Rozdział 29
Sofia
Musiałam przyznać, że profesor Mazzani bardzo wziął sobie do serca, aby wyszkolić mnie na najlepszego adwokata w całej Sycylii a może i we Włoszech. Dzielił się ze mną wszystkimi swoimi błędami, tym jak udało mu się wygrać niektóre sprawy, które z samego początku były skazane na porażkę czy to tymi które przegrał i jak one na niego wpłynęły. Chłonęłam każde jego słowo jak gąbka dobrze wiedząc, że jego doświadczenie bardzo mi się przyda.
Nawet nie odczuwałam upływu czasu, ponieważ tak bardzo byłam zachwycona tym co mówił. Nie spodziewałam się też po nim tego co zrobił w następnym momencie.
- Mam coś dla ciebie. - oznajmił po kilku godzinach wspólnej rozmowy. Podniósł się z fotela naprzeciwko mnie. Na stole pomiędzy nami leżały ułożone w schludny stosik moje notatki, które zawzięcie pisałam na kartkach papieru.
Przyglądałam się profesorowi jak krzątał się po swoim gabinecie i musiałam przyznać, że bardzo mi się tu podobało. Gdyby ktoś powiedział mi, że jestem w pomieszczeniu, w którym pracuje adwokat chyba bym go wyśmiała, ponieważ odbiegał on od tego co każda postronna osoba spotkałaby w takim miejscu. Zamiast wielu regałów, na których leżałyby książki dotyczące prawa, wiele akt spraw czy nawet przepisów dotyczących prawa karnego na ich miejscu zauważyłam zwykłe książki z wielu dziedzin naukowych a nawet znalazłam wśród nich kilka kryminałów, thrillerów czy nawet literatury pięknej.
Podobało mi się to miejsce, bo miał w sobie coś unikatowego czego nie spotkało się w większości gabinetów adwokackich. Profesor Mazzani wychodził ponad szereg i pokazywał, że wiek nie miał znaczenia ani go nie ograniczał o czym świadczyły jego zdjęcia na ścianach. Na jednych był ze swoimi studentami a na pozostałych z rodziną czy przyjaciółmi jednak najbardziej z tego wszystkiego urzekło mnie to, że były wykonane w niesamowitych miejscach. Na jednych był na rybach, na kolejnych podczas spływów kajakowych, ale i było ich znaczniej więcej które ogarniałam wzrokiem niezmiernie zaintrygowana.
- Teoria teorią, ale potrzebujesz praktyki, dlatego mam dla ciebie coś co pomoże ci wyszkolić twoje umiejętności. - podszedł do mnie z teczką, w ręce którą powoli mi wręczył.
- Co to jest? - zapytam zaciekawiona i od razu ją otworzyłam.
- Jedna z moich spraw która bardzo spędzała mi sen z powiek. - usiadł z głośnym westchnieniem na fotelu przede mną. - To jedna z makabryczniejszych spraw, które prowadziłem w swoim życiu. Rodzina Carlson. Mąż, żona i dwójka dzieci. Większość ludzi, z którymi rozmawiałem określała ich jako szczęśliwą i spełnioną rodzinę do czasu wydarzeń sprzed siedemnastu laty. David Carloson zabił zarówno swoją żonę a na koniec dzieci.
Poczułam jakbym miała déjà vu, ale tym razem w odwrotnej kolejności, ponieważ przypomniałam sobie jak to moja matka zabiła ojca z zimną krwią. Przez wiele lat byliśmy jego ofiarami i w końcu nie wytrzymała. Nie spodziewałam się jednak, że po tym wszystkim sama odbierze sobie życie zostawiając mnie kompletnie samą. Gdyby nie rodzina Torrino nawet nie chciałam myśleć co by teraz ze mną było.
Przejrzałam resztę dokumentów i dotarło do mnie, że poza raportem dotyczącym tego co zrobił a także zdjęciami nic więcej w niej nie było tak jakby ktoś specjalnie wyjął pozostałą zawartość w tym akt oskarżenia i wynik sprawy.
- Masz kilka tygodni na to, aby powiedzieć mi w jaki sposób poprowadziłabyś tą sprawę. - powiedział po dłuższej chwili, kiedy nie zabrałam głosu tak bardzo byłam pogrążona we własnych myślach, że nawet nie zorientowałam się, że czekał na moją odpowiedź.
- To będzie łatwe znaleźć dowody obciążające tego mężczyznę. - i zrobię to z wielką przyjemnością.
- Nie będziesz bronić pokrzywdzonej rodziny a samego Davida. – jego kolejne słowa sprawiły, że prawie upuściłam taczkę na podłogę. W ostatniej chwili udało mi się ją złapać jednak kilka kartek zostało pogiętych w kilku miejscach. Profesor Mazzani najwyraźniej nie miał mi tego za złe, ponieważ jego mina świadczyła o tym, że jest ciekawy jak ta rozmowa przybierze dalszy obrót.
- Dlaczego? – zapytałam zaskoczona, że akurat kazał mi zrobić coś tak okrutnego.
- Ponieważ nie zawsze będziesz bronić dobrych ludzi, ale weszłaś w ten świat z pełną świadomością jak okropne rzeczy mogą zrobić twoi bliscy. - pochylił się w moją stronę nie spuszczając ze mnie wzroku. - Będziesz musiała pokazać mi, że chcesz być adwokatem niezależnie od tego kogo będziesz bronić i jak bardzo obciążające dowody będą nad nim ciążyć. Pokaż mi, że potrafisz wybronić tego człowieka.
Dotarło do mnie, że miał rację i chociaż z wielką niechęcią to robiłam przecież będę musiała kiedyś bronić swojej rodziny. Patrząc na makabryczne zdjęcia przede mną wiedziałam, że stoję przed nie lada wyzwaniem, aby mój kręgosłup moralny został gdzieś na samym końcu mojej osoby.
- Przygotuję dla pana linię obrony. – zapewniłam go.
- Wiem, że tak. Ale teraz mam dla ciebie mniej przyjemną część naszego spotkania. Lekkie przeczytanie. - uśmiechnął się nieznacznie. – Zanim to jednak nastąpi może kawy? – zaproponował.
- Z wielką chęcią. - poruszyłam się niespokojnie na fotelu. – Ale też coś bym zjadła a pan?
- Kiedy tak o tym mówisz przydałoby się zjeść jakąś późną kolację. – stwierdził.
- W takim razie ja zamówię jedzenie. - zaproponowałam wyciągając telefon z torebki. – Na co ma pan ochotę?
Bardzo szybko udało się nam dojść do kompromisu i nawet znalazłam restaurację blisko jego biura więc dopisywało nam szczęście. Kolacja miała dojechać w ciągu pół godziny więc mieliśmy jeszcze trochę czasu, aby wypić kawę. Czułam się niesamowicie po kilku godzinach spędzonych w jego towarzystwie, ponieważ dowiedziałam się o wiele więcej niż podczas zajęć. Rozumiałam, że wynikało to z tego, że byliśmy tylko we dwoje i kiedy czegoś nie wiedziałam albo miałam jakieś wątpliwości od razu mogłam zadać mu pytanie, na które odpowiedział.
Prawo mogło wydawać się niezwykle proste i w pewien sposób tak było, bo mieliśmy określone akty prawne regulujące przestępstwa jednak można było je rozumieć na wiele sposobów. Doszukiwanie się kruczków prawnych i luk było właśnie naszym zadaniem, aby wybronić potencjalnego klienta.
Zanim się obejrzałam przyjechało nasze jedzenie i już miałam po nie iść, kiedy profesor sam się zaoferował. Nie chciałam się z nim dłużej kłócić widząc jego stanowczą minę więc stwierdziłam, że w tym czasie, kiedy on zejdzie na dół po nasze zamówienie mogłam się trochę ogarnęłam w łazience.
Stojąc przed lustrem przyglądałam się sobie i doszłam do wniosku, że dam radę opracować dla tego człowieka linię obrony. Nie dlatego że gdybym miała przed nim stać obroniłabym go, ale dlatego że zrobiłabym to dla każdego innego członka mojej rodziny. Wiedziałam do czego są zdolni i co robili jednak nigdy nie mogłabym ich za to potępić wiedząc, że jeśli wejdzie się do mafijnego świata raz już nigdy się z niego nie wyjdzie. Tak samo było z ich dziećmi i wnukami do czasu aż ktoś w końcu ich nie wyeliminuje.
Ochlapałam twarz zimną wodą, aby przestać rozmyślać o tym co może się wydarzyć a skupiła się na tym co jest teraz. Wytarłam twarz ręcznikiem a także dłonie po czym wrzuciłam go do kosza na śmieci.
Nawet się nie zdziwiłam, że profesor jeszcze nie wrócił, bo byłam zaledwie kilka minut w łazience więc postanowiłam poczekać na niego w gabinecie. Usiadłam na tym samym miejscu jednak zdziwiło mnie to, że moja teczka leżała przede mną na stoliku a nie obok. Wyciągnęłam w jej kierunku dłoń i chwyciłam ją mocno a wtedy zauważyłam niewielką złożoną kartkę, która wypadła z niej na podłogę. Wydawało mi się to dziwne, ponieważ jej tam nie wkładałam jednak, kiedy ją otworzyłam zrozumiałam, dlaczego jej nie poznaję.
Ona nie była moja. Należała do kogoś innego.
Pamiętaj, że o przeszłości nie da się zapomnieć, bo ona i tak do nas wróci. Zastanawiałaś się kiedyś co czuje ofiara postrzału? Może chciałabyś się o tym przekonać?
To była jawna groźba, ale obiecałam sobie, że nic nie powstrzyma mnie w drodze na szczyt a zwłaszcza już coś takiego. Słysząc kroki na korytarzu złożyłam otrzymaną groźbę i włożyłam ją do torby tak żeby profesor niczego nie zauważył. Najwyraźniej ktoś musiał mnie obserwować i wykorzystał moment, w którym oboje zostawiliśmy gabinet pusty i wkradł się do niego, aby podrzucić mi tą kartkę.
Powinnam o tym komuś powiedzieć jednak to mogłoby sprawić, że nie pozwoliliby mi uczęszczać na zajęcia. W dodatku stało się to dzisiaj i w tym miejscu więc moje spotkania z profesorem mogłyby zostać odwołane a do tego dopuścić nie mogłam. Postanowiłam, że po prostu zapomnę o tym, że ktoś najwyraźniej czyha na moje życie i może postępowałam głupio jednak nie miałam zamiaru się bać.
- Wszystko w porządku? - zapytał profesor wchodząc z pudełkami do środka.
- Oczywiście. - zapewniłam z wymuszonym uśmiechem jednak mężczyzna nie znał mnie na tyle dobrze, żeby zorientować się, że udaję.
Porozstawialiśmy na stoliku gotowe dania i zaczęliśmy jeść. Atmosfera była na tyle rozluźniona i spokojna, że postanowiliśmy nie czekać do końca jedzenia. Wymusiłam na siedzącym przede mną mężczyźni, aby w końcu zadał mi te pytania, które tak długo odkładał w czasie.
- Czym dla ciebie jest kodeks karny? Nie, musisz dukać mi tutaj całej regułki tylko powiedz swoimi słowami co przez to rozumiesz. - zadał pierwsze pytanie pomiędzy kęsami makaronu z pesto które wyglądało obłędnie. Przełknęłam swoją porcję i starałam się odpowiedzieć po swojemu.
- Kodeks karny zwany także Codice penale italiano jest to tekst bądź akt normatywny w którym zapisany jest zbiór przepisów regulujących odpowiedzialność karną osób należących do danego kraju. Wyszczególnione tam są definicję przestępstwa a także zasady odpowiedzialności za nie. I to nie wszystko co należy do tego aktu, ponieważ znajduje się w nim także katalog kar a także wszelkiego rodzaju środków związanych z poddaniem sprawcy, jeśli to można powiedzieć próbie jaką jest warunkowe zawieszenie wykonywania kary. – chciałam, aby moja definicja nie odbiegała za bardzo od tej oryginalnej.
- Księga pierwsza kodeksu karnego zawiera zbrodnie w ogóle a możesz mi przedstawić jakie zawiera księga druga w szczególności?
- Przestępstwa przeciwko osobowości państwa, przeciwko administracji publicznej, przeciwko wymiarowi sprawiedliwości, przeciwko porządkowi publicznemu, przeciwko bezpieczeństwu publicznemu, przeciwko środowisku, przeciwko wierze publicznej, przeciwko gospodarce publicznej, przeciwko dziedzictwu kulturowemu, przeciwko integralności i zdrowiu rasy, przeciwko mieniu, przeciwko sobie, przeciwko... – tym razem recytowała czego musiałam wyuczyć się na pamięć, aby niczego nie przeminąć do czasu aż mi przerwał. Nawet nie zdawałam sobie sprawę, że przez ten cały czas wstrzymywałam oddech, który dopiero wypuściłam je z płuc.
- Możesz już przestać. - zaśmiał się machając ręką. – Widzę, że jesteś niezwykle przygotowana, ale to dobrze, bo nikt nie zaskoczy cię z teorii. Teraz pozostała praktyka.
Pokiwałam głową wiedząc, że ma całkowitą rację jednak siedział przede mną niesamowity nauczyciel, który umożliwił mi poznanie każdego aspektu związanego z prawem. Będąc jedną z najbardziej zaufanych osób Christophera był nie tylko niesamowitym źródłem informacji, ale i przykładem, że dało się być adwokatem nie wyrzekając się swoich przekonań.
- Od dawna pracuje profesor dla rodziny Torrino? - zapytałam niezwykle zaciekawiona w jaki sposób mogli się poznać. Zadawanie takich pytań może było nie na miejscu i wykraczało poza dobry gust jednak wiedziałam, że prędzej czy później i tak się tego dowiem.
- Robię to tak długo, że nawet nie pamiętam. – zaśmiał się. – Poznałem Alessio, kiedy skończyłem szkołę prawniczą i zaczynałem swoją karierę nie spodziewając się, że może być to tak trudne. W tym samym czasie w moim życiu pojawiła się niesamowita kobieta, która kilka miesięcy później została moją żoną. Myślałem, że mam wszystko do czasu aż została zastrzelona. Przez głupią pomyłkę straciłem najważniejszą kobietę w moim życiu i jedyne czego pragnąłem to zemsta a Alessio mi to umożliwił. Nie obchodziło mnie co będę musiał poświęcić, bo jedyne czego chciałem to, żeby osoba odpowiedzialna za śmierć mojej ukochanej żony poniosła karę. Potem jakoś nie chciałem się z tego wyplątać, bo jednocześnie dobrze płacili, ale i zyskałem niesamowitego przyjaciela, który okazał mi o wiele więcej wsparcia niż własna rodzina. - kończąc swoją opowieść w jego głosie, ale i na twarzy dało się zauważyć niesamowity smutek.
Nawet nie mogłam sobie wyobrazić jak to jest kochać kogoś a potem go stracić w ułamku sekundy. W tej samej chwili przed moimi oczami pojawił się obraz Lorenzo i dotarło do mnie, że wiedziałam, jak się czuje, bo sama tego doświadczyłam. Nie mogło się to umywać do jego straty, bo ja mogłam zobaczyć i porozmawiać z moim ukochanym jednak po części rozumiałam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro