Rozdział 27
Sofia
- Siedzę w domu już od trzech dni. - po raz kolejny spojrzałam na niego znad talerza, który dla mnie przygotował.
Kto by przypuszczał, że Lorenzo potrafi tak dobrze gotować i będzie to robił każdego dnia. Tak jak myślałam nie opuszczał mnie nawet na krok i nie wychodził z domu jakby jego praca była mało ważna. Nie wiedziałam, jak udało mu się to załatwić, ale najwyraźniej w jakiś sposób zdołał przekonać Christophera, aby na razie nie dawał mu żadnych zleceń.
Głowa przestała mnie boleć a nawet zdjęłam opatrunek, z kolei reszta ciała najwyraźniej też doszła do siebie, bo już nic mnie nie bolało. Zostało mi tylko kilka siniaków, ale one także z czasem zbledną.
- Jest piątek, więc nie ma sensu żebyś jechała na uczelnię. - odpowiedział mi spokojnie znad filiżanki kawy. - Równie dobrze możesz zacząć zajęcia od poniedziałku.
- Ale ja mam dość siedzenia w domu. - wyjęczałam jak małe dziecko. – Rozumiem, że się martwisz, ale chciałabym w końcu wyjść na zewnątrz.
- Możesz spokojnie chodzić po ogrodzie.
- Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi. - odłożyłam sztućce na pusty talerz po czym podniosłam się z krzesła. Nie chciałam, aby ktokolwiek po mnie sprzątał, bo mogłam zrobić to sama więc zanim ruszyłam do kuchni, aby pozmywać spojrzałam na niego ostatni raz. - Duszę się w tym domu.
Z tymi słowami zostawiłam go samego nawet nie zastanawiając się jak on może je odebrać. Popchnęłam drzwi prowadzące do kuchni i już w niej byłam. Za każdym razem wchodząc do niej zastanawiałam się jak ktoś tak jak Lorenzo to znaczy brutalny i sztywny mógł wybrać tak piękny wystrój do swojego domu. Bo to, że on go wybierał to byłam bardziej niż pewna no chyba że zrzucił to na kogoś innego. Jakoś w to nie wierzyłam, bo był panem kontroli i nie pozwoliłby nikomu, aby zrobił coś co by mu się nie spodobało.
Podeszłam do zlewu i zaczęłam myć brudne naczynia. W takich chwilach cieszyłam się, że jesteśmy sami w domu i że kucharka przychodzi tylko kilka razy w tygodniu, bo nie musiałam czuć się skrępowana, gdyby tutaj była. Bo jak miałabym jej wyjaśnić swoją obecność, skoro nie byłam żoną Lorenzo i tylko tutaj pomieszkiwałam. Nie wyglądałoby to zbyt dobrze i źle świadczyłoby o mojej osobie.
Przecież i tak zbytnio bym się nie przejęła tym co ktoś o mnie sądzi, bo byłam ponadto jednak nie chciałam, żeby ucierpiała na tym reszta rodziny. To jak postrzegali cię inni rzutowało na całą resztę i dlatego kiedy widziałam, że ktoś z pracowników pojawiał się w domu aby się nim zająć od razu chowałam się w swoim pokoju. Gdy nie miałam takiej możliwości starałam się wyjść tak aby nikt mnie nie zauważył co było głupie, bo ukrywałam się jakbym była poszukiwana listem gończym.
Potem jak umyłam naczynia i osuszyłam je ręcznikiem odłożyłam je na swoje miejsce. Kiedy coś robiłam wykonywałam to porządnie tak żeby nikt nie musiał tego po mnie poprawiać.
- Wiesz, że nie musiałaś tego robić. - najpierw go usłyszałam a potem poczułam, jak oplata mnie ramionami w pasie.
Od tamtego momentu w moim pokoju, kiedy całowaliśmy się i dotykaliśmy swoich twarzy coś się zmieniło. Lorenzo stał się bardziej łagodny jakby przestał być tak sztywny jak dotychczas. Podobało mi się to, bo mogłam z nim rozmawiać dosłownie o wszystkim a on odpowiadał mi z pełnym zaangażowaniem. Co nie zmieniało faktu, że czasami doprowadzał mnie do szału poczuciem kontroli, którą tak bardzo chciał zachować.
- Nie mogę ciągle siedzieć i leżeć. - wytknęłam mu.
- To dla twojego dobra. - mocniej zacisnął swoje dłonie wokół mnie. - Możesz mnie wyzywać i obrażać, ale będę robił wszystko abyś była bezpieczna.
- Zawsze znajdzie się ktoś kto będzie chciał nas skrzywdzić i nie zawsze będziesz w stanie mnie ochronić. – odparłam.
To było wręcz niemożliwe, aby wszystko układało się po naszej myśli. Amara została zepchnięta samochodem do wody wtedy, kiedy jechała do swoich rodziców. Luna straciła dziecko tylko przez intrygę pierwszej żony Cassiana. Kira została porwana przez seryjnego mordercę. Mia musiała się postrzelić, aby zmylić wroga. I w końcu Leila, która straciła męża w wypadku samochodowym który nie miał nic wspólnego z interesami jakie prowadziła rodzina.
Tak więc to co ich spotkało było o wiele gorsze w porównaniu z tym co spotkało mnie. I nikomu nie udało się tego przewidzieć więc nie rozumiałam jak po tym wszystkim mógł się tak zachowywać. To tak jakby nosić ze sobą dzień w dzień parasolkę czekając na deszcz, który będzie dopiero za kilka tygodni bądź miesięcy.
- Jesteś dla mnie bardzo ważna i nie chciałbym cię stracić zwłaszcza teraz kiedy cię odzyskałem. - położył głowę na moim barku wtulając ją w moją szyję. – Proszę, pozwól mi na to, aby mógł cię chronić.
Bardziej niż jego słowami przejęłam się tym co powiedział, bo chociaż w głębi serca tego pragnęłam jeszcze wiele tajemnic nas dzieliło. A nie chciałam zaczynać czegokolwiek bez wyjawienia ich, ponieważ to byłoby nie w porządku wobec niego. Zdawałam sobie sprawę, że prędzej czy później prawda wyjdzie na jaw i wolałam, żeby dowiedział się tego ode mnie niż od kogoś innego. Jednak nie wiedziałam, czy byłabym w stanie to zrobić.
Obróciłam się w jego ramionach wiedząc, że tylko patrząc mu prosto w oczy będę mogła zachować względny spokój.
- Zostanę w domu do końca tygodnia, ale potem wrócę do szkoły. - bardziej uświadomiłam go niż zapytałam. – Potem będę do ciebie pisać, kiedy będę wchodzić na zajęcia i wychodzić ze szkoły. Czy to ci wystarczy?
- Będzie musiało. - pogładził mnie po policzku nie spuszczając ze mnie wzroku. – Zależy mi tylko na tym abyś była bezpieczna a nie żebym cię ograniczał, bo wiem jak ważne są dla ciebie te studia.
- A teraz skoro mamy to wyjaśnione chciałabym się pomiziać. - uśmiechałam się szeroko.
- Że co?
- Słyszałeś mnie. - pociągnęłam go za rękę w stronę salonu wiedząc bardzo dobrze, że on chce tego samego tylko się wahał. - Nie mówię tu od razu żebyśmy poszli ze sobą do łóżka, bo wiem, że jesteś na to zbyt zasadniczy, ale podotykać się możemy.
Mało co nie wybuchłam śmiechem widząc jego zaskoczoną miny. Nie przypuszczałabym, że kilka moich słów może tak na niego podziałać jednak nie dała mu szansy na reakcję. Od razu, kiedy weszliśmy to przestronnego salonu pociągnęłam go w stronę kanapy i popchnęłam tak aby usiadł na niej.
Patrząc mu prosto w oczy ściągnęłam przez głowę koszulkę pod którym miałam tylko koronkowy biustonosz, który więcej odkrywał niż zakrywał. Nie moja wina, że lubowałam się w bieliźnie, która podkreślała moje atuty, ale i pozwala mi poczuć się piękną.
Zauważyłam jak mocno zacisnął dłonie na kolana jednak potrzebowałam ich do czegoś innego, dlatego pochylając się w jego stronę zrzuciłam jego ręce, aby móc usadowić się wygodnie. Poczułam jak moja kobiecość styka się z jego członkiem, któremu najwyraźniej podobało się po co robiłam.
- Powinniśmy przestać zanim to zabrnie za daleko. - wycedził przez zaciśnięte zęby jednak nie zrobią nic, aby mnie od siebie odsunąć.
- Przecież cię nie zmuszam żebyś siedział tutaj tak spokojnie. Możesz wyjść, jeśli chcesz. – powiedziałam a po chwili westchnęłam czując jak drga pode mną.
Poruszałam biodrami w jednostajnym rytmie ocierając się o niego a tym samym sprawiłam, że moje ciało w pełni na niego reagowało. Chciałam, aby poczuł jak mokra jestem dla niego i jak bardzo moje majtki są przemoczone.
- Dotknij mnie. – wydyszałam wprost w jego usta.
Błysk w oku zdradził mi, że już dobrze wiedział czego chciałam jednak, kiedy wyciągnął dłoń i położył ją na moim brzuchu myślałam, że mam zwidy. Nie spodziewałam się, że tak szybko się zgodzi, ale cieszyło mnie to, bo osiągnąć spełnienie mogłam tylko dzięki jego zręcznym palcom.
- Dobrze. - dotknęłam kciukiem jego warg przejechałam po nich podziwiając ich gładkość i miękkość. – A teraz rozepnij guziki w moich spodniach i włóż rękę do środka. - rozkazałam mu.
Chyba nikt nigdy nie mówi mu co ma robić, bo zabrał się do pracy bardziej niż chętnie. Sunął dłońmi aż trafił na to konkretne miejsce. Łaknęłam jego dotyku. Przymknęłam oczy czując jak ogarnia mnie niesamowite ciepło a moje biodra zaczęły pracować jeszcze szybciej.
- Jesteś taka mokra. – wymamrotał. Nie czekał długo, ponieważ od razu zagłębił palec w moje wnętrze poruszając nim w jednostajnym rytmie. – Jesteś taka miękka. Taka niewinna.
Za każdym razem, kiedy się poruszałam mocniej naciskał ten jeden punkt, który wysyłał niesamowite dreszcze przez całe moje ciało. W dodatku wkładał we mnie tylko część swojego palce dobrze wiedząc, że jeszcze nigdy tego nie robiłam. Był, jednocześnie delikatny, ale i stanowczy w swoich działaniach. Nie przejmowałam się tym, bo tyle mi wystarczyło, aby z mocnym krzykiem dojść na jego dłoni.
Opadłam na jego pierś całym ciałem oddychając szybko i nierówno jakbym przebiegła maraton. Za każdym razem, kiedy dotykał jakiejś części mojego ciała sprawiał, że roztapiałam się pod nim jak lód w upalny dzień i wiedziałam, że tylko przy nim tak się dzieje. Żaden inny mężczyzna nie wywoływał w we mnie tylu emocji, ale i uczuć co on w ciągu zaledwie kilku minut.
- Lubię cię dotykać. - Wyciągnął dłoń spomiędzy moich nóg i patrząc mi prosto w oczy oblizał swoje palce. Moje usta bezwiednie rozchyliła się jakby nie mogły uwierzyć w to co właśnie widzą moje oczy. – Ale na tym koniec.
- Ale ja dopiero zaczęłam zabawę. - wyjęczałam zawieziona.
- Chce cię wziąć do łóżka, ale nie teraz i nie w taki sposób. - pokręcił głową. - Jeszcze nie teraz.
- To, kiedy? - zapytałam przejeżdżając dłonią po jego włosach. Dotarło do mnie, że odkąd pojawiłam się w jego domu nawet ich nie obciął przez co miały już kilka centymetrów. Podobało mi się to, ponieważ mogłam podziwiać ich gładkość i umiejętność przeczesując je pomiędzy palcami.
- Kiedyś. - jego odpowiedź nic mi nie mówiłam, ale postanowiłam dać za wygraną.
- A czy mogę teraz ja...
- Nie. - pokręcił głową. - Jeśli mnie dotkniesz wiem, że nie skończy się tylko na tym, dlatego teraz zejdziesz z moich kolan a ja wezmę zimne prysznic zanim fiut mi odpadnie. - zapewnił żarliwie.
Zaśmiałam się na jego słowa, ale posłusznie zeszłam z niego i usiadłam obok. Przyglądałam się znacznemu wybrzuszeniu w jego spodniach i wiedziałam, że musi sprawiać mu to dyskomfort. Chociaż bardzo chciałam pomóc mu pozbyć się napięcia wiedziałam, że nawet by mi na to nie pozwolił.
Niedługo później podniósł się z miejsca i ruszył w kierunku swojej sypialni. Jego mocne kroki uderzały o schody a im dalej był docierało do mnie, że chciałam takich chwil o wiele więcej. Niesamowite było to jak dobrze czułam się przy nim jak dobrze on rozumiał moje pragnienia i spełniał je z nawiązką. Moja bluzka nadal leżała na podłodze obok moich stóp, ale nie miałam ochoty jej założyć.
Uśmiech momentalnie zniknął z mojej twarzy, kiedy on już nie mógł mnie widzieć. Zastanawiałam się, kiedy otaczająca nas bańka szczęścia pęknie za sprawą jednej chwili, bo prędzej czy później to się stanie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro