...
Nie ma za co, dziecko. Obie dobrze wiemy, że jesteś jeszcze za słaba, by oprzeć się naszym głosom. Nighty bardzo Ci szkodziła?
Tylko trochę. Wiesz, typowe dla niej teksty i próby wyprowadzenia mnie z równowagi.
Na pewno tylko tyle?
Tak, na pewno.
No dobrze, rozumiem... Dajesz sobie radę z tym wszystkim?
Tak, tak. Jest wręcz świetnie.
Jesteś słaba w kłamaniu w konfrontacji ze mną, wiesz o tym?
Neutra, ja... Po prostu... Tylko chcę, żeby to się skończyło... To wszystko...
Nie dziwię Ci się, naprawdę. Twoje barki pewnie nie wytrzymują tego ciężaru. Dlaczego w ogóle chciałaś mu pomóc, w sensie temu... transformerowi?
Bo... Widziałam w nim kogoś, kto mnie rozumie.... Kogoś, kto mnie jednak nie zostawi... Nie chcę, by coś mu się stało...
Obiecuję Ci, nic mu się nie stanie. A, jeszcze jedno. Sprawdź lepiej nadgarstki. I może jeszcze dekolt.
Nim zdążyłam ją spytać, po co, poczułam, jak opuściła mój umysł, zostawiając mnie znów w tej irytującej ciszy. Westchnęłam ciężko, po chwili zerkając na nadgarstki. Huh, po co mam je sprawdzić? Zobaczę ślady po kajdanach czy co? Po chwili zastanawiania się, powoli złapałam lewy rękaw i podwinęłam go. Moim oczom ukazał się.... tatuaż.
Wyglądał jak bransoletka od Bumblebee'go. Niebieski pasek wokół nadgarstka z srebrnym znakiem Autobotów. Patrzyłam na to, próbując zrozumieć, skąd to mam. Jednak żadna racjonalna odpowiedź nie przychodziła mi do głowy. Jednak postanowiłam sprawdzić też drugi. Jak się okazało, na nim też był tatuaż. Cienki, czarny pasek wokół nadgarstka, tuż pod którym były małe obrazki zawieszek. Delikatnie przejechałam palcami po skórze. Poczułam delikatne wybrzuszenia, jakbym miała bransoletki pod skórą. Co wydawało mi się... przynajmniej dziwne.
Po chwili przypomniałam sobie słowa Neutry o dekolcie. Rozpięłam trochę bluzę przy szyi, po czym delikatnie dotknęłam skórę pomiędzy obojczykami. Idealnie pośrodku poczułam to coś dziwnego, jakby miała coś pod skórą. Zmarszczyłam brwi, delikatnie jeżdżąc opuszkami palców po wybrzuszeniu. Miał... podłużny kształt, trochę węższy u góry.
W tym momencie dostałam olśnienia. Mi się nie pojawiły od tak te tatuaże. Najwyraźniej jakimś sposobem bransoletki, jak i naszyjnik "wsiąknęły" w moją skórę. Choć nie wiedziałam jak to się stało, poczułam się troszkę lepiej z tą myślą. Była zawsze nadzieja, że gdyby coś się działo i bym ich potrzebowała, mogłby jakoś magicznie wyłonić się ze mnie. Albo już na zawsze tak zostaną.
Znając moje szczęście, to to będzie to drugie.
Po raz kolejny westchnęłam, zamykając oczy i opierając się plecami o ścianę. Na ten moment nie zostawało mi nic innego jak czekać i mieć nadzieję, że stanie się cud. I, o dziwo, się stał takowy. Minęło trochę chwil, nim wychwyciłam ciche skwierczenie za sobą. Zmarszczyłam brwi, unosząc powieki i rozglądając się po pokoju. Nic się nie zmieniło w nim, puste ściany, pusta podłodze, pięć lamp. Odsunęłam się od ściany, po chwili odwracając się do tyłu. Moje oczy rozszerzyły się, gdy ujrzałam na metalu czarne ślady, kształtem przypominające lekko falowane linie, gdzie były one mniej więcej na obszarze, gdzie się opierałam.
Chwila. Przecież nie dotykałam bezpośrednio plecami ściany, między nimi były jeszcze...
Zgarnęłam włosy do przodu, by się im przyjrzeć. Były takie jak zawsze. Długie, pomarańczowe, przy końcówce zmieniając kolor na złoto i żółć. Znów skierowałam wzrok na ślady. To była... chyba sadza, przynajmniej tak to wyglądalo z bliska. Delikatnie przejechałam palcem po ścianie, czując lekkie ciepło na miejscu śladów, a gdy po chwili odsunęłam rękę, na opuszce został czarny ślad. Czyli miałam rację, sadza... Ale skąd? Spojrzałam kilka razy to na włosy, to na ścianę, aż w końcu wstałam. Nie wiedziałam kompletnie, czy to zadziała tak jak myślałam. Jednak i tak nie miałam co zrobić na tamten moment, więc mogłam spróbować. Patrzyłam chwilę na gładką powierzchnię, by po chwili złapać dłuższy kosmyk włosów, owinąć go wokół palca wskazującego, a następnie powoli przejechać tak włosami po metalowej powierzchni. O dziwo zadziałało, włosy pozostawiły czarny ślad na ścianę, przy czym towarzyszyło ciche skwierczenie.
Ciekawie, nie powiem... Włosy, mimo iż mają normalną temperaturę, mają trochę właściwości jak podgrzane przedmioty, huh... Tak zamyślona zarysowałam powoli jeden z symboli cybertrońskich, których mnie Bee nauczył. Akurat można go było przetłumaczyć na "A". Po chwili za nim dorysowałam "C", aż w końcu dwa razy narysowałam "E". Gdy to skończyłam, zaczęłam patrzeć zamyślona na zostawione na ścianie ślady. Był to przynajmniej zastanawiający fakt, jak niby mogłam zostawiać sadzę na innych obiektach, dotykając je włosami. Bo to nie miało kompletnie sensu. Nawet gdy się brało pod uwagę, że przechodziłam przemianę, wciąż nie było wiadome, jak.
Chociaż może ma to jakiś sens?...
- [pl] Czekaj czekaj czekaj. Powtórz ostatnie zdanie. - przerwałam nagle opowieść blondyna, siedząc wygodnie na podłokietniku kanapy. Chłopak zamrugał kilka razy zaskoczony, patrząc na mnie do góry nogami podczas leżenia na kanapie, mając głowę między moimi kostkami.
- Yyyyy... Że ten fragment o porażeniu prądem? - spytał niepewnie, na to pstryknęłam palcami.
- O, dokładnie to! Jak niby mógł kogoś porazić prądem, dotykając go? To była jakaś broń, dotykowy paralizator?
- Huh? Nie, nie! - uniósł lekko dłonie, kręcąc głową z uśmiechem - Jolt, bo o nim mówiłem, tak najzwyczajniej potrafi. Niektórzy u nas powstają z takimi... Umm, jak to ładnie ująć... Umiejętnościami specjalnymi. Są one rzadkie i indywidualne dla każdego posiadacza. Ktoś mógł wytwarzać fale o niskiej czy wysokiej częstotliwości, ktoś inny teleportować na krótkie dystanse, a Jolt potrafił zaabsorbować ładunek elektryczny. I jak musiał, to go także wydzielał.
- Huh, ciekawe... A ty masz jakąś "umiejętność specjalną"?
- Nie. Nawet moja prędkość w alt-mode jest imponująca tylko na Ziemii, na Cybertronie była tylko trochę powyżej normy. Największym sprinterem był Blurr. Jebany nawet biegał z prędkością dźwięku, a co jeszcze, jak się transformował!
- Co, PRĘDKOŚCIĄ DŹWIĘKU?
- NO WIEM WŁAŚNIE!
Umiejętność specjalna... A może jest możliwość... Że jeden z jej rodzajów to coś związanego z ciepłem? Skoro ich gatunek potrafi przewodzić prąd bez szkód dla ciała, rozwijać zawrotne prędkości i inne takie, to wytwarzanie większej ilości ciepła nie byłoby aż takim problemem. Co oznacza, że mam niezłego farta, bo posiadanie już umiejętności jest "rzadkie". Tylko jak rzadkie? Miał ją jeden na trzech, trzydziestu czy trzystu?
Zamrugałam kilka razy powiekami, dopiero po chwili orientując się, że moja ręka zaczęła samoistnie "pisać" po ścianie sadzą, robiąc pokrótce notatkę z tego, o czym myślałam. Świetnie, kolejne przyzwyczajnienie ze szkoły, robienie notatek i wszelakich tabeli, czy też map myśli. Przyznam, to pomagało jakoś ułożyć myśli i mogłam łatwo powtórzyć różne tematy, ale teraz to mi się to tak średnio przyda. Zrobiłam dwa kroki do tyłu, patrząc na symbole cybertrońskie, które szły w linii, lekko pochylone. Byłam nawet zdziwiona, że wyszły takie wyraźnie, najczęściej pisałam jak kura pazurem i nikt, oprócz mnie, nie mógł zrozumieć notatek.
Dziwny był też fakt, że pisałam już bez myślenia po cybertrońsku, jednak mimo wszystko staranność pisma mnie bardziej zdziwiła.
Westchnęłam, patrząc na "notatki". Więc tak, jedyna, w miarę logiczna opcja tłumacząca robienia sadzy włosami, to posiadanie umiejętności specjalnej w formie bota. Oznacza to, że przemiana powoli, jednak cały czas, przebiega wewnątrz mnie. Jest to związane z ciepłem, może i nawet ogniem? Miałoby sens, patrząc jedynie na obecną kolorystykę włosów. Choć... Przecież pomarańcz nie tylko jest u mnie na włosach, mam go na tęczówkach. Może to to znaczyły tęczówki? Moją umiejętność specjalną? Tylko teraz pytanie, jak. W końcu mam je takie od urodzenia....
Nagły syk sprężonego powietrza z machinerii i kroki. Zamarłam, patrząc na smoliste symbole i słuchając czterech, obcych oddechów, które rozlegały się za mną. Powoli obróciłam się, spoglądając na dwóch agentów, którzy byli tymi samymi osobami, które chciały mnie i Bumblebee'go zaaresztować. Zaś za nimi, przy wejściu, które pojawiło się, stało dwóch uzbrojonych żołnierzy.
- [ang] Idziesz z nami - powiedział młodszy agent, mając nadwyraz spokojny, jednak pozbawiony emocji głos. Bez słowa ruszyłam do nich powolnym krokiem, wystawiając rękę przed siebie. Tak jak się tego spodziewałam, jeden z żołnierzy zakuł mnie w kajdany, po czym złapał mnie mocno pod ramieniem. Mimowolnie się skrzywiłam z bólu, jednak nawet nie pisnęłam słowem o tym, że to bolało.
Wyprowadzili mnie na wykonany z ciemniejszego metalu korytarz, którym zaczęliśmy iść. W oddali słychać było pojedyncze kroki, które często cichły tak szybko, jak zaczynały się. Szliśmy tak do chwili, aż nie przeszliśmy do kolejnego, identycznego korytarza, gdzie były w równych odstępach, po obu stronach przejścia. Po chwili takiego "spacerku" starszy agent otworzył któreś drzwi, a żołnierz prowadzący mnie, z niezłą siłą mnie tam wepchał.
Pokój był wykonany z takiego samego materiału, co korytarz, czyli dość ciemnego metalu. Po środku pomieszczenia stał podłużny stół, przy którym stało kilka krzeseł. Zaś po drugiej stronie już siedziało dwóch ludzi. Wysoka blondynka z lekkim obrzydzeniem patrzyła na "puszystego" afroamerykanina o bardzo krótko obciętych włosach, który właśnie wyjadał tak z talerzyka pączka, jakby to był jego ostatni posiłek w życiu. Gdy tylko oboje zauważyli, że weszliśmy do środka, chłopak gwałtownie wstał, pokazując palcem na dziewczynę.
- To ona, to jej szukacie!! - zaczął krzyczeć, gwałtownie gestykulując, na co ta uderzyła się otwartą dłonią o czoło z wyraźnym załamaniem psychicznym. Szczerze mówiąc współczułam jej, bo coś czułam, że chłopak musiał być... specyficzny. - Ja tylko oglądałem kreskówki, nigdy w życiu nie zrobiłem niczego złego! Nawet nadal jestem prawiczkiem! - no w tym momencie to się obie chyba kompletnie załamałyśmy. Nie mogłam się powstrzymać i sama strzeliła facepalma, po chwili też teatralnie przeciągając dłonią po twarzy. Niech się okaże, że gada po prostu głupoty przez stres, błagam....
Agenci, jak i żołnierze, wydawali się jakby ogłuchli na jego słowa. Jedynie bez słowa posadzili mnie naprzeciwko blondynki, po czym wyszli, zamykając dokładnie drzwi, co poznałam po syku mechanizmu.
- Wybacz, nie chciałem, nerwy mnie poniosły... - chłopak od razu zwrócił się do dziewczyny, kompletnie ignorując moją obecność. Jednak ta nie była już na mnie obojętna. Obejrzała mnie dokładnie, marszcząc brwi z wyraźnym zamyśleniem i nieufnością.
- Wiem, wiem, nie ufasz mi, masz do tego pełne prawo. Ale spokojnie, mnie też zatrzymali, nie trzymam z nimi jakkolwiek, a nawet lepiej, najbardziej bym chciała ich wszystkich się pozbyć - odpowiedziałam na niezadane pytanie, opierając splecione dłonie na stole. Kajdany delikatnie wżynały mi się w nadgarstki, co mimo wszystko bolało, jednak szło wytrzymać.
- Za co niby cię zatrzymali? - spytała ostrożnie, krzyżując ręce na klatkę piersiowej i odchylając się do tyłu, by oprzeć się plecami o oparcie krzesła.
- Długa historia, gdybym powiedziała nawet skrótowo, to byście mnie wzięli za wariatkę.
A nie jesteś nią?
- A was za co zgarnęli? - zignorowałam pojawienie się Nighty, bardziej zainteresowana nowym towarzystwem. W końcu musieli mnie tutaj zamknąć z nimi nie bez przyczyny.
- Ogólnie mówiąc. Jestem specjalistą od analizy dźwięków. Niedawno dostaliśmy z całym oddziałem fuchę przy odkryciu, co mogło wydać jakiś dziwny dźwięk. Jak reszta grupy beztrosko się zastanawiała nad nim, ja patrzyłam główne bazy danych, bo myślałam, że coś tam znajdę. Wtedy też zauważyłam dziwny ruch w systemie na pokładzie samolotu prezydenckiego. Okazało się, że to jakiś atak hakerski...
- Szukał czegoś konkretnego czy chciał pomieszać w oprogramowaniu?
- Raczej szukał. Bo udało mu się dobrać do danych jakiejś dziewczyny... Cholera, jak ona miała... Ali... Ughh... Imię wyglądało jak Alice, ale nie do końca... Nazwisko było na E... Jezu, to był jakiś obcokrajowiec, krótkie nazwisko, ale nie wiem, po jakiemu to było...
- Przeliteruj - poradziłam jej.
- E, C, K, A. Dokładnie to szło tak : A l i c j a C. E. E c k a .
Poczułam jak cała krew, zmieszana pewnie z energonem obecnie, odpłynęła z mojej twarzy. Szukali...
Mnie?
- Znasz ją - stwierdziła, patrząc na mnie cały czas z uwagą. Wzięłam głębszy oddech, po chwili patrząc na nią z powagą.
- Oczywiście, że znam. W końcu tak się nazywam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
* Eleven - nie wiem, ile z was zna tego jegomościa, więc powiem krótko. To taki youtuber, który słynie z naprawdę długiej szyi i dość dużej chudości
I utożsamiam się z jego problemami z fryzurą, serio
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro