Rozdział 4
Utwór: Nico& Vinz - Am I wrong.
Po wyjściu z gabinetu właściciela restauracji Defne udała się prosto na zaplecze, aby pożegnać się z pozostałymi pracownikami.
— Czego chciał od ciebie szef? — zapytała jedna z kelnerek, która słyszała, jak pracodawca zaprasza kręconowłosą na rozmowę.
— Podziękował za współpracę i mnie zwolnił.— Defne głośno westchnęła. Dziewczyny domyśliły się, że musi być jej przykro z powodu utraty pracy. — Na moje miejsce już jest ktoś nowy — dodała, chowając do kieszeni plecaka kopertę z pieniędzmi.
— Co ty mówisz? — Druga z koleżanek zaskoczona tym, co usłyszała zaprzestała wycierać podłogę mopem. Odstawiła go i podeszła do niej. — To przez to, że wczoraj zemdlałaś?
— Pan Hakan powiedział, że nie podobała mu się moja praca. Najwidoczniej tak musiało się stać. Dla mnie to też nie było zajęcie, o jakie się starałam — przyznała ze smutkiem Defne unosząc swoje ramiona, na co jej rozmówczynie pokiwały głowami. — Dziękuje wam za wszystko! — Defne zdobyła się na uśmiech, zakładając na ramię plecak.
— Będzie nam ciebie brakowało. — Dziewczyny mimo krótkiego okresu wspólnej pracy bardzo się polubiły, zżyły się ze sobą. Razem stanowiły niezawodny team, wspierały się w kryzysowych chwilach, dlatego trudno było im pogodzić się z odejściem koleżanki.
— Mam nadzieję, że szybko znajdziesz coś nowego. Sezon letni dopiero się rozpoczyna.— Wszystkie trzy przytuliły się po raz ostatni.
Po wszystkim Defne zniknęła im z pola widzenia, udając się w kierunku głównego wyjścia.
Opuszczając restaurację, zderzyła się ciałem z pewnym mężczyzną, który nawet jej nie przeprosił. Wyminął ją, jakby nic się nie stało. Od managera zażądał rozmowy z szefem. Wyglądał na bardzo zdenerwowanego i osobę, która musiała być tu wcześniej, bo doskonale wiedział, kto pracuje na jakim stanowisku. Defne pomyślała, że może to klient, którego poprzedniego dnia nie obsłużyła przez złe samopoczucie, dlatego szybkim krokiem wyszła z restauracji, nie chcąc mieć problemów.
Niech się teraz szef martwi, skoro mnie zwolnił.
Z kolei Selim rozpoczął przygotowania do realizacji swojego pomysłu, jakim było stworzenie w restauracji kącika do karaoke. Na samym początku postanowił nieco przearanżować jej przestrzeń, aby wygospodarować miejsce na potrzebny sprzęt. Tak oto spędził kilka godzin na patio, projektując pomieszczenie.
Na obiad zaprosił Onura, któremu pokazał projekt, nim ktoś z obsługi przyniósł im coś do jedzenia.
— Co o tym myślisz? — spytał, poprawiając swoją pozycję na krześle. — Jeśli masz jakieś uwagi, to jeszcze nad tym popracuję. — Selim liczył się ze zdaniem swoich klientów. Ich opinia była dla niego bardzo ważna. To samo dotyczyło Onura, choć on nie zlecił mu wykonania tego projektu. Mężczyzna zrobił go z własnej nieprzymuszonej woli.
— Wydaje mi się, że projekt jest dobry — odparł Onur, kładąc na blacie stolika naszkicowany ołówkiem rysunek. — Nie mam się do czego przyczepić. Dałem ci w tej kwestii wolną rękę. Jestem ciekawy, co z tego ostatecznie wyjdzie.
— Wiem, że część naszych pracowników jest sceptycznie nastawiona do tego pomysłu, ale mam nadzieję, że zmienią zdanie po pierwszym zorganizowanym wieczorze karaoke. Powiem więcej, rozważam jeszcze jedną opcję — Selim szeroko się uśmiechnął, przybliżając twarz do kuzyna.
— Jaką? — Onur z zainteresowaniem spojrzał na zielonookiego. Opuszkami palców gładził swoją niewielką brodę.
— Myślałem, żeby zorganizować imprezę integracyjną dla pracowników. Część osób pracuje z nami od początku, a niektórzy zmieniają się co roku. Wspólnie spędzony czas pozwoliłby nam wszystkim poznać się ze sobą. W moim biurze architektonicznym co kilka miesięcy mamy takie spotkania, które przekładają się potem na relacje między ludźmi.
— To świetny pomysł! — blondyn ucieszył się, szeroko się szczerząc. — A byłby jeszcze lepszy, gdyby połączyć personel hotelu z personelem restauracji, ponieważ niektóre osoby pracują na zmianę w obu miejscach.
— A więc jesteś na tak?
— Oczywiście! Zorganizujemy coś w najbliższym czasie. – Uśmiechnął się Onur, popijając wodę z listkiem mięty i plasterkiem cytryny. Chłopak rozejrzał się dyskretnie za siebie, szukając wzrokiem osoby, którą miał zamiar poprosić o pomoc w przygotowaniu imprezy. Zawołał gestem ręki kelnerkę. — Mogłabyś poprosić Özge, aby podeszła do naszego stolika?
Jakieś pięć minut później, wysoka blondynka pojawiła się na patio.
— Dzień dobry — przywitała się ze swoimi szefami — Wzywał mnie Pan, Panie Onurze. Jednocześnie przepraszam, że musieli Panowie na mnie poczekać. Praca i obowiązki... — ostatnie zdanie wypowiedziała ściszonym głosem.
— Nie musisz się z niczego tłumaczyć — odparł Onur, przymykając oczy w geście zrozumienia. — Wszyscy jesteśmy tutaj w pracy. Siadaj z nami, proszę.
— Może masz ochotę coś zjeść? — zaproponował Selim, kładąc na stoliku okulary przeciwsłoneczne, które dotychczas zawieszone były na jego koszuli. — Właśnie zamówiliśmy jedzenie.
— Skoro Panowie mnie zapraszają, nie odmówię — odpowiedziała, zajmując miejsce obok Onura. — Domyślam się, że jest coś, o czym musimy we trójkę porozmawiać.
— Jesteś bardzo inteligentną dziewczyną — zauważył Onur, obdarzając ją spojrzeniem.
Mężczyźni przedstawili menadżerce restauracji swój zamysł na najbliższą imprezę. Podczas obiadu wspólnie rozmawiali nad szczegółami tego wydarzenia.
Natomiast Defne wciąż nie miała odwagi, aby wrócić do siedliska i przyznać się do utraty pracy. Dlatego wolnym krokiem zwiedzała Bodrum. Wstąpiła do parku, gdzie spędziła kilka godzin, siedząc na trawie pod jednym z wielu drzew. Obserwowała przechadzających nieopodal ludzi, bawiące się na placu zabaw dzieci: trzech chłopców w szkolnym wieku grało w piłkę, natomiast młodsze dzieci budowały zamek w piaskownicy pod czujnym okiem swoich opiekunów. W końcu wyjęła z plecaka swój zeszyt, gdzie na jednej z wolnych stron opisała poranną sytuację, barwiąc opis w emocje i towarzyszące jej uczucia. To sprawiło, że poczuła się lepiej. Następnie kontynuując obserwację innych ludzi, zaktualizowała listę rzeczy, które udało jej się osiągnąć w dotychczasowym życiu.
Do domu wróciła elektryczną hulajnogą. Na podjeździe stało auto, którego Defne nie widziała jeszcze ani razu od swojego przyjazdu. Pojazd miał tutejsze numery rejestracyjne, więc pomyślała, że Janset ma gości.
Odetchnęła z ulgą mając nadzieję, że uda jej się w niezauważalny sposób przedostać się do pokoju. Wciąż bała się przyznać do porażki. W końcu praca w restauracji była sensem jej pobytu w Bodrum. Inaczej mogła wracać do Stambułu, swojego dotychczasowego, pełnego rutyny życia, które chciała porzucić przynajmniej na jakiś czas i przeżyć coś nowego.
Ku jej zaskoczeniu drzwi do domu nie były domknięte. W korytarzu za to stały dwie torby podróżne osoby, której Defne była pewna, że nie znała.
— Jest tu ktoś? — odezwała się podążając niepewnie w głąb mieszkania.
Wtedy usłyszała szczęk zamka od łazienki. W drzwiach stanął dobrze zbudowany, wysoki brunet. Mężczyzna odziany był jedynie w ręcznik trzymający się na biodrach. Krople spływały z mokrych włosów na jego ramiona.
— Kim Pan jest?! Co Pan robi w tym domu?! — Defne zaczęła krzyczeć, sięgając po parasol, stojący nieopodal. Zamierzała się nim bronić przed nieznajomym.
— To mój dom. Mieszkam tu z żoną — dziewczyna odetchnęła z ulgą, chowając za plecami swoją broń. Czuła się zawstydzona zaistniałą sytuacją. — A kim Pani jest?
— Również tutaj mieszkam. Tymczasowo. Zatrzymałam się na trzy miesiące. Jest Pan mężem Janset, tak?
— Zgadza się. Janset to moja żona. - Zdziwiła się robiąc duże oczy.
— Przepraszam za ten parasol. Wzięłam Pana za złodzieja — wyciągnęła rękę w stronę mężczyzny. — Mam na imię Defne. Jestem kuzynką Özge. Janset pozwoliła mi się u was zatrzymać. Razem wynajmujemy pokój na piętrze.
— Kemal. Miło mi poznać — mężczyzna odwzajemnił uścisk, unosząc lekko kąciki ust. — Janset pojechała do centrum miasta, ale powinna zaraz wrócić. Chyba że ja mógłbym jakoś pomóc?
— Nie, nie trzeba. Wszystko jest w porządku — Defne także zdobyła się na uśmiech.
Wymijając męża Janset, udała się na piętro. Tam opadła na łóżko. Z kieszeni plecaka wyjęła telefon i zadzwoniła do swojej mamy.
***
Przebrana w czystą, letnią sukienkę, mając rozpuszczone włosy, była w ogrodzie. Postanowiła pomóc Janset w pielęgnacji kwiatów, które kobieta hodowała. A ponieważ nadchodził wieczór, była to idealna pora na podlanie roślin. Dziewczynie podczas tej czynności towarzyszyła ulubiona muzyka, którą słuchała przez słuchawki. Dzięki temu praca szła jej znacznie szybciej i była bardzo przyjemna. Ponadto dziewczyna mogła zagłuszyć własne myśli. Wiedziała, że szczera rozmowa z Janset nadchodzi wielkimi krokami.
Nie myliła się. Trzydziestopięciolatka, gdy tylko dowiedziała się od męża o obecności Defne w ich domu, postanowiła z nią porozmawiać. Zwłaszcza, iż Kemal powiedział jej, że dziewczynę ewidentnie coś gryzie.
— Defne? — Kobieta złapała ją delikatnie za rękę, widząc, że w uszach ma słuchawki.
— O, wróciłaś już? Pomóc ci z zakupami? — Zauważając Janset, kędzierzawa niemal natychmiast wyłączyła muzykę.
— Mój mąż się tym zajmie, kochana. Wiem, że zdążyliście się już poznać. — Starsza posłała promienny uśmiech, kładąc przy tym dłoń na ramieniu Defne.
— Tak, to prawda, chciałam zaatakować twojego męża parasolem! Myślałam, że jest złodziejem! — Dziewczyna zaśmiała się nieco speszona, zasłaniając usta prawą dłonią
— Przepraszam, powinnam była cię uprzedzić, ale nie wiedziałam, że wróci dzisiaj. Zrobił mi niespodziankę, przyspieszając swój powrót.... — mówiąc to, Jan zerknęła w kierunku domu. — Wszystko z tobą w porządku? Wydajesz się być smutna. Może i nie znamy się zbyt długo, ale jestem spostrzegawcza i zdążyłam zauważyć, że jeśli coś cię męczy, uciekasz do ogrodu — powiedziała zatroskanym tonem, przenosząc całą swoją uwagę na młodszą.
— Masz rację, nie jest dobrze. Dziś rano straciłam pracę. — Defne objęła się ramionami, przymykając oczy. Musiała wziąć kilka głębszych oddechów, by się uspokoić.
— Bardzo mi przykro. — Kobieta przytuliła Defne. — Nie martw się, znajdziesz coś nowego. Ofert jest jeszcze dużo. Nie mówię tego, żeby cię pocieszyć, tylko dlatego, że widziałam kilka ogłoszeń.
— Nie smuci mnie utrata tej pracy, bo jak wiesz, była inna, niż mi mówiono na początku. Cieszę się, że odeszłam z tamtego miejsca, tylko boję się, że do niczego się nie nadaje i będę musiała wrócić do Stambułu.
— Nie myśl w ten sposób. Na pewno znajdziemy ci pracę, która będzie odpowiadać twoim umiejętnościom.
— Nie będę wam siedziała na głowie — oznajmiła, kończąc podlewanie roślin. — Jeśli w ciągu kilku dni niczego nie znajdę, wrócę do domu. Obiecuję.
— Ja wiem, że nie będzie potrzeby powrotu. Możesz tu zostać, jak długo chcesz. Twoja obecność w ogóle mi nie przeszkadza.
— Cały dzień zastanawiałam się, jak mam ci o tym powiedzieć. Obawiałam się twojej reakcji, a poszło łatwiej niż myślałam — obie zaśmiały się.
— Jak już wspomniałam, nie znamy się długo. Czasem lepiej jest zwierzyć się komuś zupełnie obcemu, niż komuś, kto jest nam bliski. Nie przejmuj się utratą pracy, wręcz powinnaś się cieszyć, że nie musisz jutro tam iść i kolejny dzień się stresować.
— Masz rację! — Defne szeroko się uśmiechnęła. — Zrobię coś szalonego. I chyba nawet wiem, co! A na razie pomogę ci z kolacją.
Gdy dziewczyny dotarły do kuchni zauważyły, że zakupy zostały już rozpakowane, a Kemal sam zabrał się za przygotowanie posiłku. Zaskoczył go widok Defne i Janset. Przypuszczał, że ich rozmowa potrwa znacznie dłużej. Niemniej ucieszył się z tego, że obie chcą mu pomóc.
W zaistniałej sytuacji małżeństwo krzątało się w kuchni, a Defne przygotowała stół, który znajdował się przed domem. Podczas tej czynności dziewczyna podśpiewywała sobie pod nosem ulubione piosenki. Po kilku chwilach stół był gotowy, więc ustawiała na nim gotowe dania.
Jakież było zdziwienie Janset, gdy zobaczyła pięknie przygotowany stół z nakryciem dla dwóch osób.
— Ta kolacja jest dla was — oznajmiła Defne, trzymając dłonie na oparciu krzesła. — Zakładam, że minęło trochę czasu odkąd ostatnio spędziliście razem wieczór tylko we dwoje.
— Nie wiem, co mam powiedzieć — Janset szeroko się uśmiechnęła, kładąc rękę na klatce piersiowej męża. — Jesteś kochana.
— Umówiłam się z Özge, więc dom jest do waszej dyspozycji. — dziewczyna założyła na ramię swój plecak, który stał na wolnym krześle — Miłego wieczoru! — pomachała oboju, udając się w kierunku furtki.
Tą samą hulajnogą, którą przyjechała, pojechała w głąb miasta, albowiem dogadała się z kuzynką, że poczeka na nią, aż skończy pracę, a potem wyjdą razem do jednego z klubów i poczują smak wakacji.
Na miejscu okazało się, że Özge musi jeszcze coś dokończyć, dlatego dziewczyna usiadła przy barze i zamówiła dla siebie sok pomarańczowy. Pijąc swój napój obserwowała chłopaka prawdopodobnie w podobnym wieku, który stał za barem.
— Mam coś na twarzy? — zapytał Çinar czując na sobie wzrok nieznajomej.
— N-nie, nie — zaprzeczyła niemal natychmiast. Było jej głupio, że chłopak ją zdemaskował. — Zastanawiam się czy lubisz swoją pracę.
— A nie widać? — zaśmiał się, zaprzestając wycierać szklanki ścierką. — Jestem baristą. — Blondyn przybliżył się do niej, opierając łokcie na blacie, skutecznie skracając dystans między nimi. — Podobno kawa, którą parzę jest najlepsza w całej okolicy — wyszeptał jej i się odsunął.
— Nie piję kawy o tej porze, ale następnym razem chętnie to sprawdzę — odparła sącząc sok.
— Może w takim razie zrobić ci drinka? — Chłopak nie ustawał w podtrzymaniu rozmowy, zwłaszcza że nikogo innego oprócz kędzierzawej nie było przy barze w zasięgu jego wzroku. Ponadto czuł on potrzebę rozmowy z drugim człowiekiem.
— Niestety, muszę odmówić i tym razem — zaprzeczyła, wzdychając. Jej żołądek nasycił się sokiem ze świeżo wyciśniętych pomarańczy. — Umówiłam się z przyjaciółką na drinka. Właśnie na nią czekam.
— Jak masz na imię? — dopytywał Çinar wróciwszy do swojego zajęcia.
— A co, to przesłuchanie? — zażartowała sobie Defne, prostując się na barowym krześle.
— O, Çinar, widzę, że zdążyłeś poznać moją kuzynkę — wtrąciła się w rozmowę Özge. — Przepraszam, że musiałaś na mnie czekać — dodała przytulając Defne na powitanie.
— Kuzynkę? — zadziwił się Çinar, marszcząc czoło. — Ona nazwała cię swoją przyjaciółką.
— Özge jest moją kuzynką i przyjaciółką — sprostowała Defne schodząc ze stołka. Na blacie zostawiła pieniądze za sok. — Takie dwa w jednym.
— Jak kawa z torebki?
— Dokładnie tak. — Defne pokiwała głową. — Prawdziwy z ciebie barista.
— Do zobaczenia jutro, Çinar! — pomachała mu Özge, Defne zrobiła to samo.
Özge była zaskoczona telefonem Defne, w którym to dziewczyna zaproponowała wieczorne wyjście do klubu. Nie było to w stylu dwudziestopięciolatki. Kuzynka była jej przeciwieństwem — preferowała spędzanie wolnego czasu w domu. Podobnie było z alkoholem. Dziewczyna bardzo rzadko sięgała po napoje z dodatkiem alkoholu. Lubiła je, ale wiedziała, że nie ma głowy do picia. Jednak Özge postanowiła nie protestować. W ostatnich latach widywały się góra dwa razy do roku, więc pomyślała, że może coś się w tej kwestii zmieniło. Ważniejsze od tego, dlaczego Defne zaproponowała wyjście do klubu było dla Özge to, że w końcu mogą spędzić trochę czasu razem. Dziewczyna naprawdę stęskniła się za pogaduszkami z nią.
Trafiły do jednego z tamtejszych klubów. Defne rozejrzała się za wolnym stolikiem, a Özge postanowiła zamówić im tequilę do picia.
Znalazła Defne przy jednym ze stolików, Özge postawiła przed nią drinka. Wzniosły toast za spotkanie. Choć atmosfera w klubie była imprezowa, Özge dostrzegła, że przyjaciółkę coś trapi. Starała się dowiedzieć, o co chodzi, ale początkowo Defne nie była skora do rozmowy. Jednak godzinę później alkohol krążący w żyłach dziewczyny dał o sobie znać. Wtedy Özge dowiedziała się o wszystkim, co spotkało Defne dzisiejszego dnia. Było jej przykro, ponieważ sama znalazła jej tę pracę. Sądziła, że w tamtym miejscu będzie jej się dobrze pracowało. Nie przypuszczała, że szef okaże się tak okrutnym i nieczułym człowiekiem.
— Pamiętasz, jak mówiłam ci o moim nowym szefie? — spytała Özge, kołysząc się w rytm muzyki — Nie darzę go sympatią, jak większość pracowników. Irytuje mnie jego osoba. Unikam go, starając się nie wchodzić mu w drogę.
— A właściwie, czemu masz nowego szefa, skoro ten wcześniejszy nadal tam pracuje? — dopytała Defne,kręcąc głową do rytmu granej piosenki.
— Nie wiem, oboje podjęli taką decyzję, że jeden z nich zajmie się prowadzeniem hotelu, a drugi będzie miał oko na restaurację. Może to kwestia ich charakterów? — Zaczęła się zastanawiać. — W końcu Onur jest tym spokojnym, ułożonym. Natomiast ten nowy wydaje się być jego przeciwieństwem...
— Nieważne, głupie pytanie — zachichotała Defne, pijąc swojego, kolejnego już drinka. — Moim zdaniem nie masz co na nich narzekać. Nie robią ci problemów, wychodzisz sobie na dodatkową przerwę w trakcie pracy, masz służbowy samochód...
— Na służbowy samochód zasłużyłam swoją pracą, ale tak, nie mam problemów z udaniem się na kolejną przerwę. Dzięki temu mogłam bez problemu odebrać cię z lotniska.
— Więc wypijmy za nich! — Defne z entuzjazmem podniosła szklankę z drinkiem ku górze. — Niech będą tacy przyjaźni już zawsze!
Niedługo później Özge uznała, że najwyższy czas wrócić do domu. Defne była już naprawdę pijana, choć nie wypiła wcale tak dużo. Özge też czuła zmęczenie. Praca nad organizacją wieczoru karaoke w restauracji wymagała od niej skupienia i trzeźwości umysłu.
Dziewczyna z trudem wyciągnęła ją z klubu, ponieważ nie chciała jeszcze wracać do domu. Trzymając pod rękę pijaną kuzynkę, której trudno było utrzymać równowagę, czekała na zamówioną taksówkę. Miała nadzieję, że pobyt na świeżym powietrzu choć trochę ją otrzeźwi.
Przed pierwszą w nocy dotarły do siedliska. Özge starała się jak najciszej przedostać z kuzynką na piętro, ponieważ we wszystkich oknach było ciemno, co świadczyło o tym, że Janset i Kemal już śpią. Tak, Defne zdążyła wyjawić w drodze do klubu to, iż poznała męża sympatycznej znajomej.
Özge odetchnęła z ulgą, gdy położyła pijaną Defne do łóżka. Zdjęła jej sandałki i przykryła lekko kocem. W czasie tych czynności brunetka bełkotała pod nosem, że musi zemścić się na byłym szefie.
— Mówię ci, zemszczę się na nim — wyszeptała Defne przytulając się do poduszki. — Będzie żałował, że mnie zwolnił.
Dziewczyna nie skomentowała słów kuzynki. Zabrała swoje rzeczy i poszła pod szybki prysznic. Wychodząc z łazienki na piętrze, zeszła na dół do kuchni po wodę i aspirynę, która będzie zbawieniem dla Defne.
***
Przed południem Defne czuła się już dużo lepiej, aczkolwiek wolała nikomu nie pokazywać się na oczy. Chciała pobyć sama, dlatego przesiadywała w ogrodzie, pielęgnując rosnące kwiaty. Opieka nad roślinami pochłaniała ją całkowicie. Przede wszystkim, dziewczyna czuła, jak wszystkie emocje z niej ulatują.
Tymczasem Janset wracała od zaprzyjaźnionej sąsiadki, której robiła hybrydy. Przed bramą siedliska zastała policyjny radiowóz oraz dwóch funkcjonariuszy. Kobietę wystraszył ich widok, dlatego przyspieszyła kroku, chcąc dowiedzieć się jak najszybciej, co się stało.
— Dzień dobry, pani tu mieszka? — zaczepił ją jeden z funkcjonariuszy.
— Tak, mieszkam dokładnie w tym domu — przyznała Janset, pokazując im swój dowód osobisty, aby potwierdzić, że mówi prawdę. — A o co chodzi?
— Szukamy... — mężczyzna sięgnął do swojego kajetu, z którego odczytał dane — Defne Turan. Według naszych informacji mieszka tymczasowo pod tym adresem.
— Tak, zgadza się. Wynajmuję jej z mężem pokój — odparła zdziwiona Janset otwierając furtkę funkcjonariuszom. — Zapraszam ze mną. Defne powinna być w domu.
Janset przeszukała dom, towarzyszyli przy tym jej policjanci. Rozpoznając rzeczy poszukiwanej dziewczyny, kobieta zaprowadziła ich do ogródka, twierdząc, że właśnie tam ją znajdą. Nie pomyliła się. Rozpoznała burzę loków już jak tylko wyszli na tył domu.
— Defne! — zaczęła krzyczeć w jej stronę, gdy podeszli bliżej. Dziewczyna ją usłyszała i natychmiast spojrzała na nią. Dostrzegając policjantów odrzuciła na bok motykę, którą pieliła chwasty. Wstała ze stołka, zdejmując rękawiczki.
— Defne Turan? — zapytał funkcjonariusz policji. Kiwnęła głową. — Zostaje pani zatrzymana w celu złożenia zeznań w związku z atakiem wandalizmu, który miał miejsce dzisiejszej nocy przed restauracją należącą do Pana Hakana Yildiz.
Drugi z funkcjonariuszy wyjął kajdanki i skuł nadgarstki dziewczyny.
_____________________
Dwóch nowych bohaterów na pokładzie!!!
W co ta Defne się wplątała?
Dziękuje za wszystkie gwiazki i komentarze!
All the love🤍🤍
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro