Prolog
Prolog
Był wieczór. Wrócił zmęczony do domu po ciężkim treningu. Zrzucił z ramienia ciężką torbę, odkładając ją w kąt pokoju. Wszedł do łazienki, przeczesując swoje wilgotne włosy, rozglądając się po pomieszczeniu. Odetchnął cicho czując lekki powiew wiatru, dochodzącego z otwartego okna. Wyjął telefon z kieszeni, odblokowując go niemal od razu. Jego oczom ukazały się liczby, które wskazywały aktualną godzinę, dwudziestą czterdzieści siedem, więc jego ojciec zaraz powinien wrócić. Mieszkał tylko z nim, matki nie znał. Podobno zostawiła go i ojca tuż po porodzie. Typowa rodzinka. Opuściła ich samych, bez pieniędzy. Na szczęście mężczyzna dobrze zarabiał, więc i syna dobrze wyedukował. Jimin był jego dumą, synem, którego inni mogli mu zazdrościć. Mądry, zdolny, pracowity, pomocny, oraz posiadający wiele umiejętności. Tymczasem zrzucił z siebie przepocone ubrania, wyrzucając je do kosza na pranie. W końcu będzie musiał je zrobić, bo z tego kosza nieźle daje. Wszedł do kabiny prysznicowej i odkręcił ciepłą wodę, na którą musiał trochę poczekać, zimna wpierw musiała zlecieć. Nie lubił, kiedy w lato musieli przerzucać się na solary. Denerwowała go często zimna woda. Ciepła odciąga ból, mógł się przy tym relaksować, po ciężkim dniu w szkole, zajęciach po zajęciach i treningach, czy godzinach na siłowni. Złoty chłopak - wszyscy tak uważali. Był lubiany w gronie swoich znajomych, lubił ich, równie mądrych ludzi. Wolał zadawać się z ''kujonami'', aniżeli złymi charakterami. Jego znajomi nie byli najgorsi, nie siedzieli nad książkami non stop, zdarzały im się imprezy, na które Park był chętnie zapraszany. W końcu i jemu po pijaku zdarzało się pozbyć spodni, czy koszulki, do czego nieświadomie wzdychała jego koleżanka, na drugi dzień oboje nic nie pamiętali. Po krótkim lecz odprężającym prysznicu, zakręcił wodę i wyszedł z kabiny, drżąc. Wiedział, że zrobił błąd w tym, że nie zamknął wcześniej okna, teraz musi przecierpieć tą chwilę między ubraniem się, a trafieniem do łóżka, gdzie będzie, miał nadzieję, ciepło. Otarł swoje nagie ciało z kropel wody, na koniec zawiązując ręcznik na biodrach, biorąc drugi aby zając się również włosami. Cudowne widoki miała postać, znajdująca się na podwórku, opierająca o drzewo. Wykonane przez niego zdjęcia, nagiego chłopaka już niedługo dołączą do jego albumu. Zaśmiał się cicho pod nosem i odszedł od posesji, widząc czarne auto wjeżdżające na podjazd, następnie do garażu. Chłopak zamknął okno i opuścił łazienkę, gasząc światło. Wstąpił do pokoju, zapalając lampkę, nie chcąc dodatkowo ranić swoich zmęczonych oczu, rażącym światłem. Przebrał się w luźną koszulkę do spania oraz bokserki. Był piątek, więc to normalne, że wrócił tak późno i należał mu się odpoczynek. Odstawił telefon na niską komodę obok i ruszył na dół, przywitać się ze swoim ojcem, obdarowując go mocnym uściskiem. Po krótkiej wymianie zdań, skierował się do swojego pokoju, z zamiarem zostania tam już całą noc. Ułożył się wygodnie w swoim łóżku i zgasił lampkę, wtulając się w miękką poduszkę. Już po chwili można było usłyszeć ciche chrapanie oraz świst dochodzący z zewnątrz. Gałęzie obijające się o okna. Uroki jesieni. Głupi Jiminie popełnia zawsze ten sam błąd. Okna, wszystkie odsłonięte, otwarte, chodź nie na oścież, ale na ukos. Tym samym dawał super pokaz dla ciemnego mężczyzny, który uwielbiał go oglądać, uwielbiał jego ciało. Pragnął tylko zaznaczyć się na nim. Pozostawić po sobie ślad na jego nieskalanej niczym skórze. Jak długo zajmie mu osiągnięcie celu? Wszystko przewiduje na 7 dni.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro