Rozdział 33
Zajęcia samoobrony ta jasne, bo uwierzę - mogłam się spodziewać, że coś co wydawało mi się dobrą zabawą przeistoczy się w prawdziwe zajęcia. Niespodzianka. Ale co mogłam poradzić na to, że Mia wzięła sobie do serca, aby wyszkolić nas jak najlepiej. Mięśnie nóg paliły mnie z wysiłku a ręce omdlewały za każdym razem, kiedy próbowałam je podnieść. Mój oddech przyśpieszył tak bardzo, że obawiałam się, że za chwilę sercem wyskoczy mi z piersi.
- Mam zawał. – wydyszała stojąca obok mnie Amara i nic sobie nie robiąc z tego, że byłyśmy w połowie zajęć po prostu położyła się na macie.
- Jesteś za młoda na zawał. - przypomniałam jej.
Oprócz naszej piątki no i oczywiście Mii która prowadziła zajęcia w sali znajdowało się jeszcze siedem kobiet. Nie było to za wiele jednak z czasem może one przekonują kolejne osoby do uczestnictwa a te kolejne i kolejne. W ten sposób marzenie Mii się spełni, ale i tak miałam wrażenie, że nawet tak mała grupa ogromnie ją cieszy i motywuje do działania.
Nie spodziewałam się, że kilkadziesiąt minut zwykłych zajęć, w których przyjmowałyśmy różne pozycje, aby się ich nauczyć od początku, wykonywałyśmy ćwiczenia rozciągania i rozluźniające to byłam wykończona. A przecież dzień w dzień biegałam więc moja forma powinna być jak najlepsza a okazało się, że jest zupełnie inaczej. Moje przebieżki nie miały nic wspólnego z wysiłkiem fizycznym zafundowanym przez Mię.
Nie powinnam tego robić, ale byłam tak zmęczona, że moje nogi same się pode mną ugięły. Po chwili leżałam obok Amary nie przejmując się tym co mogły pomyśleć sobie dziewczyny.
- Myślałam, że dzieci są wykańczające. – westchnęła.
- Chciałabym ci przypomnieć, że chciałaś mieć jeszcze jedno dziecko. - obróciłam głowę w jej kierunku. – Vincenzo ma dziewięć lat a Hope pięć. Są praktycznie odchowane a ty po raz kolejny chcesz się w to pakować? - nie mogłam tego zrozumieć. – Dlaczego?
- Ponieważ kocham popatrzeć na swoje dzieci i widzieć w nich cząstkę samej siebie i Christophera. - za każdym razem, kiedy wspominała swojego męża w jej głosie pojawiała się czuła nuta mówiącą mi o tym jak wielką miłością go darzy. - Mówiłam sobie, że wystarczy nam dwójka, ale chcę mieć dużą rodzinę. - kiedy mówiła cały czas spoglądała w sufit jednak po dłuższej chwili odwróciła głowę w moją stronę. - Kiedy się zakochasz dla tej osoby jesteś w stanie zrobić wszystko. To działa w obie strony więc kiedy Christopher usłyszał, że chciałabym mieć kolejne dziecko bardzo się pokłóciliśmy, bo moja ostatnia ciąża nie przebiegła tak jakbyśmy chcieli. Nastąpiły komplikacje w wyniku czego doznałam krwotoku jednak gdybym mogła zrobiłabym to jeszcze raz. Może to głupie, że ryzykuję tak swoim życiem jednak wiem, że i tym razem wszystko skończy się dobrze.
Nie spodziewałam się, że rozmowa może przybrać tak poważny temat zwłaszcza w sali pełnej kobiet. Amara mówiła o tym tak spokojnie a ja czułam jakby zawalił mi się cały świat, bo nie zdawałam sobie sprawy, że tak niewiele brakowało a bym ją straciła. Nigdy mi o tym nie powiedziała i chyba wolałam żyć bez tej świadomości, że groziła jej śmierć.
- Dlaczego mówisz mi o tym teraz? – zapytałam z wielkim trudem.
- Bo może za długo traktowałam cię jak dziecko i myślałam, że ukrywając przed tobą tak ważne rzeczy chronią cię. Zapomniałam, że jesteś już dorosła. - w jej oczach stanęły łzy. – Za szybko stałaś się kobietą i nie mogę się z tym pogodzić.
Wyciągnęłam w jej kierunku rękę i mocno uścisnęłam jej dłoń. Nie zdawałam sobie sprawy, że tak bardzo przeżywa to, że dorosłam jednak w żaden sposób nie mogłyśmy zatrzymać czasu, który przepływał nam między palcami. W jednej chwili byłam tą niewidomą i bezbronną ośmiolatką, którą uratowała a w następnej dwudziestolatką na studiach prawniczych z wyraźnie sprecyzowanymi planami na przyszłość.
- Co to ma być?! – pisnęłyśmy, kiedy nad nami pojawiła się sylwetka Mii.
- Odpoczywamy. – oznajmiłam. – Bo taka jedna wiedźma postanowiła nas wykończyć.
- Przecież to podstawowe zajęcia dla niedoświadczonych. – wyartykułowała te słowa jakby sobie to powtarzała wiele razy.
Przyglądałam jej się spod mrużonych powiek, bo jeśli to uznawała za podstawie to już bałam się jak wyglądają zajęcia dla zaawansowanych. Kiedy próbowałam się podnieść moje ciało zaprotestowało dlatego padłam na matę nie przejmując się tym, że moje ciało podryguje z bólu i zmęczenia.
- Chyba sobie jeszcze odpocznę. - stwierdziłam niemrawo.
Dzień dopiero się zaczął a miałam wrażenie jakby wszystkie siły mnie opuściły. Jak ja teraz miałam zająć się przygotowaniem obrony, które zlecił mi profesor, skoro nawet nie potrafiłam podnieść ręki do góry. A cholera z tym.
Poleżę sobie jeszcze trochę a potem zabiorę się do pracy. Tej jakże ważnej dla mnie rzeczy nie mogłam odpuścić nawet jeśli musiałabym się czołgać do laptopa i wciskać klawisze językiem.
***
Godzinę później jakoś udało mi się dotrzeć do domu. Przeszłam zaledwie kilka kroków i po prostu rzuciłam torbę, którą trzymałam w ręce na podłogę. Powoli wchodziłam po schodach. Za każdym razem moje mięśnie protestowały i przeciwstawiały się moje woli jednak parłam do przodu, bo wiedziałam, że u celu czeka mnie bardzo długa i relaksująca kąpiel.
Westchnęłam, kiedy udało mi się dotrzeć na sam szczyt, ale wiedziałam, że to jeszcze nie koniec, bo czekało mnie przejście kilku metrów korytarza, aby dotrzeć do mojego pokoju. Złapałam się ręką za balustradę i przez chwilę po prostu stałam i patrzyłam w jeden punkt. Wiedziałam, że nie uda mi się dotrzeć do mojego pokoju, ale musiałam skupić wszystkie swoje siły.
- Widzę, że miałaś udany dzień. - przyłożyłem dłoń do serca ze strachu i odwróciłam głowę w kierunku Lorenzo. Za każdym razem, kiedy pojawiał się tak niespodziewanie miałam wrażenie, że zaraz zejdę na zawał. Jego kroki były bezszelestne tak bardzo, że to było wręcz niemożliwe.
- Czy ty mógłbyś chociaż raz chodzić jak normalny człowiek! - podniosłam głos.
- Przecież chodzę. - przyglądał mi się wnikliwie. – Dobrze się czujesz?
Miałam ochotę parsknąć śmiechem na jego słowa. Nie czułam się dobrze, ale on zdawał sobie z tego sprawę po tym jak spoglądał na mnie niepewnie z góry do dołu. Po prawie godzinnym treningu z Mią wszystkie zgodnie stwierdziłyśmy, że nie mamy ochoty się przebierać, dlatego ubrania, które zostawiłam w torbie na dole były tymi w które powinnam się przebrać wychodząc z siłowni. Ponieważ byłam tak wymęczona nie miałam na to najmniejszej ochoty i po prostu wyszłam w tym w czym ćwiczyłam.
- Zajebiście. - wymusiłam na ustach uśmiech.
- A tak nie wyglądasz. – zmarszczył nos. – Nie powinienem tego mówić, bo jesteś kobietą, ale śmierdzisz.
- Ciekawe jakbyś się czuł po godzinnym treningu. - stwierdziłam z przekąsem ani przez chwilę nie urażona jego słowami. – A przepraszam. – spojrzałam na niego z góry do dołu. - Ktoś taki jak ty zawsze wygląda na wypoczętego i świeżego co nie?
Nie miałam zamiaru czekać na jego odpowiedź, dlatego odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w kierunku swojej sypialni. Nie zdziwiło mnie to, że po zaledwie dwóch krokach nogi ugięły się pode mną jak złamane gałązki.
- Uważaj! – usłyszałam jego podniesione głos a potem silne ramiona postawiły mnie do pionu zanim zderzyłam się z podłogą.
Nie miałam siły, aby zrobić chociaż jeszcze jeden krok. Oparłam się całym ciałem o pierś Lorenzo mając głęboko gdzieś są sobie o tym pomyśli, ale po prostu byłam wykończona.
- Może ci pomóc? – zasugerował.
- Nie. Wszystko jest w porządku. - powiedziałam cicho, bo tylko na tyle było mnie stać. Jeszcze tego by mi brakowało, aby zmusił mnie do przyznania, że jestem słaba. Nie miałam zamiaru dawać mu do tego pretekst.
- Więc może się ode mnie odsuniesz?
- Nie mam ochoty.
- Ale ja mam coś przeciwko.
- Mam to gdzieś.
- Czyli chcesz pomocy? - zapytał pochylając się w stronę mojego ucha. Czułam jego ciepły oddech z każdym kolejnym wypowiadanym przez niego słowem. – A może poradzisz już sobie sama. Przecież taka silna kobieta jak ty nie potrzebuje do pomocy mężczyzny prawda? – coraz bardziej działał mi na nerwy. - Chcesz pomocy? - zapytał po raz kolejny.
- Yyyyy... - wyjęczałam.
- To chyba znaczy tak. - stwierdził niezwykle z siebie zadowolony.
Zanim się obejrzałam już trzymał mnie w ramionach a ta nagła zmiana pozycji sprawiła, że moje ciało przeszył spazm bólu. Jęknęłam głośno mocniej wtulając się w jego pierś i wdychając ten niesamowity zapach jaki wokół siebie roztaczał. Pomimo tego, że zazwyczaj był szorstki i brutalny w obyciu trzymał mnie niezwykle delikatnie jakby bał się, że może mnie złamać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro