Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12

Sofia

- Jak mogłyście mi nie powiedzieć! – podniosłam głos oburzona, kiedy już zebrałam obie winowajczynie w domu Lorenzo. To był tylko pretekst, aby spotkać się na kawę a wyszło na to, że wychyliłyśmy połowy butelki wina jednak najwyraźniej żadnej z nas to nie przeszkadzało.

- Ponieważ powiedział, że mamy to trzymać w tajemnicy. - odparła szczerze Mia. Patrząc na to z jaką szybkością pochłaniała kolejny kieliszek wina najwyraźniej nie chciała rozmawiać poza rzucaniem co jakiś czas jednego zdania.

- A poza tym wiedziałyśmy, że gdybyś dowiedziała się, że to niego to nie przyjęłabyś ich. - zaraz za nią dopowiedziała Amara.

- Więc lepiej było mnie okłamywać?

- Zdecydowanie tak. - stanowczość w głosie mojej przybranej mamy aż mnie zaskoczyła. - Nie rozumiem po co w ogóle robisz z tego problem, skoro i tak książki ci się podobały.

- Bo może chciałabym się dowiedzieć, że dostałam je od niego. - oburzyłam się nie potrafiąc zrozumieć, dlaczego tak łatwa rzecz była dla nich niepojęta.

Zastanawiałam się jak ich mężowie z nim wytrzymują, bo ja po jednym spotkaniu miałam serdecznie dość tego jak się zachowywały. Zdawałam sobie jednak sprawę z tego, że miały po części rację jednak okłamywanie mnie na dłuższą metę i to przez tyle lat musiało wymagać od nich wiele wysiłku. Mogły o tym napomknąć na początku, ale po jakimś czasie jednak wolały milczeć i to najbardziej mnie w nich zawiodło.

- A niby po co była ci ta wiedza? – Mia nie spuszczała ze mnie swojego czujnego wzroku.

- Bo... - zaczęłam jednak nie potrafiłam skazić odpowiedzi. - Dobra nie wiem, ale chciałabym wiedzieć.

- Dobra skończmy ten nudny temat i pijmy. - oświadczyła głośno i wyraźnie Mia nalewając sobie kolejną lampkę wina.

Przyglądałam jej się zaskoczona, że tak szybko wlewała w siebie alkohol, ponieważ należała do rozsądnych osób więc było to dla mnie niezwykle dziwne. Tym bardziej że jakby to powiedzieć miała słabą głowę.

- Stało się coś? – zapytałam.

- Nie, dlaczego? - spojrzała na mnie.

- Bo z jakiegoś dziwnego powodu chcesz się upić. - wskazałam głową na jej kieliszek.

- A to! - zaśmiała się głośno i machnęła ręką. - Podobno jestem bardziej znośna jak jestem pijana a w tej chwili potrzebuje każdej pomocy, żeby zrealizować swój cel.

- A jest nim? - odezwała się nagle Amara która najwyraźniej nie przysypiała tak jak mi się na początku wydawało.

- Kolejne dziecko. - oświadczyła dumnie.

Wybrała sobie akurat ten moment, kiedy pociągałam solidny łyk wina, bo wszystko stanęło mi w gardle. Zaczęłam się krztusić i uderzać po piersi i dopiero po wielu chwilach udało mi się pchnąć tchu. Kto by pomyślał, że zrzuci na mnie taką bombę.

- Czyli chcesz mi powiedzieć, że alkohol i zajście w ciążę jakoś się ze sobą łączy? – wycharczałam.

- Nie wiesz, że po alkoholu jest najlepszy seks? - pochyliła się w moją stronę szepcząc jakby to była wielka tajemnica.

Szczerze to chciałabym zapomnieć, że cokolwiek z tych ostatnich pięć minut zostało wypowiedziane, ponieważ nie było to przeznaczone dla moich uszu. Chociaż jakby patrzeć na to z drugiej strony to mogłam dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy, o których nie miałam pojęcia.

Tak w sumie to byłam jak dziecko, we mgle które uczyło się jak sprawiać sobie przyjemność z filmików erotycznych o których nikt nie miał pojęcia. To było tylko moje jednak chęć nauczenia się czegoś nowego była o wiele większa, ale jak na razie nie miałam na tyle odwagi, aby zapytać.


Lorenzo

To ciągłe gadanie zaczęło działać mi na nerwy więc w końcu wparowałem do kuchni mając nadzieję, że zaznam trochę ciszy we własnym domu. Że też musiały spotkać się w moim domu a nie na mieście czy u kogoś innego.

- Kłócicie się o jakąś pierdołę. – wszedłem do środka sprawiając, że wszystkie wzdrygnęły się ze strachu. Przyglądałem się im uważnie, ale to na Sofii zatrzymałem dłużej wzrok. - Już ci chyba wytłumaczyłem, dlaczego nigdy nie dowiedziałaś się, że książki są ode mnie i myślałem, że dotarło.

Wszystkie trzy spojrzały na mnie jak na jakiegoś nienormalnego i może miały po części rację, bo wparowałem do pomieszczenia chcą zakończyć tą kłótnie. Po części dlatego że chciałem mieć spokój, ale nie przyznam im się do tego, że chciałem, aby rodzina żyła ze sobą w zgodzie. Przecież takie było nasze motto „rodzina ponad wszystko" od wielu, wielu lat i nigdy się to nie zmieniało więc nie chciałem, aby przez moje działania coś się pomiędzy nimi popsuło.

- Przecież wiem. - uśmiechnęła się do mnie nieznacznie.

- Więc dlaczego ciągle się kłócicie? – zapytałem chociaż miałem już swoje podejrzenia.

- Tak sobie. - wzruszyła ramionami wyprowadzając mnie z równowagi jeszcze bardziej. - Jakoś nie mam im za złe, że to zrobiły.

- No więc nie dotarliśmy do tego, dlaczego ciągle to roztrząsasz. - ponagliłem ją.

- Lubisz spokój i ciszę, a więc wiedziałam, że to cię wyprowadzi z równowagi.

Zacisnąłem mocno szczękę, bo miała, ale tylko po części, ponieważ przez cały czas szkoliłem się w tym, aby panować nad swoimi emocjami i nie wybuchać tak łatwo. Może mi to nie wychodziło, ale wiedziałem, że teraz będę musiał bardziej się postarać, bo ona zrobi wszystko, aby wyprowadzić mnie z równowagi i sprawić, że tym samym przegrał ten cholerny zakład. A ja nigdy nie przegrywałem i nie zrobię tego i tym razem.

- Potrzeba czegoś więcej niż tylko kłótni, aby to zrobić. - opanowałem swój głos tak aby nie było słychać w nim ani grama emocji.

- Chyba tu jesteś co nie? - spojrzała na mnie przekornie świetnie się bawiąc moim kosztem. - Więc chyba jednak podziałało. A tak, poza tym to temat jest już całkiem inny więc jesteś nieco zacofany.

- Więc o co się tak kłócicie? - zapytałem przyglądając się każdej z nich.

Opróżniona butelka stojąca na blacie świadczyła o tym, że musiało chodzić o coś bardzo poważnego, ponieważ moja bratowa wychyla kolejny kieliszek jakby to była woda. Jakoś nigdy do tej pory nie miałem okazji porozmawiać z nią dłużej, bo cały czas tylko się mijaliśmy poza posiłkami w domu rodzinnym. Teraz jednak ona była tutaj i zachowywała się jakby lata nieporozumień nie miały znaczenia.

Stwierdziłem, że zanim poznam odpowiedź na to nurtujące pytanie ucieszyłem je wszystkie głośnym i stanowczym słowem „siadać" kiedy zaczęły się podnosić by następnie otworzy szafkę, w której znajdowały się wina. Nie miałem zamiaru pić, ale stwierdziłem, że one najwyraźniej tego potrzebują.

Odkorkowałem butelkę i postawiłem ją pomiędzy nimi na blacie starając się wyczytać z ich twarzy jak poważna jest sytuacja. W końcu jednak spojrzałem na Sofię do doszedłem do wniosku, że ona jest z nich wszystkich najbardziej trzeźwa.

- Więc co to za sprawa, która tak bardzo nurtuje moją bratową, że postanowiła się upić. - zacząłem temat.

W pierwszej chwili moja słowa wywołały w niej zaskoczenie, bo momentalnie zastygła w miejscu jednak spojrzała mi w oczy i zamrugała kilka razy jakby widziała mnie po raz pierwszy. Na jej ustach zagościł niewielki uśmiech, który oznajmił mi, że podobało jej się jak do niej powiedziałem.

- Mia twierdzi, że seks po alkoholu jest najlepszy i chciałaby mieć kolejne dziecko. - no tego to się nie spodziewałem, kiedy Sofia zaczęła mówić.

- Co jest z wami. - przyjrzałem im się zaskoczony. - Rozmnażajcie się jak króliki.

Christopher miał dwójkę dzieci a znając go jeszcze chwila i pojawi się trzecie. Simon jak na razie też miał dwójkę, mój ojciec postanowił chyba zatrzymać się na naszej najmłodszej siostrze, Aiden miał tylko jedną córkę, ale była w takim wieku, że zaraz powiedzą, że następne w drodze no i oczywiście mój brat, który miał też jedno a teraz dowiaduję się, że chcą mieć kolejne. Jak na razie w naszej rodzinie było siedmioro dzieci w różnym wieku jednak patrząc na to jak szybko one się pojawiały ta liczba szybko może się podwoić.

- Nie wiesz o czym mówisz, bo nie masz dzieci, ale kiedy już będziesz je miał to zrozumiesz. – oświadczyła Amara przyglądając mi się znad kieliszka. Jej oczy były tak szkliste, że mogłem się założyć o to, że ledwo kontaktowała.

- Ty też chcesz mieć dziecko?

- A jeśli nawet tak to co?! - oburzyła się jakbym powiedział coś co ją obraziło.

Westchnąłem wiedząc, że jakakolwiek rozmowa z nimi nie ma sensu, bo były na tyle wstawione, że nic by do nich nie docierało. Jedynie Sofia chyba jeszcze była w dobrym humorze, bo jej kieliszek był do połowy pełny, ale w sumie nie wiedziałem, ile wcześniej wypiła.

Zrobiłem jedną rozsądną rzecz jaką w tej chwili mogłem. Wyciągnąłem telefon i zrobiłem im zdjęcie, aby w następnej chwili wysłać je do ich mężów. Nawet pokusiłem się o podpis.


„Chyba impreza poszła nie w tą stronę co trzeba. Temat zszedł na alkohol, seks i robienie dzieci"


Teraz wystarczyło tylko czekać. Przez chwilę zastanowiłem się czy powinienem powiedzieć im, żeby przeniosły się do salonu jednak patrząc na to w jakim były stanie nie było sensu. Zostawiłem je same dobrze wiedząc, że gdybym został mógłbym dowiedzieć się rzeczy, o których nie mógłbym zapomnieć.

***

Nie zdziwiło mnie to, że zaledwie dziesięć minut później na moim podjeździe zatrzymały się dwa samochody. Od razu otworzyłem drzwi i akurat w takim momencie, że podchodzili do nich od drugiej strony.

- Zabierzecie wszystkie trzy? - zapytałem z nadzieją.

- Jedna zostaje dla ciebie. – Christopher nie pozostawiał mi złudzeń, że w dalszym ciągu musiałem mieszkać z Sofią, a chociaż przez chwilę liczyłem na to, że wybawi mnie od tego obowiązku. - Gdzie moja żona? - zapytał wchodząc do holu.

- Rozłożyły się w kuchni. - wskazałem im kierunek, ale w sumie nie było takiej potrzeby, bo dobrze znali rozkład całego domu. - Przez chwilę nawet myślałem, żeby je przenieść do salonu, ale stwierdziłem, że przy okazji mógłbym oberwać więc zostawiłem je przy stole.

Weszliśmy we trójkę do kuchni patrząc na rozgrywającą się tam scenę. Amara najwyraźniej już odpadła, bo leżała z rękami na blacie i głową na nich opartą. W dodatku wyglądała tak jakby nie żyła. Mia z kolei nadal wypełniała swoją misję wychylając kolejną porcję wina, ale kiedy zauważyła w drzwiach swojego męża odstawiła kieliszek i podniosła się z miejsca. Przyglądałem się temu zaciekawiony jak potoczy się dalsza akcja.

Sofia najwyraźniej nie była zadowolona z takiego obrotu spraw, zwłaszcza kiedy zauważyła mężczyzn zbliżających się do swoich żon. Odstawiła z hukiem kieliszek i lekko zataczając się podniosła z miejsca.

- Zepsułeś całą zabawę. - wymamrotała a potem czknęła zasłaniając usta dłonią. Ruszyła w moim kierunku przytrzymując się mebli i kiedy myślałem, że już się przy mnie zatrzyma potknęła się na prostej drodze.

Złapałem ją tylko dlatego aby nie upadła na podłogę i się nie poobijała, bo jeszcze jutro, bo mi to wypominała. Chwyciłem ją mocno w pasie starając się podtrzymać w pionie jednak nie było to takie łatwe, zwłaszcza kiedy górna część ciała nie współpracowała z dolną. Jedynym plusem było to, że była niezwykle lekka i podtrzymywanie jej nie sprawiało mi większych trudności.

- Zabawa skończyła się o wiele za późno. O jedną butelkę albo i dwie. – stwierdziłem z przekąsem.

Nie miałem wyjścia, dlatego wziąłem ją na ręce na co pisnęła i zaczęła się śmiać. Kto by przypuszczał, że komukolwiek uda się mnie rozbawić jednak ta trójka zrobiła to w zaledwie godzinę.

Spojrzałem w kierunku Christophera i Luciano którzy tak samo jak ja trzymali swoje żony na rękach. Każdy z nas popatrzył na siebie i zdawał sobie sprawę z irracjonalności tej sytuacji. Głośny śmiech wypełnił pomieszczenie i po chwili dotarło do mnie, że jestem jedną z tych osób która nie przestawała się szczerzyć do czasu aż zrozumiałem jak bardzo mi tego brakowało.



Następne rozdziały od poniedziałku 😉😉

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro