Rozdział 23
— WRACAJ! — krzyknął Ned przez okno.
— Co za idiota. — Adam się roześmiał, po czym wręczył Nedowi buty i bluzę. Chłopak natychmiast to założył i pobiegł za bratem.
— Oddałabym ci swoje, ale wtedy sama zostanę bez. Wybacz. — powiedziała Katy, rzucając mi przepraszające spojrzenie.
No tak, zostałam bez spodni.
— Przeżyję. — machnęłam lekceważąco ręką. — Tylko troszkę zimno. — pomasowałam swoje łydki, aby je rozgrzać.
— Chcesz spodnie? — zapytał Adam, uśmiechając się szeroko. — Będą bardzo, bardzo za duże, ale zawsze coś.
— Poczekam. — powiedziałam z nadzieją, że Ned, dogoni Nika.
Minęła godzina, druga, trzecia.
Gdzie oni do cholery są?
— Coś długo to trwa. — powiedział Hayden, patrząc na swój zegarek. Ja także spojrzałam na godzinę. Była druga w nocy. Wciągnęłam powietrze do ust i powoli je wypuściłam.
— ELO! — zawołał Nick, głośno się śmiejąc oraz wchodząc do domu. Był ubrany, a nasze ciuchy trzymał...
Nie miał ich.
Tuż za nim kroczył Ned, który miał mokre włosy i nasze ciuchy. Miał taką minę, jakby chciał wszystkich pozabijać.
— Gdzie wy byliście?! — zapytałam z oburzeniem i wyrwałam swoje spodnie z rąk kuzyna, po czym je założyłam.
— Jego zapytaj. — wycedził Ned przez zęby, kiwając głową na Nika. Przewróciłam oczami i ubrałam resztę, a potem poczekałam aż Ned zrobi to samo.
Po jakiśch piętnastu minutach byliśmy ogarnięci i wreszcie mogliśmy wrócić do domu.
Pożegnaliśmy się z Adamem i wsiedliśmy do samochodów. Kątem oka widziałam, jak Adam macha do Katy, co mnie szczerze rozbawiło.
— Nie zapomnij ich wysuszyć. — powiedział Nick do brata, wskazując na jego mokre włosy, z nieznanych mi przyczyn.
— Nie odzywaj się do mnie. — syknął Ned i gwałtownie zakręcił. Aż Hadyen jadący za nami zatrąbił.
— Sztywniak. — chłopak dźgnął go łokciem, co mu się nie spodobało, bo zmieniając biegi, zdzielił go po głowie.
* * *
Sobota minęła mi przyjemnie. Kiedy się obudziłam, czekało na mnie pyszne śniadanie w postaci gofrów, potem poszłam na spacer z Katy, która opowiedziała mi o tym, co wydarzyło się między nią, a Nedem.
Wiedziałam, że Katy to fajna dziewczyna, ale nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego Ned zauważył to dopiero, kiedy Katy zaczęła się odzywać w sprawie Sarah.
Rozmawiałam też z Lou o dzisiejszym wydarzeniu, czyli poznaniu tajemniczego J.
Ekscytowałam się tym, odkąd się dowiedziałam, że idę na te akcję.
Czułam się jak w jakimś serialu detektywistycznym i przede wszystkim, czułam adrenalinę.
Kiedy wróciłam z „dworu", zjadłam kolację, bo na obiedzie mnie nie było i leniuchowałam razem z Nikiem, który zdecydował ujawnić, co wczoraj odwalił, że Ned był taki zdenerwowany.
Mój kochany kuzyn, pobiegł do szkoły, ale wcześniej ukrył się za domem, aby się ubrać, następnie włożył każdy ciuch gdzieś indziej, a Ned jak głupek tego szukał. Kiedy już znalazł, okazało się, że Nick ma jeszcze buta Neda, więc maraton zaczął się od nowa. Pobiegli gdzieś, gdzie płynęła rzeka i jakimś cudem Nick jej nie zauważył, więc w nią wbiegł. Jego brat zaraz za nim z tym, że się przewrócił, i takim sposobem był mokry.
Czy to naprawdę zajęło im trzy godziny?
— Puk, puk! — do pokoju weszła ciocia Gia. W rękach trzymała jakąś paczkę masywnych rozmiarów. Zdziwiona podeszłam do niej i odebrałam paczkę. Była dosyć ciężka.
— Co to? — zapytałam, niezgrabnie odpakowując to coś.
— Nie wiem, rodzice przysłali.
— Aha. — prychnęłam. — Chcą mnie udobruchać, nie?
— Pojęcia nie mam. — pokręciła głową.
— Nie, to tylko dostawa. — byłam lekko zawiedziona. Nowe drewniane serduszka.
— Przynajmniej pamiętają. — Gia wzruszyła ramionami i pogłaskała mnie po głowie, a potem wyszła. Odłożyłam paczkę na komodę i wzięłam do rąk telefon.
3 nieprzeczytane wiadomości.
Od Louisa:
Spotykamy się o szóstej, przy szkole ^^
Od Katy:
Adam wysłał mi snapa, na którym wącha moje włosy. Skąd on je ma?
Od Hayden:
Będziemy z Kat ok. 5 p.m
Nie zapomnij wziąć UŚMIECHU.
Lou i Haydenowi opisałam zwykłe „ok".
Do Katy:
Idk, może Ned mu dał? xDD
Od Katy:
Wątpię
Pokręciłam głową rozbawiona i postanowił zapytać o to chłopaków. W ich pokoju śmierdziało, nie pachniało, wanilią. Ten zapach był tak intensywny, że aż mnie mdliło.
— Jezu, co wyście robili? — zapytałam, zatykając nos.
— Świeczki! — krzyknął entuzjastycznie Nick. — Badam, która najszybciej się roztopi. Mam tutaj kilka firm tego samego zapachu, ciekawe nie?
— Nie. — zmarszczyłam czoło. — Ned, miałeś coś wspólnego z tymi włosami, co Sarah odcięła Katy?
— Emm, tak, a co? — zamknął książkę, którą czytał i przeniósł wzrok na mnie.
— Co z nimi robiłeś? — założyłam ręce na krzyż.
— Chciałem iść z tym do dyrekcji, ale Adam mi je wziął. Coś się stało?
— Nie, dobra. Dzięki. — uśmiechnęłam się mimowolnie.
— No co się stało? — wstał zaciekawiony.
— Nic! — zaśmiałam się. — Adam ma po prostu ich fetysz. — mrugnęłam porozumiewawczo i odwróciłam się na pięcie, po czym zeszłam na dół, żeby nalać sobie coś do picia.
Soku pomarańczowy, widzę cię, nie ukryjesz się.
Wzięłam szklankę i kiedy się odwróciłam, upuściłam ją. Na szczęście się nie roztrzaskała. Pisnęłam wystraszono i odskoczyłam do tyłu.
— Chryste! — krzyknęłam. Przede mną stał Ned.
— Wystarczy Ned. Jaki fetysz? — opierał się o wyspę kuchenną. — Jakieś psychiczne zachowania?
— Jak dla mnie, to ty wykazujesz psychiczne zachowania. — podniosłam szklankę i nalałam sobie wreszcie tego soku.
— Pytam tylko, czy wszystko w porządku. Tak dla bezpieczeństwa. — wzruszył ramionami.
— Taa... Zachowujesz się jak przewrażliwiony człowiek. Nie! Zazdrosny. — dotknęłam palcem jego piersi.
— Tak, jestem zazdrosny. O co chodzi z tym fetyszem? — westchnął.
— Adam postanowił pokazać Katy jak bardzo lubi jej włosy, wysyłając jej filmik, na którym je wącha. — sprostowałam.
Blondyn uniósł w górę jedną brew i otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć, ale zamiast tego, oblizał wargi.
— Nie podoba mi się to. — powiedział po dłuższej chwili.
— Adam był pierwszy. A jak na razie, to obaj nie macie szans. — wygięłam usta w wymuszony uśmiech.
— Powiedziała, że...
— Wiem co ci powiedziała. — przerwałam mu. — Ale licz się też z tym, że jesteś NACHALNY. Mogła to powiedzieć, żebyś dał jej spokój. Nie chcę cię dołować, ale takie są realia, sama tak często robiłam.
— Wy, kobiety. Jesteście okropne. — skwitował i uciekł.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro