Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

Mia

Przechadzałam się po całym domu zaczynając od góry. Sprawdzałam każde drzwi które było otwarte, tak więc udało mi się znaleźć jeszcze trzy pokoje, małą siłownię i niewielką bibliotekę. Tylko jedne drzwi na końcu korytarza były zamknięte więc to prawdopodobnie pokój Luciano, którego nigdzie nie było.

Zeszłam do dół po schodach rozglądając się na boki. Zauważyłam kolejne drzwi które mogły prowadzić gdziekolwiek.

- Panienko? – zanim zrobiłam krok w polu mojego widzenia pojawiła się Nella. Patrzyła raz na mnie raz na Belindę z szeroko otwartymi oczami.

- Spokojnie. Nic pani nie zrobi. – uspokoiłam ją.

- Może zechce pani zjeść kolację? – powiedziała niepewnie.

- Oczywiście że tak. Umieram z głodu, ale może najpierw dostanę jakieś owoce dla małej? – pogładziłam Belindę do głowie.

- Coś zaraz dla niej znajdziemy. – zapewniła żwawo ruszając w kierunku drzwi po prawej.

Nie mając wyjścia i nie znając rozkładu domu ruszyłam za kobietą. A trzeba było jakoś dostać plany domu znacznie wcześniej i zrobić rozeznanie. Nie miałam jednak na to czasu, bo zostałam postawiona przed faktem dokonanym i musiałam wręcz uciekać ze swojego kraju.

Weszłam przez drzwi pewnym krokiem i zobaczyłam przed sobą jeszcze dwie tym razem młodsze kobiety. Spojrzały na mnie zaskoczone i nieco się zmieszały.

- Czego będziemy potrzebować? – zapytała Nella.

- Może być jabłko – podeszłam do stołu i wtedy Belinda delikatnie zsunęła się po moim ramieniu.

Rozglądała się na boki nie przyzwyczajona do takiego towarzystwa i tylu osób. Może to i źle, że trzymałam ją przy sobie, ale wiedziałam, ile przeszła i bałam się, że to źle na nią wpłynie. Chyba źle zrobiłam, bo teraz się bała. Spojrzała na mnie smutnymi oczętami.

- Wszystko dobrze – pochyliłam się w jej stronę i pogładziłam delikatnie po głowie.

Nella postawiła miskę z jabłkami przed małą. Na końcu języka miałam uszczypliwie powiedzieć, że nie da rady zjeść całego, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam. Rozejrzałam się i w odległości metra ode mnie zauważyłam leżący na desce nóż. Wyciągnęłam rękę w jego stronę, drugą złapałam jabłko i zaczęłam obierać.

Podzieliłam jabłko na małe plasterki i trzymając je w ręce podałam jeden z nich Belindzie. Wyciągnęła swoją małą łapkę i energicznie wzięła ode mnie owoc. Najpierw powoli powąchała a potem wzięła niewielki gryz. Najwyraźniej jej posmakowało, bo wyciągnęła rękę po kolejną część.

- Chyba byłaś bardzo głodna. – spoglądałam na nią rozczulona.

Wyciągnęłam w jej stronę rękę, żeby sama mogła brać sobie jabłko, kiedy tylko chciała. Była ze mną już dobre kilka miesięcy a mogłam szczerze przyznać, że traktowałam ją jak członka rodziny od chwili, kiedy tylko weszła w moje życie. Nie spodziewałam się, że można przywiązać się tak bardzo do zwierzęcia, ale jak widać po mnie jest to możliwe.

- Może teraz pani coś zje? – odezwała się po dłużej chwili kobieta. Po jej postawie wiedziałam, że była trochę spokojniejsza i rozluźniona.

- Proszę mi mówić Mia, bo tak na pani to trochę dziwnie wygląda. – odparłam rozbawiona.

- Nie wiem, czy to wypada. Pan Luciano mógłby mieć coś przeciwko.

- A co mnie on obchodzi. – prychnęłam. – Nie wiedziałam, że moje imię należy do niego.

- Ale...

- Żadne, ale. – podniosłam rękę, żeby przestała mówić. – Będzie mi ogromnie miło, jeśli będzie pani mogła mówić do mnie po imieniu.

- W taki razie. – kobieta wyciągnęła w moją stronę dłoń. – Proszę mi mówić Nella.

Przyjęłam dłoń kobiety z delikatnym uśmiechem. Chyba wykonałam pierwszy krok w kierunku zjednania sobie choć jednej osoby, która będzie dobrym źródłem informacji, które będą mi potrzebne, żeby przetrwać w tym świecie.

Belinda zjadła całe jabłko, a kiedy chciałam zebrać obierki Nella przegoniła mnie do jadalni, w której za chwilę miała zostać podana kolacja. Wzięłam ze sobą małpkę i usiadłam przy stole czekając w milczeniu.

Nie byłam przyzwyczajona do tej ciszy, dlatego z trudem przychodziło mi zachować nerwy na wodzy. Byłam typem osoby, która jest wszędzie i robi bardzo dużo.

Rozejrzałam się po pomieszczeniu zauważając, że panuje tutaj minimalizm. Wystrój idealnie mi pasował do Luciano. Zawsze cichy i spokojny. Rzadko pokazujący co czuje. Spotkałam go tylko raz kilka lat temu, ale nadal pamiętałam, jak się zachowywał. A poza tym od razu po powrocie do domu kazałam go sprawdzić i to czego się dowiedziałam ani trochę mnie nie zdziwiło.

Chłopak a teraz mężczyzna był idealnym synem. Wypełniał rozkazy bez pytania o powodów i nigdy nie wybuchał. W dodatku jego wykształcony zmysł komputerowy sprawiał, że był kimś kto się liczy w ich świecie. Nawet nie byłam zaskoczona, że przyjął ze spokojem wieść o naszym ślubie. Po prosto pogodził się z tym jakby to był kolejny rozkaz. A może właśnie tak było. Głowa rodziny mówi a ty masz bez szemrania spełnić jego wolę.

Zastanawiało mnie to jak mamy dojść do porozumienia, kiedy byliśmy swoimi przeciwieństwami. Jak miałam rozmawiać z kimś kto wiecznie jest spokojny, kiedy ja co chwilę wybuchałam. To będę ciężkie miesiące jak i nie lata, żeby jakoś pogodzić się ze swoim losem.

- Mam nadzieję, że będzie ci smakować. – powiedziała Nella wchodząc niespodziewanie do jadalni.

- Na pewno tak będzie. – zapewniłam.

Położyła przede mną talerz z parującym makaronem. Nie powiem zapach był obłędny więc bez zbędnego zawahania wzięłam się za jedzenie. Tyle godzin nie jadłam, że cokolwiek by mi podała i tak bym się tym zadowoliła. Wzięłam pierwszy kęs i poczułam się jakbym odpływała.

- O matko. – wyjęczałam. – To jest przepyszne. – zasłoniłam usta dłonią nie chcąc wychodzić za niewychowaną. – Jesteś niesamowita.

- Dziękuję a teraz cię zostawię.

- Luciano nie zje ze mną? – zapytałam mimochodem.

Kobieta zatrzymała się i niezdecydowanie do mnie odwróciła. Posłała mi niepewne spojrzenie, ale po chwili i tak powiedziała.

- Ma zbyt dużo pracy. – powiedziała.

- Rozumiem. – posłałam jej uśmiech, żeby tak się tym nie przejmowała. – Powiedz mi jeszcze. Macie może tutaj basen?

- Oczywiście. – odparła żwawo. – Zejdziesz schodami na dół i zobaczysz całe przeszklone pomieszczenie. Z reguły praktycznie jest nieużywane, dlatego nie ma tam zapalonych świateł, ale jeśli chcesz od razu to zmienię.

- Będę bardzo wdzięczna.

Postanowiłam skorzystać z okazji i przed snem trochę się zmęczę. Oczywiście nie od razu po posiłku, ale miałam jeszcze kilka godzin dla siebie, dlatego wykorzystam je na leniuchowanie.



Luciano

Poprosiłem Nellę, aby przyniosła mi jedzenie do gabinetu. Nie miałem zamiaru mierzyć się jeszcze z obecnością Mii. Nawet kiedy jej nie widziałem nie dane mi było zaznać spokoju. Szuranie przy drzwiach sprawiło, że spojrzałem w tamtym kierunku.

Przez szparę przecisnęła się... Aż otworzyłem oczy z niedowierzaniem. Kurwa widzę małpę albo dostałem w łeb i mam zwidy. Zamrugałem kilka razy myśląc, że to jakieś przywidzenie, ale nie. W kilku susach to coś znalazło się przy mnie i wskoczyło na biurko rozglądając się na boki.

- Mia!! – wrzasnąłem na całe gardło. – Nie wierzę kurwa!!

Myślałem, że w tym pudle, które ze sobą przywiozła miała kota albo psa, ale nie spodziewałem się czegoś takiego. Nie przypuszczałbym, że coś mnie jednak zaskoczy, ale widok przede mną zweryfikował wszystko.

Zastanawiałem się co mam w tej chwili zrobią jednak nic nie przychodziło mi do głowy. Siedziałem więc w fotelu uważnie obserwując zwierzę, które postanowiło usiąść wprost przede mną. Patrzyło na mnie zaciekawione i spokojne.

- Co się... - kobieta pojawiła się w drzwiach dosłownie kilka sekund po pojawieniu się zwierzęcia. Tyle wystarczyło żebym zrozumiał, że nie chcę tu tego czegoś.

- Masz się tego pozbyć. – warknąłem w jej stronę.

- Zapomnij. – odpowiedziała tym samym tonem ruszając w naszą stronę. – Belinda idziemy. – wyciągnęła rękę w stronę małpy, która z ociąganiem weszła na nią i usadziła się na ramieniu Mii.

- Chyba trochę się zapominasz. – podniosłem się z miejsca i nie dałem jej wyjść. Zablokowałem sobą drzwi i złapałem ją za ramię.

- Lepiej puść dobrze ci radzę. – wycedziła przez zaciśnięte zęby.

- Więc mnie zmuś. – nie z taką i dawałem sobie radę.

Wzmocniłem uścisk na jej ręce tak aby nie miała możliwości się oswobodzić a i na tyle żeby nie zrobić jej krzywdy. Wiele można było o mnie powiedzieć, ale nie to, że byłem sadystą.

- Belinda idź na górę – powiedziała kierując swój wzrok na zwierzę.

Poczekałem aż zostaliśmy sami, ale nie spodziewałem się ataku. Mia wyprowadziła cios uderzając wprost w mój podbródek. Zamroczyło mnie na chwilę, ale to tylko sprawiło, że już wiedziałem. Ją nie uda mi się tak łatwo złamać, żeby była posłuszna.

- Jebane kłopoty – wymamrotałem.

Następny cios zablokowałem i nie dałem się podejść. Złapałem ją za ramię i szarpnąłem tak że uderzyła plecami w moją pierś. Objąłem ją w ramionach zacieśniając uścisk.

- Teraz spróbuj mnie uderzyć. – powiedziałem jej do ucha.

- Nie bądź bezczelny – poruszyła się sprawiając tylko to, że jej tyłeczek znalazł się niebezpiecznie blisko mojego penisa.

- Przestań. – warknąłem czując, że bezwiednie mój członek odpowiada na tarcie.

- A co? – przycisnęła się do mnie mocniej. – Przeszkadza ci to? – zapytała.

Jebana wiedziała co robi i jak na mnie działa. Nie przeczę była śliczna wręcz piękna, ale to nie znaczy, że powinienem coś do niej czuć. To tylko aranżowane małżeństwo i nic więcej.

- Chyba sama nie wiesz w co grasz. – szarpnąłem nią i obróciłem w swoją stronę. Przyciągnąłem do siebie tak że jej ręce unieruchomiłem pomiędzy nami. – Może dla ciebie to zabawa, ale lepiej mnie nie drażnić.

- Kto powiedział, że nie lubię zabawy. – przybliżyła się do mnie muskając swoimi przeklętymi wargami moją szyję.

Jak rozmowa o jej zwierzaka zboczyła z kursu i przybrała całkowicie inny obrót. Chuj z tym niech zatrzyma tego futrzaka, byleby nie wchodził mi w drogę.

- Też lubię się zabawić, ale nie wiem, czy jesteś na to gotowa. – wymruczałem jej do ucha. – Jesteś na to zbyt delikatna.

- Wypróbuj mnie. – jej oczy zaświeciły się jakby tylko na to czekała.

Podniosłem wysoko brew zaskoczony tym, że miała tyle odwagi, żeby zaryzykować. Skoro tak to czemu miałbym się powstrzymywać.

Krok za krokiem kierowałem się w stronę biurka, na które posadziłem jej rozkoszny tyłeczek. Na samą myśl jakby wyglądał po kilku klapsach poczułem jak mój penis drga niecierpliwie w spodniach uciskając na nie.

Złapałem w dłoń jej nadgarstki i rozciągnąłem na biurku. Mia bez protestu leżała pode mną chociaż wiedziałem, że gdyby chciała mogłaby wyplątać się z mojego uścisku.

- Zadziwiasz mnie coraz bardziej – sunąłem palcami wolnej dłoni po odsłoniętym skrawku brzuchu, kiedy koszulka podjechała jej do góry. Kontrast pomiędzy moją jaśniejszą skórą a jej ciemniejszą sprawił, że poczułem przepływ samczej siły.

- Może nie znasz mnie jeszcze na tyle żeby wiedzieć jak bardzo jestem ciekawa. – poruszyła się niespokojnie, kiedy zahaczyłem palcami o jej pępek.

- Ciekawe. – zapatrzyłem się w ten punkt i jeszcze raz przesunąłem po nim palcami. Uśmiechnąłem się pod nosem, kiedy ponownie zadrżała.

- Ciekawsze jest to co mam pod spodem. – zachęciła.

Miałem wielką ochotę, żeby to sprawdzić, ale wiedziałem, że tak nie wolno. Jest moją narzeczoną i należy jej się szacunek nie ważne jak bardzo chciałbym sprawdzić, jak będzie jęczeć i błagać o więcej. Odetchnąłem głęboko starając się uspokoić własne ciało i kiedy byłem pewnie, że mi się to udało odsunąłem się.

- Chyba na ciebie pora. – oznajmiłem puszczając jej nadgarstki i odsuwając się kilka kroków.

Odwróciłem się, żeby więcej na nią nie patrzeć. Co jednak nie zmienia faktu, że przysłuchiwałem się temu jak podnosi się z biurka i wychodzi z gabinetu. Trochę mnie to ubodło, bo spodziewałem się, że się odezwie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro