16.
~ Pov. Bumblebee ~
W ciszy już jechaliśmy przed siebie, tylko czasem się zatrzymując, by każdy mógł trochę rozruszać kości. W końcu nie musieliśmy robić przystanków, by Acee mogła zjeść, a nawet podobno przestała odczuwać potrzebę regulowania potrzeb fizjologicznych. Z jednej strony to dobrze, nie musieliśmy aż tyle czasu tracić i mogliśmy dłuższe dystanse przejeżdżać. Z drugiej jednak to oznaczało, że przemiana przebiega szybciej, niż myśleliśmy. Tylko czemu ona w ogóle przechodziła?...
Przed zachodem słońca Acee wyraźnie osłabła. Stała się bledsza niż zwykle, opierała czoło na dłoni, ciężko oddychając. Od razu zapaliła mi się w procesorze czerwona lampa z ogromnym napisem "coś złego".
- [pl] Acee, co się dzieje?
- Trochę słabo mi się zrobiło... Ale skoro, przeżyję... - powiedziała cicho, unosząc wzrok przygaszonycb tęczówek, lekko się uśmiechając. Nie przeżyjesz, bo to chodzi o energon.
- Nie kłam. Masz ciemne oczy.
Dziewczyna cicho westchnęła, chowając twarz w dłoni i opierając głowę o fotel.
- Myślałam, że wytrzymam dłużej... Że nie muszę go tyle pić...
- Oszalałaś? Przecież teraz go potrzebujesz więcej nawet od nas, przemiana potrzebuje skądś energii. A jak nie przyjmujesz ludzkiego jedzenia, to zostaje energon.
- Tia... Wiem...
Zerknąłem na dziewczynę, gdy oparła się całym ciałem o oparcie, zamykając oczy i pochylając lekko głowę. Po chwili włączyłem komunikator, nastrajając się na częstotliwość Autobotów.
- [cyb] Optimusie, potrzebny postój. Acee spadł za nisko poziom energonu.
~ Jaki jest jej obecny stan? - lider odpowiedział od razu.
- Na razie znośny, tylko jest blada i trochę osłabiona.
~ Rozumiem. Zatrzymamy się przy najbliższej okazji. Do tego czasu pilnuj jej stanu.
- Tak jest.
Rozłączyłem się i skierowałem boczne lusterko na bladą twarz dziewczyny. Czemu nie powiedziałaś od razu? Wiesz dobrze, że bez pomocy sobie nie poradzisz...
Niewiele później zatrzymaliśmy się na jakiejś polance, która była oddzielona od drogi długim i dość szerokim pasem drzew. Gdy tylko wszyscy stanęli, holoforma medyka podeszła do mnie, otwierając drzwi pasażera i ostrożnie oglądając Acee, która zerknęła na niego zmęczona.
- [ang] Od kiedy się gorzej czujesz? - spytał, uważnie oglądając jej tęczówki.
- Nie wiem.. J-jakoś... Pół godziny t-temu... To s-się... - zaczęła, jednak w połowie zdania jej powieki opadły, a ciało zsunęło się bezwładnie na fotel. Ratchet zaczął szybko ją poklepywać po policzku, mówiąc, by nie odpływała, jednak to nich nie dało. Medyk syknął coś pod nosem, ostrożnie poprawiając ją na fotelu.
- [cyb] Jest źle... - powiedział cicho, dotykając dłonią rozgrzanego czoła dziewczyny.
- Czemu jej nie dałeś energonu od razu, przecież mamy go jeszcze!
~ Narracja trzecioosobowa ~
Ratchet zacisnął usta, nie unosząc wzroku. Dopiero po chwili spojrzał na radio niezwykle poważnym spojrzeniem. Nie mógł wiedzieć.
- Nie mamy. Rano poszły wszystkie resztki, które mieliśmy.
Żółtemu botowi w tym samym momencie wszystkie części zastygły, niemalże słychał nawet, jak jego iskra zamiera, a cisza po wypowiedzi holoformy huczała jak wystrzał tuż przy audioreceptorach.
Skończył się.
Energon... od tak się skończył. Akurat teraz, gdy go najbardziej potrzebują, a zwłaszcza Acee.
To oznacza tylko...
- Przecież ona nie może umrzeć od tak! Musi być jakiejś inne wyjście! - prawie krzyknął młody mech, gorączkowo myśląc - M-może ludzkie paliwa? Przecież potrafimy je przetworzyć na energię!
- Bumblebee... - zaczął wyjątkowo cicho medyk, jednak Autobot jakby tego nie usłyszał.
- Albo możemy coś spróbować z l-ludzkim jedzeniem, może jednak ciągle może je przyjmowa-!
- BUMBLEBEE! - Ratchet nagle uniósł głos, na co zwiadowca natychmiastowo ucichł. Holoforma wzięła głęboki oddech, po czym westchnęła cicho, opuszczając wzrok na bladą twarz dziewczyny. - Nie ma podzespołów, by móc "trawić" ludzkie paliwa, a organiczne jedzenie nie już tolerowane przez nią. Nie możemy nic zrobić.
- A-ale... - Chevrolet cicho wyjąkał - o-ona wtedy...
- Wiem... Nie przeżyje...
~ Ile jeszcze jej dajesz czasu? - po chwili ciszy odezwał się przez Łączę Prime.
- Około 5 godzin ziemskich, maksymalnie 5 i pół...
Bumblebee poczuł się... bezsilny. Nienawidził tego uczucia. Tak wiele razy patrzył, jak jego przyjaciele i znajomi umierali na polach walki, często był tuż przy nich wtedy. Tak wiele razy sam się otarł o zgaśnięcie, a jednak wciąż był na tym świecie, musząc patrzeć, jak kolejne mu znane twarze znikały. Czy Acee naprawdę musiała być kolejna?
Czemu on nie mógł zgasnąć?...
Jedno wspomnienie błysnęło w jego procesorze jak mała zapałka. Nim się obejrzał, mały płomyk zmienił się w pożogę pewności i nadziei, która rozjaśniła jego umysł.
- NA PRIMUSA, JAKIM JA JESTEM DEBILEM! - zaśmiał się prawie histerycznie, na co medyk uniósł na niego wzrok, mimowolnie unosząc brew - Przecież mamy jeszcze energon! Z Acee ogarnęliśmy całą jaskinię z energonem! A część zapasów przecież zabraliśmy! - na te słowa, oczy medyka lekko błysnęły zza okularów.
- Ile porcji i gdzie?
- Osiem dużych sześcianów, tylna przestrzeń .
Medyk jedynie skinął głową i skierował się do bagażnika Bumblebee'go, gdzie faktycznie było osiem pojemników, w których było widać lekko mieniącą się, błękitną ciecz. Ratchet na szybko pobrał z jednego paliwo do strzykawki, następnie wracając do dziewczyny której podał energon. Mimo iż minęło dość mało czasu, rudowłosa znacznie pobladła, a jej oddech stał się bardziej płytki i nierówny. Holoforma uniosła ostrożnie jej dłoń i lekko docisnęła palce do nadgarstka. Szybkie pulsowanie serca.
- Będzie z nią lepiej? - spytał lider, podchodząc w formie człowieka do medyka.
- Raczej tak. Może trochę minąć, zanim się jej całkowicie polepszy. Ale na pewno przeżyje. - słysząc to, czarnowłosy wyraźnie odetchnął z ulgą.
- Przynajmniej tyle... Kiedy się obudzi?
- Za około 20 minut, może trochę dłużej. Najlepiej, jak poczekamy, dopóki się nie ocknie, będę mógł jej od razu zrobić szczegółowe badania.
Optimus przystanął na ten pomysł, przekazując to do reszty. Wszyscy stanęli w bliskich odległościach, raczej w ciszy czekając na wiadomość od Bumblebee'go o przebudzeniu Acee.
Cóż... no może cisza panowała do pewnego momentu.
Gdy minęło już jakiejś dziesięć minut, holoforma Jazza wyszła z alt-mode, kierując się na jego tył, gdzie otworzył bagażnik, grzebiąc w nim chwilę. Reszta obserwowała go kątami optyk. Nie chodziło o to, że mu nie ufali. No... może trochę. Lecz tu chodziło raczej o to, że znali jego zabawowy, psotniczy charakter. W takim momencie mogli się tak naprawdę wszystkiego spodziewać po nim.
Jednak i tym razem ich zaskoczył. Jednak raczej w pozytywnym znaczeniu. Ponieważ wyciągnął z bagażnika metaliczny, podświetlany instrument wyglądem przypominający gitarę klasyczną. Złapał ją wygodnie w dłoń, opuszczając klapę. Następnie skierował się w stronę przodu alt-mode, gdzie siadł na masce, zsuwając z niej nogi tak, by jedna zwisała, a druga była lekko podkulona do niego. Następnie oparł na nich wygodnie instrument, łapiąc gryf w lewą dłoń, a prawą kładąc na strunach przy otworze rezonansowym. Chłopak wziął głębszy oddech, po czym lekko trącił palcami struny, przyciskając palce do niektórych progów, przez co gitara wydała z siebie czyste nuty. Holoforma na to lekko się uśmiechnęła, zaczynając spokojnie wygrywać cichą melodię.
Jej dźwięki unosiły się w powietrzu, rozchodząc się na wszystkie strony, przez co Autoboty doskonale ją słyszały mimo odległości. Po chwili Jazz zaczął nucić to, co grał, co dzięki jego czystemu głosowi dopasowało się pięknie do płynącej melodii. Wszyscy słuchali uważnie utworu, jedynie się na nim skupiając na ten moment. Spokojne akordy wprawiały ich umysły w przyjemne oczyszczenie z myśli, rozluźniały ich napięte od dawna siłowniki. Aż dziw, że na pozór zwyczajna muzyka potrafiła aż tyle. Zwłaszcza, że wydawała się znajoma. Jakby każdy z nich kiedyś ją słyszał...
Jazz wiedział, czym była, i znał doskonale tę melodię. Byla to jedna ze starszych i bardziej znanych kołysanek. Jej nucenie zawsze uspokajało młode iskrzenia, gdy te nie mogły spać. Przekazywana przez pokolenia, przetrwała długie czasy, kojąc kolejne dzieci Cybertronu. Tak piękna i spokojna... Jak dawniej ich planeta...
Holoforma mimowolnie lekko opuściła głowę, jednak wciąż delikatnie trącała struny palcami. Czy naprawdę tylko tyle musiało pozostać im z czasów beztroskiego dzieciństwa? Stara melodia, która była niegdyś im nucona przez ich stworzycieli? Tyle czasu już minęło, a wciąż byli tak daleko do powrotu normalnego życia. Czy jeszcze kiedykolwiek go zaznają czy zgasną na obcej planecie podczas walk?
Czy naprawdę musiało to wszystko tak wyglądać?...
Chłopak zaczął ściszać stopniowo graną melodię, aż w końcu zagrał ostatnie akordy, milknąc. W tym momencie wszyscy ocknęli się z jakby transu. Nuty były tak piękne, tak czyste... Autoboty wiedziały, że Jazz ukończył jedną z lepszych szkół muzycznych na Cybertronie. Jednak wciąż ich zadziwiał tym, jak idealnie potrafił robić to, co kochał. Podobno wraz z każdą melodią, do utworów wkładał całą swą iskrę, by te wyszły jak najlepiej.
- [ang] Jazz..
Słysząc ten słaby głosik, holoforma uniosła wzrok i spojrzała na Acee, która patrzyła na niego na wpół otworzonymi oczami, lekko się uśmiechając do niego.
- Ładnie wyszło... - powiedziała cicho, na co chłopak odwzajemnił uśmiech.
- Dzięki, staram się.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro