Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16

Obudziłam się obok Haydena, co było niesamowitym zdziwieniem dla mnie. Wydostanie się z jego ramion było trudniejsze, niż myślałam. Wyglądał tak słodko, że miałam ochotę zrobić mu zdjęcie, ale zostawiłam te widok tylko dla siebie. Stałam nad nim jak jakiś wyrocznik i się gapiłam.

— To troszkę przerażające, Lauren. — podniósł jedną powiekę, a potem drugą.

— Niecodziennie ma się takie piękne widoki z rana.

— Uważasz, że jestem piękny? Nie musisz mnie uświadamiać. — uśmiechnął się i przeciągnął.

— Żebyś nie wpadł w samouwielbienie. — prychnęłam.

— Za późno. — mrugnął do mnie porozumiewawczo i przeczesał włosy. — Masz wodę utlenioną?

— Mam. — podeszłam do kosmetyczki, która leżała na komodzie i wygrzebałam z niej buteleczkę. Podałam mu ją i uniosłam brwi. — Po co ci ona?

— Kolczyki. — wskazał palcem na swoją wargę. Wydałam z siebie bezgłośne „Aha" i skinęłam na chusteczki, których szukał wzrokiem. Zaczął od tego w nosie, a potem przeszedł do brwi.

— Tak wyglądasz lepiej. — powiedziałam, lustrując go wzrokiem. Spojrzał na mnie zaskoczony. — Bez nosa i brwi. — sprostowałam.

— Bez nosa i brwi? Nic mi o tym nie wiadomo, żebym wyglądał jak Voldemort. — zaśmiał się, a ja razem z nim. Kiedy ściągnął je wszystkie, wyglądał inaczej. Niby takie szczegóły, a jednak czegoś mu dodawały. — Będę musiał stąd jakoś wyjść.

— Wiesz, w tym domu są drzwi.

— Serio? — zapytał z udawanym zdziwieniem. — Nie wiem czy wyjście jak zwyczajny człowiek z twojego pokoju, jest dobrym pomysłem. — zaśmiał się.

— Moja sprawa z kim śpię. — wzruszyłam ramionami.

— Chcesz, żeby tak myśleli? — skończył czyścić kolczyki i zaczął je zakładać.

— Nie obchodzi mnie, co będą myśleć. My znamy prawdę.

— Jednak wolę zachować bezpieczeństwo. — potrząsnął głową i wstał z łóżka, po czym podszedł do okna. — Wysoko tu?

— Oszalałeś?! — podbiegłam do niego i złapałam za ramię.

— Nie bój się. — powiedział spokojnie. — Złego diabli nie biorą. Bywaj! — zasalutował i wyskoczył.

Wyjrzałam za nim i rzeczywiście nic mu się nie stało. Strzepnął z siebie liście i inne śmieci, a następnie odszedł, rzucając mi przelotne spojrzenie.





* * *



— NALEŚNIKI! — krzyknął Nick, wchodząc do kuchni.

— Ogarnij się, bo zachowujesz się jak orangutan. — spiorunował go Ned.

— Jestem po prostu głodny. — usiadł przy stole i wziął sobie chyba dziesięć tych naleśników, które jakimś cudem mi wyszły.

— Jesteś po prostu upośledzony. — jego brat przewrócił oczami.

— Kurczę blade... — klepnęłam się w czoło dłonią.

— Stało się coś? — zmartwił się Nick.

— Tak. — byłam przerażona. — Zostawiłam wczoraj Katy, jaki przypał.

— Spokojnie, wróciła bezpiecznie do domu. — zapewnił mnie Ned.

— Skąd wiesz? Hayden ci pisał? — mój głos był niespokojny.

— Nie, osobiście ją odwiozłem. — uśmiechnął się lekko, co mnie pocieszyło.

— Ty?! — zapytał kpiąco Nick.

— Adam nie był w stanie.

— A Hayden?

— Hayden był ze mną. — sprostowałam. Spojrzeli na mnie zaskoczeni. Nick wyglądał na rozczarowanego, a jego brat wręcz przeciwnie. — No co?

— Nic. — Ned uniósł ręce w geście obronnym, głupkowato się uśmiechając. — Miłość rośnie wokół naasss... — zanucił rozmarzony.

— No wokół, wokół. — Nick dźgnął go łokciem.

— Czy ja o czymś nie wiem? — założyłam ręce na krzyż.

— Ja chyba też. — przyznał Ned, masując miejsce, w które uderzył go Nick.

— Proszę cię. — prychnął.

— Nie wiem, o co ci chodzi. — zdzielił go po głowie i zajął się piciem soku pomarańczowego.

— Nie odwozi się dziewczyny bez powodu. — wyrwało mi się. Ned wypluł sok na stół.

— Gnie was? — uniósł jedną brew. — Jestem miły z natury. Wiem, że to pojęcie jest wam nieznane. — zbeształ nas.

— Jeszcze to do ciebie nie dotarło, ale Katy zwyczajnie cię zainteresowała. — Nick dotknął brata palcem w pierś. — I jak do tej pory rude włosy ci się nie podobały, teraz jesteś nimi zachwycony, mam rację? — Ned nic nie odpowiedział, a ja przybiłam żółwika z Nikiem.

— Jesteście dziwni. Wyobrażacie sobie zbyt wiele i przede wszystkim coś, czego nie ma. Z jakiej racji miałbym zainteresować się taką dziewczyną? — w jego oczach widziałam w pewnym stopniu pogardę.

— Z jakiej racji taka dziewczyna jak ona, miałaby się zainteresować kimś takim jak ty? — zdenerwowałam się. — Nie możesz jej oceniać ze względu na popularność czy kolor włosów. Gdybyś był choć trochę tak inteligentny, jak jesteś przekonany, wiedziałbyś i potrafiłbyś przyznać, że Katy to dziewczyna, o którą trzeba trochę powalczyć, zwłaszcza po tym wszystkim.

— Nie miałem w tym udziału, więc nie musiałbym długo walczyć, każda jest na nasze skinienie i taka jest prawda.

— Doprawdy? — prychnęłam.

— Nedzie Holden, nie dość, żeś zaślepiony to jeszcze bardzo pewny siebie. Uważaj, bo kiedyś ta pewność siebie cię zgubi. Cześć Lauren. — do kuchni weszła Katy, a ja nie wytrzymałam i wybuchnęłam śmiechem.

— Nie gadaj, że wszystko słyszałaś? — Nick także był rozbawiony.

— Co do słowa. — uśmiechnęła się z satysfakcją. — Tak na marginesie, po takim tekście musiałbyś walczyć dłużej, niż trwała era dinozaurów. — Ned przekrzywił głowę w bok i uśmiechnął się chytrze, co mnie zaintrygowało.

Co ty knujesz?

— Przepraszam, że cię zostawiłam. — rzuciłam jej spojrzenie typu „wybacz mi".

— Nic się nie stało. Na szczęście są na świecie MILI ludzie. — ponownie mnie rozbawiła. — A teraz cię zabieram na spotkanie, nowy członku. — zaakcentowała bransoletką.


* * *


Po dotarciu do jakiejś chatki na tyłach szkoły, byłam pod wrażeniem jej wnętrza. Jak na starą ruderę, środek był bardzo przytulny, utrzymany w jasnych odcieniach niebieskiego. Na podłodze leżały puchate dywany, a krzesła ustawione były w kręgu. Rozpoznałam kilka osób, w tym Noa, Haydena, Willa i dziewczyny. Zajęłam miejsce obok Katy i wciągnęłam powietrze do ust.

— Moi mili, mamy dwie nowe osoby w kręgu. — zawiadomił Hayden entuzjastycznie. Widać było, że zdecydowanie się wyspał. Byłam z tego powodu szczęśliwa, gdyż cieszył mnie fakt, że to ja byłam czynnikiem, który spowodował, że wypoczął.

— I mamy także, nową, zaskakującą i smutną nowinę. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro