Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1.

Trzy tygodnie później

Narracja pierwszoosobowa

Poprawiłam torbę, która była we wzór moro o szaro-granatowych plamach, w spokojnym tempie kierując się leśną ścieżką. Promienie słoneczne przeciskały się pomiędzy soczyście zielonymi liściami. Powietrze było wypełnione wspaniałym zapachem lasu, gdzie nie wyczuwało się ani grama zanieczyszczeń. Kółka od rolek w kolorze torby jechały gładko po ubitej ziemi, tylko co jakiś czas trafiając na małe kamyki.

- [pl] Bynajmniej łożyska mi nie pójdą tak szybko... - powiedziałam cicho do siebie, zgrabnie odpychając się na zmianę nogami - Ale trzeba sobie już teraz ogarnąć jakiejś na zmianę... Tak na wszelki wypadek. Ah, racja... I jeszcze hamulec...

Kolejny raz poprawiłam torbę. Była nawet duża i trochę ważyła. Miałam tam podstawone narzędzia, które zawsze muszę mieć, kiedy naprawiam jakieś auto. Jak go lubiłam nazywać, "pierwsza pomoc dla samochodów".

W końcu między drzewami zauważyłam cel krótkiej podróży. Ogrodzenie z zardzewiałej siatki, a za nią mnóstwo starych, czasem mocno zniszczonych, wiekowych aut stojących obok siebie lub na górkach. Widząc bliski zakręt i koniec podróży, zaczęłam szybciej jechać. Skręciłam przy końcu płota w lewo, nachylając się mocno w bok, po czym ostro zahamowałam klockiem hamulcowym przy prawej nodze. Plastik mocno zarył o podłoże, unosząc małą ilość pyłu i kurzu.

- [ang] Mała, nie hamuj tak widowiskowo! Aż dymiło się za tobą! - usłyszałam męski głos niedaleko, który był wyraźnie wesoły.

Spojrzałam z jego stronę. Opierając się o bramę na złomowisko, stał uśmiechnięty mężczyzna. Jego opalona skóra fajnie kontrastowała z czarnymi, krótkimi włosami i pokaźnymi wąsami, zaś w jego zielonych oczach tańczyły ogniki radości. Był tylko trochę wyższy ode mnie i nie taki chudy. Na oko dałabym mu jakieś 40 lat.

- Dzień dobry, panie Philip. I tak niedługo zetrze się cały klocek do hamowania, więc korzystam póki mogę. - odparłam uśmiechnięta, podjeżdżając bliżej właściciela złomowiska.
- Pewnie chcesz się rozejrzeć, prawda?
- Może znajdę w końcu auto dla mnie. A jeśli nie, dam panu naprawione. Tak jak zawsze.

Taka była nasza mała, ustna umowa. Ja naprawiam auta, jakie można naprawić. On sprzedaje i daje mi część pieniędzy. Tak zarabiam, bo innej pracy obecnie nie mogę znaleźć, a rachunki się same nie opłacą. Ale Philip obiecał, że jak znajdę auto, które będę chciała, da mi je bez żadnego płacenia. Jak na razie, żadne auto nie mogło u mnie liczyć na aż tak specjalne traktowanie.

- Życzę powodzenia. - powiedział, klepąc mnie po ramieniu. - Lubisz Chevrolety?
- Tylko z klasą i dobrym silnikiem.
- Czyli czwarta generacja i wyżej? - raczej stwierdził niż zapytał.
- Wolę raczej piątą, ale trochę starszym rocznikiem nie pogardzę. - poprawiłam go, kolejny raz poprawiając wkurzającą torbę.
- To rozejrzyj się tam - rzekł, pokazując na drugi kraniec dużej działki - Jest tam coś godnego twojej uwagi i naprawy.
- Dziękuję za radę, na pewno skorzystam. - powiedziałam w miarę szczerze, ruszając w stronę wjazdu - Do widzenia!
- No leć Mała.
- Nie jestem mała! - zaśmiałam się, robiąc kółko w miejscu, by móc być przodem do niego. Cmoknął ustami w moją stronę z wyraźnym uśmiechem.
- Niezależnie, jak wysoka będziesz, dalej będzie dla mnie Małą.

Wywróciłam oczami. I tak wiedziałam, że chce sobie jakoś ulżyć przez świadomość tyciego faktu. Że dziewczyna dwa razy ode niego młodsza była od niego niższa o zaledwie parę centymetrów. Jednak dzięki rolkom była od niego wyższa o milimetry. Niewiele, ale zawsze dobre i to. Poza tym jednak całkiem dobrze nam się gada. Chociaż on lubi długie monolog o niczym, podczas gdy ja wolałam raczej krótkie, jasne wypowiedzi. Oczywiście często ociekające czarnym jak smar humorem.

Założyłam niesforny kosmyk na ucho kierując się w stronę drugiego krańca posesji. Jechałam główną alejką, od której odchodziło parę mniejszych. Podczas drogi rozglądałam się po zgromadzonych autach i je oceniałam. Ten do złomu... ten do lakiernika i sprawdzenia silnika... Meh, do tamtej Multipli nawet nie podchodzę... ten nie ma nawet silnika, ale ma chyba dużo przydatnych części podwozia, trzeba zapamiętać typa... Starałam się jak najczęściej brać od innych aut części zamienne do naprawianych, bo czułam, że wtedy mogłam niektórych autom chociaż w części dać drugie życie. Zasługiwały na długie lata jazdy. Niestety, nie zawsze jakaś część była dostępna. Wtedy musiałam jeździć do sklepu. A tego nienawidziłam.

Kiedy pierwszy raz weszłam do jednego, właściciel obrzucił mnie krótko spojrzeniem, po czym spytał się, czy szukam kogoś. Poprawiłam go, mówiąc, że szukam nie "kogoś" lecz "coś" . Podałam mu listę potrzebnych mi części do auta, które akurat naprawiałam. Po tym spytałam, czy ma wszystko. Jego mina mnie wkurzyła, choć też mimowolnie rozśmieszyła. To było coś w stylu Od kiedy kobieta zajmuje się autami?!. Przez chwilę chciałam go strzelić z liścia, ale się opanowałam. Jako jedyny miał dobre części samochodowe w mieście, przy którym mieszkam. Reszta to tania tandeta.

Typowe stereotypy! Prychnęłam w myślach. Bo co? Kobieta nie może interesować się samochodami? Nie może być uwalona olejem i smarem po remoncie auta, tylko strzelać sobie zdjęcia, cały czas patrzeć na telefon i trajkotać ze swoimi " psiapsiułami"? No to sorry, od teraz jestem facetem! A raczej chłopczycą, jak mnie tata określa.

W końcu dotarłam na koniec alei. Skręciłam w ostatnią, lewą odnogę i rozejrzałam się. Nic specjalnego. Jakieś stare auta ułożone w rzędzie. Niektóre samochody były nawet w dobrym stanie technicznym. Niektóre tylko powinny spotkać się z blacharzem i lakiernikiem, a wtedy będą gotowe do sprzedaży. Tylko co miało być warte mojej uwagi?... Jechałam powoli przed nimi, oglądając je wszystkie bardziej pod okiem atrakcyjności dla mnie.

Aż w końcu zauważyłam. Zatrzymałam się, gwałtownie wciągając powietrze przez nos.

Chevrolet Camaro z 1976, tej linii nadwozia nie można pomylić z żadną inną. Był dość poważnie zniszczony, ale dało radę go jeszcze uratować przez kasacją. Kochany, jak odpalisz swoje konie mechaniczne, to trafisz do nowego domu! Już chciałam zrobić krok w jego stronę, tylko... Właśnie, tylko. Tylko że zapomniałam, że mam rolki na nogach. A kółka nie lubią, jak się o nich zapomina.

Pojechały gwałtownie do przodu, przez co straciłam poczucie równowagi. Pisnęłam krótko, by sekundę później upaść na ziemię, lądując na plecach. Torba upadła obok mnie, otwierając się i wysypując na ziemię narzędzia. Podniosłam się powoli do siadu, trzymając się za bok pleców. Kręgosłup jak zawsze odezwał się tępym bólem, przez który na moment nie mogłam zmienić pozycji tułowia. Po kilku sekundach z ulgą poczułam cudowne uwolnienie mięśni. Uniosłam wzrok na auto, które powaliło mnie prawie dosłownie na nogi i zaśmiałam się cicho, poprawiając okulary.

- [pl] Czuj się wyróżniony. Pierwszy raz upadłam przez kogoś. Masz coś w sobie. - powiedziałam na głos. Żałowałam, że cacko przede mną nie odpowie. Było bynajmniej interesujące.

Chevrolet Camaro 1976, gdyby ktoś nie pamiętał

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro