Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

- Siostra, nie wiedziałem, że umiesz walczyć - na słowa chłopaka przewróciłam oczami, ale na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Gdy weszliśmy do domku, postanowiłam posiedzieć na strychu. Będąc między starymi zdjęciami i książkami czułam się prawie jak w domu...

*Ciekawe co teraz robi Nicole. I czy Tom jest na mnie zły..* pomyślałam, bo ich najbardziej mi tutaj brakowało. Na pierwszy rzut oka nikt by nie pomyślał, że są rodzeństwem.

Nicole - brunetka o ładnych brązowych oczach, o wybuchowym charakterze, często chodziła ze mną n lekcje walki mieczem.

Tom - szatyn z uroczymi loczkami i niebieskimi oczami, dzięki któremu pokochałam robienie zdjęć co łączy się z tym, że potrafię teraz spojrzeć na świat z trochę innej strony.

Mam wrażenie, że idealnie by tu pasowali. Widząc widok z okna, znowu poczułam chęć by sięgnąć po aparat lecz niestety go nie było. Siedziałam tak, do czasu aż nie usłyszałam konchy na obiad. Jason zawołał mnie na dół i wyszedł trzaskając drzwiami. Po wyjściu z domku dołączyłam do Percy'ego.

- Hej, mam pytanie...
Czy jak skończy się lato to wracacie do domu? W sensie czy można odwiedzić przyjaciół.. - zaczęłam tłumaczyć, a ciemnowłosy lekko się uśmiechnął.

- Raczej tak, tylko ciągle trzeba uważać, bo potwory nagle nie wyparują - stwierdził gdy doszliśmy do stolików.

- Smacznego - wymamrotałam mając zamiar odejść do brata, ale powstrzymała mnie jego odpowiedź.

- Wzajemnie i... Dzięki za to, że obniżyłaś tak maluteńko egoizm Leo, bo ostatnio dość często mam ochotę go... delikatnie uciszyć - puścił mi oczko i usiadł, a ja wyszczerzyłam się machając nieśmiało do jego dziewczyny.

- Jason... Jesteśmy rodzeństwem, a tak właściwie nawet nie wiem jaki jest twój ulubiony kolor czy data urodzin - mruknęłam bawiąc się jedzeniem.

- Czerwony i 1 lipca. Mam 16 lat. Co ty na to, żeby nadrobić stracone lata, dzisiaj po treningu na strychu? - zaproponował na co od razu przystałam. Niepewnie podniosłam jeden kącik ust na jego odpowiedź, opierając głowę na ręce.

- Co ci? - zapytał, a ja tylko westchnęłam, zbywając jego pytanie. No bo co? Powiem mu, że tęsknię za aparatem i możliwością robienia setek zdjęć? Że po tych kilku dniach strasznie brakuje mi przede wszystkim Toma? Że boję się o przyjaciół? Że wolałabym... być z nimi? W oczach stanęły mi łzy więc zagryzłam wargę starając się nie rozpłakać. Wstałam i mimo, że nic nie zjadłam, posłałam bratu smutny uśmiech i ruszyłam na arenę. Oparłam łokcie o barierkę i zaczęłam przyglądać się innym herosom, którzy nie byli głodni i woleli spędzić czas tutaj. Pogrążyłam się w rozmyślaniach tak, że nawet nie zauważyłam, że po dwóch moich stronach pojawili się jacyś chłopacy.

- Witaj piękna nieznajomo - odezwał się jeden z nich, przyglądając mi się. Nie byłam przyzwyczajona do komplementów dlatego wbiłam wzrok w ziemię, a moje policzki zrobiły się różowe.

- Rozchmurz się córko Zeusa - poprosił ten drugi na co moje oczy znowu się zaszkliły. Jestem głupia. Nie powinnam cały czas płakać, a po raz kolejny to robię. Czułam, że z pod powiek wydostają mi się łzy wyznaczając ścieżki na moich policzkach.

- Hej.. nie płacz. Uwierz mi, wszystko się ułoży. Może i się nie znamy, a nasza dwójka to największe błazny w obozie, ale jesteśmy do usług. Wysłuchamy i spróbujemy pocieszyć - wymamrotał trochę niższy (ale i tak wysoki) i po chwili byłam już przez nich przytulana.

- To głupie. Po prostu bardzo zależy mi na przyjaciołach, a teraz oni zostali tam sami... Pomyślą, że wyjechałam nic im nie mówiąc.
Tom się pewnie załamie i będzie siebie o to obwiniać, a Nikole... Ona będzie udawała, że jest okej, żeby nie martwić innych - zaśmiałam się smutno przez płacz.

- Nie mam nikogo po za nimi... Nie miałam... A teraz tracę najważniejsze dla mnie osoby, bo mój ojciec okazał się być cholernym greckim bogiem - wyrzuciłam z siebie wycierając łzy.

- Przepraszam. Macie teraz mokre koszulki i dziękuję, bo pewnie trzymałbym to w sobie jeszcze długo - stwierdziłam patrząc na dwóch prawie identycznych brunetów.

- Ja jestem Connor, a to Travis. Rada na przyszłość - mieszkam w domku Hermesa. No, a teraz księżniczko uśmiechnij się - wyszczerzył się do mnie ten, który pierwszy się odezwał, na oko rok starszy ode mnie, palcem dotykając kącika moich ust i przeciągając go do góry. Zrobiłam to o co poprosił i jeszcze raz przytuliłam tą dwójkę. Coś czuję, że możliwe iż będą dla mnie ważni. Takie przeczucie.





























Siemaneczko!
Więc tak o to prawie o 8:30 wstawiam rozdział 😁
Podoba się? Mi tam mega haha
Niestety muszę napisać, że prawdopodobnie rozdziały będą teraz rzadziej ponieważ mam do pisania jeszcze "I'll never love again" (na które zapraszam ❤).
Na razie mam z jeden dodatkowy więc pewnie jutro będzie, ale później pewnie co kilka dni.
~ autorka

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro