Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ZAKŁAD

Gdy leżeli na niezbyt dużym łóżku złotookiego zmęczeni, mimo tego, że dopiero się obudzili ADHD Erwina dało ZNÓW o sobie znać. Leżenie i przytulanie oczywiście było dla niego przyjemne, ale bez przesady żeby robić to dłużej niż pół godziny! Kiedy więc zaczął się wiercić odezwał się jego kochanek, swoim głębokim, ochrypniętym, gardłowym głosem, który był tak przez Pastora uwielbiany.

-Owsiki masz w dupie czy co?

-Nie chce mi się już leżeć Grzesiu- wyjęczał przeciągając ostatnią literę imienia szatyna.

-To idź zrób nam coś do jedzeni, bo za niedługo i tak muszę zbierać się do roboty.

-No dobra- wstał  i pobiegł do kuchni, a Montanha słyszał tylko jego- yś, yś, yś.

Gregory nawet nie zauważy, jak ten siwy dziad jak lubił go nazywać ubrał jego białą koszulę, w którą ubrany był poprzedniego wieczora. Uśmiechnął się do siebie myśląc jak dobrze ona wygląda na siwowłosym.

-I co dobrego zrobiłeś?

-Tosty- wyszczerzył swoje ostre zęby. No tak, pomyślał Montanha to przecież jedyne co Knuckles potrafi zrobić bez spalenia kuchni. - Smacznego Grzesiu!

Przy jedzeniu nie odzywali się do siebie zbyt wiele. Grześ był po prostu zaspany a Erwin już planował kolejne oro na oponencie. Co zabawne miał nim być siedzący naprzeciwko niego policjant.

-Przygotuj się dobrze na dzisiejsze oro Monte.

-Co ty znowu kombinujesz Knuckles?

-Muszę się przecież wybronić z Pacyfica - zaśmiał się

-Mamy zbyt wiele dowodów Er, nie uda ci się. Nie ma bata.

-A chcesz się założyć? - szatyn podniósł zdziwiony brwi - co peniasz?

-O co?

-A co mam zrobić jeżeli wygrasz?

-Najpierw ty, ja muszę się nad tym dobrze zastanowić.

-No dobra- uśmiechnął się szyderczo i schylił do ucha komendanta - Chcę Montuś, żebyś przebrał się za psa i dał poprowadzić się na smyczy przed gabinetami Sonnego, Pisi i Capeli

-Chyba cię pojebało Knuckles!

-Aż tak nie wierzysz w swoją wygraną, że już martwisz się karą?

-Erwinku, przecież to jest oczywiste, że wygram, a wtedy ty przyjdziesz w stroju pokojówki na Burger Shota w godzinach szczytu. No, znaczy zaraz po tym jak odsiedzisz swój wyrok.

-Umowa - wyszczerzył się złotooki i uścisnęli dłonie.

Zaraz po tym Gregory opuścił mieszkanie młodszego, przedtem zabierając mu swoją koszulę i całując się z nim przez jeszcze kilka minut zanim pojechał do swojego domu przygotować się do pracy. Punkt 12:00 czarne zentorno Pastora pojawiło się Mission Row. Dziarskim krokiem wszedł do holu i wydarł gardło, żeby ktoś go wpuścił. W drzwiach pojawił się Dante Capela, który dzień wcześniej wiedział o przesłuchaniu. We dwoje poszli do przesłuchaniówki, Mop przeszukał siwego i zostawił go idąc z innym funkcjonariuszem za lustro weneckie z zamiarem słuchania zeznań i ich nagrania, ale w praktyce tworzyli tam lożę szyderców. Chwilę później do "dwójki" wszedł już ogarnięty, pachnący Hugo Bossem Gregory Montanha.

- Czy zostały panu przedstawione pana prawa, panie Knuckles?

-Nie, ale dajmy już sobie z nimi spokój, panie Montanha.

-Dobrze. Co więc możesz nam powiedzieć o zdjęciach, które pojawiły się na pańskim profilu na portalu społecznościowym "Twitter", na których jest pan w stroju identycznym do tego w jaki ubrani byli napastnicy. Dodatkowo zdjęcie zostało zrobione w środku banku Pacyfic, w tej samej chwili, w której odbywał się napad. Ostrzegam, że wymówka z green screenem już nie zadziała, panie Knuckles.

-Ależ oczywiście Grzesiu, już tłumaczę. W ostatnią niedzielę ktoś włamał się na mojego twittera, nie było to zbyt trudne, bo nie oszukując się mam bardzo proste hasło. Wiem o tym ponieważ na mojego maila i twittera przyszło zawiadomienie, że inne urządzenie zalogowało się na moje konto.

- To nie ma sensu Erwin! Masz jakiś dowód na to?

-A mam! Już ci wysyłam screeny, które wtedy zrobiłem, bo wiedziałem, że mnie o coś oskarżycie! 

- Dość! Chcę potwierdzenia autentyczności tych dowodów przez naszego śledczego infromatyka.

-U, ciekawe, ja też zawiadomię swojego. Digiboy się nazywa, a pański?

-Michael Stradczuk

(...) [nie opisuję całego przesłuchania, bo nie chce mi się voda przepisywać]

Mijała już kolejna godzina od początku przesłuchania a Gregory nadal nie rozumiał skąd Erwin PASTOR wie o czym rozmawiają dwaj informatycy i jeszcze z nimi dyskutuje, bo Montanha nic z tej paplaniny nie rozumiał. Nie chciał się jednak poddawać ze względu na zakład. Już chciał zadawać kolejne pytanie aż nagle zza drzwi słychać było krzyk Capeli.

-Szef?! Co pan tu robi, panie Rightwill?

-Przyszedłem przerwać tę farsę, bo tak się złożyło, że pan Digiboy powiadomił mnie, że przesłuchanie trwa już półtorej godziny mimo tego, że dowody na niewinność są niezbijane oraz potwierdzone przez pana Stradczuka. Capela, winny, czy nie?

- Szefie ja...

-Winny czy nie? Szybka piłka Dantuś.

-Nie...

-No to na patrol, a pan Erwin do wyjścia!

Wszyscy posłuchali się 00 a Knuckles rzucił szybkie "w szafce" do Montego, puścił mu oczko i wyszedł za drzwi idąc na piętro z gabinetami Capeli, Pisiceli i Sonnego czekać na przebranego Grześka.

Piętnaście minut później obok niego pojawił się cały czerwony Grzegorz w kigurumi psa. Cóż - myślał- przynajmniej nie jest to jakiś kusy, perwersyjny strój.

Pastor zapiął mu smycz i zapukał kolejno do drzwi policjantów, Pisi i Capela robili mu zdjęcia i niemal płakali ze śmiechu, Sonny także chciał się roześmiać, jednak powiedział tylko, żeby jego podwładni usunęli upokarzające zdjęcia Gregoryego, żeby nikt nie dowiedział się o tym i komenda nie stała się miejscem pośmiewiska. Usatysfakcjonowany Erwin wrócił do swojego apartamentu przygotować się na zaplanowaną na wieczór randkę z Grześkiem. Miał dla niego zaplanowaną niespodziankę, żeby chociaż trochę wynagrodzić mu upokorzenie przed przyjaciółmi. Ubrał się w szary golf, swoje standardowe spodnie i czarne buty. Włosy lekko przeczesał palcami i już około godziny siedemnastej był już gotowy. Umówieni byli na osiemnastą, więc zanim pojechał po starszego na komendę powłóczył się chwilę po mieście i punktualnie po zakończeniu zmiany szatyna pojawił się ponownie na Mission Row. 

-Wskakuj Monte!

-Gdzie mnie zabierasz Księdzu?

-No jak to gdzie? Na napad jedziemy!- roześmiał się widząc rozbiegany wzrok Gregoryego- żartuję przecież! Zabieram cię na piknik na dachu, który przygotowałem z Sanem. Znaczy kazałem mu go przygotować.

- Brzmi ciekawie, ale chyba musisz się bardziej wysilić żebym wybaczył ci to dzisiaj.

-Sam się na to zgodziłeś przyjmując zakład- wzruszył ramionami siwowłosy. - W każdym razie, potem pojedziemy do mnie i obejrzymy jakiś film. Mam też dla ciebie niespodziankę, ale to później.

-Masz w sumie rację. Ech, co ja z tobą mam, księżulku.

Kiedy dojechali na "ich miejsce" zobaczyli pięknie przygotowany przez Thoriniego kocyk, trochę veggie i shakeów a to wszystko otaczały świeczki, które wystarczyło tylko odpalić. 

- No postarał się ten Sanik - wymruczał pod nosem Pastor.

Usiedli i zaczęli rozmawiać i jeść przygotowane jedzenie. Erwin półleżał oparty plecami o tors Montanhy co jakiś czas odwracając tylko w jego stronę głowę.

-Mam pytanie Er. - młodszy odwrócił się do niego twarzą i kiwnął żeby mówił dalej - Kiedy ty wsadziłeś ten strój do mojej szafki? Przecież Capela od razu poprowadził cię do przesłuchaniówki!

-Mam swoje znajomości Grześ- zaśmiał się a potem dodał- Nazywają się Hank Over.

-A to zdrajca!

-Nie wiedział co niesie, przecież zapakowałem to ładnie!

-No wiem, że było zapakowane, w różowy papier prezentowy z serduszkami.

-I tak wiem, że podobał ci się ten strój - wyszeptał młodszy w usta komendanta.

Monatnha nie czekał długo i przyciągnął go do długiego pocałunku, po którym od razu udali się pod aparty. Weszli do wieżowca, potem do windy i pojechali na dziesiąte, najwyższe piętro(adekwatne do ego właściciela jednego z mieszkań na nim myślał Gregory). Od razu kiedy weszli za drzwi w oczach Erwina błysnęła iskierka pożądania w pomieszaniu ze stresem. Popchnął Monatanhę na kanapę i sam udał się do swojej sypialni każąc mu jednocześnie zostać w salonie, bo on idzie po niespodziankę. Pastor zamknął drzwi od pokoju i zaczął się przebierać. Kilka minut później pojawił się w salonie za plecami Grzesia i powiedział

-Możesz się odwrócić. I jak?

Ubrany był w bardzo kusy strój pokojówki i co dziwniejsze rumienił się. Erwin Knuckles miał różowe policzki! 

- Ja... Um... Ja...- dukał policjant, ale będąc w szoku tylko pokiwał energicznie głową. - Jak dobrze, że jednak przegrałem. - na to stwierdzenie już bardziej ośmielony siwowłosy się uśmiechnął i podszedł do kochanka.

-Specjalnie dla ciebie - wyszeptał i stając na palcach przyciągnął starszego do namiętnego pocałunku, przerywanego tylko co chwilę przez słowa wtrącane przez gangstera - To, że jestem pastorem, nie znaczy, że nie mogłem skończyć studiów informatycznych, Monte.

~~~~~~~~~~

1309 słów

To mój pierwszy mowin, mam nadzieję, że nie zmroził was za bardzo i się podobał *peepoBlush*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro