Epilog
Krew spływała po woli strużka wzdłuż ręki. Drzwi otworzyły się z rozpędu, kolejny raz pocięła się, jednak ten miał być ostatni na zawsze. Quill podbiegł do prawie nie przytomnej dziewczyny i zaczął uciskać ranę którą sobie zrobiła.
- Kalina nie, nie możesz odejść, nie nie, jesteś mi potrzebna - Zaczął coraz bardziej panikować, lecz dziewczyna już ledwo patrzyła na oczy.
- Nie błagam nie - Przetarł dłońmi twarz przez co ubrudził ją krwią szatynki, dziś minął by prawie rok od poznania się, ale on ją zranił.
Obserwował ciało jeszcze chwile, wstał i podszedł do zlewu który był we krwi, wziął żyletkę leżąca koło kosmetyczki, usiadł koło ciemnowłosej i zrobił pionową głęboką ranę od przegubu do samego nadgarstka na swojej prawej ręce, kochał ją.
Więc jeśli ona odejdzie to on też.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro