Rozdział 42
Sofia
Dzień 6
Słyszałam jak do mnie mówił i ani razu nie przestawał. Po nim pojawiały się kolejne osoby i robiły dokładnie to samo jakby chciały w ten sposób utrzymać mnie przeżyciu. Pamiętałam dokładnie każdą sekundę jaka wydarzyła się, odkąd samochód zaczął płonąć i za każdym razem odtwarzałam to raz za razem jak jakiś koszmar.
Bardzo chciałam otworzyć usta i powiedzieć Lorenzo, że tu byłam i nigdzie nie miałam zamiaru odejść jednak moje ręce i nogi nie chciały mnie słuchać i pomimo tego jak bardzo chciałam nimi poruszyć nie mogłam. Nieważne jak bardzo bym się starała jakby coś sterowało nie tylko moim ciałem, ale im umysłem.
Mogłam tylko słuchać.
Dzień 7
Krzyczałam, krzyczałam i krzyczałam, kiedy po raz kolejny ból zaatakował mnie z pełną siłą. Nieważne jak bardzo starałabym się odpędzić go od siebie nie mogłam i obawiałam się, że osiągnęłam szczyt swoich możliwości. Po którymś takim razie wyobrażałam sobie moje najszczęśliwsze wspomnienia jednak i tak zostały one zamazane przez wszechogarniającą mnie ból. Moje ramiona, dłonie a nawet twarz - czułam jakby ktoś obdzierał mnie żywcem ze skóry i kiedy po raz kolejny próbowałam się poruszyć nie mogłam. Chciałam, żeby to się w końcu skończyło, ponieważ nawet leki które mi podawali nie pomagały a tylko uśmierzały w pewnym stopniu to co czułam.
Dlaczego oni nie pozwalali mi odejść?
Dlaczego oni nie pozwalali mi odejść?
Dlaczego oni nie pozwalali mi odejść?
Dlaczego oni nie pozwalali mi odejść?
Dlaczego oni nie pozwalali mi odejść?
Pozwólcie mi!!!!
Powtarzałam sobie to pytanie raz za razem i zaczęłam nienawidzić ich głosów które mówiły mi żebym walczyło. Dlaczego u mnie skazywali mnie na taki ból?
Lorenzo
Dzień ósmy
Mijał kolejny dzień a ja czułem jakbym coraz bardziej tracił nadzieję. Osiem dni od momentu, kiedy ostatni raz patrzyłem w jej cudowne oczy i nie mogłem zapomnieć w jakiej atmosferze się rozstaliśmy. Nie chciałem, aby jej ostatnim wspomnieniem było to, że byłem na nią wściekły. Gdybym tylko mógł zmieniłbym to.
Co trochę przez sale przewijał się tłumu ludzi czy to członków rodziny, pielęgniarek, lekarzy czy najwybitniejszych specjalistów od oparzeń. Ci ostatni wytłumaczyli mnie i reszcie rodziny całą procedurę jak będzie wyglądało leczenie Sofii i byłem im wdzięczny za to, że z takim entuzjazmem podchodzili do tego, że kiedyś się wybudzi. Nie tylko ja czekałem na to aż otworzy swoje oczy.
- Muszę zmienić opatrunki. – usłyszałem niepewny głos a potem kroki jakby w końcu osoba stojąca za mną się zdecydowała.
Po przeciwnej stronie łóżka pojawiła się pielęgniarka z wielką tacą w rękach. Spoglądała na mnie jakby bez strachu i nie poruszała się ani na moment. Przychodziła tu kilka razy dziennie i w końcu przestała się mnie bać. Nie żebym mnie to obchodziło. W tej jednak chwili wiedziałem czego ode mnie oczekuje.
- Nie wyjdę. - odpowiedziałem zawczasu, bo dobrze wiedziałem, że będzie chciała się mnie pozbyć.
Już niejedna pielęgniarka to robiła jednak za każdym razem się sprzeciwiałem, ponieważ nie obchodziły mnie rany jakie odniosła moja ukochana. Liczyło się tylko to, że żyła i jak silna była walcząc każdego dnia. Patrzyłem więc z daleka jak zajmują się nim i zwracałem uwagę, kiedy robiły coś co mi się nie spodobało. Pomimo że Sofia nadal nie odzyskała przytomności nie chciałem sprawić jej więcej bólu niż to potrzebne.
- Nie powinnam tego mówić, ale chce pan pomóc? - zapytała czym mnie zaskoczyła.
Pokiwałem głową i z uwagą wsłuchiwałem się w każde słowo stojącej naprzeciwko mnie kobiety. Na początek zdezynfekowałem dłonie a potem założyłem na nie rękawiczki i niecierpliwie przestępowałem z nogi na nogę, aby zacząć. Kiedy kobieta zaczęła pokazywać mi w jaki sposób mam ściągnąć opatrunek a potem przemyć ranę i założyć nowy denerwowałem się jak nigdy.
- Lekarz prowadzący stwierdził, że najlepiej w tej sytuacji zadziałają opatrunki hydrożelowe, dlatego są one zmieniane co kilka godzin tak aby dać najlepsze efekty. – pielęgniarka cały czas zajmowała mnie rozmową jakby wiedziała, że ta cisza mnie dobija. - Dziewczyna jest młoda więc organizm też. Walczy i to widać.
Pogładziłem ją po policzku dumny z niej, ponieważ wierzyłem w słowa pielęgniarki, że nadal się nie poddawała.
Dzień 9
Ukryta świadomość. Tak to nazywali lekarze, którzy twierdzili, że co czwarta osoba śnij na jawie, że słyszy co się do niej mówi i cały czas to pamięta. Nie wierzyłem w takie rzeczy jednak teraz pochylając się w jej stronę miałem nadzieję, że to prawda.
- Chcę żebyś do mnie wróciła. - mówiłem do niej nieprzerwanie. – Bardzo cię kocham. - nie chciałem jej mówić tego w ten sposób jednak, jeśli to była moja jedyna szansa nie chciałem jej przegapić. - Musisz do mnie wrócić, bo bez ciebie życie jest niczym i już nigdy nie będzie takie samo. Nie potrafię wyobrazić sobie przyszłości bez ciebie, bo jedyne czego pragnę to abyś została moją żoną.
Opowiadałem jej o tym jak każdy z członków rodziny przychodził i siedział przy niej godzinami. Amara zostawała najdłużej jednak to było logiczne, skoro traktowała ją jak córkę. Podziwiałem jej opanowanie, bo w chwili, kiedy dowiedziała się o wypadku zaczęła płakać a w kolejnej była wściekła, że tak długo trwało znalezienie Marco. Po raz pierwszy w życiu słyszałem, aby tak stanowczy mówiła o tym, że chce, żeby cierpiał.
Mia z kolei jak to ona po prostu siedziała i patrzyła na nią jakby sam jej wzrok miał sprawić, że w jednej chwili wstanie. Oczywiście tam, gdzie ona tam i jej mąż, który siedział z nosem w laptopie i coś zawzięcie w nim grzebał a co w tamtej chwili mało mnie obchodziło.
Potem przychodzili Leila, Kira, Luna a także pozostali członkowie rodziny. Nie było tylko dzieci jednak każdy zgodnie z twierdził, że nie chcieli ich narażać na ten widok co w pełni rozumiałem, bo byli zbyt mali, aby to zrozumieć. Jako jedyna sprzeciwiła się Delia, która była już nastolatką i rozumiała jakimi prawami rządzi się ten świat. Była stanowcza w swojej decyzji i kiedy nie chcieliśmy jej wpuścić do sali po prostu siadła przed drzwiami i czekała.
Pojawił się także mój dziadek, który zostawał tylko na chwilę jednak przez cały czas miał tą samą minę. Ten smutek i rozpacz w jego oczach jakby ktoś odebrał mu kochaną osobę utwierdziło mnie w tym, że traktował Sofię jak członka rodziny już od dawna.
- Wszyscy czekają na to aż w końcu otworzysz swoje piękne oczy i oświadczysz, że wszystko jest w porządku. - nieprzerwanie mówiłem jakby moje słowa miały ją do tego przekonać.
Jej oczy pod zamkniętymi powiekami poruszały się od czasu do czasu tak jakby zrozumiała każde słowo. Jednak nadal nie ścisnęła mojej dłoni, pomimo że cały czas trzymałem ją za rękę.
Dzień 10
Dzień 11
Dzień 12
Dzień 13
Dzień 14
Dzień 15
Dzień 16
Dzień 17
Mijał dzień za dniem i wraz z każdym z nich miałem wrażenie, że tracę ją coraz bardziej. Odchodziłem od zmysłów, ponieważ cały czas do niej przemawiałem, trzymałem ją za rękę i składałem czułe pocałunki na jej czole mając nadzieję, że kiedyś w końcu się obudzi.
Im więcej dni mijało tym coraz więcej wątpliwości widziałem u odwiedzających ją lekarzy jakby i oni nie wierzyli, że kiedyś otworzy oczy. Jakby już się poddali jednak ja nie miałem takiego zamiaru.
Kilka godzin temu postanowili ją zaintubować i podłączyć do respiratora, bo zaniepokoili się stanem jej oddechu, który był nierówny. Kilka razy miałem wrażenie jakby jej klatka piersiowa się nie poruszała co zaniepokoiło mnie tak bardzo, że wezwałem lekarza. Nazywali to śpiączką przekroczoną. Nienawidziłem tego słowa, bo jakby coraz bardziej się od nas odsuwała i odchodziła.
Nie zgadzałem się na to.
Dzień 18
Dzień 19
Dzień 20
Rozpacz to właśnie czułem, bo wiedziałem, że to o czym wszyscy mówili zaczyna się sprawdzać. Traciłem ją i nic nie mogłem z tym zrobić.
Sofia
Dzień 21
Słyszałam wszystko. Dosłownie każde słowo, które wypowiedział w moim kierunku. Bardzo chciałabym się obudzić, ale w dalszym ciągu nie mogłam się poruszyć ani dać mu znaku, że nadal tu jestem. Mogłam tylko słuchać i pogrążać się coraz bardziej we wspomnieniach. Im dalej w przeszłość się zagłębiałam miałam wrażenie, że tracę zdolność do powrotu. Jakby mój umysł sam się wyłączał i nic nie mogłam z tym zrobić.
Dzień 22
Z dnia na dzień czułam coraz mniejszy ból jednak wiedziałam, że to dopiero początek drogi jako muszę pokonać. Nie potrafiłam sobie odpowiedzieć na pytanie czy tego chce. Czy chcę się obudzić ze świadomością, że moje życie może zmienić się nie do poznania? Czy jestem gotowa na to, aby zobaczyć konsekwencje własnych czynów? Po raz kolejny pogrążyłam się w mroku.
Dzień 23
Bardzo cię kocham.
Bardzo cię kocham.
Bardzo cię kocham.
Bardzo cię kocham.
Bardzo cię kocham.
Powtarzał te słowa dzień po dniu a ich brzmienie ani razu się nie zmieniło jakby ciągle był przekonany w swoich uczuciach. Słyszałam, jak rozmawiał z pielęgniarkami, jak zmieniał mi opatrunki, jak pytał lekarzy o mój stan, jak przekonywał moich bliskich, że nadal jest nadzieja. Zastanawiałam się jak mógł nie czuć obrzydzenia, kiedy patrzył na moje poparzone ciało.
Lorenzo
Dzień 34
Lekarze zastanawiali się nad tym co zrobić, aby wybudzić ją ze śpiączki. Zastanawiali się nad mieszanką leków która pobudzi ją do tego stopnia, że postanowi wrócić do świata żywy jednak nie mogłem się na to zgodzić, zwłaszcza że wiązało się to ze zbyt dużym ryzykiem. Teraz żyła i chociaż nie mogłem z nią rozmawiać to i tak wolałem ją taką niż straci ją na zawsze. Nie byłego gotowy, aby się z nią pożegnać.
Dzień 37
Tego dnia otworzyła oczy. Moje roztrzaskane serce właśnie zostało ponownie posklejane a to za sprawą tego w jaki sposób na mnie spojrzała.
Jej piękne brązowe oczy patrzyły na mnie z miłością i nadzieją na lepszą przyszłość.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro