Rozdział 43 [ Koniec]
Ostatniego dnia Marca chodziłam cała w skowronkach ze świadomością, że w lesie nie było żadnych ciał. No i oczywiście Hayden miał wrócić.
— Jak tam samopoczucie? — zapytałam Lou, która do mnie podeszła.
— Cudownie. Oprócz tych psycho-fanów. — roześmiałyśmy się. — W sumie szkoda mi tego twojego chłopczyka. Tyle w to włożył, a nie mógł zobaczyć. — westchnęła ciężko.
— Katy wysłała mu zdjęcie pustego lasu. — oznajmiłam ze śmiechem.
— Co ja? — zapytała uradowana. — Aaa, tak. Napisał, że to dziewiąty cud wiata.
— Dziewiąty? Przecież ich jest siedem. — Lou potrząsnęła głową.
— Nie domyślasz się, co jest ósmym? — rudowłosa uniosła jedną brew, patrząc przy tym znacząco na mnie.
— Aaaa... — zaczaiła. — Szkoda, że William nie jest taki romantyczny. — posmutniała, ale na żarty.
— Szkoda, że ja nie mam na kogo ponarzekać. — dodała Katy. — Jeden to totalny dupek, drugi... — zaśmiała się bez krzty wesołości. — Niech cię szlag. — spojrzała w sufit.
Wiedziałam, że ona nadal czuła coś do Jonathana.
— Hej! — zawołała wesoło Sarah. — Lauren, masz jakiegoś cichego wielbiciela? — zapytała, uśmiechając się.
— Co? Czemu? — byłam zdezorientowana.
— Jeszcze pytasz?! Przy twojej szafce jest jakiś ogromny miś i kwiaty. — kiedy to powiedziała, zamurowało mnie. — Idź i sprawdź co to! — poprosiła mnie.
Przy mojej szafce rzeczywiście był ogromny miś, biały z zieloną kokardką. Miał prawie metr sześćdziesiąt.
Bukiet kwiatów składał się z niezapominajek. Pokręciłam rozbawiona głową i odczepiłam list, który był przyczepiony do misia.
Nie był podpisany, a koperta miała kolor pudrowego różu.
Dziewczyny wyczekiwały otworzenia go z taką samą ciekawością jak ja.
Ostrożnie odkleiłam kopertę, aby przypadkiem niczego nie potargać i z uśmiechem zaczęłam czytać.
„Mój płomyku nadziei
Który niestety zgasł
Chciałem Ci jeszcze tak wiele powiedzieć
Tylko, że nie zdążę...
Nie mogłem wiedzieć
Podarowałem Ci swoje życie na dłonie, abyś mi pomogła
Lecz było zbyt ciężkie, byś utrzymać je mogła
Nie obwiniaj się za to
Bo to nigdy nie będzie wina Twoja
Tylko moja
Mea culpa, mea culpa, mea culpa
Skoro to czytasz, to znaczy
Że to kolejny wiersz, który masz okazje poznać
Lecz po przeczytaniu
Już nigdy nie będziesz mogła uczuć związanych z pocałunkiem ze mną doznać
Przepraszam nic tu nie da
Nie spodziewam się, że mi wybaczysz
Ale jeśli kiedyś raczysz...
Będę Ci wdzięczny
Teraz jestem
Nie myśl, że poszedłem spać jak nietoperze
W ich paplanie nigdy nie uwierzę
Nawet po śmierci
Która właśnie nastąpiła
Lauren, moja miła
Moje życie było statkiem z okrutnym towarem
Wyboru nie miałem
Musiałem się zatrzymać
Więc spuściłem się jak kotwica w ocean spokojny
Nareszcie jestem wolny
I choć nigdy tak naprawdę Ci tego nie powiedziałem
Chcę byś wiedziała, że tak bardzo Cię kochałem
Nie jestem w stanie już pisać rymami. Mam nadzieję, że powyższy wstęp przygotuje Cię do tego, co za chwilę ujrzysz.
W dniu, w którym pierwszy raz Cię spotkałem, pomyślałem sobie, że nigdy więcej Cię nie zobaczę, ale potem w szkole...
W dodatku, zaczęłaś przyjaźnić się z Katy. Wiedziałem, że nie przejdę obok Ciebie obojętnie. Fakt, że jesteś kuzynką Nika i Neda, jeszcze bardziej mnie motywował. Patrząc na Twoje usta, na Twoje oczy, na Ciebie, miałem wrażenie, że oglądam ósmy cud świata. Najlepsze w tym wszystkim było to, że nigdy wcześniej nie czułem czegoś podobnego, z inną dziewczyną. Pieprzyć Miami i Caleba. Pojawiłaś się w Kenner, dla mnie.
Bóg wreszcie się zlitował, i zesłał mi Anioła. Tylko, że nawet Ty, Aniele...Nie byłaś...Nie mogłaś mnie odwlec, od popełnienia samobójstwa.
Dwa powody.
1. Matka
2. Świat
Nigdy Ci o niej nie opowiadałem, bo jest okropną osobą. Nienawidziłem jej i nienawidziłem dnia, w którym mnie urodziła. Wielokrotnie pytałem, dlaczego, do cholery, nie usunęła ciąży, ale... Wtedy nie żyłaby też Katy. Nie jestem egoistą. I tak, nazwij mnie hipokrytą, bo teraz właśnie wszystkich skrzywdziłem. Myśląc tylko o sobie, ale ostatnią rzeczą, którą sobie wyobrażę, będzie Twoja twarz. Moja mama nigdy nie okazywała mi uczuć. Tych pozytywnych. A przynajmniej, nie pamiętam. Biła mnie. Tak, moja własna matka mnie biła. Absurd, co? Teraz wiesz dlaczego nienawidzę bić innych. Tak to już jest, kiedy chłopak jest wrażliwy. A ja jestem zbyt wrażliwy. Nie mogłem już znieść tego, co mówi mi rodzicielka. Za każdym razem kiedy wchodziłem do domu, słyszałem: Wyjdź choć raz tak, żebyś nie wrócił. Nie chcę obarczać Cię tymi wszystkimi słowami, było ich zbyt wiele. Wiem, że płakałabyś po nich jeszcze bardziej.
Co mam do świata? Pretensje, a co mogę mieć? Los zabiera mi Anthony'ego, Jonathana. Nawet Natashe. A na koniec... Adam mnie zdradza, a Katy próbuje się zabić. Miałem Ci tego nie mówić. W ten sam dzień, kiedy zabiła się Cassidy i Jonathan, znalazłem ją z tabletkami nieprzytomną. Nie złość się na nią o to.
Nie wytrzymałem, złamałem się i nawet najlepszy chirurg by mnie nie poskładał. Każdy kawałeczek wylądował w innym miejscu.
Serce w Twoim sercu, rozum w kosmosie. Ciało na drzewie...
Chcę żebyś ty mnie znalazła. Wiem jak bardzo będziesz cierpieć, zezwalam na pobicie moich zwłok. I tak nic nie poczuję, więc śmiało. Humor dopisuje mi nawet teraz, Katy chyba ma rację. Jestem psychopatą.
Przepraszam za splamione kartki, to moje łzy.
Zapomnij o mnie, żyj swoim życiem, zarażaj innych uśmiechem tak jak zaraziłaś mnie, bądź sobą i nigdy się nie zmieniaj. Przepraszam, że nie zobaczysz mnie żywego, w granatowych włosach. Przepraszam też, że okulary dostaniesz teraz, a nie w urodziny. Przepraszam, że się nie kochaliśmy na dworze, tylko w moim pokoju. Wyjmij ze mnie kolczyki i zabierz ze sobą. Przepraszam, że o tym piszę, jestem walnięty, ale przede wszystkim...
Przepraszam, że nie dałem Ci szansy mi pomóc
A WSZYSTKICH Przepraszam za to, że kiedykolwiek oddychałem.
Że żyłem.
Pamiętaj, że kiedy spojrzysz nocą w niebo, będę tam dla Ciebie.
~ Hayden "
Skończyłam go czytać, pozwalając łzom stworzyć kałuże pod moimi stopami.
* * *
Zrobiłam wszystko, o co mnie poprosił. Przy jego wiszącym ciele naprawdę znajdowały się nowe okulary, jego włosy naprawdę były granatowe, zabrałam jego kolczyki. Dzwoniąc na policję, uśmiechałam się.
I znalazłam na to wszystko siłę.
Tak jak Ty, Hayden, znalazłeś ją, kiedy odszedł Jonathan.
KONIEC.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro