Rozdział 35
Sofia
Musiałam przyznać, że był bardzo uparty, bo po widowisku, które mu zafundowałam spodziewałam się zupełnie czegoś innego. A on po prostu wyciągnął w moją stronę ręcznik i pomógł mi wyjść z wanny. Uparcie ignorował to co się wydarzyło i to jak sprawiłam sobie przyjemność pod jego czujnym okiem jakby nigdy nie miało to miejsca.
Żeby zrobić mu na złość zrzuciłam z siebie rącznik, ale wtedy on znalazł się przy mnie z moją piżamą, którą pomógł mi założyć. Jakoś dziwnie nie chciało mi się uwierzyć, że przypadkowo znalazł taką którą można było szybko założyć przez głowę. W dodatku była zwykła w szarym kolorze sięgająca mi kolan.
- Możesz powiedzieć mi co ty robisz? - spojrzałam w jego kierunku, kiedy pomógł mi dojść do łóżka a potem przykrył mnie od pasa w dół kocem.
- Pomagam ci. - powiedział to tak spokojnie jakby już zapomniał co zrobiłam.
- Pomógłbyś gdybyś dołączył. – wyburczałam w pełni świadoma tego jak to zabrzmiało.
Przy nim wyzbywałam się swojej nieśmiałości a stawałam się kobietą, która dobrze wiedziała czego chce a w tej chwili pragnęłam poczuć na sobie jego dłonie. Nie obchodziło mnie już co będzie jutro, bo przecież w naszym świecie nic nie było pewne. Nawet życie.
- Chyba zmęczenie za bardzo uderzyło cię do głowy. - stał nade mną niczym kat spoglądający na swoją ofiarę. – Przestań sobie żartować.
- Nie żartuję.
- To i tak przestań.
- Dlaczego? Mam udawać, że mnie nie pociągasz? Że nie wyobrażam sobie twoich dłoni na moim ciele? Albo tego jakby było poczucie cię w sobie? - zadawałam kolejne pytania a on jakby coraz bardziej się denerwował.
Nie rozumiałam tego, bo przecież byliśmy kobietą i mężczyzną którzy dobrze zdawali sobie sprawę z tego jak na siebie działaliśmy. Więc w czym był problem, bo tego zrozumieć nie mogłam.
- Nie wiesz co mówisz. - wycedził przez zaciśnięte zęby. - Nie postąpię z tobą jak z innymi kobietami, ponieważ jesteś zbyt ważna dla mnie. Traktowanie cię jak zwykłej przygody na jedną noc nie byłoby w stosunku do ciebie w porządku, tym bardziej że nie chce tylko jednej nocy.
Z każdym jego słowem moje serce biło coraz szybciej a ciało zaczęło coraz bardziej się napinać jakby nie spodziewało się tego co nadejdzie. Mogłam wyobrazić sobie wszystko, ale akurat nie to, że powie jak ważne dla niego jestem. Na jego twarzy widniała szczerość przy każdym wypowiedzianym przez niego słowie i wiedziałam, że chce czegoś znacznie więcej.
- Więc usiądź obok mnie i powiedz co tak naprawdę myślisz. – klepałam drugą połowę łóżka tak dziwnie pustą.
- Ta rozmowa nie odbędzie się dzisiaj i nie teraz. – oświadczył. - Tym bardziej że wspominałaś o tym, że masz bardzo ważne zadanie do zrobienia. Najpierw twoje studia a potem to co się dzieje pomiędzy nami.
- Czyli mam czekać aż stwierdzisz, że chcesz czegoś więcej? – każdy inny facet na jego miejscu by się cieszą a on zachował się tak jakby było mu to nie na rękę. Teraz to już nic z tego wszystkiego nie rozumiałam i zaczynałam się gubić.
- Poczekasz, ile trzeba.
- Bo ty tak mówisz?
- Bo tak ma być i koniec. - oświadczył nieznoszącym sprzeciwu tonem.
Okej. Skoro tak bardzo chce poczekać to tak będzie, ale to nie znaczy, że mu to ułatwię a będzie wręcz przeciwnie. Wykorzystam każdy swój atut i przewagę nad nim, aby stracił to swoje całe opanowanie. Będę wyczekiwała tej chwili i nie zawaham się ani na moment, aby skorzystać z okazji.
Podciągnęłam się na łóżku i poczułam jak moje mięśnie protestują. Miał rację, kiedy mówił, że musiałam skupić się na zadaniu od profesora, ale nawet nie byłam w stanie, aby podnieść się z łóżka a co dopiero pracować.
- Możesz przynieść mi moje rzeczy z biurka? - wskazałam je dłonią.
- A czego dokładnie potrzebujesz? - z ulgą przyjął zmianę tematu.
- Laptop, książkę z prawa karnego i akta sprawy, która na nim leżą. – oznajmiłam.
Najwyraźniej ucieszyło go to, że mógł się na coś przydać, bo ochoczo ruszył w kierunku biurka, na którym piętrzyło się wiele książek i jeszcze więcej dokumentów. Nic nie mogłam poradzić na to, że przyglądałam się jak poruszają się mięśnie pod jego koszulką, która zdecydowanie była za mała jak na niego. Dzięki temu miałam idealny widok nie tylko na jego ramiona i plecy, ale także i na pośladki które przyciągały mój wzrok.
Nawet kiedy odwrócił się w moją stronę i zauważył na co tak spoglądałam nie dał tego po sobie poznać. Położył na moich kolanach laptop a dokumenty po mojej lewej stronie. W przepływie chwili złapałam go za dłoń w momencie, kiedy miał się zamiar odsunąć. Muskałam palcami napis na jego dłoni i do tej pory nie mogłam pojąć, dlaczego to zrobił. Wytatuował sobie moje imię. To było bardzo trwałe.
- Wydaje mi się to takie dziwne. - spojrzałam w jego kierunku z delikatnym uśmiechem. – Nie mogę zrozumieć, dlaczego wytatuowałeś sobie moje imię na dłoni.
- Już o tym rozmawialiśmy.
- Wiem, ale to i tak wydaje mi się... nie wiem, jak to określić... intymne? - zapytałam na koniec.
- Dlaczego tak uważasz?
- Bo to twoja ręka. - wzruszyłam nieporadnie ramionami rumieniąc się na to co mógł nią robić. Jak pieścił się nią i dotykał a moje imię było tak blisko jego członka.
- No i?
Nie miałam zamiaru mu tego tłumaczyć, tym bardziej że nie chciałam wyjść na taką która myśli tylko o seksie, ale to nie moja wina, że pobudzał on moją wyobraźnię. Wypuściłam jego dłoń ze swojej i zaczęłam ostentacyjnie go ignorować. Otworzyłam klapę laptopa i wcisnęłam przycisk włączania po czym otworzyłam akta.
- Masz rację. Muszę popracować. - oświadczyłam z pełną mocą ignorując jego obecność.
Pomimo tego czułam jego wzrok na sobie i to, że był zaskoczony tak nagłą zmianą tematu. Nie chciałam wyjść na niegrzeczną jednak po chwili pojął, że chcę zostać sama, ponieważ usłyszałam jego kroki na podłodze a potem otworzyły się drzwi. Zacisnęłam mocno dłonie na brzegach laptopa, aby nie krzyknąć do niego, aby zawrócił.
I tak zniknął jakby go wcale nie było.
***
Zajęło mi to trzy godziny, ale miałam już jakiś początek. Przygotowałam kilka scenariuszy jak mogłabym poprowadzić sprawę tego mężczyzny, chociaż kiedy patrzyłam na jego zdjęcie za każdym razem miałam ochotę je podrzeć. Mężczyzna wydawał się normalny pod tym względem, że był zadbany, umiał się ubrać a co najważniejsze miał bardzo dobrze płatną pracę. Była to rodzina idealna więc nie mogłam zrozumieć pobudek jakimi kierował się mężczyzna, aby zabić całą swoją rodzinę.
Pierwszy scenariusz zakładał poddanie w wątpliwości jego stanu psychicznego i to była najbardziej obiecująca linia obrony. Można było przeprowadzić z nim szczegółowe badania psychologiczne wykazujące, że jest niepoczytalny, tym bardziej że można było przekupić w tym celu lekarza. Może moja wyobraźnia działała zbyt radykalnie jednak profesor nie powiedział, że mam działać w granicach prawa więc trzymałam się każdej możliwości jaką tylko mogą.
Drugi scenariusz zakładał zdyskredytowanie jego żony w roli matki a także poddanie w wątpliwość jej intencji. Kto wie, przecież kobieta mogła sama zaatakować męża tuż przed tym jak zabiła swoje dzieci. To było trochę naciągane jednak mężczyzna mógł się bronić tym samym atakując swoją żonę.
I kolejny który zakład, że mężczyzna jest winny jednak można było w tym przypadku zminimalizować wymiar kary do jak najmniejszego. Można było wykazać, że mężczyzna dbał o swoją rodzinę, miał dobrze płatną pracę a także był porządnym obywatelem bez wcześniejszych wyroków na swoim koncie.
Napisałam wiadomość do profesora i wyjaśniłam, że to początek mojej pracy jednak chciałabym, aby ją ocenił już na tym etapie. Bardzo liczyłam sobie na jego opinie, zwłaszcza że był jednym z niewielu autorytetów w świecie prawniczym.
Przez cały czas Lorenzo ani razu nie zajrzał do mojego pokoju jakby to w jaki sposób go wyprosiłam definitywnie go zniechęciło. To pozwoliło mi skupić się tylko na pracy a nie na nim czego w tej chwili najbardziej potrzebowałam. Tak uparcie twierdziłam, że studia są dla mnie najważniejsze a w pierwszej chwili słabości zepchnęłam je na sam koniec, ponieważ bardziej pragnęłam jego obecności.
***
Nie mogłam sobie przypomnieć, kiedy zasnęłam do czasu aż usłyszałam skrzypnięcie drzwi. Za oknem panowała ciemność więc musiałam usnąć ze zmęczenia już jakiś czas temu. Aż dziwne, że laptop nadal znajdował się na moich kolanach a nie na podłodze czy obok ponieważ wiedziałam jak bardzo potrafię się wiercić w łóżka. Poruszyłam się niespokojnie i od razu poczułam bolące mięśnie jednak wraz z upływem czasu robiło się to coraz mniej uciążliwe.
Niewyraźna sylwetka zamajaczyła nade mną jednak od razu ją rozpoznałam więc moje ciało rozluźniło się a umysł wyciszył. Wszędzie bym go rozpoznała.
- Lorenzo. – wyszeptałam.
- Śpij. – powiedział cicho jakby nie chciał abym w pełni się rozbudziła. Zebrał w łóżka podręczniki, dokumenty a następnie laptop, aby odłożyć je na miejsce, z którego je wziął kilka godzin temu.
- Czasami wkurzasz mnie tak bardzo, że mam ochotę walnąć cię w pysk. - wymamrotałam coraz bardziej senna. Przekręciłam się na bok, aby móc obserwować każdy jego krok chociaż moje oczy stawały się coraz bardziej ciężkie.
- Śpij. - powiedział ponownie nie reagując w żaden sposób na moje słowa.
W kilku krokach wrócił do mnie i okrył mnie kocem po same ramiona. Musnął tym samym ręką mój policzek w delikatnej pieszczocie i miałam wrażenie jakby rozkoszował się tym co robił. Cieszyłam się tym dotykiem, bo robił to tak rzadko że chciałam uchwycić każdą z tych chwil w swojej pamięci.
- I tak cię lubię. – wyszeptałam. – Chociaż mnie wkurzasz. – dodałam po raz kolejny.
- Ty też mnie wkurzasz i to nie wiesz jak bardzo. - w jego głosie wychwyciłam rozbawienie. – Ale też cię lubię.
To była ostatnia rzecz jaką pamiętałam, bo zmorzył mnie sen. Miałam wrażenie jakby jeszcze przez dłuższy czas stał nade mną, kiedy ja byłam już tego nieświadoma.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro