Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5. Jak, do licha, przebić się do wydawnictw? (poradnik)

Założmy, że masz za sobą pierwszy szkic powieści i pali Ci się do jego wydania. Oczywiście przeczeszesz jeszcze tekst z 10 razy, żeby wyłapać większe lub mniejsze byki, ale w twojej głowie już kołacze się myśl o jego wydaniu.

Co teraz?

1. Poprawki, poprawki i jeszcze raz poprawki.

Absolutnie nie wysyłaj tekstu od razu. Nie rób sobie tego. Domyślam się, jak bardzo pali ci się do wysyłki, ale wierz mi: lepiej wysłać dopracowany tekst niż potem pluć sobie w brodę za błędy.

Może banał, ale konieczny: upewnij się, że twój tekst jest napisany czcionką Times New Roman 12, z interlinią 1,5 i wcięciami akapitowymi.

Przeczytaj tekst od deski do deski. Wyłap wszystkie literówki, brakujące litery, urwane zdania, błędy. Jeżeli masz zaufaną osobę, o której wiesz, że czyta książki z twojego gatunku albo przynajmniej ma wbudowany radar na byki - prześlij jej tekst i pozwól go prześwietlić. Nie unoś się dumą, kiedy uwagi wyjdą poza strefę literówek i dotkną poważniejszych problemów tekstu. Nie wyrzucaj też powieści do kosza. ;) Zastanów się na chłodno, jak możesz ją ulepszyć.

Dobrze byłoby, gdybyś dał swojemu tekstowi trochę odleżeć. W ten sposób się od niego odzwyczaisz, spojrzysz na całość świeższym okiem i łatwiej będzie Ci wyciąć lub poprawić rzeczy, do których miałeś wcześniej mocny sentyment. Pamiętaj; książka jest dla wydawcy produktem. Aby produkt się sprzedał, musi sprawiać jak najlepsze wrażenie. To ty, niczym zawodowy agent, musisz zadbać o jego treść i wizerunek. Dopiąć ostatni guzik, wygładzić koszulę, poprawić krawat albo fryzurę. Kiedy wypuścisz go na scenę, na poprawki będzie już za późno. Pierwsze wrażenie, jak sama nazwa wskazuje, robi się tylko raz.

2. Wydawniczy research.

No dobra, mamy to. Sprawdziliście książkę jakieś milion razy, daliście do sprawdzenia zaufanej osobie lub osobom. Więcej nie jesteście w stanie wyłapać.

Ale do kogo to właściwie wysłać?

I tutaj zaczyna się wasz research. Zastanówcie się, jakie znacie wydawnictwa, przejrzyjcie po grzbietach te książki, które sami macie na półkach. Jeżeli siedzicie w danym gatunku, prawdopodobnie kilka się wam nasunie. Możecie też przejść się do pobliskiej księgarni i rozejrzeć się w konkretnym dziale. W reszcie pomoże wujek Google i krążące po nim listy z wydawnictwami. Nie myślcie jednak, że na tym kończy się wasza praca.

Wejdźcie na stronę każdego wydawnictwa, o którym myślicie. Przejrzyjcie ich ofertę, sprawdźcie pozycje jakiego gatunku wydają najczęściej i czy w ogóle przewijają się tam książki w waszym. Chodzi o to, żeby nie wysyłać swojej powieści obyczajowej do wydawnictwa specjalizującego się w science fiction i fantastyce, albo kryminału do oficyny stawiającej na romanse i obyczaje. Nierzadko po samym wizerunku strony, stylu okładek czy preferowanych gatunkach można  ocenić, w jaką grupę odbiorców celuje mniej więcej wydawnictwo. Poza tym, wysyłając propozycję wydawniczą na ślepo, tracicie tylko czas swój oraz wydawnictwa. 

Fakt: wydawnictwa bardzo często nie życzą sobie tomików wierszy.

Po takiej analizie wylistujcie sobie krótko wszystkie interesujące was wydawnictwa. Oczywiście w idealnym świecie każdy wysyłałby swoją propozycję do jednego na raz, ale postępując tak, czekalibyśmy latami. Maile będziecie wysyłać do każdego wydawnictwa osobno (tylko nie wszystkie na raz wedle jednego szablonu!), ale w jednym czasie. Niektórzy sobie je wartościują, dzielą na grupy i wpierw wysyłają do tej, na której zależy im najbardziej. Generalnie bywa różnie. Miejcie jednak świadomość, że na odpowiedź możecie czekać nawet do 6 miesięcy albo też nie doczekać się jej wcale.

^Niektórzy lubią jak ten Boromir powtarzać, że nie można, choć można^ 

3. Streszczenia męki piekielne, czyli co wysłać oprócz powieści?

Po rzetelnie przeprowadzonym researchu wydawniczym z pewnością dojdzie do was jedno: te wydawnictwa chco wincyj niż sama powiść! Niestety. Znaczna większość wydawnictw życzy sobie standardowego pakietu, czyli: tekst + streszczenie + informacje o autorze. I tutaj nie ma zmiłuj. Naprodukowaliście się te 200 czy 300 stron po to, żeby teraz streścić ją w 1. Tak, dobrze czytajcie; w 1. Słownie: jednej. Czasem nawet krócej, bo pojawia się wymóg w postaci konkretnej ilości znaków.

Co musimy wiedzieć o streszczeniu? Żeby zaznaczyć w nim to, co w fabule najistotniejsze. Wyodrębnić główną oś i przejść po niej od początku do końca. Streszczenie nie jest miejscem na tajemnice ani emocjonujące cliffhangery. Nie macie czarować wydawcy słowem ani czynić kwiecistych opisów. Ma być jak najkrócej, bez zawiłości, bez ozdobników, bez głupkowatych pytań retorycznych. Sama esencja tekstu bez szczegółowego wgłębiania się, kto jest czyją ciotką, kuzynem, prababcią, a jakie królestwo opiera swoją gospodarkę na uprawie rzepy. Nie opowiadajcie o swojej powieści, wyrwijcie z niej samo serce fabuły i przedstawcie to, co obiektywnie najważniejsze. Jeśli waszą bohaterkę porwało UFO, nie będzie miało znaczenia to, czy akurat wybierała się na randkę z facetem. No, chyba że jej facet jest kosmitą, głównym antagonistą i winowajcą porwania w jednym. 

Co musimy wiedzieć o bio? Przede wszystkim, żeby nie chwalić się, jak wysoko oceniła naszą powieść szkolna polonistka. Wspomnieć jednym lub dwoma zdaniami o tym, kim jesteśmy, ale nie wypisywać na swój temat peanów. Dobrze byłoby mieć jakieś osiągnięcia, wygrane większe konkursy, opowiadania wypuszczone w antologii, ale bez tego też da się żyć. Bylebyśmy nie udawali kogoś, kim nie jesteśmy. Kłamstwo ma bardzo krótkie nogi. 

4. No dobra, ale co w końcu z tą wysyłką?

Na większości stron znajdziecie specjalny dział dla autorów. Czasami jest on ujęty inaczej albo trzeba poszperać w zakładce kontakt, w każdym razie waszym zadaniem jest znaleźć wytyczne co do wysyłki. Poszczególne wydawnictwa mogą życzyć sobie innego nazewnictwa plików, formatu tekstu albo wręcz odrzucać konkretny gatunek. Gdzieś tam jest z reguły mail przeznaczony specjalnie na propozycje wydawnicze. Z własnego doświadczenia polecam wam stworzyć sobie jeden plik, w którym te wydawnictwa wylistujecie i przekopiujecie doń wytyczne razem z adresami. Dobrze jest również porobić osobne katalogi, do których wrzucicie pliki nazwane odpowiednio według wytycznych każdego z wydawnictw. Trochę roboty z tym jest, ale zmniejsza to ryzyko błędów. I naprawdę bardzo, ale to bardzo tę wysyłkę ułatwia. Chaos ogólnie nie sprzyja wysyłaniu czegokolwiek. ;)

Co musimy wiedzieć o pisaniu maila? Na początek banał, czyli uważajmy na zwroty grzecznościowe. "Witam" jest bykiem nad bykami, że nie wspomnę już o spoufalaniu się i rozpoczęciu maila od "cześć". Wierzę, że na to ostatnie pokuszą się raczej nieliczni. A raczej chciałabym w to wierzyć. "Szanowni Państwo/Panie/Pani" wypada tu zdecydowanie najlepiej.

Przedstawmy się, króciutko. Dobrze, żeby osoba po drugiej stronie wiedziała, kim w ogóle jesteśmy. Ale zróbmy to w jednym zdaniu, bo łatwo przedobrzyć. Później, również w jednym, góra dwóch zdaniach napiszmy o czym jest nasza powieść, z jakiego jest gatunku, do jakiej grupy odbiorców skierowana. Jako autorzy powinniśmy wiedzieć, co napisaliśmy i dla kogo napisaliśmy. Jeżeli nasz tekst na wattpadzie cieszy się ogromną popularnością, warto zastanowić się, czy o tym nie napomknąć. Nie powiem, żeby zrobić to na pewno, bo jest to broń obosieczna; nie każde wydawnictwo będzie zachwycone publikacją całości tekstu w sieci, ale możemy mocno zaplusować tym, że potrafimy skupić wokół siebie i tekstu dużą społeczność. Jeżeli jesteśmy gdzieś rozpoznawalni, mamy wiele fanów, może się to przełożyć na sprzedaż. A tak jak wspomniałam wcześniej: książka jest produktem.

Na koniec napiszmy, że załączamy takie i takie pliki, czekamy na odpowiedź, pożegnajmy się w odpowiednim tonie. Z poważaniem/z wyrazami szacunku zdaje według mnie egzamin.

No, a teraz... czekamy. Czekamy, czekamy, czekamy. Od 3 do 6 miesięcy, przy czym po tych dwóch, trzech możemy spróbować o swój tekst podpytać. Nie jest to zbrodnia, byleby nie być nachalnym. Taki mail również, obowiązkowo, musimy utrzymać w odpowiednim tonie.

Nie zrażajmy się ewentualnym milczeniem. Nie traktujmy tego osobiście. Wydawnictwa mogą dostawać setki takich mail dziennie. Często zastrzegają sobie, że w razie odmowy nie odpisują. Wówczas czujemy się trochę jak duchy. Taka sytuacja nie musi oznaczać, że nasz tekst jest do bani. Przyczyn milczenia może być wiele: od zapchanego planu wydawniczego po nie wpisanie się tekstu w obecne trendy, albo też zbyt duże ryzyko inwestycji w kogoś, kto nie jest jeszcze znany na rynku. Pamiętajmy, że jako debiutanci jesteśmy praktycznie nierozpoznawalni, a wydawnictwo musi włożyć dużo wysiłku w to, żeby wypromować i nas, i naszą powieść. Oni też muszą na tym zarobić. Musi im się to opłacać. Brutalne, ale prawdziwe, dlatego dobrze jest wyjść tym oczekiwaniom naprzeciw. Mieć już jakąś grupę fanów, być rozpoznawalnym w konkretnym środowisku, wydane opowiadania, wygrane konkursy. Im bardziej jesteśmy popularni lub rozpoznawalni, tym lepiej dla nas. Oczywiście nie znaczy to, że dobry tekst sam się nie obroni, ale lepiej jest patrzeć na to wszystko racjonalnie, a przede wszystkim – z punktu widzenia wydawnictwa, które decyduje się podjąć ryzyko i w nas zainwestować.

UWAGA! BARDZO WAŻNE!

Żadne porządne wydawnictwo nie będzie wymagać od autora wkładu finansowego w wydanie powieści. Jeżeli taka sugestia się pojawi, najprawdopodobniej macie tu do czynienia z wydawnictwem vanity. Wydawnictwa vanity często zachwalają teksty, by złapać autora na haczyk jego własnej próżności i dać mu poczuć się wyjątkowym. Jeżeli ktoś namawia was do podzielenia się kosztami wydawniczymi, uciekajcie jak najdalej. Książki te najprawdopodobniej nigdy nie opuszczą magazynu ani nie zostaną należycie wypromowane, bo i po co? W końcu to wy, nie potencjalni czytelnicy, daliście wydawnictwu pieniądze.

Nie dajcie się na to nabrać. Szkoda waszych nerwów i tekstów.

Powodzenia!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro