Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

II 2010

Z samego początku Yugyeom nie potrafił przyzwyczaić się do braku obecności starszego. Nie potrafił spędzać czasu bez niego. Nie potrafił siedzieć w ich ławce bez niego. To wszystko było już absurdalne. Nie widział sensu w graniu na konsoli, jeżeli nie robił tego z Bambamem.

Każdy jego dzień polegał na przesiadywaniu samemu w swoim pokoju po powrocie do domu oraz rozmyślaniu, wspominaniu starszego. To było dla niego dziwne. Dlaczego on? — nie mógł dać sobie spokoju. Czemu to on był taki ważny, a nikt inny? Tak, byli wychowywani razem, od małego byli ze sobą oswajani, to prawda, ale czy nie kryło się za tym drugie dno?

A co, jeżeli te uczucie było silniejsze?

Kimowi było dziwnie z myślą, że ich relacja mogłaby być czymś więcej. Rzeczywiście byli ze sobą blisko, byli inni, niż typowe pary przyjaciół. Ale czy to musiało akurat coś znaczyć? Nie dało się ukryć, przez głowę Gyeoma zaczęły z czasem przechodzić różne myśli, nie był już dzieckiem, nie był głupi. Może jeszcze niedojrzały i odrobinę nierozumiany przez innych, ale miał trzynaście lat. W tym wieku posiada się własny rozum, znał swoje uczucia.

Jednak nadal było to dla niego niezrozumiałe.

Z czasem jego własne domysły zaczęły go przerastać. Nie wiedział, co czuje do Bhuwakula, ale bał się, że będzie to coś poważnego, czym tylko siebie zrani. Po kilku miesiącach nie chciał już wcale myśleć o Bamie. W żadnym sensie. Chciał o nim zapomnieć, w końcu i tak nie wróci. To, że on sobie tak powiedział nie było prawdą. Do tego Yugyeom również doszedł.

Chciał zapomnieć.

Pewnego zimowego popołudnia chłopak zbierał się na trening. Chciał coś ze sobą zrobić i zająć siebie jakoś, więc zażądał, by zapisać go na taniec, chciał się w tym odnaleźć. Cokolwiek, by nie siedzieć bezczynnie i myśleć o jego uczuciu do Kunpimooka. Kim zszedł na dół razem z torbą, był już na niego czas. Za pół godziny zaczynał się trening. Usiadł na podłodze w przedpokoju i zaczął wiązać trampki na nogach, wsłuchując się w rozmowę przez telefon jego mamy.

— Yugyeom, rozmawiam z mamą Kunpimooka, nie chcesz pogadać z Bamem? — zawołała.

Kim zamarł, aż serce mu stanęło na chwilę. Nie rozmawiali ze sobą zbyt często, bo nie było okazji, więc była to stresująca perspektywa. Do tego wszystkiego doszły te zawahania, te uczucia. Z pewnością czułby się dziwnie, rozmawiając z nim, patrzył na Kunpimooka teraz zupełnie inaczej.

Ale z drugiej strony — zwyczajnie tęsknił. Brakowało mu go. Brakowało mu chociażby jego głosu, który miał teraz okazję usłyszeć. To już zaraz rok, a oni rozmawiali ze sobą zaledwie z cztery razy. Tak bardzo potrzebował integracji z nim, ale...

Przecież miał zapomnieć.

— Nie, mamo — powiedział. — Nie chcę z nim rozmawiać, spóźnię się na trening — dodał, podnosząc się i czym prędzej wychodząc, byleby tylko nie zostać zaczepionym.

Nie było innego rozwiązania.

* * *

długo mnie nie było o kurka wodna

nie będę wymyślać jakichś wymówek, po prostu wypaliłam się na te opowiadanie i mam nadzieję, że po prostu jak najszybciej przeskocze te ich "dziecięce" lata i skupie się na tym jak będą w liceum

ey, czy ja przypadkiem właśnie nie zaspojlerowałam tego, co będzie dalej? nvmd


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro