Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 35

— Dziękuję za dzisiejsze popołudnie — oznajmiła Defne, gdy Selim zatrzymał samochód przed domem Janset. — A, właśnie, zapomniałabym! — Z plecaka, który trzymała na kolanach, wyjęła swój notatnik i długopis. Przewertowała kartki na właściwą stronę i z satysfakcją wykreśliła kolejne zrealizowane za pomocą Korkmaza marzenie. — Przy tobie lista tych pragnień zaczyna się kurczyć.

— Może czas pomyśleć nad nowymi celami? — zasugerował, posyłając jej szeroki uśmiech. — Cieszę się, że jesteś szczęśliwa, Defne.

— Ja też, bo to wszystko dzięki tobie — odparła, również się uśmiechając.

Pożegnali się i dziewczyna opuściła samochód. On obserwował ją, jak przechodzi przez bramkę.

Wtedy też wyobraził sobie, jak niemal w ostatniej chwili w pośpiechu odpiął pas bezpieczeństwa i wybiegł z samochodu, wołając Turan. Zwróciwszy jej uwagę, udało mu się ją zatrzymać, przeprosić i skraść nieplanowany pocałunek, który został odwzajemniony.

Niestety to wszystko było wyłącznie wyobrażeniem Selima.

W rzeczywistości stało się inaczej.

Korkmaz miał już odjeżdżać sprzed domu Janset, kiedy nagle jego wzrok skupił się na podłodze po stronie pasażera. Dostrzegł na niej długopis, należący do Defne. Prawdopodobnie wyślizgnął jej się, gdy chowała do plecaka swój notatnik. Postanowił natychmiast zwrócić należącą do niej własność.

Dawniej raczej poczekałby z tym do następnego dnia, aby mieć pretekst do spotkania. Jednak, odkąd zdecydowali się zostać przyjaciółmi, postanowił, że nie będzie się narzucał. Nie chciał jej niepotrzebnie nagabywać. Choć serce ciągnęło go do niej, wybrał głos swojego rozsądku.

— Defne! — zawołał Selim, otwierając furtkę. — Dur! (Zaczekaj!)

Brunetka, która już miała nacisnąć klamkę, aby wejść do domu, cofnęła się przed wykonaniem tej czynności. Odwróciła się twarzą w stronę dobiegającego głosu. Zrobiła nawet kilka kroków w przód.

— Co się stało? — spytała, myśląc, że już zdążył odjechać.

— Twój długopis. — Selim podniósł rękę, w której go trzymał, zwracając na niego uwagę Turan. — Musiał ci wypaść.

— Nawet nie zauważyłam — zaśmiała się Defne, biorąc pisak w swoją dłoń. Od razu schowała go do plecaka. — Nie musiałeś mi go oddawać. Dziś już raczej nie będę miała okazji, żeby pisać.

— Może i tak, ale to zawsze kilka minut więcej spędzonych w twoim towarzystwie — zauważył Selim. Często to powtarzał. Naprawdę lubił spędzać z nią czas. — Dobrze, nie zatrzymuję cię dłużej. Nie chcę, abyś się rozchorowała.

— Jeszcze raz dziękuję za wszystko — powiedziała Defne, stając na piętach, żeby przytulić mężczyznę. Tym razem to ona przejęła inicjatywę. On, żeby było im wygodniej, nieco się pochylił, z wielką radością obejmując szczupłe ciało dziewczyny. — Za zwrot długopisu też — dodała, szepcząc mu do ucha.

Powód, dla którego zwrócił jej uwagę, był zabawny. Dziewczyna zdawała sobie sprawę, że tak naprawdę długopis stał się tylko banalnym pretekstem, aby mogli porozmawiać jeszcze przez krótką chwilę. Domyślała się, że podobnie jak jej, trudno mu jest się rozejść.

— Dobranoc, Defne — powiedział Selim, zanim wypuścił ją ze swoich objęć. Zdążył także zaciągnąć się jej zapachem, którego tak mu brakowało.

— Dobranoc, Selim — odparła z delikatnym uśmiechem.

Tej nocy oboje mieli problem, żeby zasnąć. Każde z nich przekręcało się w swoim łóżku z boku na bok, szukając dobrej pozycji do snu. Odlecieli w krainę Morfeusza, wspominając wspólnie spędzone popołudnie.

*

W piątek czwartego września Selim, lecąc pierwszym połączeniem, zjawił się w Stambule. Własnym autem, które stało na parkingu obok lotniska dotarł pod wskazany przez Aylin adres kliniki, gdzie mieli wykonać badania DNA.

Gdy zawitał na miejsce, jego żona czekała już na niego, siedząc na kanapie w korytarzu. Dostrzegł ją, podchodząc do niej. Aylin wstała z miejsca, jak tylko go zauważyła.

— Długo na mnie czekasz? — spytał, kiedy już się ze sobą przywitali.

— Kilka minut, ale tylko dlatego, że nie potrafiłam wysiedzieć dłużej w mieszkaniu. Nie śpię od świtu, bo męczą mnie mdłości — wyjaśniła Aylin. Rzeczywiście wygląd twarzy zdradzał zmęczenie. — Nie chciałam też niczego przekładać, biorąc pod uwagę na przykład poranne korki, więc jestem wcześniej. Niech wreszcie będzie bez niespodzianek. Wystarczająco ci ich zafundowałam podczas trwania naszego małżeństwa.

— Prosiłem cię, żebyś do tego nie wracała — przypomniał jej po cichu Korkmaz. W takich miejscach ważne było zachowanie ciszy. On sam też nie chciał ściągać na siebie uwagi innych. — Było, minęło. Poza tym taki już twój urok.

— Dzięki za szczerość — bąknęła Çakir, przewracając oczami. Przez te pięć lat, które razem przeżyli, usłyszała od Selima wiele prawdy na swój temat. Była mu za to wdzięczna, że potrafił być z nią szczery i powiedzieć często niezbyt wygodne dla drugiej osoby spostrzeżenia.

— Zawsze do usług — odparł, podczas gdy Aylin szukała w torebce koperty z listem, który otrzymali z sądu. Na jego podstawie miał zostać wykonany test. — Nie martw się, nie zapomniałam o najważniejszym. — Wręczyła mężowi jego kopię dokumentu, który odebrała w jego imieniu od listonosza. Wszelkie dossier z sądu przychodziły na Stambulski adres domu Selima, a ona wciąż w nim pomieszkiwała.

Chwilę później podeszli do recepcji, gdzie w kilku słowach wyjaśnili sytuację, przedstawiając papiery z sądu. Siedząca za biurkiem dziewczyna odhaczyła wszystko w systemie i wskazała im gabinet zabiegowy, gdzie mieli czekać na wezwanie pielęgniarki.

Niespełna pół godziny później małżeństwo opuściło klinikę.

— Co powiesz na wspólną kawę? — zaproponowała Aylin, uciskając wciąż zgięcie w łokciu, skąd pobierano jej krew do badań genetycznych.

— Innym razem, dobrze? — odparł, wkładając na nos przeciwsłoneczne okulary. — Skoro już jestem w Stambule, chciałbym załatwić jeszcze parę swoich spraw. Muszę na przykład zajrzeć do biura architektonicznego.

— Kontrola pracowników? — dopytała Aylin, patrząc na niego.

— Raczej nadrobienie papierkowej roboty — odparł Selim. — Ezgi całkiem dobrze sobie radzi, zarządzając zespołem pod moją nieobecność, ale jak już tu jestem, pomogę jej także w rekrutacji nowego pracownika.

— Szukasz rąk do pracy? — zdziwiła się. Wcześniej nie wspomniał, że narzeka na braki kadrowe.

— Tylko na jakiś czas. Pamiętasz Yasemin? — Aylin zastanowiła się przez chwilę, a potem kiwnęła głową. — Podobnie jak ty jest w ciąży. Szukamy kogoś na zastępstwo, dopóki nie wróci z urlopu macierzyńskiego.

— Jeśli chcesz, mogę popytać wśród swoich znajomych, czy ktoś nie szuka pracy — zaoferowała Çakir, prostując rękę.

— Dziękuję za ofertę, ale to raczej nie będzie konieczne — oznajmił Selim, chrząkając. — Nie myśl sobie, że odrzucam twoją pomoc. Po prostu nie ma takiej potrzeby, żeby zatrudniać profesjonalistę. Jestem zadowolony z zespołu, który mam. Tymczasową pustkę w biurze, postanowiłem wypełnić, przyjmując kogoś na praktyki. Ezgi poparła ten pomysł.

— Rozumiem. To jest też ciekawe rozwiązanie. Młodzi ludzie często mają trudności w znalezieniu pracy w swoim fachu z uwagi na brak doświadczenia — odparła Aylin. — Na pewno zgłosi się wielu chętnych.

— Masz rację, zainteresowanie jest spore — potwierdził Selim. — A przy okazji, jak się czujesz? Z ciążą wszystko w porządku?

— Dziękuję, że pytasz! — uśmiechnęła się Aylin rozemocjonowanym tonem. — Tak, ciąża rozwija się prawidłowo. Oczywiście dają mi się we znaki nudności i wymioty, ale już raz przez to przechodziłam, więc wiem, jak sobie radzić. A mój brat nie sprawia ci problemów? Wiem, że udał się w końcu na urlop. Wspominał mi, że wykupił nocleg w twoim hotelu.

— Zrobił rezerwację, gdy ostatnio był w Bodrum — zaśmiał się Selim, drapiąc się po brodzie. — Nie mów, że wiesz to ode mnie, ale bardzo mu na tym zależało.

— Naprawdę? — Aylin była wyraźnie zaskoczona tym, co właśnie usłyszała od Korkmaza. — Niemożliwe. Mój brat, pracoholik postanowił w końcu trochę odpocząć. Ach, szkoda, że mnie tam nie ma.

— Zawsze jesteś u nas mile widziana — oznajmił Selim. — Zapraszam. Chyba że lekarz zabronił ci podróży samolotem.

— Wiem, doceniam to — brunetka dotknęła dłoni swojego męża. — Jednak lepiej będzie, jeśli nie będę się tam pokazywać do czasu rozprawy. Nie chcę niepotrzebnych plotek. Rozwiedźmy się z dala od medialnego szumu. Jestem ci winna spokój za to, co dla mnie zrobiłeś przez te wszystkie lata.

— Jak wolisz — westchnął Korkmaz, sprawdzając godzinę w swoim telefonie.

— Może jednak pójdziemy na tę kawę? — spytała Aylin, umieszczając dłoń na swoim brzuchu. Chętnie by coś zjadła, bo zaczynał doskwierać jej głód. — Tak miło nam się rozmawia.

— Rzeczywiście, dobrze nam się rozmawia, ale właściwie ja już będę leciał — stwierdził Selim. — Podrzucić cię gdzieś?

— Nie trzeba, poradzę sobie. Zajmij się swoimi sprawami — odparła Aylin, poprawiając torbę na ramieniu. — Jesteśmy w kontakcie.

— Oczywiście. Mam nadzieję, że na wyniki nie będziemy czekać zbyt długo — dodał na odchodne. — Prawnik Metin obiecał, że przyspieszy termin kolejnej rozprawy.

— Oby było tak, jak mówił, bo nie chcę ci siedzieć na głowie dłużej, niż obiecywałam. Jeśli nie rozwiedziemy się z końcem września, przeniosę się do hotelu i w nim przeczekam — oznajmiła Aylin, przytulając się do Selima na pożegnanie. — Gadam i gadam, a tobie się spieszy.

Sonra Görüşürüz! (Do zobaczenia wkrótce!) — odparł mężczyzna, delikatnie klepiąc ją po ramieniu.

Selim, zanim ruszył z parkingu wystukał krótką wiadomość do Ayaza, którego miał poinformować, gdy będą już po. Çakir nie mógł zbytnio liczyć na swoją siostrę w takich kwestiach. Niechętnie dzieliła się z nim sprawami, dotyczącymi rozwodu.

Następnie mężczyzna zadzwonił do Defne.

*

Brunet zaskoczył swoich pracowników niezapowiedzianą wizytą w biurze. Niemniej, każdy ucieszył się na jego widok. Swoim niekończącym się entuzjazmem dodawał każdemu energii do wykonywania swoich zadań.

Merhaba arkadaşlar! (Witajcie, przyjaciele!) — wykrzyczał, podnosząc ręce do góry, kręcąc dłońmi w nadgarstku.

— A, a, szef tutaj — zawołała, zaskoczona pracownica, będąca akurat najbliżej niego. — Ezgi nic nie wspomniała, że nas odwiedzisz.

— Ezgi o niczym nie wie — odparł, zdejmując przeciwsłoneczne okulary, które zawiesił na koszuli. Jednocześnie podszedł bliżej swoich pracowników, którzy siedzieli przy swoich stanowiskach. — Co tam? Nad którym projektem pracujecie? — zapytał, interesując się pracą.

Kilkanaście minut poświęcił na interakcje z innymi, skupiając się na pracy. Nie był typem szefa, który wpadał do biura, sprawdzał pracowników i oczekiwał na przelew bankowy za zrealizowany projekt. Zawsze angażował się w postęp prac, analizując dotychczas wykonane zadanie. Jeśli była potrzeba, dokonywał zmian albo naprowadzał na nie swój zespół.

Ezgi, która siedziała zamknięta w swoim gabinecie, dopiero po jakimś czasie zorientowała się, że Selim pojawił się w biurze. W ogóle nie zaskoczył jej widok przyjaciela, pracującego razem z innymi. Był wspaniałym szefem. Polityka, według której prowadził swoją firmę, zasługiwała na pochwałę. Wszyscy pracownicy pracowali na wspólny sukces. Nie było podziału na lepszych i gorszych. Niecodzienną sytuacją było to, że szef działał razem z innymi. Na szczęście w tym biurze architektonicznym to było normalne.

Kiedy było trzeba, każdy pracował w pocie czoła, a gdy mogli nieco odpuścić tempo, można było pogadać na dowolny temat, niekoniecznie związany z miejscem pracy. I tak było w chwili, gdy Ezgi podeszła do reszty. Okazało się, że koledzy wtajemniczyli Selima w niespodziankę, którą przygotowywali dla Yasemin.

— Wspaniały pomysł! — oznajmił mężczyzna, siedząc na brzegu biurka. — Pomogę wam w przygotowaniach!

— Czyli zarządza szef oficjalną przerwę? — upewnił się jeden z pracowników.

— Tak! Ogłaszam przerwę! — potwierdził Selim, witając się z Ezgi.

— Nie jesteś zły, że to wymyśliłam? — jęknęła przyjaciółka, patrząc na niego.

— Daj spokój! Przecież poparłem pomysł! Jest świetny! — zapewnił, delikatnie chwytając ją za policzek.

— Pomyślałam sobie, że to byłby całkiem miły gest z naszej strony — wyjaśniła, kręcąc kosmyk włosów. — Znamy się już od tylu lat. Skoro spodziewa się dziecka, wypadałoby ofiarować jej jakiś prezent, chociażby od firmy. I tak narodził się pomysł, żeby urządzić mini przyjęcie, coś na wzór baby shower w wersji mocno przyspieszonej.

— Dobrze zrobiłaś — uśmiechnął się Selim, gestem ręki, prosząc, aby poszła za nim.

Zaprowadził ją do swojego gabinetu, żeby mogli porozmawiać przez chwilę w cztery oczy. Pracownicy w tym czasie rozpoczęli przygotowania wystroju biura na przyjście Yasemin.

— Dlaczego nie powiedziałeś, że zamierzasz nas odwiedzić? To już kolejny raz, gdy wpadasz z niezapowiedzianą wizytą — zauważyła słusznie Ezgi, krzyżując ręce na piersi. — Nie ufasz mi? Przyznaj się!

— Jeszcze czego! Oczywiście, że ci ufam! — odparł Selim, siadając za biurkiem. — Po prostu nie sądziłem, że tak szybko załatwimy z Aylin sprawę z testami genetycznymi. Kupiłem bilety na wieczorny lot. A skoro obyło się bez żadnych niespodzianek po drodze, to mam czas i postanowiłem go wykorzystać, zaglądając do was. Pomyślałem, że mogę się wam do czegoś przydać.

— Dopiero co wróciliśmy po przerwie urlopowej, nie mamy wielu zleceń. Dlatego też zdecydowałam się zaprosić dziś Yasemin. Później mogłoby być trudno wygospodarować wolną chwilę — powiedziała Ezgi, siadając na krześle przy biurku. — I w związku z naszymi planami przesunęłam umówione spotkania z praktykantami, chętnymi do podjęcia współpracy.

— Właśnie w tej sprawie się tu zjawiłem. Zamierzałem razem z tobą porozmawiać z wybranymi kandydatami — rzekł Selim, splatając ze sobą dłonie. — Nie chciałem zostawiać cię z tym samej.

— To miłe z twojej strony, wspólniku — ucieszyła się Ezgi, dotykając jego dłoni. — Naprawdę nic nie wydarzyło się w klinice? Żadnych problemów?

— Dziwnie to zabrzmi, ale tak — potwierdził Selim, uśmiechając się szeroko. — Po raz pierwszy wszystko było tak, jak być powinno. Zero niespodzianek. Muszę przyznać, że Aylin wyjątkowo się spisała. Nam obojgu zależy na jak najszybszym zamknięciu tej sprawy. Widać, że żałuje gafy, którą popełniła w sądzie. W przeciwnym razie dziś bylibyśmy już wolnymi ludźmi.

— Mam nadzieję, że tak już zostanie do rozprawy. W przeciwnym razie... nie wiem, co jej zrobię. — Ezgi zaśmiała się, kończąc zdanie. — A jak ci się układa z Defne?

— Wciąż jesteśmy przyjaciółmi. Dopóki nie uzyskam rozwodu, nie będę próbował tego zmieniać. Chociaż trudno mi bez niej funkcjonować. — westchnął Selim. — Zdążyłem się przyzwyczaić do jej obecności w moim życiu. Gdy jestem sam, czuję, jakby czegoś mi brakowało. Niemal każdą wolną chwilę od pracy spędzaliśmy razem. A teraz widujemy się praktycznie w przelocie. Ja wpadam do hotelu w sprawach służbowych albo ona zagląda do restauracji. Kilka dni temu udało mi się wyciągnąć ją na przejażdżkę skuterem wodnym. Spędziliśmy razem całe popołudnie. To była miła odmiana.

— Granica, jaką sobie wyznaczyliście, zaczyna się zacierać — stwierdziła Ezgi, ciesząc się z takiego obrotu spraw. Naprawdę dobrze życzyła swojemu przyjacielowi. Z niecierpliwością czekała na to, aż ponownie się zejdą. Lubiła widzieć go szczęśliwego. A Defne była powodem jego uśmiechu. — Wkrótce waszą przyjaźń zastąpi miłość. Nie ma na świecie silniejszego uczucia na świecie niż właśnie miłość.

Nagle telefon Selima krótko zabrzęczał, informując o nowej wiadomości. Mężczyzna powyginał się przez chwilę na fotelu, aby wyjąć z kieszeni spodni urządzenie. Zobaczył, że nadawcą wiadomości jest Defne.

Defne: Wszystko w porządku? Udało ci się załatwić własne sprawy?

— O wilku mowa — wyjaśnił Selim, odpisując na wiadomość. — Odpiszę jej, dobrze?

— Jasne, w ogóle mi to nie przeszkadza — zapewniła go, wstając z krzesła i podchodząc do okna.

Selim: Tak, podpisałem już dokumenty, ale jeszcze jestem w swoim biurze. Opowiem ci, gdy będziemy wracać.

Selim: Przyjadę po ciebie do twojej dzielnicy. Będę o 16:00.

Defne: W porządku. Do zobaczenia!

— Nie mówiłem ci, ale Defne też jest w Stambule. Przyleciała wczoraj i wracamy jednym lotem — dodał Selim, podchodząc do przyjaciółki. — Zabrała część rzeczy, bo tyle się ich nazbierało, że twierdzi, iż nie zabierze się ze wszystkim na raz.

— Akurat doskonale rozumiem ten problem, bo mam podobnie — zaśmiała się Ezgi, patrząc na przyjaciela. — Serkan zawsze przed wyjazdem uprzedza mnie, żebym nie brała tak wiele ubrań, bo na miejscu i tak coś dokupię, a potem będzie problem, żeby zmieścić je w bagażu.

Mężczyzna jeszcze przez krótką chwilę rozmawiał z przyjaciółką na osobiste tematy. Potem szybko podpisał dokumenty, które w międzyczasie przyniosła mu Ezgi ze swojego pokoju. Następnie oboje dołączyli do reszty i włączyli się w przygotowanie wystroju biura na przyjście Yasemin, która nie była świadoma tej niespodzianki.

Gdy koleżanka ze studiów zjawiła się w biurze architektonicznym, wzruszyła się, widząc zorganizowane dla niej mini przyjęcie. Centrum pomieszczenia, które na co dzień było jedną wielką kopalnią pomysłów, zmieniło się w kącik dla przyszłej mamy. Wnętrze wypełniły niebieskie i różowe balony z racji tego, że było jeszcze za wcześnie na określenie płci dziecka. Przyszła mama otrzymała od całego zespołu prezent dla maluszka, pasujący zarówno dla chłopca jak i dziewczynki. Nie zabrakło też słodkiego poczęstunku. Ezgi udało się zamówić babeczki z motywem smoczka. Wszyscy spędzili miło czas, skupiając się głównie na Yasemin. Jednak nie zabrakło opowieści innych pracowników na temat tego, jak spędzili miesięczne wakacje.

*

W sobotni wieczór Defne przyszła do restauracji, bo umówiła się z Özge, że razem wrócą do siedliska. Jej marzenie o służbowym aucie nie spełniło się, ale nie przejmowała się tym jakoś specjalnie. Dzięki temu miała zawsze powód do spotkań z Selimem. Wiedziała, że on zawsze z wielką chęcią ją odwiezie, nie dopuszczając do tego, aby szła pieszo lub wracała autobusem.

Usiadła przy barze, gdzie po drugiej stronie pracował jej ulubiony kolega z pracy. Çinar dostrzegając ją, od razu do niej podszedł.

— Już po pracy? — spytał ją, przygotowując zamówionego drinka dla klienta.

— Tak, już po pracy — odparła Defne podpierając twarz rękoma. — Czekam na Özge. Jak zwykle się gdzieś zapodziała.

— Widziałem, jak szła na zaplecze — powiedział Çinar, podając koledze gotowy napój. — Może napijesz się czegoś mocniejszego? Mogę ci zrobić takiego kolorowego drinka jak przed chwilą. Zrelaksujesz się po całym tygodniu ciężkiej pracy.

— Tak tylko przypomnę, że miałam teraz dwa dni wolnego — zaśmiała się Defne. — Skoro mnie tak namawiasz, to poproszę. Tylko błagam cię, nie popisuj się, podwajając mi dawkę alkoholu po znajomości.

— Czy jedzie mi tu pociąg? — Çinar dotknął wskazującym palcem miejsce pod oczami. — Znam cię i twoje preferencje alkoholowe. Bądź spokojna. Nie odetnie ci prądu, zadbam o to.

Niespełna pięć minut później brunetka sączyła już przez słomkę drinka, którego specjalnie dla niej skomponował Çinar. Wtedy też do baru podeszła Özge, gotowa, żeby iść. Jednak Defne przekonała ją, aby zostały jeszcze trochę, dopóki nie skończy napoju.

Kuzynka zgodziła się, wyciągając Turan na taras. Tam było chłodniej niż w środku, mimo sprawnej klimatyzacji. Usiadły przy wolnym stoliku dla dwóch osób w ustronnym miejscu. Zdążyły się wygodnie rozsiąść, gdy za nimi przyszedł Çinar, przynosząc starszej z nich deser lodowy na koszt firmy. Żeby nie siedziała przy pustym stoliku.

— Çinar to taki uroczy chłopak — zaczęła Özge, gdy ponownie zostały same.

— Özge, nie! — jęknęła Defne. — Nie próbuj mnie z kimś umawiać. Dobrze wiesz, jak jest.

— Spokojnie, nic takiego nie miałam na myśli. Nie chcę cię z nikim wiązać — odparła, jedząc lody. — Ja po prostu stwierdziłam taki fakt. Nic więcej. Jeśli nie masz nic przeciwko, chętnie porozmawiam dzisiejszego wieczoru o samej sobie. Jest coś, co chciałabym przegadać, bo mam mętlik w głowie.

— To coś nowego! — zauważyła Defne, przysuwając się bliżej, zmniejszając tym samym dystans między nimi. — Czyżbyś znów się zakochała?

— Tego jeszcze nie wiem, ale jest taki jeden typ, który nie daje mi spokoju.

Söyle bize! Kim o? (Opowiadaj! Kto to?) — ożywiona plotkami Defne napiła się znów swojego drinka. — Znam go?

— No właśnie tutaj może być pewien problem — westchnęła Özge, nieśmiało patrząc jej w oczy. — Nie wiem, co ty na to.

— Nie przeciągaj, tylko mów — poprosiła Defne, obejmując dłońmi drinka. — Zbudowałaś już wystarczające napięcie.

— Po prostu obawiam się twojej reakcji — westchnęła blondynka. — Mam na myśli pana Ayaza. Wiem, że nie budzi on w tobie najlepszych emocji, dlatego chcę się poradzić.

— Kochana, zupełnie niepotrzebnie się tym przejmujesz. — Defne chwyciła ją za rękę. — Skoro masz ochotę się z nim umówić, zrób to. Nie musisz się o mnie martwić. Jest w porządku.

— Nie masz nic przeciwko, żebym umówiła się z bratem żony twojego ostatniego chłopaka? — spytała niemal szeptem. — Nie chcę cię smucić.

— Mówię ci, że śmiało możesz się z nim umówić — oznajmiła Defne z uśmiechem na twarzy. — Oczywiście, jeśli jesteś tego pewna.

— Dawno nie randkowałam — przyznała, zmieszana Özge, wolną rękę wplatając we włosy. — Po historii z moim poprzednim szefem właściwie to nie byłam na takiej prawdziwej randce.

— W takim razie nie ma co dłużej zwlekać! — oznajmiła entuzjastycznie Turan, biorąc kolejny łyk drinka. — Umów się z panem Ayazem.

Następnego dnia Özge przyjęła zaproszenie Çakira. Umówili się na wspólną kawę. Defne pomogła jej się przygotować do wyjścia, doradzając, co powinna włożyć.

___________________

Witajcie w środku nowego tygodnia!!! Jak się czujecie?

Mam nadzieję, że nie jesteście na mnie źli za to, że Was nabrałam z zakończeniem poprzedniego rozdziału. Tureccy reżyserzy seriali często stosują taki zabieg. Postanowiłam go wykorzystać w swojej książce.

Niedługo akcja przesunie się w czasie. Nie ukrywam, że bardzo na to czekam, dlatego przyspieszyłam nieco tempo pisania.

Dziękuję, że jesteście! Dziękuję za każdy komentarz i gwiazdkę! #AşktanKorkmaPL

All the love!!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro