VI 2005
Chłopcy również razem poszli do szkoły, aby się w niej uczyć. Tam dopiero zobaczyli, jak trzymanie się ze sobą jest pomocne, a innym dzieciom nie można tak naprawdę zaufać. Kto by pomyślał, że dzieci są takie wredne, przy tobie grają twojego najlepszego przyjaciela, a za plecami na ciebie plują?
Yugyeom bardzo lubił szkołę i wszystkie ćwiczenia, zadania jakie robili. Nie sprawiało mu problemu czytanie, pisanie po koreańsku, czy liczenie. Bambam, bo pozniej tak zaczęto go nazywać, nie o tyle, co nie radził sobie z tym, o tyle nie chciało mu się tego robić. Jednak i tak zazwyczaj Kim pomagał mu z lekcjami, zeby nie wyszlo na to, ze Kunpimook nie uzupełnia ćwiczeń.
Oboje z czasem nie potrafili odejść od siebie chociażby na chwilę. Żaden z nich nie wyobrażał sobie, żeby ten drugi wyjechał chociażby na tydzień. To było dla nich zbyt dużo czasu.
Koniec czerwca zapowiadał się niesamowicie. Chłopcy od razu po zakończeniu roku szkolnego jechali do Yugyeoma po jego rzeczy, a następnie do Bambama na nocowanie. I to nie byle jakie nocowanie — Yugyeom jechał do swojego przyjaciela na cały tydzień. Oboje naprawdę nie mogli się tego doczekać, zwłaszcza pierwszej nocy.
Kto by pomyślał, że dziewięciolatkowie tak bardzo kombinowali?
Po godzinie dwudziestej, kiedy już oboje byli przygotowani do spania, pozwolono im jeszcze godzinkę pograć na konsoli, która znajdowała się w pokoju Tajlandczyka. W tamtym okresie mieli na tym punkcie okropnego bzika i trudno było im oderwać się od gry.
Dosłownie po godzinie, jakby z zegarkiem w ręku pani Bhuwakul weszła do pokoju, gdzie znajdowali się chłopcy.
— Przykro mi to mówić chłopcy, ale to już pora by iść do spania — pogoniła ich kobieta, podchodząc do nich i zabierając kontrolery z ich rąk. Chwilę później wyłączyła konsolę.
Poczekała tylko chwilę, aż oboje ułożą się wygodnie w łóżku Kunpimooka, zagrzebując się w jeszcze zimnej pościeli. Uśmiechnęła się do nich ciepło, przygaszając światło.
— Dobranoc, chłopcy.
Oboje odmruczeli tylko ciche "dobranoc", po czym drzwi się zamknęły.
Jednak oni nie mieli zamiaru spać.
Odczekali parenaście minut, rozmawiając ze sobą tak cicho, jak umieli. Byli podekscytowani tą nocą, a z pewnością nie odpuściliby tak szybko, by zwyczajnie iść spać. Następnie cicho podnosząc się z łóżka, złapali za kartki, które już wcześniej przygotowane leżały i czekały na swoją chwilę na biurku. Zakleili kartkami szyby w drzwiach tak, aby nie przepuszczały światła. Następnie załączyli konsole, wyciszając ją i zasiadając przed nią na podłodze i zaczynając maraton grania.
To z pewnością było jedno z lepszych nocowań.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro