Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13.

Pov. Acee

Na początku podróży było wyjątkowo spokojnie, co wnioskowałam po tym, że mogłam bez przeszkód odespać tych parę dni, gdy gorzej spałam. Zwłaszcza, że mruczenie silnika Bumblebee'go brzmiało dla mnie jak istna kołysanka, dzięki której miałam niemalże arkadyjski, niczym niezmącony sen.

Arkadyjski... No super, echa wymagającego polskiego z liceum się odzywają. Jak zacznę gadać jeszcze o ciemnocie intelektualnej jako powód, by móc gardzić drugim człowiekiem, to Autoboty naprawdę mogą mnie rozstrzelać. Nie chcę mieć w głowie tego szatana aka dawnej sorki, nigdy więcej.

Po moim spaniu jeszcze przez jakiś czas było spokojnie. Autoboty mało rozmawiały, czasem rzuciły jakąś uwagę czy komentarz, jednak było cicho. Oczywiście do czasu. Jak widać Jazz zaczął w końcu odpalać w sobie tryb śmieszka, bo w pewnym momencie z jego alt-mode zaczęła grać naprawdę mocna i głośna rockowa muzyka. Nawet mimo niezłych wyciszeń byłam w stanie powiedzieć, że puszczał różne utwory Skilleta czy Starseta, których tytułu mogłam powymieniać. Oczywiście hałas ten przeszkadzał medykowi, który... delikatnie mówiąc, wydarł się na srebrne auto, każąc mu wyłączyć to. Oczywiście Jazz przyciszył grzecznie muzykę, bo aż Optimus włączył się, prosząc uprzejmie o to porucznika.

Musiałam przyznać, że Prime musiał mieć nieograniczone pokłady cierpliwości, że mimo iż boty miały tak różne charaktery, potrafił nad nimi zapanować, przez co mogli żyć jako jedna drużyna. Jednak zapewne czuł czasem, że to jest za dużo dla niego. Dlatego postanowiłam, że nie będę mu aż tak utrudniała dowodzenia, zwłaszcza, że nie lubiłam tego robić wobec innych. Wbrew pozorom w ogóle nie lubiłam robić innym kłopotów. O wiele bardziej lubiłam pomagać, nawet jeśli nikt mi za to nie podziękuje.

Kiedy znowu zaczęła panować cisza między Autobotami, z nudów zaczęłam oglądać widoki za oknem. Jak się okazało, były one naprawdę przepiękne. Bezkresne łąki, z gdzie nie gdzie stojącymi drzewami, wyglądały jak zielony ocean z małymi, pojedynczymi wysepkami. Białe, puchate chmurki spokojnie płynęły sobie przez błękitne niebo, układając się w różne kształty. Hmm... Z tego co pamiętam z rozszerzonej geografii, to były Cumulusy... Wyglądają jak kłębki wełny, płaski dół i nierówny wierzchołek, czyli z konwekcji cieplej... Tak, Cumulusy. A patrząc na ogólny układ, zapowiada się słoneczny dzień, bez większych zmian. Ah, jednak coś się trochę przydaje w życiu ze szkoły. Zwłaszcza, jeśli to jest trafna ocena przyszłej pogody do kilku godzin.

Niestety okazało się, że mimo dużej wytrzymałości Autobotów na zmęczenie i tak musieliśmy zrobić jakiejś trzy przerwy. Ale nie z ich powodu, tylko z mojego. Na przykład żebym mogła ogarnąć jedzenie dla siebie, lecz też potrzebowałam rozruszać trochę mięśnie czy uregulować sprawy fizjologiczne. Mimowolnie myślałam, iż przeze mnie tak wolno poruszaliśmy się w stronę znalezieniu Sześcianu. Niby boty powtarzały, że rozumieją moje potrzeby i im to jakkolwiek nie przeszkadza. Jednak i tak czułam się jak piąte koło u wozu. Zwłaszcza, jak się dowiedziałam, że Bee i Jazz w holoformach mają robić za ochronę dla mnie. Choć nie było widać po nich, by to im jakoś dokuczało, wręcz przeciwnie. Wesoło rozmawiali na temat jakiś muzyków czy zespołów, cierpliwie czekając aż skończę to, co miałam zrobić.

No może nie tak cierpliwie, jeśli chodziło o Jazza. Gdy miałam większe porcje jedzenia, często je podkradał i na moim oczach zjadał, a widząc moje rozbawienie pomieszane z oburzeniem, wyraźnie czuł się dumny ze swojego czynu. Raz też wziął mnie na ręce i udawał, że zamierza wrzucił mnie do fontanny w jakimś parku, w którym miałam krótki spacerek. Gdyby nie natychmiastowa reakcja blondyna, który zabrał mnie od srebrnowłosego, na poważnie był wylądowała w wodzie, bo rzucałam się jak szalona, byle nie wpaść do cieczy.

Gdy zapadł już mrok, byliśmy już dwie godziny w nieustannej jeździe. Przed północą mieliśmy się zatrzymać, by wszyscy mogli odpocząć i następnego dnia móc ruszyć dalej z nowymi siłami. Jednak...

No właśnie, jednak. Coś koło wieczora ból głowy i słabość powróciły ze strojoną siłą, do czego dołączyły powoli narastające mdłości. Czułam, jakby ciśnienie powoli się zwiększa w mojej czaszce, przez co miała mi niedługo wybuchnąć. Co jakiś czas mijały nas pojedyncze auta, których ostre światła jeszcze bardziej pogarszały mój stan. Sądziłam, że krótki sen trochę mi pomoże, jednak przez ból nie mogłam zmrużyć oczu. Zwłaszcza, że pod koniec zaczęły się się też pojawiać naprzemiennie uderzenia gorąca i zimna.

W pewnym momencie oparłam złożone ręce na desce rozdzielczej, kładąc na nich głowę. Chwilę wcześniej zrobiło mi się już autentycznie tak niedobrze, że miałam ochotę jedynie zwymiotować do wnętrza alt-mode'u żółtego Autobota, którego holoforma od razu zerknęła na mnie.

- [pl] Acee, co się dzieje? - spytał się zaniepokojony, widząc zapewne mój nie za dobry stan.
- Otworzysz okno?... Niedobrze mi... - poprosiłam słabym głosem, nie unosząc głowy.

Gdy usłyszałam dźwięk opadania szyby, uniosłam zapewne bladą twarz i przeniosłam ramiona, kładąc je na kawałku szyby, który wystawał z drzwi. Podpadłam podbródek o ręce, przymykając oczy i skupiając się na wietrze, który uderzał nie za mocno w skórę twarzy, studząc ją. Jednak słabo to pomogło względem bólu głowy czy mdłości.

- Zgłoszę to Ratchetowi, nie wygląda to dobrze, okej? - odezwał się znów blondyn.
- Rób co chcesz... - odparłam słabo.

Nagły ścisk żołądka i szybki przepływ cieczy przez przełyk ku górze. Automatycznie zasłoniłam dłońmi usta, z trudem zaciskając gardło, by nie zwymiotować. Szybko zerknęłam błagalnie na Bumblebee'go, który, chyba czytając mi w myślach, od razu zjechał na pobocze, jadąc kawałek wgłąb jakiegoś lasu. Gdy tylko się zatrzymał, wypadłam nagle z alt-mode, upadając na kolanach na trawę, po czym otworzyłam usta, wyrzucając z ciebie całe niestrawione jedzenie zmieszane z kwasem żołądkowym. Gdy tylko to się skończyło, wzięłam kilka płytkim, łapczywych oddechów, jednak nie minęło dużo czasu, jak znowu dostałam torsji. Gardło mnie już niemalże paliło, a posmak wymiocin skutecznie sprawiał, że miałam ochotę ciągle wymiotować, co mogło być istną drogą bez końca. Jednak po trzecim odruchu już jedynie lekko kasłałam, patrząc zamglonym wzrokiem na trawę ubrudzoną niedawną kolacją. Szkoda trochę, dobra była tamta zapiekanka...

Narracja trzecioosobowa

Gdy dziewczyna zaczęła wymiotować, nawet nie zauważyła, że blondyn szybko pojawił się obok niej, patrząc zatroskanym wzrokiem na nią. Mimochodem brzydził go widok wydzielin z żołądka, jednak wytrwale był przy rudowłosej, nawet zgarniając jej włosy tak, by jej nie przeszkadzały. Gdy ta skończyła wyrzucać z siebie wszystko, zaczynając kaszleć, poklepywał ją po plecach do momentu, aż nie zaczęła patrzeć jedynie na ziemię.

- Lepiej? - spytał cicho, kładąc rękę na jej ramieniu.
- Trochę... - odpowiedziała zachrypniętym, słabym głosem - Przyniesiesz wodę i chusteczki?...
- Okej, tylko nie wstawaj - sam prędko stanął na nogi i już miał iść do alt-mode, gdy zauważył, że reszta Autobotów zatrzymuje się niedaleko nich, a holoforma lidera i medyka bardzo szybko znalazły się przy jasnookiej.
- [ang] Co się dokładnie stało? - spytał Optimus, zerkając na młodego zwiadowcę.
- Podczas jazdy zrobiła się cała blada, a po chwili wygląda jakby miała wymiotować, więc zjechałem i no... To się stało...

Prime lekko skinął głową na znak, że zrozumiał, po czym skierował zatroskany wzrok na dwójkę obok siebie, gdzie medyk zaczął pytał Acee, by wybadać, co mogło być ewentualnym powodem jej stanu. Bumblebee lekko zacisnął usta, po czym skierował się do Camaro. Bolało go, że nie miał możliwości nic więcej zrobić, by jej pomóc. Bo co mógł zrobić? Nie był medykiem, więc nie znał się na tych wszystkich "medycznych sprawach" . Chłopak westchnął bezgłośnie, otwierając drzwi i przesuwając fotel tak, by móc dosięgnąć do torby w moro, w której po chwili zaczął grzebać. Gdy tylko znalazł to, co chciał, zamknął auto i wrócił do reszty.

Dziewczyna siedziała z zamkniętymi oczami i pochyloną głową, oparta całym ciałem o lidera, który przytrzymywał ją, wolną ręką głaszcząc ją po głowie. Medyk zaś klęczał obok nich, zdejmując z jej odsłoniętego ramienia szeroką opaskę, na której był włączony, równie giętki ekran.

- I jak? - blondyn spytał, klękając przed dziewczyną.
- Trochę podwyższona temperatura, tętno chwilowo przyspieszone, ogólna słabość. Wykluczam zatrucie, jednak lepiej zrobić jeszcze badanie krwi. - odpowiedział Ratchet, chowając opaskę w głębokiej, wewnętrznej kieszeni kitla.
- Okej... - chłopak spojrzał na bladą dziewczynę - Acee, mam to, co chciałaś.
- Dzięki... - ta uniosła lekko powieki, spoglądając na niego i posyłając słaby uśmiech, który odwzajemnił, następnie podając jej butelkę i paczkę chusteczek.

Dziewczyna odsunęła się trochę od lidera, po czym otworzyła wodę i wzięła jej trochę do ust, chwilę trzymała w ustach, by w końcu z lekkim obrzydzeniem wypluć na trawę tak, by nikogo nie ochlapać. Zrobiła tak jeszcze dwa razy, po czym wytarła dokładnie usta i wypiła już resztę cieczy.

- Lepiej? - spytał blondyn.
- Przynajmniej nie mam już aż takiego posmaku w ustach... Obrzydlistwo... - dziewczyna skrzywiła się lekko, zgniatając pustą butelkę, a paczkę z resztą chusteczek schowała do kieszeni.
- Dasz radę sama wstać? - odezwał się medyk, patrząc na nią uważnie.
- Chyba... - odparła, podpierając dłonie na ziemi, by po chwili zacząć wstawać na trochę drżących nogach.

Gdy tylko jej kolana trochę się pod nią ugięły, Ratchet i Optimus pojawili się po jej bokach, łapiąc ją pod ramionami, by nie upadła. Następnie powolnym i spokojnym krokiem skierowali się w stronę alt-mode medyka, do którego niedługo później weszli, gdzie pomogli Acee usiąść na noszach. Prime lekko pogłaskał dziewczynę po ramieniu, po czym wyszedł na dwór, zaś medyk zaczął szukać czegoś po wiszących szafeczkach.

- Miałaś jakiejś objawy wcześniej? - spytał, zerkając na jasnooką.
- Um... Głowa mnie od rana bolała... Czułam się, jakby w niej ciśnienie tak rosło, że aż wybuchnie... - zaczęła głęboko zamyślona, przykładając dłoń do czoła - Mocniejsze światła sprawiały, że było jeszcze gorzej, trochę jak migrena... Później jeszcze były naprzemiennie uderzenia gorąca i zimna, ale też mdłości...
- Mhm... - mruknął cicho, zatrzymując się na chwilę - Jak długo ten stan trwa?
- Sama nie wiem... Jak mówiłam, ból głowy od rana, a reszta raczej od dwóch godzin...
- Rozumiem... Zdejmij bluzę i szykuj lewą rękę.

Skinęła lekko głową, po czym tak zrobiła, prostując wskazaną rękę. Ratchet na jej ręce, między łokciem a barkiem, zacisnął opaskę uciskową, po chwili znowu podchodząc, tym razem z pustą strzykawką w dłoni. Acee na ten widok lekko pobladła, jednak nawet się nie odezwała słowem. Lecz holoforma to zauważyła, opuszczając trochę igłę.

- Fobia do igieł, prawda? - spytał prosto z mostu, spoglądając na nią nad wyraz spokojnie spod okularów, na co dziewczyna lekko kiwnęła głową - Rozumiem... To będzie dosłownie chwila, zamknij oczy i odwróć głowę. Tylko nie napinaj mięśni, bo będzie gorzej.
- Mhm, okej... - opuściła powieki i skierowała twarz w prawo, starając się rozluźnić lewą dłoń. Medyk ostrożnie uniósł trochę jej ramię, uważnie oglądając jej bladą, prawie białą skórę, na której widać było cienkie, niebieskie nitki żył. Patrzy na nie uważnie, po czym wybrał odpowiednio grubą. Przyłożył do niej kciuk, by łatwiej później znaleźć, i wyjął strzykawkę, zdejmując z niej osłonę. Ostatni raz rzucił okiem na wybrane naczynie krwionośne, następnie przykładając igłę i chcąc wyćwiczonym ruchem ją wbić.

Ważnym słowem tutaj jest "chciał".

Ponieważ po mocniejszym nacisku, igła pękła z cichym trzaskiem na mniejsze kawałki. Medykowi od razu uniosły się brwi z zaskoczenia, gdy patrzył  na kawałki metalu leżące na noszach.

- Już? - Acee spytała, nadal mając zamknięte oczy.
- Nawet nie zacząłem, bo zaszły... pewne komplikacje... - zaczął, odsuwając się lekko.
- Co? - zaskoczona uniosła powieki i spojrzała na uszkodzoną strzykawkę, którą Ratchet akurat chował. Wydała z siebie niedowierzające westchnięcie, kierując wzrok na resztki igły - C-co się...
- Nie jestem pewien, ale to nie jest na pewno jakkolwiek normalne - wstał, ostrożnie zgarniając dłonią kawałki metalu, które wyrzucił do małego kosza w szufladzie - Użyłem igły, którą ludzcy lekarze najczęściej stosują. Często się tak zdarza, że pęka podczas zabiegu? - medyk spytał, zerkając na dziewczynę.
- Nie, nigdy. A zwłaszcza nie podczas próby przebicia skóry.
- Mhm...

Po chwili Ratchet z innej szafki wyjął łudząco podobną strzykawkę, jednak cały pojemniczek był z metalu, który o dziwo wydawał się półprzezroczysty.

- Zrobimy drugie podejście. Jak i tym razem się nie uda, zacznę się naprawdę niepokoić.
- Okej... - dziewczyna odparła, zamykając oczy i odwracając twarz. Medyk znów odszukał odpowiednią żyłę, po czym tym samym ruchem wbił ją w skórę. Tym razem igła miękko przeszła, wbijając się w naczynie krwionośne. Ratchet więc pobrał nieznaczną ilość krwi, po czym ostrożnie wyjął strzykawkę, od razu przyciskając do miejsca ukłucia małą, złożoną gazę.

- Już po wszystkim. Dociskaj do ramienia jak najmocniej, 10 minut i przestanie lecieć krew. - powiedział, odkładając na chwilę strzykawkę do kieszeni kitla, by delikatnie złapać prawą dłoń Acee i położyć ją na lewym zgięciu łokciowym. Dziewczyna otworzyła oczy i zerknęła na ramię, wykonując polecenie.
- To... Ile zajmie badanie krwi? - spytała, unosząc na medyka swój wzrok.
- Około 10 minut, nie więcej.

Skinęła lekko głową, na znak, że zrozumiała, po czym nagle pobladła cała na twarzy, zaczynając się lekko chybotać na boki. Holoforma odłożyła naprędko strzykawkę do jednej z szafek, po czym złapał ostrożnie dziewczynę za ramię, pomagając jej się położyć. Przyłożył  ostrożnie wierzch dłoni do czoła dziewczyny. Była cała rozgrzana.

- Skok temperatury... - mruknął cicho do siebie, następnie kierując wzrok na twarz Acee - Jak się czujesz?
- Słabo mi... - szepnęła cicho, przymykając lekko oczy, które wydawały się bledsze niż wcześniej. Gdy tylko Ratchet zauważył ten na pozór drobny szczegół, zmrużył oczy, zaczynając powoli rozumiejąc jej aktualny stan.
- Acee, spójrz na mnie, dobrze? - powiedział, na co rudowłosa lekko uniosła powieki i spojrzała na niego, pokazując blady błękit tęczówek, wokół których obwódki były przygaszone. Już wiedział. - Na iglice iacońskie, nie może być...
- A-ale co się... - zaczęła cicho dziewczyna, jednak po chwili jęknęła nieznacznie, przymykając oczy. Ucisk głowy znów zaczął się nasilać, jednak tym razem nie miała sił, by to bardziej okazać.

Ratchet zerknął na nią, po czym włączył komunikator, łącząc się z liderem. Przez chwilę rozmawiał z nim w ojczystym języku, w pewnym momencie unosząc brwi z zaskoczenia, po czym lekko skinął głową, wyłączając słuchawkę. Szybko podszedł do szafek i wyjął z nim mały pojemnik z błękitną cieczą wraz z czystą strzykawką. Następnie pobrał do niej cały płyn, później podchodząc do dziewczyny. Na szybko odszukał żyłę, z której pobierał krew. Nie było to aż takie trudne, od razu zauważył małą kropkę czerwieni w miejscu niedawnego ukłucia. Szybko, lecz ostrożnie wbił igłę i strzyknął energon do ciała dziewczyny, mając cichą nadzieję, że hipoteza jego i Optimusa była prawidłowa.

Jeżeli nie była, to właśnie skazał dziewczynę na powolną śmierć, gdyż ich paliwo było niezwykle szkodliwe dla organizmów opartych na węglu. Jednak musiał zaryzykować. Istniała taka sama szansa, że dzięki temu poprawi się jej.

Czekał nieruchomo kilka minut, w ciszy patrząc na twarz Acee i wyczekując najgorszego. Po około sześciu minutach nawet sprawdził jej puls, jednak z ulgą stwierdził, że wciąż był i stopniowo się uspokajał. Szanse wzrastały.

Gdy usłyszał kroki i otwieranie drzwi alt-mode'u, spojrzał na lidera, który musiał trochę... trochę bardzo się nachylić, by nie uderzyć czołem w górną krawędź ramy. I nawet nie chodziło o bezpieczeństwo, bo była ona wyłożona matą. Po prostu holoforma była zbyt wysoka i musiała ciągle radzić sobie z tego typu problemami.

- [cyb] Jaki jest jej stan? - spytał, podchodząc do niego i siadając obok.
- Poprawia się na szczęście. - odpowiedział medyk, po chwili odgarniając włosy z twarz dziewczyny.
- Podałeś jej już energon?
- Tak, chociaż mnie zastanawia, jak mogłeś wpaść na tak zaskakującą hipotezę.
- Jestem tego świadom, że jest taka. Ale z drugiej strony przypomnij sobie wygląd jej oczu. Podobne do naszych. To musi oznaczać jedno.
- Ale jak? Jak by się to niby zaczęło?

Lider zamyślił się na chwilę, zatrzymując swój wzrok w przestrzeni.

- Kryształ energonu.
- No teraz to już oszalałeś, po tym wszystkim zarządzam u ciebie badania psychologiczne, bo coś Ci już chyba siada na procesorze. - słysząc słowa przyjaciela, Optimus nie mógł powstrzymać mimowolnego, cichego śmiechu. Ratchet często powtarzał to, jednak ani razu nie wykonał owych badań. Może już nie miał tej samej pamięci co dawniej i zwyczajnie o tym zapominał?
- A masz inny pomysł? - powiedział, poważniejąc - Z tego co jej przekazał przodek, Megatron jego i kryształ jakoś napromieniował. Jest możliwość, że to zmieniło jego geny, a te, przekazane dalej do Acee, zaczęły się zmieniać pod wpływem kryształu. Oczywiście mówię czysto teoretycznie, jak jest naprawdę, nie wiem.
- Nadal to brzmi naciąganie... Czy to w takim razie nie powinno spowodować podobnej reakcji u tego jej pradziadka? Jak i reszty jej rodziny, którzy dzielą z tym przodkiem geny?
- Wiem, to wciąż nie ma sensu...

Wten oboje usłyszeli cichy mruk. Jednocześnie opuścili spojrzenia na dziewczynę, której twarz lekko się wykrzywiła. Niewiele później zaś zaczęła unosić powieki, patrząc trochę nieprzytomnie w sufit.

- [ang] Acee, słyszysz nas? - spytał medyk, patrząc na nią uważnie. Ta ruszyła lekko głową, kierując na niego już jaśniejsze tęczówki.
- Tak, słyszę... - odpowiedziała cicho jeszcze zmęczonym głosem.
- Jak się czujesz? Nadal masz poprzednie objawy?
- Nie, już nie... Trochę chce mi się spać, to wszystko...
- To dobrze, będzie już tylko lepiej z tobą.
- Ale... wiecie, co się ze mną dzieje?... - spytała, patrząc na obojgu.

Holoformy wymieniły się porozumiewawczymi spojrzeniami. Któryś z nich musiał jej w końcu powiedzieć. Jednak bali się jej reakcji. W końcu Optimus wziął głębszy oddech i spojrzał na Acee, która patrzyła na niego, wyraźnie czekając.

- Jesteś świadoma niezwykłości swoich tęczówek, prawda? - zaczął, starając się w głowie ułożyć wszystko, co będzie musiał jej powiedzieć.
- Niestety jestem, mówili na nie "oczojebne"... - lekko odwróciła wzrok, jednak po chwili znów spojrzała na lidera.
- Nie wiem, czy kiedykolwiek to sprawdzałaś, jednak ich przeważający, błękitny kolor jest wręcz identyczny do tego, który mają nasze holoformy na oczach. Co wynika z koloru naszych optyk.
- Naprawdę? - dziewczyna aż się oparła się łokciami pod sobą i lekko uniosła. Medyk jednak szybko położył dłoń na jej ramieniu i zmusił ją lekkimi pokładami sił, żeby się znów położyła.
- Na to wygląda, że tak. Wiesz, czemu masz takie? Od zawsze twoje oczy tak wyglądały?
- Um... Z tego co słyszałam od rodziny to tak, mam takie od zawsze... Moja siostra też miała błękitne, ale jej od czwartych urodzin zaczęły ciemniej i są teraz bardziej granatowe... Ale co to ma do rzeczy z moim stanem?
- Zajmowałaś się Bumblebee'im, gdy do ciebie trafił i zgaduję, że miał niski poziom energonu, tak? - odezwał się medyk. Dziewczyna lekko zmarszczyła brwi, myśląc. Po chwili lekko skinęła głową na tak, na co medyk kontynuował - Pamiętasz objawy, jakie wtedy posiadał?
- O rany... Był osłabiony, to na pewno. Te jego świecące elementy aż tak mocno nie świeciły, zwłaszcza było widać po jego oczach, były takie blade. Też... chyba miał cieplejszy metal na ciele.
- I zapewne przez tą temperaturę jego wentylacja głośniej pracowała? - Acee znów potwierdziła to ruchem głowy. - Nałóż sobie te objawy na te, które dzisiaj posiadałaś. Skoki temperatury się zgadzają, bóle głowy także są częstym objawem, słabość organizmu, a dopowiem, że twoje oczy bardzo podobnie zareagowały na twój stan.
- Niedobór energonu u mnie? Przecież nie jestem wami, jestem tylko człowiekiem! Bee mi mówił, energon powinien mnie zabić! - znów się podniosła na łokciach z wyraźnie zaskoczoną miną. - Dobra, trzymałam go w postaci kryształu, ale podany do ciała by mnie zabił!
- Niestety z tym byśmy się kłócili. - zaczął lider, na co dziewczyna skierowała na niego oczy. Wziął głęboki oddech, unosząc na nią wzrok. Teraz albo nigdy. - Wygląd twoich oczy nie może być przypadkiem. Zwłaszcza, że twojej ciało pozytywnie zareagowało na podanie energonu.
- PODALIŚCIE MI GO BEZ ZGODY?! CHCECIE MNIE ZABIĆ?! - rudowłosa gwałtownie podniosła się do siadu, jednak ci od razu przytrzymali ją, mimo wszystko starając się jej nie zrobić przy tym krzywdy.
- Daj mi dokończyć. Byliśmy świadomi jego negatywnych oddziaływań na organizmy węglowe. Jednak musieliśmy spróbować, twój stan był zbyt podejrzliwy, zbyt podobny do tego, co Transformera podczas niedoboru. Może to tłumaczyć także wymioty, organizm nie chciał trawić ludzkiego jedzenia, tylko już potrzebował energonu.

Prime zamilkł, dając w ciszy czas dziewczynie na przetrawienie wszystkich informacji. Ta patrzyła na swoje nogi szeroko otwartymi oczami, wyraźnie to wszystko analizując. Optimus uniósł dłoń i ostrożnie położył ją na jej ramieniu. Ta zaś uniosła swoją, kładąc ją na ręce lidera.

- Czyli co... Co to wszystko znaczy? - zerknęła na holoformy już nad wyraz spokojnie.
- Oznacza to, że jesteś w jakimś stopniu powiązania z Transformerami genetycznie. - odpowiedział medyk - A skoro zaczęłaś potrzebować energonu, to może oznaczać, że zaczynasz się do nas upodabniać.

Acee w ciszy patrzyła na nich, a oni na nią. Żaden Autobot nie mógł rozpoznać, co teraz czuje dziewczyna, jej twarz i wzrok stały się jakby puste, bez emocji. Gdy nagle uniosła kąciki ust i zaczęła się histerycznie śmiać, podczas gdy z oczu jej wypływały małymi strumyczkami łzy. Lider od razu przysunął się i przytulił rudowłosą do siebie, na co ta kurczowo zacisnęła dłonie na jego bluzie, już normalnie płacząc. Holoforma ostrożnie objęła ją jedną ręką, drugą głaszcząc uspokajająco dziewczynę po głowie. Ta zaś wtuliła twarz w ubrania Optimusa, chcąc jakby zniknął w jego ramionach.

Minęło kilka, może kilkanaście minut. Acee w końcu zamilkła, tylko co jakiś czas biorąc gwałtowniejszy oddech czy cicho pociągając nosem. Prime przytulił ją trochę mocniej do siebie, ostrożnie opierając policzek o jej głowę. Nic nie mówił, nie próbował jakkolwiek pocieszać. Jedynie był przy dziewczynie i pozwalał jej to przeżywać na swój sposób. Wiedział zbyt dobrze, że każdy inaczej reaguje na informacje, które przewracają ich życie do góry nogami. W takich momentach potrzebuje się kogoś, kto będzie przy tobie i wspierał. A skoro jej rodziny tu nie było, to chciał, by znalazła oparcie w nich, Autobotach. Może i nie znała ich długo, jednak chciał jej pokazać, że mimo króciutkiej znajomości może na nich liczyć, niezależnie co by się działo.

W końcu dziewczyna lekko odsunęła głowę od klatki piersiowej lidera, wyciągając z kieszeni chusteczki, którymi wytarła resztki łez, niewiele później wydmuchując też nos. Po chwili zacisnęła w dłoni kawałek papieru, znów opierając głowę o ciało Prime'a.

- Ile czasu zostało do końca?... - spytała cichym, niskim głosem, patrząc na swoje dłonie. Holoformy wymieniły się spojrzeniami.
- Zależy, może parę dni, może nawet dwa tygodnie. - zaczął medyk, delikatnie łapiąc się za podbródek - Nie wiemy, jak szybko będzie przebiegać przemiana. Może się zdarzyć też, że nie odbędzie się ona w całości, tylko w części. Tak naprawdę nie wiemy prawie nic.
- Czyli jesteśmy w jednej, wielkiej точкой... - mruknęła, zamykając oczy i bardziej się wtulając w ciepłe ciało Optimusa, które jakby wydzielało delikatny, słodki zapach. Prime lekko nachylił głowę i pocałował ją w czubek głowy, na co zareagowała cichym pomrukiem.
- Przeniosę ją do Bumblebee'go, później będziemy ruszać - powiedział cicho lider do medyka, na co ten skinął lekko głową na znak, że zrozumiał, po czym jego holoforma zniknęła. Zaś drugi mężczyzna wstał, biorąc dziewczynę na ramiona, na co instynktownie przysunęła się bliżej jego klatki piersiowej, o którą oparła głowę.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

I'm so fucking done, just kill me

Ponad 3600 słów, jak mi po tym nie dacie spokoju do lipca, to robię rozstrzelanie. I was, i mnie

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro