Rozdział 16
Sofia
Kiedy samochód zatrzymał się na podjeździe z razu dotarło do mnie, że czeka mnie bardzo poważna rozmowa, z Lorenza którą odłożyliśmy, odkąd przyjechał po mnie na uczelnię. Pomachałam dziewczynom i szybko zabrałam swoje torby nie chcąc, aby musiały zbyt długo czekać.
„Ty też chcesz żebym była bezpieczna?" słowa, które do niego wypowiedziałam a także odpowiedź twierdząca skłoniły mnie do zadania kolejnego pytania. Nie mogłam zrozumieć, bo skoro zależało mu na moim bezpieczeństwie to, dlaczego do cholery przez tyle lat nie starał się utrzymać między nami kontaktu.
Przez chwilę patrzyłam za oddalającym się samochodem i zamiast wejść do środka po prostu usiadłam na schodkach odkładając na bok torby z zakupami. Musiałam uporządkować swoje własne myśli jednak one zbyt szybko i nie mogłam sobie z nimi poradzić więc tym bardziej nie powinnam teraz wejść do domu wiedząc, że on czeka tam na mnie.
Ta rozmowa była dla mnie ważna, ale z jakiegoś powodu ogarnął mnie niesamowity strach a nogi odmówiły posłuszeństwa. Z reguły byłam odważną osobą i niczego się nie bałam jednak w ciągu chwili to potrafiło się zmienić, zwłaszcza że nie wiedziałam czy będę mogła być z nim do końca szczera. Moja tajemnica ciążyła mi na duszy jednak wiedziałam, że nie będę w stanie powiedzieć mu prawdy i w tym jednym momencie okazałam się niesamowitym tchórzem.
- Chyba mieliśmy porozmawiać. - nawet się nie zdziwiłam, że tak szybko dowiedział się o mojej obecności jednak nie odwróciłam się do niego tylko wpatrywałam się w przestrzeń.
Usłyszałam, jak poruszył się a po kilku chwilach zajął miejsce obok mnie. Siedział zaledwie kilka centymetrów ode mnie i kiedy się poruszył trącił łokciem moje ramię. Z reguły unikałam kontaktu cielesnego z innymi mężczyznami, ponieważ nie czułam się komfortowo w ich towarzystwie w głównej mierze przez dzieciństwo jakie miałam. Bałam się, że pierwszy lepszy mężczyzna może zrobić mi krzywdę tak jak to robiła tata w stosunku do mojej mamy przez te wszystkie lata. Jednak, kiedy on siedział obok mnie jedynie co czułam to chęć przesunięcia się do niego jak najmocniej i oparcia głowy o jego ramię.
- Potrzebowałam tylko chwili dla siebie. - posłałam mu jednoznaczny uśmiech. – Najwidoczniej nie jestem dobrą osobą do szczerych rozmów, bo już miałam wejść, ale poczułam jakbym traciła grunt pod nogami. Szczere rozmowy są takie trudne. – westchnęłam.
- A myślisz, że dla mnie jest to łatwe. - spojrzał na mnie z taką łagodnością, że nie mogłam oderwać od niego wzroku. - Rozmowa z tobą jest o wiele trudniejsza niż wszystko co do tej pory zrobiłem, ponieważ jesteś drugą osobą po moim bracie z którą byłem całkowicie szczery. Z którą mógłbym rozmawiać o wszystkim wiedząc, że nigdy by mnie oceniła nieważne co bym zrobił. Nie ważne jak podłych rzeczy bym się dopuścił, bo ty zawsze byłaś po mojej stronie.
Nie wiedziałam, że jestem dla niego tak ważna i chociaż wierzyłam w jego słowa nie mogłam tego przemilczać więc zadałam to trudne pytanie, którego tak bardzo się bałam a raczej wpadłam w słowotok. Z mocno bijącym sercem, które tłukło się tak jakby zaraz miało wypaść mi z piersi.
- Dlaczego przez te wszystkie lata a nie razu mnie nie odwiedziłeś? Kiedy do ciebie dzwoniłam nie chciałeś odbierać, a kiedy wysyłam wiadomości wszystkie ignorowałeś. - było to dla mnie niezwykle trudne o to pytać, ponieważ mogło ono przesądzić o wszystkim co do tej pory udało nam się odzyskać. Nie było tego wiele, bo przeważnie ciągle się kłóciliśmy jednak każda chwila w jego towarzystwie w której czułam się ważna była tego warta. Nawet jeśli miała być ona ostatnią.
- To głupie, ale byłem zazdrosny. - zaśmiał się szyderczo opierając łokcie na kolanach.
- Zazdrosny? Ale dlaczego? - nie spuszczałam z niego wzroku.
- Ponieważ miałaś okazję zaznać prawdziwego życia bez ciągłego zagrożenia. Bez strzelanin czy porwań. Miałaś okazję na normalne życie z dala od tego całego syfu więc nie chciałem, aby cokolwiek ci o tym przypominało. - ostatnie słowo wypowiedział tak cicho jakby nie chciał abym je usłyszała.
W tej właśnie chwili kompletnie wywrócił moje życie do góry nogami. Spodziewałam się, że usłyszę od niego wszystko, ale nie to, ponieważ w jego słowach było tyle głupot, że nie mogłam uwierzyć, że tak po prostu odpuścił. Był ode mnie o kilka lat starszy a zachowywał się jak kompletny dzieciak.
- I dlatego przez te wszystkie lata ani razu się do mnie nie odezwałeś! - podniosłam głos oburzona. – Myślałam, że już ci na mnie nie zależy. Że masz mi je gdzieś i to co się ze mną dzieje a ty po prostu przez głupią zazdrość sprawiłeś, że straciliśmy ze sobą kontakt na pierdolone sześć lat! - teraz już krzyczałam.
Emocje rozsadzały mnie od środka i dawałam im szansę na to, aby opuściły moje ciało. W całej tej sytuacji z trudem docierało do mnie, że mogłam tak bardzo się na kogoś wydzierać i to w dodatku tak dosadnie. Chwila dzieliła mnie od tego, aby nie podnieść ręki i nie strzelić go w ten głupi łeb, bo może wtedy uaktywniłabym mu się tą półkula mózgu która odpowiadała za normalne myślenie.
- Nigdy bym nie pomyślał, że przeklinasz. - kiedy ja byłam wściekła on najwyraźniej dobrze się bawił.
- Nie zmieniaj tematu. - pogroziła mu palcem.
- Chciałem abyś mogła normalnie żyć i tylko to było dla mnie najważniejsze nawet jeśli nie mogłem się z tobą widywać.
- Mogłeś mi o tym powiedzieć a nie zachowywać się jak tchórz. - jeśli moje słowa go zabolały nie dał tego po sobie poznać.
Za każdym razem, kiedy rozmawiałam czy to z Amarą czy Mią a także pozostałymi członkami rodziny żaden z nich nigdy nie chciał rozmawiać o powodach, dlaczego Lorenzo tak uparcie mnie unikał. Może zdawali sobie z tego sprawę a może nie jednak nie mogłam być o to zła, ponieważ to nie oni podjęli tą decyzję tylko on. Patrzyłam jak w szkole dzieci łączyły się w pary jak nawiązywali przyjaźnie i niesamowicie mi tego brakowało. Tego uczucia wszechogarniającego szczęścia, kiedy masz obok siebie osobę, która rozumie cię bez słów i która zawsze będzie po twojej stronie.
- Chciałem ci to wszystko wytłumaczyć, ale wtedy przeprowadziłem długą rozmowę z Christopherem i miał rację. - w jego oczach coś mignęło jakby na kształt wspomnienia. - Gdybym powiedział ci jaka jest prawda wiedziałem, że szukałbym pretekstu do kolejnego spotkania i kolejnego więc wybrałem najrozsądniejsze wyjście.
- Usunięcie się z mojego życia nie było dobrym wyjściem. - pokręciłam głową zawiedziona, że choć przez chwilę pomyślał, że to dobry pomysł.
- Dla mnie tak. - w dalszym ciągu obstawiał przy swoim.
- To jesteś głupcem, jeśli tak myślisz. - może nie powinnam tego robić jednak wyciągnęłam swoją dłoń i dotknęłam jego nadgarstka czuwając mocno bijący puls. - Chcę odzyskać swojego przyjaciela i masz mi go oddać.
Niczego tak bardzo nie pragnęłam jak pójścia z nim na plażę i szukania kamyków, jeżdżenia samochodem z otwartą szybą tak aby wiatr rozwiewał moje włosy, rozmów o tym jak idą mi studia i z czym mam problem, oglądania filmów, w których przedrzeźnialiśmy głównych bohaterów, jedzenia niesamowicie tłustych rzeczy czy po prostu siedzenia tak jak teraz i patrzenia na zachód słońca.
- Czy to groźba? – zapytał.
- To stwierdzenie faktu. - oświadczyłam pewnym tonem, aby nie miał złudzeń.
- Nie wiem, czy jest jeszcze coś do uratowania.
- Zawsze coś jest tylko wystarczy chcieć. - przyjrzałam mu się chwilę dłużej po czym pochyliłam się w jego stronę i złożyłam delikatny pocałunek na jego policzku. Wyczułam szorstkość zarostu i zapach płynu po goleniu starając się nie przymknąć oczu i nie mruknąć z rozkoszy. - Dam ci czas abyś to przemyślał.
Wtedy podniosłam się z miejsca i odsunęłam swoją dłoń chociaż wymagało to ode mnie wiele wysiłku. Otrzepałam tył spodni z pyłu i podniosłam ze schodów czekające na mnie torby. Jak dla mnie rozmowa była zakończona i teraz od niego zależało jaką podejmie decyzję jednak miałam nadzieję, że nie będzie tak głupi jak poprzednio.
Chciałam tej przyjaźni, ponieważ mógł być to jedyny sposób na to abym mogła być blisko, bo nieważne jak bardzo bym się starała moje uczucia nie zniknęły. Uświadomiłam to sobie w momencie, kiedy zobaczyłam go po tak długim czasie w swoim mieszkaniu chociaż starałam się ze wszystkich sił je od siebie odsunąć. Wcześniej było to tylko zauroczenie jednak z czasem przeistoczyło się to w miłość, którą ani czas, ani odległość nie mogły zniszczyć.
- Tylko nie za długo, bo nie jestem cierpliwą osobą. - dorzuciłam na odchodnym. - I tak czekałam już zbyt długo więc nie mam zamiaru jeszcze dłużej.
Nie miałam już nic więcej do powiedzenia, dlatego zostawiłam go samego na zewnątrz, kiedy ja w tym czasie zajęłam się tym co tak bardzo zaniedbywałam. Moim ukochanym psiakiem, który jak tylko zobaczył mnie w drzwiach od razu podbiegł, aby się ze mną przywitać. Odłożyłam torby na bok dobrze wiedzą co nastąpi. Jego wielkie cielsko rzuciło się na mnie przednimi łapami, które oparł na moim brzuchu i zaczął szczekać jak najęty. W moich uszach brzmiało to tak jakby opowiadał mi co wydarzyło się w całym jego dniu jednak to mogli zrozumieć tylko ludzie posiadające zwierzęta.
- Chociaż ty się cieszysz, że mnie widzisz. - westchnęłam zanurzając dłoń w jego sierści.
Nie znałam przyszłości i nie wiedziałam co ona przyniesie więc mogłam liczyć tylko na to, że teraz będzie już tylko lepiej.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro