Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Day 1

Tego dnia młody Park zmusił się do wcześniejszej pobudki. Pomimo dwudniowego odpoczynku, zdarzało mu się chodzić na treningi, co nie było konieczne, bo wszystkie swoje obowiązki spełniał w tygodniu. Sobota i niedziela były dniami w których mógł odpocząć. Już jakiś czas temu zaczęła się szkoła, co oznacza rozwijanie coraz to kolejnych skrytych umiejętności. Pomimo talentu tanecznego, dobrej głowy do nauki, zauważył, że śpiewa też niczego sobie. Miał nadzieję, że w tym roku uda się nauczycielom stworzyć dodatkowe zajęcia skupiające się na śpiewie. Sam uważał, że jest dość utalentowany, wiele potrafi i nie kryje się z tym. Zawdzięczał wszystko ojcu, za to że był przy nim w każdej trudnej dla niego chwili, zarabiał na niego, co ważne - wspierał go w tym co robi. Jimin był szczęśliwy, miał kochającego ojca, przyjaciół i sam dobrze sobie radził, nic innego do szczęścia nie było mu trzeba. Chociaż...

Wstał z wygodnego łóżka i rozciągnął się, robiąc parę skłonów. Następnie przetarł nadal zaspane oczy i rozejrzał po pokoju z uśmiechem, biorąc swojego kota na ręce, który właśnie łasił się do jego nogi. Pogłaskał go i cmoknął w małą, puchatą główkę, odkładając kulkę na podłogę. Zaśmiał się, kiedy ten od razu wybiegł z pokoju. Było słychać jak pan Park właśnie narzucał mu jedzenie do miski, więc ten popędził w kierunku, skąd dochodziły odgłosy stukania metalowej łyżki o plastikową miskę. Podszedł do okna, otwierając je całkowicie, chcąc dobrze wywietrzyć pokój. Było zimno, więc natychmiast opuścił pokój, wcześniej zabierając ze sobą ubrania i bieliznę. Wszedł do łazienki, która znajdowała się niedaleko jego pokoju. Zamknąwszy drzwi zrzucił z siebie ubrania i wskoczył pod prysznic, myjąc dokładnie swoje ciało. Chcąc nie chcąc, zmoczył sobie włosy. Nie miał czasu na to, aby same grzecznie wyschły, więc pomógł sobie suszarką. Po dokładnym wyszorowaniu swojego ciała, wyszedł z kabiny, przez nieuwagę mocząc podłogę i niefortunnie się wywracając. Syknął cicho, trzymając dłoń na udzie, które przez ten nieszczęsny mały wypadek bardzo go bolało. Podniósł się, trzymając za umywalkę. Sięgnął po ręcznik i wytarł się, zakładając szybko bokserki, chcąc jak najszybciej usiąść na toalecie i zająć się suszeniem włosów.

A on już na niego czekał, patrzył od samego rana. Ostatnio nie widział jak sypia, choć zdarzało mu się i to. Nie bawił się już w żadną małpę. Znał poranną rutynę chłopaka, sypialnia, łazienka, sypialnia, kuchnia. I nikt go nie zauważał, nikt nie zwracał na niego uwagi, nikt nie był w stanie ujrzeć gościa kręcącego się wszędzie i przy każdym. Ludzie są nienormalni. Opierał się o drzewo, z resztą jak zawsze, wpatrywał się w okno, gdzie aktualnie krzątał się Jimin. Można było usłyszeć chichot, gdy zobaczył i usłyszał, jak ten zalicza podłogę. Nie obeszło się również bez zdjęć, zrobił ich chyba z dziesięć. Jak się wyciera, stoi, schyla, obraca, przeczesuje włosy. Już wszytko zostało uwiecznione.

Westchnął cicho, i wstał odkładając suszarkę, zabierając się za nakładanie ubrań, wcześniej już przygotowanych. Nasunął na siebie czarne, nieco luźne spodnie, z dziurami na kolanach oraz czarną koszulkę, którą wsunął w spodnie. Przeczesał swoje włosy szczotką, i ułożył je według własnego uznania. Wrócił się do pokoju po pasek, którego zakładanie opornie mu szło. Zabrakło mu dziurek w pasku, więc musiał przebić kolejną. Oznacza to, że schudł, treningi i siłownia nie poszły na marne, z czego bardzo się cieszył. Teraz jedynie wystarczy bardziej podkreślić mięśnie na brzuchu i nareszcie będzie w pełni zadowolony. Po tym jak uporał się z paskiem, chwycił plecak i założył go na jedno ramię, schodząc na dół. Zmarszczył nos widząc małą kartkę na stole. Chwycił ją, uważnie czytając. Rozejrzał się i wyjrzał przez okno, zaraz spuszczając głowę. Musiał się śpieszyć, gdyż jego tata właśnie opuścił wcześniej dom, tym samym nie odwożąc Jimina do szkoły. Chciał się znaleźć w niej jak najszybciej, niestety dwadzieścia minut jego cennego czasu będzie musiał poświęcić na drogę do szkoły. Spakował tylko picie i założył ciemne buty, pasujące do jego dzisiejszego outfitu. Wyszedł i zamknął za sobą drzwi, ruszając szybkim krokiem w stronę budynku. Jeśli się pośpieszy, zostanie mu trzydzieści minut przed lekcjami.

A on siedział na ławce. Siedział i czekał aż w końcu będzie mógł go zobaczyć. Nie sterczał już przed domem, nie było co oglądać, z okna w kuchni był słaby widok, a i nie chciał się pieprzyć z tymi chaszczami zasadzonymi przez oknem, kwiatkami tak zwanymi. Jego uwadze oczywiście nie mogło uniknąć małe okienko, przez które było widać wnętrze piwnicy. W tym miejscu Park lubił spędzać czas, znajdował się tam worek treningowy, sztangi, maszyna służąca do ćwiczeń pleców i klatki piersiowej, wyciągi, suwnica na nogi, czy ławka do brzuszków oraz kilka mat, rozłożonych na ziemi. Jego mała siłownia. Wolał spędzać czas na tej profesjonalnej, ze względu na większą ilość sprzętów, ale na swoje nie narzekał, w domu były mu wystarczające. Gdy siłownia była zamknięta, on miał swoją, na którą ciężko zarobił, pomagając przy pracy ojcu, czy sąsiadce. Wyprowadzał zwierzęta, kosił trawnik i kiedy czas mu na to pozwalał - dawał namówić się na herbatę i czekoladowe ciastka. Ciemny mężczyzna uwielbiał go podglądać, szczególnie w łazience lub siłowni. Były to miejsca, gdzie młody Park pozbywał się swoich ubrań, co dodatkowo go cieszyło. W piwnicy zostawał w samych spodenkach, mięśnie, opalona skóra, w miarę wyrzeźbiony brzuch oraz napięte od ćwiczeń łydki oraz ledwo odsłonięte uda kręciły go. Cholernie go kręciły. Obserwował już go od dłuższego czasu, czasami mniej, czasami więcej. Nie chcąc się wydać, zadbał o wszelką ostrożność. Do każdej ofiary podchodził ostrożnie, dopiero w rozkręceniu całej akcji dawał się zauważyć, aby wybrana przez niego osoba wiedziała z kim ma do czynienia. Owy mężczyzna grzeszył urodą. Z łatwością mu przychodziło owijanie wokół palca wybranej jednostki. Był szczupły, blady. Posiadał ciemne oczy, którymi zdążył oczarować już niejedną osobę, oraz szare włosy opadające lekko na jego czoło. Przywykł nosić ciemne ubrania, czarne, bądź granatowe, zależy od nastroju. Specyficzne były jego upodobania. Co się stało, się nie odstanie, więc i on nie miał zamiaru się zmieniać, bo w swoim zawodzie czuł się w pełni komfortowo. Widział jak jego ojciec opuszcza wcześniej dom, co oznaczało, że Jiminie sam będzie musiał pokonać drogę do szkoły. Przysiadł na ławce, z dłońmi schowanymi w kieszeni czarnej, skórzanej kurtki i czekał. Czekał, by móc znów zobaczyć go w pełnej okazałości.

I ujrzał go. Wyprostowanego chłopaka, stawiającego pewne i szybkie ruchy. Park rozejrzał się. Zmrużył oczy i przystanął poprawiając buta. Spojrzał w bok, widząc spokojnie siedzącą postać, posyłającą mu uśmiech. Przeszły go dreszcze, natomiast ciemny mógł się cieszyć z własnego wyboru, jego jeszcze nie zdobycz była naprawdę pociągająca, a jak widać i przystojna. Nie schował się, bo po co. Młody zaraz zapomni, ruszy do przyjaciół, z jego pamięci zniknie tajemniczy chłopak, który jeszcze rano posłał mu promienny, jak i niepokojący uśmiech. I zniknął, tyle było po nim. Obrócił się i już nic nie zobaczył, co wydawało mu się nader dziwnie, nie znał ludzi, którzy potrafili się teleportować, a co dopiero latać. Przyśpieszył tempo stawianych kroków, przez o udało mu się dotrzeć do szkoły pięć minut wcześniej, niż wyznaczony przez niego czas na przebycie drogi. Przywitał się z Taehyungiem, ciągnąc go na dziedziniec.

- Woo, Jiminie, co jest? - zmarszczył brwi, siadając wygodnie na murku, a za nim Park - Przy okazji, słyszałeś? Dziś po lekcjach, w tym miejscu - wskazał palcem na środek dziedzińca, ten środek bardziej przesunięty pod mury szkoły - będą organizowane przez klasy maturalne, no... w każdym razie będą pokazywać jak tańczą. Wpierw dziewczyny, potem chłopcy, wszystko jest napisane przy wejściu. - podał mu ''ulotkę'', wykonaną przez starszych uczniów - Idziemy? Może pozwolą Ci się zaprezentować. - zaśmiał się, patrząc prosto na niego - Ostatnio w ogóle nie mam czasu na uczęszczanie na te zajęcia, musimy iść, Jimin, pójdziemy prawda? - spytał z widoczną nadzieją w głosie

- Co, co? - podrapał się po głowie i skierował wzrok tam, gdzie Taehyung mu wskazał - Rzeczywiście... - zachichotał - oczywiście, że idziemy! - szturchnął go lekko i chwycił kartkę, wzrokiem przelatując po kolorowych literkach, które ukazywały wszelkie niezbędne informacje, czyli nic specjalnego, bo ten już mu przedstawił cały plan

- To dobrze. - odetchnął - Chciałbym w końcu zobaczyć jak rusza się Namjoon, po tych kilku lekcjach. O! Najlepiej jakby go wcisnęli w duet razem z Sujin, woo... - przeczesał swoje włosy, rozglądając się - Nie sądzisz, że wyglądają ze sobą bardzo dobrze? - uśmiechnął się od ucha do ucha, na co starszy kiwnął tylko głową

- Taehyung przestań, ona jest za cudowna na takiego Namjoona. - pokręcił głową - Nie ta liga, Tae. Sam bym się za nią zabrał, ale jest starsza. - westchnął machając nogami w powietrzu - Kiedyś znajdę sobie odpowiednią dziewczynę, chciałbym się w końcu z kimś pokazać przy ojcu. - wzruszył ramionami

- Biedny Jiminie - parsknął śmiechem - znajdziesz, znajdziesz. Poza tym pełno dziewczyn się w Tobie podkochuje, to widać. - zaśmiał się i wyjął telefon, sprawdzając godzinę - Chodź już, zajmiemy lepsze miejsca.

Park pokiwał głową na znak zrozumienia i zeskoczył z murku, a za nim Taehyung. Obaj skierowali się do klasy, która jeszcze była pusta. Reszta uczniów zazwyczaj przychodziła dziesięć minut przed dzwonkiem, a oni woleli być wcześniej. Było spokojnie, a i był czas porozmawiać. Piętnaście minut i zadzwonił dzwonek na lekcje. Klasa zapełniła się ludźmi, oraz już po chwili do sali wstąpił nauczyciel, co wskazywało rozpoczęcie lekcji. Zajęcia jak zajęcia. Bardzo je lubił, na dodatek były bardzo ciekawe i specyficzne, można było dużo z nich wynieść. Lekcje minęły dość szybko, bo miał ich tylko dzisiaj sześć. W pośpiechu obaj opuścili budynek, ruszając na dziedziniec, gdzie stały już ogromne głośniki, a to jedno miejsce okrążyło masa ludzi. Przepchnęli się przed ''tłum'' i stanęli, wyczekując aż pokaz się zacznie.

- Patrz, Sujin. - wskazał Tae, przez co dostał z łokcia od Jimina

Na ten jakże profesjonalny parkiet, wyszło kilka dziewczyn, a krąg nagle się powiększył, dając więcej miejsca dla tańczących. Stanęli więc luźno, opierając się o siebie, wpatrując we wszystkie niewiasty. Brzuchy miały odsłonięte, gdyż ubrane były w crop topy, co dawało chłopcom do ocenienia, która posiada najszczuplejszy. Ale przecież to nieistotne, bardziej interesował ich taniec. Muzyka dość głośno dudniła z głośników, co sprzyjało tancerzom. Jimin starał się naśladować ruchy, co nie uszło uwadze kilku licealistom. Naprawdę miały fajny układ i były zgrane. Miał nadzieję, że i kiedyś on będzie miał okazje się pokazać na tle szkoły, a nie tylko w konkursach. Dziewczyny zamieniły się miejscami z chłopcami, a coś pociągnęło Parka do tyłu, o wywołało u niego lekki zawał serca. Obejrzał się i odchrząknął cicho, widząc starszego chłopaka z liceum.

- Pokaż co potrafisz. - powiedział stanowczo, wpatrując się w niższego, na co ten wytrzeszczył oczy

- Ale przecież... - nie zdążył nic powiedzieć, już został wepchnięty w środek kręgu. Ludzie się na niego gapili, a on nie wiedział co robić. Po chwili rozniosły się szepty i nagle wszyscy razem zaczęli wykrzykiwać ''Ji min!, Ji min!'', czekając aż ten coś zaprezentuje. Teraz nie miał wyjścia. Piosenka się przełączyła, zaryzykował więc i zaczął się ruszać w rytm muzyki, uśmiechając się w duchu, słysząc świsty. Nie był sztywny, dlatego jego ruchy były i zachwycające, jak i płynne, przez co okrzyk tłumu stał się głośniejszy. Na koniec dostał swoje oklaski. Uśmiechając się spojrzał na licealistę, który kiwnął w jego stronę głową z uśmiechem.

- Jesteś dobry. - mruknął i poklepał go po ramieniu - Zgłoś się kiedyś do nas. - klepnął go w plecy i odszedł, dołączając do swojej paczki. Spojrzał na Taehyunga, który właśnie podszedł do niego, obdarowując go gromkimi brawami.

- Daj spokój. - zaśmiał się i poprawił spodnie

- Nieważne - parsknął śmiechem - naprawdę super się ruszasz.

Obaj wybuchnęli śmiechem i skierowali się do wyjścia z posesji szkoły. Rozgadani zamiast pójść każdy w swoją stronę, po dwudziestu minutach siedzieli już u Taehyunga. Czas zleciał im przeważnie na rozmowach i oglądaniu telewizji. Zmęczony Jimin zasnął na kanapie, a ze znudzenia Taehyung zrobił to samo, tylko że na fotelu obok. W okolicach godziny dwudziestej pierwszej młodszy przebudził się, zaspany rozglądając dookoła. Zrobił duże oczy patrząc na Parka. Co on tu jeszcze robi o tej godzinie, w dodatku śpiąc? Poderwał się i stanął nad śpiącym chłopakiem, szturchając go, chcąc jak najszybciej aby się obudził. Otworzył nagle oczy nie wiedząc o co chodzi, zaraz przecierając je.

- Idioto, jest już dziewiąta. - westchnął przeczesując włosy - Jest zimno i ciemno, zostajesz na noc?

- Co? - podrapał się po głowie i rozejrzał, wyciągając telefon z kieszeni - Wracam do domu, ojciec w pracy, muszę iść. - mruknął, podnosząc się z kanapy, przecierając swoje oczy. Taehyung odprowadził go do drzwi, czekając aż ten założy buty. Jimin pożegnał się i bardziej otulił bluzą, idąc jak najszybciej w stronę domu. Było ciemno, więc w tej chwili dziękował komukolwiek, że istnieje takie coś jak latarnie. Droga do domu była dość długa. Bał się wracać samemu, nigdy nie wiadomo, czy ktoś go zaraz nie porwie. W końcu nie każda dzielnica taka spokojna.

Szedł spokojnie w bezpiecznej odległości od Parka. Ciemne ubrania zlewały się z otoczeniem. Uśmiechał się lekko, widząc jak ten nerwowo rozgląda się, podbiegając co kilka metrów. Wiatr zerwał jedną z gałęzi, która padła prawie przed jego stopami. Odetchnął cicho i zaczął iść jeszcze szybciej, tym razem nie rozglądając się, nie chcąc tracić na to czasu. Stanął nieruchomo. Latarnie powoli zaczęły gasnąć. Oddychał jeszcze szybciej, cały czas biegnąc. Myślał, że znajduje się w jakimś horrorze, a to tylko jesienny wieczór. Zostało parę ulic, da radę.

Szedł spokojnie, obserwując go, co chwilę chichocząc, widząc go takiego bezradnego. Nie chciał się wydać, nie w pierwszym dniu. Odprowadził go niemal ''przed bramę'', zatrzymując się za drzewem. Uśmiechnął się oblizując wargi, gdy ten zamknął za sobą drzwi. Skierował się pod jego dom i odszedł trochę, chcąc widzieć jego pokój, który znajdował się dość wysoko. Park miał szczęście, jeszcze. Wiedział, że Jimin jest sam w domu, samochodu nie było, więc to świetna okazja aby trochę dłużej na niego popatrzeć. Przewrócił oczyma, widząc jak gasi światło w pokoju, po chwili samemu wychodząc z posesji.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro