Rozdział 22
Na filmie nudziłam się jak mops.
Oglądaliśmy „Kingsmana" a ja, widziałam go chyba z dziesięć razy.
Wcale nie dlatego, że główny bohater był istnym ciachem.
Wszyscy inni także wpatrzeni byli w ekran z ogromnym zainteresowaniem, i tylko Ned wydawał się tak samo znudzony, jak ja. Kopnęłam go nogą, na co lekko się uśmiechnął.
— AAA! — Adam zaczął krzyczeć. Zdezorientowana, spojrzałam na niego.
— Czego się drzesz? — zapytała Katy, zatykając uszy.
— Pająk. — powiedział z przerażeniem. Na jego nodze dreptał maleńki patyczak. Nick wywrócił oczami i zdjął pajęczaka z przyjaciela, a potem wyrzucił go przez okno. Zdziwiłam się, że go nie zabił.
Zaczęłam rozmyślać nad Niedzielnym wieczorem, który nas czekał.
Spotkanie z J.
Wciągnęłam powietrze do ust i powoli je wypuściłam, a wtedy poczułam, że ktoś dzwoni. Nie mogłam się opanować, kiedy na ekranie wyświetliło się zdjęcie mojego ojca. Najciszej jak potrafiłam, wyszłam z pokoju i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
— Cześć tato! — byłam bardzo szczęśliwa.
— Co się stało? Potrzebujesz czegoś? — zapytał, a ja zmarszczyłam czoło.
— Co? N-nie.
— W takim razie, po co chciałaś pogadać?
— Tak po prostu. Rodzice i dzieci to czasami robią, nie wiem czy wiesz.
— Lauren. — słyszałam jak głośno wzdycha. — Doskonale wiesz ile z mamą mamy pracy. Nie zawracaj nam teraz głowy takimi bzdurami. Myślałem, że coś się stało...
— Tato... — jęknęłam, a w oczach miałam łzy. — Możesz mi przynajmniej powiedzieć, kiedy mniej więcej się zobaczymy?
— Umm... Najwcześniej? Jakoś w Maju.
— W Maju?! — oparłam się o ścianę. — Wiesz jak to długo? Potrzebuję was...
— Nie przesadzaj, jesteś silna więc pora... — rozłączyłam się.
Osunęłam się na ziemię i skuliłam nogi, a potem ukryłam w nich twarz, zaczęłam cicho płakać.
Nigdy nie miałam dobrych relacji z ojcem, ale kochałam go tak samo jak mamę. Tylko, że on mnie ranił, i ranił a wtedy ja, robiłam mu to samo.
— Lauren? — usłyszałam głos Neda i podniosłam głowę ścierając łzy. — Wszystko w porządku? — uklęknął przy mnie.
— Tak. — pociągnęłam nosem. — Nie... — przytuliłam się do jego piersi i zacisnęłam powieki.
— O co chodzi? — szepnął.
— O mojego ojca. Ned... Ja...
— Wiem. Mama mi mówiła, jak to jest u was. Przykro mi. — cieszyłam się, że nie musiałam tego tłumaczyć. To sprawiłoby mi więcej bólu.
— W Maju. Przyjadą w Maju. — drżał mi głos.
— Damy radę, razem. — ścisnął mnie i podniósł. — Chodź, nie smuć się. Dzisiaj mamy miło spędzić czas. Nie pozwolę żeby takie dupki jak Jonathan, czy twój ojciec psuły atmosferę. — pociągnął mnie delikatnie z powrotem do pokoju, w którym trwał seans. Hayden rzucił mi zmartwione spojrzenie i poklepał miejsce obok siebie, abym tam usiadła. Tak też zrobiłam, a wtedy on wyjął telefon i zaczął coś pisać.
Jak się okazało, SMS-a do mnie.
Od Hayden:
Uśmiech :)
Do Hayden:
Nie mam ochoty.
Od Hayden:
Dlaczego?
Wszystko mu wyjaśniłam, a potem złapał mnie za dłoń, i zaczął gładzić ją kciukiem. Wrócił do pisania, ale tym razem trwało to znacznie dłużej.
Od Hayden:
Wiele osób na świecie się zastanawia
Kto ma najpiękniejszy uśmiech świata?
Czy to miss Ameryki?
A może ze szkolnej ławki dziewczyna o imieniu Riki?
Sam też się zastanawiałem
Dopóki Ciebie nie spotkałem
Masz uśmiech jak słońce w dzień deszczowy
W życiu takiego nie widziałem, jest dla mnie czymś nowym
I choć w tym smutku jest Ci do twarzy
Uśmiechnij się proszę, tylko to mi się marzy C:
Posłałam mu ten uśmiech i skłamałbym, gdybym powiedziała, że nie poprawił mi humoru. Chwilę po tym przysunął się do mojego ucha, i zanucił utwór „Don't worry, be happy".
— Dziękuję. — szepnęłam, lekko się śmiejąc.
— No co to ma być? — zapytał Adam pretensjonalnie. — Za szybko go rozwalił.
— Co z tą laską? — o to pytał Nick. — Ej, oni mieli być razem!
— Zamknij ryj, patrz jak teraz ich rozwali. — przerwała Katy. Po chwili film się skończył, a wszyscy w mgnieniu oka usiedli w kole.
— Jeżeli znowu będziemy się bawić sznurkiem, to ja odpadam. — zakomunikował Ned.
— Nie miałem zamiaru proponować wam sznurka. — powiedział Adam z naburmuszoną miną. — Zagrajmy w butelkę. — uśmiechnął się szeroko.
Nie miałam na to ochoty, ani trochę.
Nie dlatego, że przed chwilą płakałam, a dlatego, że ta gra za bardzo kojarzyła mi się z Elizabeth.
— Jestem za. — Nick klasnął w dłonie entuzjastycznie.
— Cokolwiek. — westchnął Hayden. Ja, Katy i Ned się nie odezwaliśmy.
— Na pytania. Jeżeli ktoś nie odpowie, ściąga jakąś część garderoby. Wygrywa ten, kto będzie miał na sobie najwięcej ciuchów. — kiedy Adam wyjaśnił zasady gry, miałam ochotę się porzygać, dokładnie tak samo grałam w Miami.
— No to lecimy! — zawołał wesoło Nick i zakręcił butelką. Oczywiście musiało wypaść na mnie.
— Dawaj. — powiedziałam pewnie.
— Więc... — Nick chwilkę się zastanowił. — Gdybyśmy nie byli rodziną, przespałabyś się ze mną?
— Mój Boże Nick, jesteś obrzydliwy. — spiorunował go brat.
— Wybacz, ale mam nadzieję, że nie. — mrugnęłam więcej razy niż zwykle i zakręciłam butelką.
— Jezu... — jęknął Ned, kiedy wypadło na niego.
— Czy Sarah goli pizdę? — zapytał Adam mimo, że to ja powinnam wymyślić pytanie. Ned uniósł w górę jedną brew, a następnie, ściągnął okulary. W sumie sama zaczęłam się zastanawiać, czy ją goli, lecz myśli te szybko się rozproszyły, kiedy gwint wskazał Haydena.
— Gdzie ty masz te kolczyki? — Ned pokazał na swojej twarzy brew i nos.
— Oh, Lauren kazała mi je wyrzucić. — rzucił mi przelotne spojrzenie.
— Co? Nieprawda! — broniłam się.
— Teraz się nie przyzna. — puścił mi oczko, ale mówił do mojego kuzyna.
Po jakiejś godzinie, miałam na sobie tylko spodnie i koszulkę oraz bieliznę, Katy jakimś cudem nie miała tylko jednego buta, Nick oraz Adam siedzieli w samych bokserkach, a Ned i Hayden byli w takiej samej sytuacji, co ja.
— Ile razy w tygodniu walisz konia? — Adam zapytał o to Neda.
— Zależy. — wzruszył ramionami. Butelka kręciła się i kręciła aż w końcu zatrzymała się na mnie.
— Dobra Lauren, kogo z nas nie lubisz najbardziej?
Ned ty idioto.
Zacisnęłam usta w wąską linię a następnie niechętnie zdjęłam z siebie spodnie. Usłyszałam długi gwizd, który wydał z siebie Adam.
— Dziewczyno, ale ty masz nogi! — zlustrował mnie wzrokiem, a ja poczułam, że się rumienię.
— Katy, Katy, Katy... — zaczęłam. — Który chłopak podoba ci się najbardziej?
— Dylan O'brien. — wystawiła język i zakręciła butelką. — Ugh. — wywróciła oczami. — O czym jest ostatni wiersz, jaki napisałeś, psycholu?
— Ostatni? — odchylił głowę w tył. — O uśmiechu Lauren. — byłam zaszokowana, że to powiedział.
— Poeci zawsze byli romantykami. — powiedział rozmarzony Nick i wtedy zauważyłam, co trzyma w rękach.
Nasze ciuchy.
— Ciao! — zawołał i uciekł.
— Nick! — wrzasnął Ned ze zdenerwowaniem.
Zastanawiało mnie tylko, czy Nick nie miał wstydu, biegać po Kenner, w samych bokserkach.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro