Rozdział 15
Sofia
To miało być zwykłe wyjście na zakupy a przeistoczyło się w istny Armagedon. Ja i piątka kobiet, które uwielbiały zakupy jak nic innego i cieszyły się każdą chwilą oglądając i przymierzając coraz to różniejsze kreacje.
Gdybym wiedziała, że tak będzie to wyglądało od razu kazałabym Lorenzo nie zatrzymywać się pod domem Amary gdzie czekały już na nas dziewczyny. Ale skąd mogłam wiedzieć, że przemieni się to w coś takiego. Kiedy się im tak przyglądałam zastanawiałam się jak dokładnie będzie wyglądać to przyjęcie, które głowa rodziny postanowiła wyprawić z okazji moich urodzin. Myślałam, że to będzie bardziej kameralne przyjęcie, ale sądząc po tym jak zachwycały się tym co miało nadejść już obawiałam się, że mogło mnie to przerosnąć.
- Ile w ogóle będzie osób? - zapytałam chcąc się dowiedzieć czegokolwiek na temat tego dnia.
- Jakieś trzysta. - stwierdziła beztrosko Luna jakby ta liczba była dla niej niczym nadzwyczajnym jednak dla mnie to całkowicie coś nowego.
Poczułam presję jakiej się nie spodziewałam i zdawałam sobie dobrze sprawę z tego, że musiałam wyjść nienagannie w obecności tych wszystkich ludzi. Zostałam dobrze wychowana i znałam wszystkie zasady jak powinnam zachowywać się w obecności donów ich zastępców czy consigliere, więc miałam zamiar się tego trzymać. Najważniejsza zasada brzmiała, aby nie wchodzić w rozmowy z żadnymi głowami rodzin ani pozostałymi członkami ich rodzin.
Bardzo ważne było, aby nigdy nie łamać tej zasady, bo wystarczyło jedno słowo i dosłownie wszyscy mogli być zagrożeni a na to nie mogłam sobie pozwolić. Musiałam chronić a nie wystawiać na zagrożenie.
- Nie możemy tego odwołać? – zapytałam z nadzieją.
- Już za późno. – Kira spojrzała na mnie znad oglądanego w tej chwili magazynu z modą. – Z tego co zrozumiałam goście zostali już zaproszeni i większość z nich potwierdziła swoją obecność.
- To, kiedy w końcu jest ten wielki dzień? - zapytałam zaskoczona, bo do tej pory nawet nie zająknął się na ten temat.
Nie mogłam zrozumieć, dlaczego tak bardzo utrzymywali to wszystko w tajemnicy, skoro to przecież miało być moje przyjęcie urodzinowe. Nie mogłam też zapytać pana Alessio o szczegóły, bo jakoś mi było głupio, bo i tak robił dla mnie tak dużo.
- W tą sobotę. – oznajmiła Mia.
- Przyjęcie jest za pięć dni, aby nawet mi o tym nie powiedziałyście! - krzyknęłam zwracając tym samym na nas uwagę ekspedientek w sklepie. Posłałam im przepraszający uśmiech po czym skupiłam swoją uwagę na wszystkich pięciu kobietach z osobna na każdej zatrzymując wzrok na dłuższą chwilę. – A możecie mi powiedzieć, kiedy dokładnie miałyście zamiar mi powiedzieć?
- W sobotę. – Amara posłami mi tak szeroki uśmiech, że już wiedziałam kogo to był pomysł, aby mnie nie informować.
- Dobrze wiedzieć. – wymamrotałam naburmuszona.
- No nie zasmucają się tak. – Leila klepnęła na miejsce obok obejmując mnie ramionami co najwyraźniej miało mnie pocieszyć. - To ma być twój wielki dzień a także pretekst do tego, żeby się upić. - jej oczy aż zabłyszczały na samą myśl.
- Ty też chcesz mieć kolejne dziecko? - zapytałam dobrze wiedząc, że ich syn ma dwa latka.
- Nie rozumiem? – zmarszczyła zabawnie brwi.
- I lepiej nie drążyć tego tematu. – Mia machnęła niedbale dłonią, ale zauważyłam, jak się zarumieniła. Przyglądałam się temu coraz bardziej zadowolona i już wiedziałam, jak mogę się im odpłacić.
- A ja myślę, że jest to coś niezwykle ciekawego. - rzuciłam i zanim zdążyła mnie powstrzymać opowiedziałam im całą historię.
O tym jak wpadły do mnie niespodziewanie, kiedy do nich zadzwoniłam. O tym jak otworzyłyśmy butelki wina i zaczęłyśmy się upijać. No i na koniec o tym jak opowiadały, że po alkoholu jest najlepszy seks. No i oczywiście na dokładkę opowiedziałam im o tym co planowały Amara i Mia.
Z każdym moim słowem widziałam na ich twarzach rozbawienie aż w końcu nie mogły wytrzymać i wybuchły śmiechem. Wcale im się nie dziwiłam, bo kiedy wytrzeźwiałam po tamtym wieczorze i obudziłam się następnego dnia rano zrozumiałam jak absurdalna była to sytuacja. Nie przyznałam im się tylko do tego, że pamiętałam nieco więcej z tamtego dnia niż mogło im się wydawać a zwłaszcza to jak ich mężowie przyszli po nie i wynieśli je z domu. Gdybym nie była wtedy tak pijana i zmęczona pewnie zaśmiewałabym się z nich do rozpuku.
- Czy możemy zakończyć ten temat i w końcu wybrać sukienki? – zapytała zirytowana Mia, kiedy dziewczyny nie przedstawiały się śmiać.
- Ale to jest takie zabawne. – Kira otarła policzki z łez, które płynęły jej po twarzy.
- Ha, ha, ha, bardzo śmieszne. – Amara nie było w o wiele lepszym humorze patrząc na nas z taką miną jakby miała ochotę czymś w nas rzucić, ale to nie moja wina, że jest urocza, kiedy się upije.
- Trzeba się cieszyć życiem. - wyszczerzyła m się do niej. - I cieszyć z małych rzeczy.
- Zapamiętam to sobie. - ostrzegła mnie, ale nic sobie z tego nie robiłam.
W końcu zajęłyśmy się tym po co przyszłyśmy na te zakupy jakim było wybieranie sukienek. Przekopałyśmy dosłownie cały sklep, ale każda z nas w końcu wybrała sobie swój wymarzony strój i musiałam przyznać im rację, że bawiłam się wyśmienicie. Na początku może nie, ale z czasem, kiedy przebywałam w ich towarzystwie i patrzyłam na nie tak szczęśliwe od razu samej poprawił mi się humor.
- Może to nieodpowiednia pora, bo jesteśmy na zakupach, ale chciałam wam o tym powiedzieć osobiście. – Mia powiedziała to takim tonem, że nawet ja przystanęłam na środku centrum handlowego.
Najwyraźniej nie tylko mnie udzielił się jej humor, ponieważ każda z nas zatrzymała się i stworzyłyśmy coś w rodzaju okręgu. W oddali zamajaczyła mi sylwetka Enzo, ale i też kilku ludzi, którymi dowodził a którzy mieli odpowiadać za nasze bezpieczeństwo. Spojrzał na mnie przeciągle jakby szukając zagrożenia, ale posłałam mu niewielki uśmiech mówiąc niemo, że wszystko w porządku.
- No mów w końcu, bo zaczynasz nas straszyć! - ponagliła ją Luna.
- Otwieram klub sztuk walki dla kobiet. - oświadczyła z dumą.
Każda z nas zaczęła się przekrzykiwać i cieszyć się z jej pomysłu, bo wiedziałyśmy jak ważne dla niej było zapewnienie bezpieczeństwa kobietom należącym do famiglii, ale i nie tylko. Każda z nas widziała jakie życie mają niektóre dzieci, dziewczynki czy kobiety należące do tego świata o czym przekonałam się na własnej skórze, dlatego wywoływało to we mnie szczególne uczucia.
Pogratulowałam jej ze łzami w oczach czując ogromną dumę, że mam w swoim życiu tak niesamowitą kobietę. Dobrze wiedziała co mnie spotkało w dzieciństwie i kiedy spojrzała na mnie wiedziałam, że myśli o tym samym. O dniu, w którym dowiedziała się prawdy jaka kryła się za utratą mojego wzroku. Nigdy ze sobą o tym nie rozmawiałyśmy jednak wiedziałam jak bardzo wzięła sobie do serca to, aby zapewnić bezpieczeństwo innym i zrobiłaby to nieważne jak długo by jej to zajęło.
- Kobiety powinny móc się bronić. - powiedziała patrząc mi prosto w oczy na co mogłam tylko pokiwać głową niezdolna wypowiedzieć ani jednego słowa.
- I my będziemy twoimi pierwszymi klientkami. – oznajmiła Leila z takim zapałem, że każda z nich od razu zapewniła ją o swojej obecności na najbliższych zajęciach.
- To nie będzie łatwe przekonać inne kobiety. – dorzuciła Kira.
- Nie niszcz tej chwili. – odpowiedziała do niej Amara marszcząc brwi dobrze zdając sobie sprawę z tego, że ma rację.
- Ale może jak my przyjdziemy to w końcu inne też przyjdą. - dorzuciłam niepewnie.
To będzie niesamowicie trudne, aby przekonać te kobiety do uczestnictwa w zajęciach nawet jeśli miały zapewnić im one bezpieczeństwo. Wiele z nich nawet do teraz żyło w małżeństwach w których występowała przemoc zarówno fizyczna, ale i psychiczna, ale bały się o tym komukolwiek powiedzieć.
Wiele słyszałam o tym, że Christopher starał się to zmienić jednak nie wszyscy byli z tego powodu zadowoleni, bo twierdzili, że wchodzi z butami w ich życie jednak może to był właśnie ten moment, aby cokolwiek zmienić. Aby ludzie w końcu zaczęli stawiać rodzinę na pierwszym miejscu, bo dzięki niej można było osiągnąć wszystko.
- To, kiedy pierwsze zajęcia? – zapytała Amara zmuszając całe nasze kółeczko, aby w końcu się ruszyć.
- Za jakieś trzy tygodnie będziemy mogli otworzyć salę, ale już można zacząć rozpowiadać o tym ludziom. - wyszczerzyła się do nas niezwykle zadowolona. – A co nie byłoby lepszego, gdyby nie przyjęcie, na którym zbiorą się setki ludzi?
No na to, to bym nie wpadła. Pomysł był niesamowity jednak to nie będzie takie łatwe, aby rozdzielić kobiety z ich z mężami i zaproponować im uczestnictwo w zajęciach. Zdawałam sobie sprawę z tego, że nie wszystkie żyły w małżeństwach w których były bite i poniżane. Trzeba było też pomyśleć nad tym, aby jakoś im przekazać tą wiadomość, ale nie obrażając ich przy tym.
- Ale nie możemy tak otwarcie mówić o tym, że chcemy, aby broniły się przed mężami. – zaznaczyłam. - Niektórym z nich dobrze się żyje i nie odebrałaby tego zbyt dobrze. Może mówmy po prostu, że chcemy, aby umiały się bronić w razie zagrożenia, bo przecież nie zawsze będą przy nich ochroniarze i mężowie, aby je ochronić.
- I dlatego właśnie mamy ciebie przyszła pani prawnik. – Leila wzięłam je pod ramię. - Już czuję, że to będzie niesamowity wieczór.
- Raczej niezapomniany. - sprostowała Luna.
- Jak zwał tak zwał. – odpowiedziała jej Leila machnięciem ręki. - Będziemy jak Power Rangers. - pisnęła jak mała dziewczynka. – Mia będzie czarnym, Amara żółtym, Luna zielonym, ja niebieskim, Kira różowym a ty Sofio czerwonym.
Oj coś czułam, że to będzie więcej niż tylko niezapomniany wieczór.
To będzie ostra jazda bez trzymanki.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro