Rozdział 11
Mia
Krzątałam się po kuchni i kątem oka obserwowałem bawiącą się w kącie Grace. Nie mogłam wprost uwierzyć, że z połączenia mnie i Luciano mogło wyjść coś tak cudownego. Moja córka z wyglądu przypominała mnie i mojego męża jednak zdecydowanie jej charakter bardzo podobny był do mojego. Była dzieckiem, które dobrze wiedziało czego chce i otwarcie o tym mówiło, ale momentami wychodził z niej analityczny umysł przez co dostawa wszystko czego tylko zapragnęła.
Czasami, kiedy spoglądałam na nią łzy cisnęły mi się do oczu, ponieważ była tak podobna do Nino mojego słodkiego braciszka, który nigdy nie dowie się jak to jest dorosnąć. Jego strata nie bolała już tak bardzo jednak w takich momentach, kiedy patrzyłam na bawiącą się córkę wszystko do mnie wracało.
Pogodzenie się z jego stratą było najcięższą rzeczą jaką mogłam zrobić w życiu jednak przyniosła mi ukojenie jakiego pragnęłam. Gdyby nie mój mąż zapewne nie udałoby mi się samej tego zrobić, ale mając przy sobie jego wsparcie było o wiele łatwiej.
- I jak było? - zapytałam go od razu, kiedy tylko wszedł tylnymi drzwiami.
To był czysty przypadek, że zauważyłam biegającą Sofię, więc kazałem szybko mężowi się ubrać i za nią pobiec. Nie wiedziałam co mnie tknęło jednak jakieś przeczucie mówiło mi, że coś niedobrego się z nią dzieje. Tak więc wzięłam pierwsze lepsze rzeczy Luciano do biegania, wypchnęła mu do ręki i kazałam się szybko przebrać i wypad z domu. Czy był zaskoczony nie zauważyłam, bo już się odwróciłam i zajęłam naszą córką jednak po kilkunastu sekundach usłyszałam trzaśniecie drzwiami.
- Może najpierw tak dzień dobry? - zapytał podchodząc do mnie wyciskając mocny pocałunek na moich ustach. - Powinnaś mnie przywitać a nie wyrzucać z domu jak jakiegoś obcego człowieka. - przypomniał mi.
- I jak? - zapytałam ignorując jego słowa.
- Porozmawialiśmy i wyjaśniliśmy sobie kilka rzeczy. - oparł się biodrem o bok stołu i założył ręce na piersi.
Wyciągnięcie od niego informacji graniczyło z cudem, ale wiedziałam, że moje odpowiednie podejście i tak wszystko mi wyśpiewa. Zanim przeszłam do ataku nalałam soczku, do zamykanego kubka i podałam go Grace która szybko się do niego przyssała. Zmierzwiłam jej krótkie włoski, na których w końcu udało mi się zrobić niewielkie warkoczyki i odwróciłam się do męża.
- Dowiedziałeś się w końcu co takiego zaprzątało jej głowę? - zatrzymałam się przy nim na tyle blisko, aby móc oprzeć dłoń na jego piersi ich sunąć nią we wszystkie strony, w górę i w dół.
- Ma trochę zawirowań w głowie, ale myślę, że sama sobie z nimi poradzi. - przyglądał mi się badawczo.
- A czego dokładnie dotyczą?
- Tego musisz się sama dowiedzieć.
- Ale pytam ciebie.
- A ja ci odpowiadam. - uśmiechnął się. – Myślisz, że cokolwiek ci powiem to tym razem się mylisz. Trzymanie cię w nieświadomości będzie mega zabawą.
Aż dziwne, że wytrzymaliśmy ze sobą tyle lat jednak pomimo tego, że nasze charaktery tak bardzo się różniły i czasami miałam ochotę go udusić kochałam go najbardziej na świecie. Przeszliśmy bardzo długą drogę, aby rozbudować nasz mały własny świat i jeszcze dłużej zajęło nam zanim się w nim odnaleźliśmy.
Wiele razy słyszałam szepty ludzi, którzy mówili, że nie wytrzymamy ze sobą dłużej niż kilka lat, ale pokazaliśmy im, że nasze uczucie jest o wiele większe niż mogłyby im się wydawać. Nie przejmowałam się tym wszystkim jednak Luciano po każdym takim przyjęciu czy wyjściu do ludzi był zirytowany, bo nie potrafi zrozumieć, jak inni mogą oceniać nasz związek.
- Kocham cię wiesz. - oświadczyłam mocno i pewnie przytulając się do niego.
- Ja też cię kocham, ale i tak nic ci nie powiem.
Zaśmiałam się z jego odpowiedzi, ponieważ innej się nie spodziewałam. Nigdy mu się do tego nie przyznałam jednak nawet nie obchodziło mnie o czym rozmawiali, ponieważ to należało tylko do nich.
Sofia
Wróciłam po długim biegu czując jak pot spływa po mojej twarzy, ramionach a nawet czułam go pod koszulką. Otarłam twarz wierzchem dłoni jednak wiedziałam, że bez zimnego prysznica się nie obejdzie, dlatego weszłam do swojej sypialni chcąc przygotować się na nadchodzący dzień, który miałam spędzić bardzo intensywnie.
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to brak na łóżku mojego psa, ale i znalezienie na nim książki w dodatku nie byle jakiej. Była to druga część serii, którą czytałam w samolocie a którą miałam zamiar sobie kupić jak już przeczytam co miałam. Zaskoczona przysiadłam na łóżku i wzięłam do ręki oglądając z każdej strony cudowne wydanie „Iron Flame".
Zastanawiałam się kto mógł mi ją przynieść jednak odpowiedź od razu się nasuwała, ponieważ oprócz mnie w domu przebywał tylko Lorenzo. Jednak skąd mógł wiedzieć, że jej jeszcze nie miałam? I tutaj odpowiedź wskoczyła się od razu, ponieważ to Mia albo Amara musiały mu o tym powiedzieć jednak, dlaczego ją dla mnie kupił. Na to już nie znałam odpowiedzi. Ani na to po co starał się sprawić żebym czuła się w jego domu dobrze, skoro tak bardzo mnie w nim nie chciał.
Postanowiłam od razu mu podziękować i znaleźć odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Zanim jednak do tego przystąpiłam musiałam zmyć siebie cały ten pot i brud.
Od razu po wejściu do łazienki zrzuciłam z siebie mokre ubrania i weszłam pod zimny prysznic. Byłam zwolenniczką kąpania się w gorącej wodzie jednak po takim wysiłku chyba bym w niej padła. Rozkoszując się zimnym które ostudziło moje ciało wycisnęłam na gąbkę wielki kleks żelu pod prysznic o zapachu aloesu i zaczęłam namydlać swoje ciało.
W ciągu kilku minut spłukałam z siebie pianę i zaczęłam szybko myć włosy, kiedy zaczynało robić mi się zimno. Na szczęście moje włosy były na tyle krótkie, że nie zajęło mi dużo czasu by po kilku minutach już stać odkręcona ręcznikiem w sypialni.
Wiedząc jak gorąco dzisiaj będzie postanowiłam założyć najcięższą bieliznę jaką posiadałam w swojej szafie. Na nią narzuciłam jedwabną bluzkę na cienkich ramiączkach a która z tyłu posiadała przecinające się na krzyż pasy odsłaniające moje plecy i która dawała jeszcze więcej chłodu. No i oczywiście do tego zwykłe czarne spodenki sięgające do połowy uda które były na tyle szerokie, że nie przyklejały mi się do ciała. Z szafy z butami wygrzebałam zwykłe klapki z dwoma paskami podtrzymujące stopę tak aby się z nich nie zsuwały.
Z misją w głowie wyszłam ze swojego pokoju i zaczęłam szukać Lorenzo. Zaczęłam od jego sypialni jednak, kiedy do niej podeszłam i zapukałam odpowiedziała mi cisza. Przez chwilę zastanawiałam się czy nie otworzyć drzwi pomimo braku odzewu jednak stwierdziłam, że taka mała rana by go nie zabiła i nie leżałby teraz na łóżku martwy.
Tak więc musiałam przeszukać cały dom o ile jeszcze w nim przebywał, bo z nim nigdy nie było wiadomo. Postanowiłam zacząć od dołu więc zeszłam najpierw do kuchni jednak i w niej nikogo nie było. Westchnęłam rozdrażniona, bo nie spodziewałam się, że będzie to takie trudne porozmawiać z nim twarzą w twarz.
Od razu przy okazji wyjrzałam przez okno, bo może nie było sensu go szukać i nie było go w domu jednak zauważyłam stojący na podjeździe samochód. Z tego względu, że ja nie posiadałam swojego własnego ten musiał należeć do niego więc na pewno gdzieś tutaj był. Gdybym mogła pewnie bym do niego zadzwoniła jednak nie posiadałam numeru jego telefonu co ułatwiłoby znacznie całą sprawę.
Ruszyłam z powrotem w kierunku holu dochodząc do wniosku, że skoro posiadał na terenie domu basen to musiała być też siłownia. A gdzie można było spotkać z samego rana mężczyznę, skoro nie w tamtym miejscu. Kiedy tak rozglądałam się wokół i zastanawiałam, jak znaleźć wejście do tego pomieszczenia usłyszałam szczekanie Aresa dochodzące z salonu więc w pierwszej kolejności postanowiłam sprawdzić co sprawiło, że tak zareagował.
Mogłam to zrzucić na swoje szczęście, że właśnie w tym pomieszczeniu go znalazłam wraz z moim psem, gdzie jeden siedział na kanapie a drugi zawzięcie domagał się drapania za uszami. Przyglądałam się temu zaskoczona, że Lorenzo potrafił zachowywać się jak normalny człowiek.
Stanęłam w przejściu z założonymi na piersi rękami będąc zazdrosna, że tak dobrze się dogadywali. Ares po tylu latach najwyraźniej nie miał mu za złe, że się nie pokazywał co jawnie okazywał więc może ja powinnam wziąć z niego przykład, bo uraza nie prowadziła do niczego dobrego.
- Dziękuję za książkę jednak nie mogę zrozumieć, dlaczego mi ją dałeś. – powiedziałam, kiedy w dalszym ciągu oboje byli zajęci sobą jednak z jakiegoś powodu czułam, że on zdawał sobie sprawę z mojej obecności.
Nadal nie mogłam uwierzyć, że był egzekutorem famiglii jednak najwyraźniej nie znałam go tak dobrze jak myślałam, skoro postanowił podjąć się takiej pracy. Przyjrzałam się ranie na jego ramieniu która prawdopodobnie nie była pierwszą jakiej doznał przez ten czas jednak zobaczenie tego na własne oczy było dla mnie niezwykle trudne. Nie chciałam jednak roztrząsać tego tematu i mówić mu co tak naprawdę myślę o drodze jaką wybrał, ponieważ każdy z nas dokonywał własnych decyzji których się trzymał. Nie mnie oceniać co robił.
- Bo pierwszą część już dostałaś więc stwierdziłem, że druga też ci się przyda. - wzruszył beztrosko ramionami. Ares położył się koło jego nóg a on nie podniósł się z miejsca za to oparł wygodnie o kanapę. Spoglądał w moim kierunku jakby czekał na kolejne moje pytanie więc od razu je zadałam.
- Czy ty chcesz mi powiedzieć, że tamtą też dostałam od ciebie? - zastanawiałam się w dalszym ciągu jak to jest możliwe.
- A ty myślisz, że skąd masz to wszystkie książki? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Od Mii i Amary.
- Z technicznego punktu widzenia tak bo dostawałaś się od nich, ale to ja jej kupowałem.
- Dlaczego więc nic nie powiedziałeś. - z wrażenia aż nie mogłam się poruszyć.
- Bo to nie ma znaczenia. Ważne, że tobie się podobały.
- Więc przez wszystkie te lata dostawałam je od ciebie? - zapytałam tak bardzo rozchwiana emocjonalnie, że tylko chwila dzieliła mnie od tego, aby wybuchnąć płaczem.
- Stwierdziłem, że potrzebujesz czegoś stałego swoim życiu a książki mogą tym być. Zdawałem sobie sprawę z tego, że lubisz czytać fantastykę więc wyszukałem dla ciebie kilka pozycji, które mogły przypaść ci do gustu. A potem dowiedziałem się co ci się podoba a co niekoniecznie, więc szukałem dalej i przesyłałem ci kolejne pozycje przez dziewczyny.
Po prostu nie mogłam tego pojąć, że kiedy ja myślałam, że po prostu mnie zostawił on w pewien sposób nadal przy mnie był. Książki, które dostawałam sprawiały, że w pewien sposób czułam łączącą mnie więź z rodziną a tak naprawdę to tylko z nim. Większość z nich została w mieszkaniu jednak wiedziałam, że niedługo do mnie dojadą. Musiałam znaleźć dla nich specjalne miejsca tak aby nic im się nie stało, bo były dowodem na to, że pomimo odległości z naszej przyjaźni jednak coś zostało.
- Nie mogłeś po prostu powiedzieć, że są od ciebie? - dręczyło mnie to, dlaczego tak uparcie starał się, aby nikt się o tym nie dowiedział.
- A zatrzymałabyś je?
Miał rację. Zapewne od razu bym je wyrzuciła jak tylko bym się dowiedziała, że są od niego. Tylko z prostego powodu jakim było to, że byłam na niego wtedy wściekła za to że tak po prostu odpuścił naszą przyjaźń. Mogłoby to doprowadzić do tego, że uległyby zniszczeniu przez powyrywanie z nich wszystkich kartek i odesłanie mu ich z powrotem. Byłam książkarą więc pewnie by mnie to zabolało jednak przekaz byłby jasny i klarowny.
Byłam samolubna w swoich działaniach, ponieważ gdyby dowiedział się co zrobiłam już nigdy więcej by na mnie nie spojrzał. Przez to poczułam się jeszcze gorzej niż wcześniej i nie wiedziałam co mogę z tym począć, żeby pozbyć się poczucia winy względem niego.
Jedyną prostą rzeczą było wyjawienie mu prawdy jednak, kiedy mieszkałam z nim pod jednym dachem i wiedziałam, jak mogłoby to kiedyś między nami być nie chciałam tego stracić. Postanowiłam więc że nigdy nie powiem mu prawdy dla własnego dobra, bo utarta go po raz kolejny by mnie zabiła.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro