Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 39

Mia

- Nie możesz jej tego zrobić. – powiedziałam jak tylko weszliśmy do jego gabinetu.

Odłożyłam broń na stolik wiedząc, że to dowód zbrodni z którym możemy coś zrobić. To wszystko zależało już od Christophera.

- Kurwa! – warknął podchodząc do barku, gdzie nalał sobie całą szklankę whisky i wychylił ją w trzech łykach. Jego postawa, ale i mina jasno wskazywały, że to nie będzie przyjemna rozmowa co mnie wcale nie dziwi. W jego domu zostały zabite dwie osoby i to jedna należąca do rodziny.

- Christopher wezmę na siebie całą odpowiedzialność. – powiedziałam stanowczo.

- Domyśliłem się tego, kiedy zobaczyłem, jak bierzesz od niej broń. – parsknął szyderczo.

- Skąd?

- Wszędzie są kamery. – zatoczył ręką koło.

- Zapomniałam o tym. – przez tą sytuację nawet nie pomyślałam o czymś tak trywialnym. Byłam tak bardzo skupiona na tym, żeby zapewnić bezpieczeństwo Sofii przez co moja koncentracja trochę zmalała. Gdyby teraz widział mnie dziadek dostałabym burę za moją nieuwagę.

- Pytanie jest tylko jedno. – usiadł na fotelu za biurkiem patrząc na mnie przenikliwie. – Jak to wszystko rozegrać?

Sama nie znałam odpowiedzi na to pytanie. Zajęłam miejsce przed nim kładąc dłonie na blacie biurka. W oddali nadal rozbrzmiewała muzyka a głośne śmiechy docierały do nas zza otwartego okna.

- Luciano musi wiedzieć. – powiedziałam.

Nie mogłabym go okłamywać, zwłaszcza że chodziło o żonę jego brata. Nie chciałam też pytać Christophera jak dużo widać było na kamerach, ale patrząc na jego wściekłą minę miałam swoją odpowiedź. To działo się pod jego własnym dachem co jeszcze bardziej doprowadzało go do kurwicy.

- Wiem, ale Lorenzo też. – dodał.

- Nie. – pokręciłam głową. – Tylko Luciano.

- Dlaczego tak bardzo ci na tym zależy?

- Sofia i Lorenzo są bardzo związani. – spojrzałam na niego prosząc niemo, żeby się zgodził. – Kiedy się tylko dowie co się stało on jej tego nie wybaczy.

Nie odzywał się. Stukał ręką o blat raz za razem w jednostajnym rytmie. Wiem, że nad tym rozmyślał, dlatego odchyliłam się na oparcie i czekałam. Nie mogłam teraz nic zrobić, ale jedno wiedziałam na pewno. Podjęłabym taką samą decyzje jeszcze raz.

- Co się dzieje? – w drzwiach pojawił się Luciano, który został wcześniej posłany przez Christophera.

Zamknął za sobą drzwi i podszedł do mnie zatrzymując się tuż za moimi plecami. Położył dłonie na moich barkach na co moje ciało od razu zareagowało. Rozluźniło się i przez chwilę wiedziałam, że wszystko będzie dobrze jednak ta chwila wszystko zmieniła.

- Mamy problem. – odezwał się Christopher.

- Jaki? – poczułam jak mocniej zaciska dłonie na moim ciele.

- Sofia zabiła Graciellę a Mia jej kochanka.

- Chyba sobie kurwa żartujesz. – warknął.

- Chciałbym.

- Co z nimi zrobimy? – zapytałam wiedząc, że to sprawa pierwszorzędna.

Pozbycie się ciał nie wchodziło w grę, bo to by zadziałało tylko w sytuacji, kiedy byłyby to obce osoby a nie należące do rodziny. Byliśmy w impasie, z którego nie mogłam znaleźć wyjście co było do mnie niepodobne. Zawsze wiedziałam co robić, ale to było zanim poznałam uroczą Sofię, która zawładnęła moim sercem.

- A jak myślisz? – spojrzał na mnie. – Jej ojciec będzie chciał dostać wyjaśnienie, ale nie spodoba mu się widok córki. Lepiej, żeby dotarło do niego, że teraz jego życie jest w moich rękach.

- Czyli nie mam problemów? I nie zabijesz mnie? – zapytałam wyginając nerwowo palce u rąk.

- Nie. – przyjrzał mi się uważnie. – Na pewno chcesz, żeby odpowiedzialność za śmierć Gracielli spadła na ciebie?

- Tak. – pokiwałam energicznie głową.

- Dobrze. – westchnął. – Nikt, ale to nikt nie może się dowiedzieć co tu się wydarzyło czy to jasne? – spojrzał na nas po kolei na co odpowiedzieliśmy twierdząco.

- Zajmę się wszystkim a wy wracajcie do domu.

- Chciałabym pójść do Sofii, jeśli to możliwe. – podniosłam się z miejsca. – Chcę się upewnić czy nic nie powie.

- Tylko szybko zanim goście się dowiedzą, że coś jest nie tak. Jeszcze tego było nam trzeba. – westchnął odchylając się na oparcie fotela. - Kolejnych problemów na karku.

Pokiwałam głową i czym szybciej wyszłam z gabinetu. Wiedziałam, że Luciano ma wiele pytań, ale te mogły poczekać aż wrócimy do domu. Wtedy będziemy mogli na spokojnie porozmawiać, bo tam nikt nie będzie nam przeszkadzał.

***

Zatrzymałam się przed drzwiami do pokoju Sofia zastanawiając się jak mam z nią rozmawiać. Jak powiedzieć, że to nie jej wina i tylko broniła rodziny, kiedy tak naprawdę miałam mętlik w głowie.

- Powiedz jej co czujesz. – wyszeptał mi na ucho

Luciano stojący za mną.

Miał rację. Pchnęłam drzwi i weszłam do środka patrząc na siedzącą na łóżku dziewczynkę. Miała teraz czternaście lat a za kilka miesięcy piętnaście. Jak ona szybko rosła.

Zamknęłam za sobą drzwi wiedząc, że mój mąż nie musi tego słuchać. Miałam swoje podejrzenia, dlaczego Sofia to zrobiła, ale musiałam to usłyszeć od niej.

- Kocham cię mimo wszystko. – usiadłam na łóżku obok niej. Złapałam ją za wręcz lodowatą dłoń i mocno ścisnęłam. Czułam jak jej ciało drży co nie było dla mnie dziwne. Zabiła człowieka a to potrafi zmienić psychikę człowieka.

- Przepraszam. – wyszeptała a w jej oczach pojawiły się łzy. Dopiero teraz dotarło do niej co zrobiła a ciałem wstrząsnął szloch.

Przyciągnęłam ją w swoje ramiona trzymając jak najmocniej mogłam. Nie miałam za wiele czasu, bo czekało nas jeszcze pożegnanie z gośćmi, ale teraz byłam tutaj i tylko ona się liczyła.

- Dlaczego to zrobiłaś? – zapytałam wiedząc, że ona chce to z siebie wyrzucić.

- Widziałam ich. – zapłakała jeszcze głośniej. – Powiedziałam, że o wszystkim dowie się Lorenzo, ale ona mnie wyśmiała. Powiedziała, że nigdy mi nie uwierzy i że jest głupkiem. Że do tej pory jakoś mu to nie przeszkadzało. Wyzywała go. – spojrzała na mnie. – Nie mogłam jej na to pozwolić dlatego wzięłam broń, którą kiedyś dał mi na urodziny mówiąc, że powinnam umieć się bronić. Zrobiłam to dla niego.

- Wiem Sofia, wiem – westchnęłam.

W jej oczach była tak szczerość, ale i coś więcej. Między nią i Lorezno było coś więcej niż przyjaźń. Mogłabym powiedzieć, że miłość, ale tylko jednostronna. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że Sofia może coś do niego czuć.

- Kochasz go prawda? – musiałam się upewnić.

- Przepraszam.

- Nie przepraszaj za swoje uczucia. – pogładziłam ją po głowie. – Musisz mi coś obiecać. – poprosiłam.

- Co?

- Lorenzo nie może dowiedzieć się o tym co zrobiłaś.

- Mam go okłamywać? – spojrzała na mnie.

- Nie. – pokręciła głową. – Gdyby ktoś wspominał o tej nocy nic nie mów tylko potakuj, kiedy trzeba. Zrobię dla ciebie wszystko dlatego gdy będą mówić, że to ja ją zabiłam nawet się nie zająkniesz.

- Dlaczego?

- Bo jesteś dla mnie ważna i kocham cię jak siostrę. – przytuliłam ją do siebie. – Obiecaj mi to. Jeśli nie dla siebie to dla Lorenzo.

- Obiecuję. – wyszeptała.

Westchnęłam z ulgą wiedząc, że dotrzyma słowa.

***

Dwie godziny zajęło nam zanim dotarliśmy do domu. Nie mogliśmy od tak sobie wyjść, kiedy każdy chciał się z nami pożegnać, zwłaszcza że pozory musiały zostać zachowane. Udało nam się uniknąć dziwnych sytuacji typy wykupienie żony czy kordon ludzi odprowadzających nas do sypialni. To ostatnie wywołało niemałe poruszenie, ale wypomnienie moich meksykańskich korzeni załatwiło sprawę.

Zamknięcie się w sypialni było jedną z najlepszych rzeczy jaka mogła się dzisiaj wydarzyć, zwłaszcza że prawie świtało. Z ulgą przywitałam to, że mogłam przestać udawać.

- Powiesz w końcu co się wydarzyło? – zapytał ściągając z ramion marynarkę.

- Jak powiem, że nie chcę o ty rozmawiać to odpuścisz?

- Nie, zwłaszcza że wiem jak bardzo chciałaś jej śmierci. – założył ręce na piersi stając nade mną jak nauczyciel z linijką, żeby tylko strzelić cię po łapach. Wiem, jak to wyglądało i pamiętam dokładnie co mówiłam więc to może i lepiej. Nie ukrywałam się, że jej nie tolerowałam przez jej szczeniackie zachowaniem co tylko utwierdzi innych w tym, że to ja ją zabiłam. Sofia była bezpieczna.

Opowiedziałam mu w skrócie co się wydarzyło do momentu, kiedy to zastrzeliłam jej kochanka. Luciano nie odzywał się ani na moment pozwalając mi opowiedzieć wszystko. Okłamywanie go nie miałoby sensu, bo zbyt dobrze mnie znał i w którymś momencie mógłby odkryć prawdę. Co doprowadziłoby do tego, że przestałby mi ufać.

- Wiesz, że to jest grubymi nićmi szyte. Co z monitoringiem, którego pewnie będzie domagał się Lorenzo, kiedy tylko dowie się o tym co się stało.

- Dlatego potrzebuję twojej pomocy. – powiedziałam.

- Nawet nie próbuj. – pokręcił głową. – Wiesz, że okłamywanie go nic nie da. On nie jest głupi, żeby się na to nabrać.

- Uda się, jeśli pokombinujesz z nagraniem tak żeby nie było widać Sofii. On nie może się o tym dowiedzieć, bo ją znienawidzi. – podniosłam się z miejsca. – Wiem, że proszę cię o wiele, ale dobrze wiesz, że to jedyne wyjście.

- Mia. – westchnął przyciągając mnie do siebie. – Prędzej czy później prawda wyjdzie na jaw.

- Może tak a może nie.

- On znienawidzi ciebie.

- Wiem, ale mało mnie to obchodzi. – spojrzałam na niego. – To jedyne wyjście.

Stawiałam go w sytuacji, w której będzie musiał okłamać brata. Zdawałam sobie sprawę z tego, że dużo od niego wymagałam, ale dobrze wiedział, że tylko tak zażegnamy kryzys. Ojciec Gracielli nie będzie robił problemów, kiedy dowie się co zaszło i że to ją zabiłam. Sofia oficjalnie nie należała do rodziny, dlatego mogliby chcieć wyciągnąć wobec niej konsekwencje a na to nie mogłam pozwolić.

- Dobrze. – pokiwał głową zgadzając się ze mną. – Z samego rana mam spotkać się z całą rodziną i przekazać nagranie, dlatego lepiej idź spać.

- Ale...

- Jesteś zmęczona a ja potrzebuję spokoju, żeby się skupić. – jego słowa były pełne stanowczości, dlatego nie oponowałam.

Zamknęłam się w łazience opierając dłonie o umywalkę. Patrząc na siebie w lustrze widziałam zmęczenie w oczach, ale i ulgę, że udało mi się przekonać męża do mojego pomysłu.

Rozebrałam się, rozpierałam fryzurę i weszłam pod zimny prysznic. Od razu poczułam jak moje ciało przeszywa deszcz igieł, ale dzięki temu mogłam rozproszyć myśli i skupić się właśnie na tej chwili. Wylałam na rękę sporą porcję szamponu i wmasowałam we włosy. Od lakieru zrobiły się niezwykle sztywne i jakoś musiałam sobie z nimi poradzić.

Nie wiem, ile czasu spędziłam pod prysznicem, ale kiedy moje ciało zaczęło dygotać dotarło do mnie, że pora wyjść. Otuliłam się ciasno ręcznikiem po czym zaczęłam suszyć włosy. Nie lubiłam, kiedy szłam spać w mokrych a zwłaszcza to dziwne uczucie w momencie położenia głowy na poduszce.

Wyłączyłam suszarkę, kiedy stwierdziłam, że włosy mam już suche po czym zrzuciłam z ciała mokry ręcznik. Sięgnęłam do wieszaka przy lustrze i ściągnęłam z niego szlafrok, który codziennie tu zostawiałam. Zawiązałam pasek i wyszłam z łazienki gasząc po drodze światło.

Położyłam się w łóżku tak żeby widzieć siedzącego przy komputerze Luciano. Wiedziałam, że nie zasnę, dlatego obserwowałam, jak pracuje. Miałam nadzieję, że uda mu się przerobić nagranie tak żeby nie było na nim widać Sofia.

Wiedziałam, że od jutra wszystko może się zmienić, ale najważniejsze było to, żeby się udało. Z resztą sobie poradzę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro