Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6

- Hmmm... No więc wracając Annabeth prosiła, żebym przekazała ci, że jakbyś miała coś w stylu wizji lub dziwnego snu to masz od razu się do niej udać - powiadomiła mnie, na co przypomniał mi się mój sen. Oczywiście chodzi mi o tego bez Leo i jakiejś dziewczyny.

*Jutro pogadam o tym z Ann* pomyślałam kiwając głową, żeby pokazać, że zakodowałam wiadomość.

- Ej Valdez przestań się gapić na Madison! To ją stresuje! - krzyknął głośno Travis, a ja byłam pewna, że słyszał go cały obóz.

- Nie moja wina, że tak trudno odwrócić od niej wzrok! - odkrzyknął syn Hefajstosa co spowodowało chichot u Piper i moje czerwone policzki. Wszyscy, którzy usłyszeli jego odpowiedź zaczęli się uśmiechać, a Jason walnął Leo w tył głowy.

- No prawdę mówię... - usłyszałam jeszcze i mój brat z loczkiem zniknęli mi z zasięgu wzroku. Poczułam, że Connor kładzie głowę na moim ramieniu.

- Pasują ci rumieńce - stwierdził, a ja zrobiłam się jeszcze bardziej czerwona.

- Cieszę się, że tak szybko znalazłaś nowych znajomych. Tylko nie rozumiem dlaczego akurat oni, ale cóż, to twój wybór. Mam jeszcze przypomnieć, że wieczorem miałaś "nadrobić stracone lata" z Jasonem. Oprócz tego wysłaliśmy do twoich opiekunów Chejrona, oczywiście na wózku, który przekonał ich, że jesteście rodziną. I podobno jakaś Nicole i Tom chcieli się z tobą skontaktować, ale to musiałabyś z nim pogadać, bo nie jestem pewna... - nie mogłam za bardzo się skupić na słowach dziewczyny, bo cały czas czułam na szyji oddech bruneta. Całkowicie przestałam się tym przejmować, gdy usłyszałam imiona przyjaciół.

- Nicole? Tom? Mogłabym z nimi porozmawiać? - zapytałam z nadzieją, oczami wyobraźni widząc już jak przebiegłoby to spotkanie.

- Wątpię. Ale jak już wspominałam, możesz podpytać Chejrona - odparła kręcąc głową, a ja wbiłam wzrok w podłogę.

- Dobra to teraz możemy iść na truskawki - odezwał się Travis zmieniając temat więc tylko uśmiechnęłam się w podziękowaniu, za chęć poprawy mi humoru. Ruszyliśmy w tamtą stronę, a ja nadal czułam, że młodszy Hood obejmuje mnie ramieniem, chcąc dotrzymać obietnicy.

- Wiesz księżniczko, słyszałem od tego twojego braciszka, że tęsknisz na aparatem. I tak się właśnie składa, że przypadkiem chyba mam coś takiego w domku - mruknął Connor, a ja cicho prychnęłam na to przezwisko.

- Urocze to "księżniczko" ale do tej postaci dużo mi brakuje - skomentowałam gdy tylko usłyszałam to słowo.

- Ale czekaj co? Masz aparat?! - krzyknęłam, a kilka młodszych osób będących w pobliżu zaczęło mi się dziwnie przyglądać.

- Taaak. I tak nie mam co z nim zrobić więc mogę ci go oddać, księżniczko - stwierdził kładąc nacisk na ostatnie słowo na co przewróciłam oczami z szerokim uśmiechem.

- Uwielbiam cię! - pisnęłam, przytulając go przez co musiał stanąć, żeby we mnie nie wejść.

- Wiem, wiem. Jestem cudowny, piękny, najlepszy i tak dalej - wzruszył ramionami idąc do przodu w ten sposób, że ja szłam tyłem. Doszliśmy tak do naszego celu, a gdy tylko się odwróciłam zobaczyłam mojego przyjaciela z kopytami.

- Hejka Grover - przywitałam się machając w jego stronę przez co przerwał rozmowę z jakąś dziewczyną, żeby do nas podejść.

- Hej Maddie. Przepraszam, że to wszystko się tak potoczyło - mruknął zdejmując czapkę z daszkiem więc ujrzałam jego małe różki.

- Ale fajne! Będziesz miał takie cały czas? - zadałam pytanie na chwilę puszczając bruneta, aby podejść do satyra i dotknąć tego czegoś co wyrastało mu z głowy.

- Nie, będą większe. Chyba. No... Powinny urosnąć. Po za tym odzyskałem kartę pamięci, ale aparat niestety został zniszczony gdy cyklop zerwał ci go z szyji - odparł wyjmując z kieszeni spodenek mały kwadracik, który już po sekundzie znajdował się w mojej dłoni. Cóż, przynajmniej będę miała zdjęcia z przyjaciółmi jeżeli Connor da mi nowy sprzęt. Uśmiechnęłam się delikatnie i wróciłam do nowych znajomych.

- Można zjeść? - zapytałam zrywając jeden czerwony owoc. Wszyscy wzruszyli ramionami i też urwali sobie truskawki. Jak już zjedliśmy usiedliśmy razem pod jakimś drzewkiem i Hoodowie zaczęli opowiadać mi jakieś swoje "śmieszne" żarty. Cały czas uśmiech gościł na mojej twarzy, do momentu gdy ujrzałam w cieniu lasku jakąś ciemną sylwetkę.

- Niemożliwe - wyszeptałam i nie słuchając głośnych protestów ze strony innych, pobiegłam do miejsca, w którym przed chwilą znajdował się chłopak.





































































































Ok, ok, mam wrażenie, że zepsułam całość ale trudno. Wstawiam dzisiaj, bo dawno nic nie było no i wiem, że pewnie większość osób przesiaduje na wattpadzie gdy się nudzi. Mam nadzieję, że nie poprzekręcałam jakiś imion bądź innych rzeczy, a jak tak to jakaś osoba mogłaby być tak miła i napisać mi co zrobiłam źle. Z góry dziękuję ❤
Do kiedyś,
~ autorka

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro