Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11. Jedno słowo, tak lub nie

Ashley

Skoro drzwi są otwarte, a raczej wywarzone to znaczy, że Jeff już tu jest. Chciałam zapalić światło, ale nie bardzo mi się to udalo.
-Trzeba będzie zapłacić za prad...- powiedziałam. Ponownie zaswieciłam latarkę i szłam korytarzem prosto. Pierwsze drzwi po lewej; łazienka, drugie; sypialnia...rodziców. Na prawo nie było drzwi, sama futryna, a raczej dwie. Prowadziły one do tego samego pokoju, czyli salonu z aneksem kuchennym. Jak naradzie po Jeffie ani śladu. No w sumie jest ślad, wywarzone drzwi, ale o tym już wspominałam. Na końcu korytarza znajdowały się drewniane schody. Poszłam więc nimi na górę. Znów korytarz. Jedne drzwi po prawiej i para po lewej. Skierowałam się do tych najbliżej mnie, do tych z lewej. Kolejna łazienka. Wyszłam z niej i weszłam do drzwi na przeciwko. Znajdował się tam telewizor, skórzana kanapa, szklany stolik, Xbox i pudła z różnymi rzeczami, zdecydowałam, że otworze je jutro... O ile Jeff mnie nie zabije. Obok przywieszonych na scianie obrazków i zdjęć zauważyłam kolejną futryne. Pokój prowadzący do kolejnego pokoju, a raczej do graciarni. Było tam wszystko. Zaczynając od pudeł, a kończąc na starych materacach i nieposkładanych meblach. Z powrotem poszłam na korytarz i weszłam do ostatnich drzwi. Były na nich przywieszone moje zdjęcia i naklejki, głównie kucyki. Można było się domyśleć, że to mój pokój.
-Tak jak myślałam, wszystko różowe.- westchnęłam.- Wszystko oprócz ciebie. - popatrzyłam z uśmiechem na Jeffa. Ten do mnie podszedł i mnie przytulił. Krzywo się na niego popatrzyłam. To dziwne zachwanie, jak na mordercę.
-No co? -zapytał widząc moją minę.
-Nie no nic. -zasmiałam się- widzę, że Jeffy też potrzebuje miłości.
-Wszystko tylko nie ,,Jeffy''.- zdenerwował się.
-Okej, okej.
-A teraz wyczekiwana tak długo przeze mnie odpowiedź, czy coś... No kurde, chciałem żeby to zdanie wyszło mądrze. - mówił Jeff, a ja doslownie leżałam na podłodze ze śmiechu.
-Chwila, niech sie tylko uspokoje - mówiłam usiłując wstać. Gdy troche się ogarnęłam nie było już tak śmiesznie. Teraz musiałam dać mu odpowiedź. Od jednego słowa, tak lub nie, zależy tak naprawdę moja przyszłość.
-Ash? To jak będzie?- pytał zniecierpliwiony chłopak.
-Tak, moja odpowiedź to tak, chcę ci towarzyszyć, chcę zabijać. -mówiłam zachrypnietym głosem. Teraz wiem, że nic już nie będzie takie same. Nic.

Notka
Krótki rozdział onie,onie.
Milena spokojnie, będziesz miała co czytac w czasie jazdy xd

*w mediach jakieś cos o Jeffie bo ostatnio to znalazlam to daje tu xd*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro