2.
???
Czekaj... Jak to przeze mnie? No jak, JAK?! Przecież nic nie zrobiłem! Stoję tylko, próbując wtopić się w inne pojazdy. Jak ta dziewczyna mogła się akurat mną zainteresować? Są tutaj auta w lepszym stanie i lepszymi silnikami. Dlaczego więc ja? Cały czas patrzyłem na nią, próbując nie poruszyć nawet maleńką częścią.
Była ubrana w luźną bluzkę ze wstążkami przy dekolcie, która miała krótkie ramiączka opuszczone do połowy ramion i koronki na boku. Na lewej ręce znajdował się wełniany przedramiennik, na drugiej zaś kabaretki na ręce, do połowy ramienia. Bluzka chyba była bardzo rozciągliwa, do tego u góry znajdowała się mała kokardka. Szelki łączyły się z szortami z wyższym stanem. Po bokach spodni zwisały ozdobne sznurowania. U góry szortów były takie jakby "wstążeczkowe zaokrąglone kołnierzyki". U dołu spodenek, a konkretniej wszyta z wewnętrznej strony i wychodząca z nogawek, była koronka. Do tego wysokie, lekko opuszczone na połowę prawego uda zakolanówki. Na lewej nodze były one podciągnięte prawie pod samą koronkę u spodenek a na stopach trochę masywne rolki. Wszystko było utrzymane w kolorach granatu, szarości i czerni, niezwykle dobrze ze sobą grając. Jej niesamowicie długie włosy posiadały płynne przejścia kolorystyczne. Od góry głęboko ciemny brąz przechodził w lekko rudy, by niżej zmienić się w intensywną pomarańcz, a na końcówkach stać się złoto-żółte. Były one związane w dwa wysokie kucyki umiejscowione po bokach jej tyłu. *
Dziewczyna stała z ziemi, otrzepując się z kurzu, przy czym była nadal chyba szczerze uśmiechnięta. Rany, jak ślicznie się uśmiecha. Na jej policzkach było widać małe dołeczki, kiedy miała uniesione kąciki ust... Nie, przestań o tym myśleć, weź się w garść, masz jak zwykle poważne problemy, a ty o jakiejś babie myślisz!... Ale nawet ładnej babie... (shiperzy, to fragment dla nas)
Wzięła torbę i pozbierała do niej narzędzia, których leżało trochę na ziemi. Później wyjęła z niej buty kolorystycznie pasujące do stroju. Założyła je zamiast rolek, a te drugie postawiła obok leżącej torby. Powoli ruszyła w moją stronę, po chwili stając przede mną, by móc bardzo delikatnie przejechać palcami po masce. Zachowywała się niezwykle ostrożnie, jakby doskonale wiedziała, że wszystko czuję i nie chciała mi zrobić krzywdy. Dziwne, może ona wie, czym, a raczej kim jestem? Obeszła mnie, zatrzymując się przy prawych drzwiach. Przymrużyła optyki, przyklękając obok. O nie... O nienienienienie, tylko nie drzwi...
- [pl] Trudno to będzie naprawić... - szepnęła do siebie, patrząc uważnie na podłużne, głębokie uszkodzenie. Po chwili uniosła dłoń i ostrożnie dotknęła palcem podłuższej szramy.
Mimowolnie syknąłem. To było jedno z miejsc, gdzie rany mnie bolały najmocniej. Była dość świeża, nie zdążyła się jeszcze w miarę zabliźnić dzięki samoregeneracji. Nawet lekki dotyk powodował u mnie ostry ból. Dziewczyna chyba usłyszała syk, bo od razu zabrała rękę od drzwi i rozejrzała się, marszcząc lekko brwi. Pięknie, jeszcze brakuje, że się dowie o mnie!...
- [ang] Halo? - rzuciła w przestrzeń, wyraźnie nasłuchując.
Minęło kilkanaście sekund, nim znowu spojrzała na pęknięcie i dotknęła je najdelikatniej jak potrafiła. Znowu mimowolnie cicho syknąłem. Kobieto, przestań, to...
- [pl] Boli cię, jak dotykam? - po chwili sobie zdała sprawę w czegoś i tym powiedziała - It hurts you when I touch?
... boli. Czekaj, to było do mnie? Ona wie, że to JA? Nosz super, i cała przykrywka poszła się chyćkać! Stanęła przede mną i przyklęknęła na jedną nogę, patrząc na światła. Delikatnie położyła dłoń na mojej masce.
- Ok, ok, chyba nie możesz mówić... Dobra, poradzimy sobie z tym... - mamrotała jakby sama do siebie, po czym odezwała się głośniej - Zaświeć dwa razy światłami na "Tak" a trzy razy na "Nie". Boli cię, jak dotykam drzwi? - po chwili powtórzyła te dwa zdania, tylko po angielsku.
Oszołomiony. To słowo nie opisuje dobrze, jak się teraz czułem. W przenośni i dosłownie mi szczęka opadła. Pierwszy raz jakiś człowiek nie uciekł z krzykiem, widząc, że nie jestem normalnym autem. W jej oczach nie widziałem ani kszty strachu, tylko niepokój... o mnie. O mnie, jakiejś "zwykłe", zniszczone auto!
Chwila, jej oczy... Nie były normalne w żadnym stopniu. Dopiero teraz to zauważyłem. Za okularami o czarnych oprawkach delikatnie migowały głęboko błękitne oczy. Wokół szaranych źrenic były dwie pomarańczowe obwódki, jedna tuż przy źrenicy, a druga zaś tuż przy zewnętrznej stronie tęczowek. Nigdy nie widziałem człowieka o tak niezwykłych kolorach oczu.
W pewnych stopniu zahipnotyzowany widokiem jej optyk, bezmyślnie zamigałem dwa razy światłem. Dopiero po chwili do mnie dotarło, co ja zrobiłem. Czekaj, co ja zrobiłem?! Przecież reszta mnie zabije...
- Nie dziwie się. To pęknięcie wygląda na poważne. - powiedziała to w dwóch językach, kręcąc głową. Po chwili spojrzała na mnie, marszcząc lekko brwi. - W sumie... Który język rozumiesz? Dwa razy na polski, trzy razy na angielski. - kolejny raz użyła dwóch języków.
Zamigałem dwa razy. Gdy tylko to zobaczyła, chciała coś powiedzieć, ale powstrzymała się, widząc jak po chwili przerwy światła zaświeciły się trzy razy.
- [ang] Ah... Czyli rozumiesz oba, tak? - mryg mryg - [pl] Oh, to wszystko upraszcza! Ale wracając do twojego stanu. Mogłabym to wszystko naprawić, ale nie tu. Nie mam odpowiednich narzędzi. Musiałabym cię zabrać do domu, ale nie wiem czy dałbyś radę dojechać. Więc... czujesz się na siłach, by stąd ruszyć?
Ona... ona mówi poważnie? CHCE mi pomóc? Aż mnie zatkało. Wiedziałem od razu po jej zobaczeniu, że jest inna niż wszystkie dziewczyny na Ziemi. Nie raz ją widziałem, jak niedaleko przechadzała się między autami. Do niektórych podchodziła, sprawdzała silniki, naprawiała, zabierała stąd. Nie patrzyła na przykład na to, jak bardzo jest brudna podczas napraw, po prostu robiła swoje. Z tego co pamiętam, inne femme brzydzą się tego typu zajęciami. Tylko że ona... była ich przeciwieństwem. To auta mogły liczyć na pomoc z jej strony. Ale nigdy bym nie sądził, że będzie chciała akurat mną się zająć.
- To jak? Mogę Ci pomóc?
Spojrzałem jej prosto w oczy. Podświadomie czułem, że mówi prawdę. Patrzyła jedynie z szczerą troską, nie z chęcią sprzedania mnie naukowcom. Naprawdę... martwiła się o mnie. Wziąłem głębszy oddech i mignąłem dwa razy światłami. Dziewczyna uśmiechnęła się, znowu tworząc dołeczki na policzkach. Wyjątkowo jej pasowały.
- Dzięki, że mi zaufałeś. Nie zawiodę cię, obiecuję.
Podniosła się i pogłaskała mnie z czułością po masce. Przyjemne impulsy przeszły po całej masce, przenikając do głównego rdzenia. Mimowolnie podwozie mi się lekko opuściło, a w ciszy rozległ się cichutki, mimowolny pomruk. Dziewczyna zaśmiała się cicho na ten widok.
- To może się lepiej poznamy? - zaproponowała i nie czekając na moją odpowiedź, dodała : - Nazywam się Acee (czyt.Ajsii). A ty? Masz jakiejś imię?
Jak jej powiem? Chwila, moment... A może jej nie mówić, ale pokazać? Tak, to jest to! Trąbnąłem, przez co podskoczyła, przestraszona. Straciła równowagę i upadła na plecy. Znowu skrzywiła się z bólu, trzymając dłoń na boku pleców. O nie, to nie tak miało być...
- Nie strasz mnie! Weź ostrzegaj, dobrze?
Mignąłem dwa razy światłami i znowu zatrąbiłem. Błagam, domyśl się o co mi chodzi... Podniosła się na nogi, otrzepując się z kurzu.
- Ale ty jesteś niespokojny... Mam podejdź?
Mignąłem dwa razy i zacząłem kręcić kierownicą. Przymrużyła lekko oczy i zaczęła iść w stronę drzwi kierowcy. Uniosła chudą dłoń ozdobioną rękawiczkami bez palców i przetarła nią boczną szybę, po czym zajrzała do środka.
- Nic nie widzę.
Otworzyłem drzwi. A raczej je odblokowałem, by mogła je sama otworzyć. Rozległ się cichy pyk mechanizmu i drzwi trochę się uchyliły, skrzypiąc lekko. Acee uniosła zaskoczona wzrok na maskę.
- Mam wsiąść?- mryg mryg - Jesteś pewien? - mryg mryg - Nie będzie cię to bolało? Jesteś w dość kiepskim stanie...
W sumie dobre pytanie... Tak naprawdę nie wiem czy zaboli, w końcu jestem naprawdę mocno poturbowany. Nigdy tego jeszcze nie sprawdzałem... A dobra, raz się żyje! Mignąłem trzy razy.
- No dobra... Ale mów od razu, jak zaboli. Albo zatrąb, albo daj jakikolwiek znak. Dobrze? - w jej naprawdę dźwięcznym głosie pojawiła się troska. Poczułem delikatne i przyjemne ciepło. Naprawdę się martwiła o mnie. Jak... pierwsza...
Mignąłem dwa razy. Powoli otworzyła drzwi, po czym rozejrzała się po moim wnętrzu. Było ono pełne kurzu i śmieci. Na lusterku wisiała mała kula disco i zapach z obrazkiem pszczoły. Dziewczyna się mimowolnie zaśmiała na ten widok, delikatnie dotykając kawałek tektury. Po chwili ostrożnie usiadła na miejscu kierowcy.
Jej ciepła skóra po kontakcie ze skórą fotela wytworzyła jeszcze więcej przyjemnych impulsów. Podwozie opuściło mi się jeszcze niżej, prawie dotykając ziemi, a mnie przeszły mimowolne, delikatne dreszcze. W życiu się nie spodziewałem, że ciepło drugiej osoby może być takie... przyjemne.
- To... po co mi kazałeś tu wsiąść? - jej melodyjny głos sprowadził mnie z krainy marzeń. Poruszyłem lusterkiem z kulą, chcąc zwrócić jej uwagę na nie. Udało się, spojrzała na nie. - Noo... Jest kula i zapaszek. I co związku z tym? Twoje imię jest związane z nimi?
Mignąłem dwa razy światłami, mając nadzieję, że to zauważyły. Przymrużyła optyki i patrzyła na nie, myśląc intensywnie.
- Czekaj... Obie te rzeczy są powiązanie z imieniem?
Trzy razy mryg.
- Uhu, rozumiem... Too... Kula jest z nim związana?
Trzy razy mryg.
- Ah, ok, ok... Czyli zapaszek...
Poruszyłem lusterkiem, potrząsając tekturą. Po chwili Acee delikatnie ją złapała i obróciła i przyjrzała się jej.
- No ok... Jest rysunek pszczoły i jest napisane pod spodem " Bumblebee". Chwila! - wyraźnie dostała olśnienia. Spojrzała w stronę kierownicy. - Teraz rozumiem! Te kolory twojego lakieru to była też wskazówka. Masz na imię Bumblebee?
- W skrócie jestem Bee - odparłem** , a po chwili zbladłem, czego nie zauważyła.
Na Primusa, co ja zrobiłem?
* Strój by 0xTonikix0, czyli ciocia Kasieu kolejny raz pomogła. Plus rysunek jej autorstwa, gdyby ktoś nie mógł sobie wyobrazić stroju
( nie patrzcie na ogon, to to od jej jednej OC)
Plus zdjęcie rolek
... Boże, moje nogi tutaj wydają się take krótkie... I tak. To moje rolki.
**jakby co, Bumblebee tutaj umie normalnie mówić. Znaczy, tak jak transformery, you know, what I mean
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro