8.
Haymitch i Matthew siadają naprzeciwko nas na gustownych fotelach w misterne wzory. Stresuję się. Serce bije mi w szybkim tempie. Całe dłonie mam mokre od potu. Tylko czemu? To tylko rozmowa Bee skup się. Biorę głęboki wdech. Wypuszczam powietrze licząc w myślach do dziesięciu. Powtarzam procedurę parę razy. Powoli sie uspokajam.
— Zacznijmy od najważniejszego pytania — zaczyna Matthew — chcecie się szkolić osobno czy razem?
Nabieram powietrza ponownie. Nie powinnam się z nim szkolić. Nikt tego nie chcę. Nie powinien wiedzieć w czym się specjalizuję. Jest jednak za późno na takie rozmyślania. Alex wie o mnie wszystko, a ja o nim. Nie ma sensu szkolić się osobno. Najwyraźniej Alex jest tego samego zdania, bo od razu odpowiada:
— Razem
— Breeze? — pyta Matthew z dziwną nutką w głosie.
— Mówcie na mnie Bee... i chcę się szkolić razem z Alexem —mówię cicho
Matthew kiwa głową. Haymitch natomiast przygląda się intensywnie naszej dwójce. Jest lekko podpity, ale dzisiaj zupełnie mi to nie przeszkadza. Jak na razie nie opowiada żadnych głupot. Ilustruje wzrokiem nasz sylwetki.
— Przejdźmy już do rzeczy — mówi Haymitch — Co potraficie?
Nie wiem co powiedzieć. Umiem strzelać z łuku, ale na myśl o tym, że będę zabijać strzałą ludzi przeszywa mnie dreszcz. Może zamiast zabijania będziemy się łaskotać i sypać brokatem?
— Bee doskonale strzela z łuku i zakłada pułapki. Jest najlepszym myśliwym w Dwunastym Dystrykcie — oświadcza nagle Alex.
— Nieprawda — oświadczam szybko.
— A ty? — Haymitch pyta Alexa, nie zważając na moje słowa.
— Rzuca nożami — Skoro on mówi o moich umiejętnościach, ja będę o jego.
— Przesadzasz...
— Sam przesadzasz
— Uspokójcie się! — denerwuje się Matthew—- jeśli nie powiecie nam co potraficie to na nic wam się nie przydamy
— Alex powiedź nam co potrafisz — proponuje Haymitch.
Alexander wzdycha. Chyba nie przepada jak na razie za naszymi mentorami. Robi minę jakby ktoś odpytywał go z tabliczki mnożenia.
— Tak jak mówiła Bee dobrze rzucam nożami, zakładania pułapek nauczyłem się od ojca Breeze. Pływanie i bieganie też nie stanowi dla mnie problemu — mówi w końcu.
— A Ty Breez... Bee? — poprawia się Matthew.
— Dobrze strzelam z łuku, w domu zakładałam pułapki niemal bez przerwy. Potrafie też wspinać się na drzewa. Umiem rozróżniać rośliny lecznicze, jadalne i trujące, a przynajmniej te które rosną w Dwunastce
— Całkiem obiecująco — mruczy ledwo słyszalnie Matthew.
— Ale nie ma żadnej pewności, czy na Arenie będzie łuk — mówi Haymitch.
— To sama go sobie zrobię — wyjaśniam szybko —wystarczy, że będzie drewno, a ono...
— Zawsze jest — kończy za mnie Haymitch.
Następuje długie milczenie. Nikt nie chce odezwać się pierwszy. Powoli wszystko do mnie dochodzi. Najważniejsze to przetrwac rzeź, a potem to już tylko kwestia maskowania i ukrywania się.
— Effie o dziesiątej zabierze was na szkolenie, na nim trzymajcie się z dala od rzeczy, w których jesteście dobrzy. W twoim przypadku — wskazuje na Alexa — nie podchodź do noży, a Bee do łuku. Nie popisujcie się. Macie byc najbardziej przeciętni jak to możliwe.
Razem z Alexem kiwamy posłusznie głowami.
— Jesteście już wolni — oznajmia Haymitch i daje nam do zrozumienia, że mamy już sobie pójść, bo chcą omówić jakieś szczegóły.
Kiedy jestem już w pokoju, kładę się na łóżko i myślę. O wszystkim i o niczym jak to ująłby mój tata. Rozmyślam nad różnymi scenariuszami. Co się stanie jeśli...? Pięć minut przed wyznaczona godziną wychodzę z pokoju. Na korytarzu spotykam Alexa. Wygląda jakby dopiero co się obudził. Włosy ma rozczochrane, a oczy zaspane.
— Boisz się? — pytam szeptem.
— Byłoby dziwne, gdybym się nie bał — uśmiecha się.
— Ja się boję
— Spokojnie Bee wiem, że to ty wygrasz Igrzyska, dopilnuję, aby tak się stało - mówi i obejmuje mnie przyjacielskim gestem.
— To niemożliwe... — mówię tak cicho, że Alex tego nie słyszy.
Stoimy tak dopóki Effie nie przychodzi po nas. Ubrana jest w brzoskwiniową garsonkę i wściekle zielone spodnie (tak Effie nosi spodnie!), a na nogach widzę botki tego samego koloru. Wyglądają jakby ktoś obsypał je cekinami. Okropnie się świecą. Mogłyby uchodzić w ciemności za latarkę.
— Ooo... jak słodko! — cieszy się jak nastolatka — ale dobrze koniec tych przytulanek moi drodzy! Czas na szkolenie!
Nie znoszę cię Effie, mówiłam Ci to kiedyś? Dziękuje za wszystko co dla mnie robisz, ale nie lubię cię!
BNL
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro