Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

Utwór: Jonas Brothers - Sucker

Defne poczuła ulgę, gdy usiadła na pokładzie samolotu. Ucieszyła się, że fotel znajdował się przy oknie. Dziewczyna lubiła patrzeć na otaczający ją świat z perspektywy lotu ptaka. Wtedy budynki miały niemal identyczną wielkość. Wystawały jedynie wieżowce.

Choć nie korzystała z samolotu zbyt często, w czasie lotu, jeśli tylko pozwalał na to widok za oknem, oglądała otaczające ją chmury. Niekiedy fotografowała te, które kształtem przypominały jakiś przedmiot lub rzecz. Tak było i tym razem. Godzinny lot do Stambułu minął Defne głównie na oglądaniu chmur.

Fotel Selima umiejscowiony był na samym brzegu, zaledwie dwa rzędy dalej. Mężczyzna opierał głowę na oparciu. Do uszu włożył słuchawki i włączył muzykę. Zamknął oczy, by się zrelaksować i w pełni cieszyć chwilą spokoju.

To był ten czas, gdy zupełnie nikt nic od niego nie chciał. Nie musiał być pod telefonem i pilnować spraw w firmie, aby na czas wywiązać się ze zobowiązań. Nie miał zaplanowanych żadnych spotkań z klientami, nic niespodziewanego nie zawaliło mu się nagle na głowę, więc z czystym sumieniem oddał się chwili przyjemności, jaką było słuchanie jego ulubionej muzyki.

Kilka minut po czternastej samolot wylądował bezpiecznie na lotnisku.

Selim szybko wstał ze swojego miejsca, nie chcąc torować przejścia dla pasażerów siedzących z nim w jednym rzędzie. Gdy przechodził wąskim korytarzem, zmierzającym w kierunku wyjścia z szybowca, tuż obok Defne, ona cierpliwie czekała, aż tłum się zmniejszy. Brunet jako jeden z pierwszych osób, opuścił pokład samolotu, ponieważ spojrzał na godzinę w telefonie, spostrzegając, że wylądował z niewielkim opóźnieniem. Ponieważ Onur miał odebrać go z lotniska, musiał najszybciej jak to możliwe, zadzwonić do niego i zapytać, w którym kierunku ma się udać, by łatwiej zauważyć kuzyna.

Stojąc przy taśmie z bagażami, wypatrywał własnej niebieskiej walizki, uważnie się rozglądając. Poprawiał co jakiś czas spadające pod wpływem ciężaru gitary szelki z ramienia. W końcu wypatrzył wzrokiem swoją torbę, więc zabrał ją z taśmy. Zmierzał z nieustającym uśmiechem na ustach do celu, jakim było wyjście z portu lotniczego. Znalazł mniej gwarny zakątek i zadzwonił do kuzyna.

— Wylądowałem. Jestem w hali przylotów. Rozglądam się za tobą — poinformował kuzyna.

— Więc nie odsłuchałeś mojej wiadomości? — Westchnął głos po drugiej stronie. — Nagrałem ci się... Nieważne. Byłem w drodze, ale zapomniałem, że dałem naszej zaufanej osobie wolne popołudnie i musiałem zawrócić.

— Nie przejmuj się, Onur. Nie masz zaufanej osoby, która może pilnować hotelu pod twoją nieobecność. Dlatego przybywam ci z pomocą. Pozbędziemy się tego problemu.

Skończył rozmowę, ciągnąc za sobą walizkę. Na zewnątrz uderzyło w niego gorące powietrze. Założył na nos przeciwsłoneczne okulary. Pod budynek podjeżdżały ostatnie taksówki z pobliskiego postoju, do których wsiadali różni ludzie.

W związku z tym, Selim stał na zewnątrz i oczekiwał na wolną taksówkę.

Defne niemal od razu zauważyła na lotnisku swoją kuzynkę. Obie wpadły sobie w ramiona, uśmiechając się szeroko.

Özge była ciemną blondynką, a do tego bardzo szczupłą. Ubrana była w zwiewny czerwony kombinezon, idealnie podkreślający jej figurę. Dziewczyny po chwili skierowały się do wyjścia, udając się w kierunku parkingu.

— Służbowy? — zapytała Defne, zatrzymując się obok czerwonego fiata 500 C.

— Niestety tak, ale prawie jak własny — przyznała Özge, chowając walizkę kuzynki do bagażnika.

— Wow, nieźle jak na kierownika restauracji — zaśmiała się, zajmując miejsce pasażera. Zapięła pas bezpieczeństwa, po czym wyjęła z torebki telefon i zaczęła pisać wiadomość do mamy. — Kto wie, może i ja dostanę auto na wyłączność?

— Najpierw musisz zapracować na uznanie szefa, a jak wiesz, ja jestem związana z tą pracą od początku istnienia hotelu i restauracji — odparła z uśmiechem, dojeżdżając do szlabanu. Z kieszeni przy drzwiach wyjęła bilecik, który przełożyła do czytnika. — Lepiej opowiedz, jak minęła podróż?

Podróż do miejsca noclegowego obu dziewczyn, minęła im na rozmowie. Przy okazji brunetka podziwiała Bodrum. Obserwowała zmiany, jakie tu zaszły na przestrzeni ostatnich dwunastu lat. Wtedy była tutaj po raz ostatni.

Ich nocleg mieścił się w spokojnej okolicy z dala od centrum. Dominowała tu zieleń. Domy oddalone były od siebie w dosyć dużej odległości, gdyż w tej części miasteczka przeważały pola uprawne. Rosnące warzywa można było potem kupić na targu, albo w okolicznych sklepikach.

Defne wysiadła z auta, rozglądając się. Już od pierwszej chwili zauroczyła się pięknem tego miejsca. Spodziewała się, że wywrze na niej zupełnie inne wrażenie. Była zadowolona, że było tam tak spokojnie i cicho, a wokół znajdowało się mnóstwo zieleni. Wzięła głęboki wdech, rozkoszując się świeżym powietrzem.

Nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo tęskniła za takim wiejskim klimatem.

— Wiedziałam, że ci się spodoba — Özge obserwowała kuzynkę, opierającą lewą ręką na otwartych drzwiach auta, która rozkoszowała się promieniami słonecznymi padającymi na jej twarz — Oprowadzę cię i pokażę nasz wspólny pokój.

Zanim Özge pokazała Defne dom, dziewczyna poznała trzydziestopięcioletnią właścicielkę o imieniu Janset. Była ona sympatyczna, wysoka blondynka, mimo słusznej postury, sprawiała wrażenie przyjaznej osoby. Kobieta właśnie przygotowała na tarasie stół do wspólnego posiłku. Spodziewała się, że jej nowy gość będzie głodny po podróży.

— Jak tu pięknie — powiedziała rozmarzona Defne, siedząc naprzeciw Janset, podpierając głowę ręką delektowała się urokiem tego miejsca. — Naprawdę jestem bardzo wdzięczna, że zgodziła się pani przyjąć mnie pod swój dach. Aż żałuję, że będę tu spędzać tak mało czasu. Mogłabym się stąd nigdzie nie ruszać. Zwłaszcza, że nie prowadzi pani agroturystyki.

— Özge dużo o tobie mi mówiła — odparła Janset, odgarniając z twarzy kosmyk jasnych włosów — Tyle dobrego o tobie słyszałam, więc ucieszyłam się na myśl, że będę mogła poznać cię osobiście. Jesteś ciekawą osobą. I podobno, tak jak ja, lubisz czasem pogrzebać w ziemi.

— Od czasu do czasu... — stwierdziła Defne, sięgając po szklankę wody z cytryną — Prace w ogrodzie, działają na mnie uspokajająco.

— Oj, nie bądź taka skromna — Özge zadała Defne kuksańca w bok. — Rozkręci się! Ona tylko na początku jest taka cicha i niepewna siebie.

— Jestem bardzo pewna siebie! — oburzyła się brunetka, gromiąc ją wzrokiem. — Zawstydziłaś mnie!

— No dobrze, przepraszam — Özge objęła dziewczynę, tuląc się do niej. — Nie masz pojęcia, jak bardzo się cieszę, że spędzimy te wakacje razem.

— Nawet jeśli obie będziemy pracować od świtu do nocy?

— Przecież nie zawsze tak będzie! Na pewno zdarzy się, że będziemy miały wolne tego samego dnia. A wtedy z samego rana pójdziemy nad morze... — Özge dyskretnie sprawdziła godzinę na zegarku, ubranym na lewym nadgarstku. — Aj... Zaraz muszę wracać do pracy!

— Nie wypuszczę cię, dopóki nie zjesz tego, co masz na talerzu — zażartowała Janset, nabierając na widelec kolejny kęs jedzenia.

— Pójdę razem z tobą, dobrze? Wskażesz mi drogę do tej restauracji, w której mam pracować.

Wieczorem Selim dotarł w końcu do swojego apartamentu, wybudowanego z myślą o prowadzonym interesie, nalał sobie szklankę koniaku. Dom przez większość czasu stał pusty, bo życie bruneta toczyło się w Stambule. Jednak w okresie wakacyjnym mężczyzna mógł się tutaj spokojnie ulokować.

Dom na przyjazd właściciela, został dokładnie wysprzątany, co Selim zauważył po przekroczeniu progu. W duszy podziękował Bogu za to, jakiego wielkodusznego ma kuzyna. Było jasne, że to Onur kazał przysłać tu ekipę od sprzątania.

Selim zasiadł na fotelu w salonie, trzymając w ręku tablet, który sięgnął ze stolika. Przejrzał pocztę, odpisał na kilka e-maili i na samym końcu zadzwonił do Ezgi, by ta zdała relację z tego dnia.

Rozmowa z nią przyniosła mu ulgę, gdyż wszystko układało się zgodnie z planem. Dzień nie przyniósł już żadnych niespodzianek.

Dopijając do końca szklankę koniaku, ruszył do swojej sypialni i zamknął się w łazience. Wziął orzeźwiający prysznic. Spływająca woda z deszczownicy rozluźniła jego mięśnie.

Wyszedł z łazienki ubrany w luźne szorty i koszulkę. Zamierzał pogrzebać przed snem w internecie, ale zauważył, że bateria w telefonie jest wyczerpana niemal do zera.

— No ładnie — jęknął, kierując się w stronę korytarza, gdzie kątem oka dojrzał walizkę.

Przeciągnął ją stamtąd do salonu i położył bagaż na kanapie. Pochylając się nad nim, rozpiął zamek. Otwierając walizkę, rzucił mu się w oczy nieznany mu zeszyt, ale nie przywiązał do niego większej uwagi w pierwszej chwili. Dopiero po wyjmowaniu kolejnych rzeczy, w poszukiwaniu ładowarki, zorientował się, że wyjmuje z torby damskie ubrania.

Co to jest?! — powiedział do siebie, oglądając trzymane w ręku kolorowe sukienki. — Skąd to się wzięło w moich rzeczach?

Wtedy dostrzegł przy zamku breloczek ze słoniem.

Zamknął więc torbę i przyjrzał jej się dokładnie. Była identyczna, jak ta, do której układał swoje rzeczy. To, co mu nie pasowało, było zawieszką przy zamku.

Zrozumiał, że przez pomyłkę zabrał z lotniska bagaż należący do kogoś innego.

***

Onur przyjechał do niego mimo późnej godziny. Obaj zastanawiali się przez chwilę, jak mogą rozwiązać tą sytuację. Selim jeszcze raz na spokojnie opowiedział mu wydarzenia z lotniska, ale nie pamiętał niczego, co mogło pomóc wyjaśnić tę sytuację.

— Wylądowaliśmy z opóźnieniem, a ponieważ wiedziałem, że w hotelu jest małe zamieszanie, powinieneś jak najszybciej wrócić tam z powrotem, dlatego spiesząc się na spotkanie z tobą, wziąłem nie swoją walizkę — powiedział Selim, chodząc po salonie z ręką opartą na biodrze, a palcami drugiej muskał swój zarost. — To ewidentnie moja wina i przyznaje się do tego. Tylko jak teraz znaleźć kogoś, kto jest właścicielem tej walizki? I kogoś, kto ma moją? Nie możemy być pewni, że to ta sama osoba.

— Dokładnie, masz rację. Ktoś inny też mógł popełnić ten błąd — przyznał Onur, siadając na kanapie. — Jest już zbyt późno, by gdziekolwiek to zgłosić. Trzeba zaczekać do rana. Czego tak właściwie potrzebowałeś?

— Szukałem ładowarki. Chciałem naładować telefon.

— Mogę dać ci swoją — rzekł blondyn, wstając. — Powinna być w samochodzie.

— To nie jest teraz, aż tak ważne. Bardziej martwi mnie to, co zrobiła osoba, kiedy zorientowała się, że w środku nie ma jej rzeczy. Jak widzisz, tu są same damskie rzeczy. Kosmetyki, bielizna... Po prostu wszystko! Ta dziewczyna pewnie nie ma, w czym położyć się do łóżka — Schylił się podnosząc z podłogi piżamę.

— W takim razie nie pozostaje nam nic innego, jak przeszukać całą zawartość walizki. Może znajdziemy coś, co pozwoli nam ustalić tożsamość właściciela.

— Czekaj... — Selim podszedł do kanapy, odłożył na bok część wyjętych ubrań i w ten sposób wziął do ręki zeszyt, na który wcześniej nie zwrócił szczególnej uwagi. — Może tutaj coś będzie.

Zaczął od tyłu wertować kartki. Uśmiechnął się na tytuły zakładek w zeszycie.

Może też znasz to uczucie, kiedy za dobre intencje i za pomoc dostajesz kopa w dupę?

Przez przypadek przeczytał to zdanie i uśmiechnął się, jak głupi. Pomagał wielu osobom nie oczekując niczego w zamian. Więc już coś łączyło go z osobą, której szukał. Tylko jego nie spotkało nigdy nic złego za okazaną pomoc. A ten wpis dał mu do myślenia, że innym może się za to obrywa.

Przewertował do końca strony notatnika i wtedy natrafił na karteczkę z dwoma adresami.

Ona również późną porą zorientowała się, że bagaż, który ze sobą zabrała nie jest jej własnością. Stało się to podczas chęci poukładania ubrań w szafie i rozłożenia kosmetyków w łazience, z której mogła korzystać wspólnie z Özge.

Niebieska walizka leżała na podłodze nieopodal szafy. Brunetka ukucnęła przed nią. Dłońmi szukała suwaka, by rozpiąć zamek. Robiła to z wyczuciem, nie podążając wzrokiem za palcami. Zmarszczyła czoło, gdy odnalazła dotykiem suwak, ale nie wyczuła przyczepionego breloka. Początkowo nie przejęła się tym, myśląc, że najwidoczniej musiał odpaść podczas podróży. Jednak, gdy otworzyła walizkę nie dostrzegła swojego zeszytu.

— Özge! Özge! — przerażona, wyciąganiem z bagażu kilku męskich koszulek i spodni — Chodź tutaj!

— Co się...? — Stanęła w progu pokoju, ściągając z rąk żółte rękawiczki — Defne, czyje są te rzeczy?

— Nie wiem... Nie mam pojęcia.... — Defne usiadła na piętach, trzymając dłonie na kolanach — Chyba pomyliłam moją walizkę i omyłkowo wzięłam inną.

Defne praktycznie nie spała tej nocy. I wcale nie była to wina nowego miejsca, do którego musiała po prostu przywyknąć. Zastanawiała się, gdzie podziewa się jej walizka, czy przypadkiem nie poleciała gdzieś dalej. Co zrobi osoba, gdy odkryje dane, zapisane w notatniku. Ten zeszyt był naprawdę cenną rzeczą dla Defne. W nim skrywała się jej dusza, marzenia, myśli i pragnienia.

Ludzie byli przecież różni. Jednak miała nadzieję, że człowiek mający jej walizkę, dotrze do niej, dzięki karteczce z informacją o miejscu pracy.

Zdenerwowana, siedziała o świecie na tarasie w piżamie Janset. Na zmarznięte plecy zarzuciła męską bluzę z walizki. Nie chciała grzebać w czyichś rzeczach, ale było zbyt wcześnie, by mogła poprosić kuzynkę, by dała jej coś własnego.

Wypiła herbatę, podziwiając wschód słońca.

Potem wróciła do pokoju i ułożyła w walizce ubrania, wyjęte poprzedniego wieczoru. Podczas składania jednej z koszulek poczuła bardzo ładny męski zapach. Spodobał jej się. Niespodziewanie zaciągnęła się nim, przymykając oczy. Szybko jednak wróciła do rzeczywistości, ponieważ Özge zawołała ją na śniadanie, stając w drzwiach pokoju.

Podczas śniadania, gdy nic nie mogła przełknąć z nerwów, zadzwonił do niej obcy numer. Przez moment wahała się, czy odebrać, ale Özge szybko podpowiedziała jej, że może ktoś dzwoni w sprawie walizki.

— Rozmawiam z panią Defne Turan? — w słuchawce odezwał się męski głos.

— Tak, to ja — odparła, a serce zaczęło walić jej jak oszalałe. — Znalazł pan moją walizkę?!

— Tak. — Defne otworzyła usta, ściskając mocniej dłoń kuzynki, która trzymała jej dłoń. Ponieważ dziewczyna włączyła tryb głośnomówiący Özge słyszała całą rozmowę. — Najmocniej panią przepraszam. Nazywam się Korkmaz...

— Kiedy możemy się spotkać? — weszła mu w słowo, nie dając się przedstawić.

— Bracie, załatwiłem! — zawołał Onur, idąc w stronę Selima, który przeglądał faktury do podpisania, stojąc przy recepcji hotelu. — Za pół godziny spotykasz się z tą dziewczyną od walizki!

— Jak to zrobiłeś?! — Mężczyzna był pod wrażeniem tego w jak krótkim czasie udało się Onurowi załatwić jego sprawę. On sam planował wyjaśnić powstały przez niego problem jak tylko podpisze wszystkie dokumenty.

— Zadzwoniłem tu i tam.

— Uf, jesteś wspaniały — przyznał Selim, biorąc do ręki kartkę z adresem spotkania z dziewczyną.

— Nie uwierzysz, ale dziewczyna od tej walizki, ma prawdopodobnie twoją walizkę!

— Panie Selimie... — do rozmowy kuzynów wtrącił się jeden z pracowników. — Goście z Włoszech są już w drodze, a nie mamy nikogo, kto da radę się z nimi porozumieć.

— Za chwilę muszę wyjść... — Brunet spojrzał na kuzyna. — Mógłbyś?

— Zwariowałeś? Nie znam włoskiego! Ty musisz przyjąć naszych gości!

— Ale...

— Ja załatwię za ciebie tamtą sprawę! Nie martw się.

***

Selim po długim dniu w pracy udał się na plażę. Miał na sobie luźną koszulkę z rękawami prawie do łokci i spodenki do kolan, wyglądające na pierwszy rzut oka jak część od piżamy. Szedł brzegiem morza, niosąc na plecach futerał z gitarą w środku. Uszedł tak kilka kilometrów, choć nie odczuł tego zbyt mocno.

Znalazł spokojniejsze miejsce, z dala od tłumu turystów. Usiadł na piasku, kładąc przy sobie torbę z instrumentem muzycznym.

Wpatrywał się w morze. Lekki wiatr muskał jego twarz, kołysząc wysoko postawione ciemne włosy.

Potrzebował usłyszeć szum fal. To pozwalało mu się zrelaksować i zapomnieć o niemal nieustająco dzwoniącym telefonie. Nim wybrał się nad morze, wyciszył dzwonek.

Już wczoraj planował wybranie się na plażę, ale jak zwykle musiał zmienić swoje plany na rzecz pracy i po prostu pierwszy wieczór pobytu w Bodrum spędził we własnym apartamencie. Zakładał pracować mniej intensywnie. I naprawdę się starał. Nie robił nic poza sprawdzeniem pracowników restauracji. Nie znał jeszcze większości z nich, ale ufał, że Onur dobrał właściwe osoby na odpowiednie stanowiska. A on chciał być pewny, że dobrze wykonują swoją pracę. Zależało mu na tym, by restauracja cieszyła się dobrą opinią wśród odwiedzających gości. W końcu to on odpowiadał za prowadzenie restauracji. Natomiast Onur dbał o sprawy związane z hotelem.

Był bardzo zadowolony, że sprawa z walizką wyjaśniła się w tak krótkim czasie. I co najważniejsze, dziewczyna, którą widział Onur, nie miała do niego pretensji. Jak powiedział, ucieszyła się, że trafiła właśnie na tak dobrego człowieka.

Kiedy słońce zaczynało zachodzić, wziął do ręki swoją elektryczną gitarę. Zaczął brzdąkać pojedyncze dźwięki. Był zbyt mocno skupiony na grze, więc nie zorientował się, że zwrócił na siebie uwagę dziewczyny w kręconych włosach.

Dopiero, gdy przestał poruszać palcami i podniósł głowę, zobaczył stojącą kilka kroków przed nim niską, drobną dziewczynę.

______________________________

Witam w pierwszym rozdziale!

Jestem niezmiernie ciekawa Waszych opinii o moim opowiadaniu.

Bardzo dziękuję za miłe przyjęcie ❤

whitefeather99

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro