Rozdział 34
Mia
Woda zmywała ze mnie cały pot, brud i stres związany z jutrzejszym dniem. Oparłam dłonie na ścianie i pozwoliłam na to, aby spływała wzdłuż mojego ciała. Jutro będzie lepiej – tak sobie wmawiałam od kilku dni i miałam nadzieję, że to prawda. Że ten dzień szybko się skończy i będziemy mogli wieść takie życie jak wcześniej tylko że z obrączką na palcu.
Szum prysznica zagłuszał wszystkie dźwięki, ale nie na tyle żebym nie usłyszała jak drzwi do łazienki otwierają się by po chwili zamknąć z cichym kliknięciem. Na plecach wyczułam palący wręcz wzrok mojego narzeczonego, który nie odwracał się ani na moment.
Nie przejmowałam się tym tylko zabrałam się za umycie włosów które sięgały mi prawie do połowy pleców. Zapuszczałam je specjalnie na ten dzień wiedząc, że ułatwię pracę fryzjerkom. Był też drugi powód, którym było to, że Amara znalazła idealną dla mnie fryzurę a ta o dziwo i mnie się spodobała.
Drzwi prysznicowe otworzyły się sprawiając, że do środka wpadło zimne powietrze, od którego zadrżałam z zima.
- Jak ci minął dzień? – zapytał muskając ustami mój bark.
Mogłam tylko jęknąć w odpowiedzi i przechylić głowę na jedną stronę. Luciano dobrze wiedział, jak sprawić, że w momencie się rozluźniłam a napięcie zniknęło szybciej za jego sprawą.
- Chyba potrzebujesz rozluźnienie. – stwierdził a jego dłonie zaczęły ugniatać moje piersi.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. – westchnęłam całkowicie poddając się jego zabiegom.
Dłońmi sunął po całym moim ciele dokładnie w te miejsca, które stęskniły się za nim. A poza tym nie potrzebowaliśmy słów, aby mówić sobie, gdzie mamy się dotykać.
Sama nie pozostałam mu dłużna dotykając dłońmi tam, gdzie mogłam go dosięgnąć. Moje palce podziwiały fakturę jego mięśni którym nie mogłam się oprzeć za każdym razem. Czułam ogarniający mnie żar a ugasić go mógł tylko on. Mój mężczyzna.
- Wiesz, że dzisiaj nie powinniśmy się już widzieć. – przypomniałam mu.
- A nie od jutra? – jego palce muskały moją łechtaczkę raz za razem sprawiając, że zebranie myśli było niezwykle trudne.
- Dziewczyny... - wyspałam, kiedy włożył we mnie jeden palce. - ... pewnie wpadną na pomysł, żeby przyjść dzisiaj wieczorem.
- Skoro tak muszę wykorzystać każdą sekundę jaka mi została. – wymruczał wprost w moją szyję.
Chciałam zapytać jakie ma plany, ale zanim miałam okazję to zrobić podniósł mnie i przerzucił sobie przez ramię. Jak to zrobił w pomieszczeniu, które ledwo mieściło nas dwóch nie wiem, ale potem przestałam o czymkolwiek myśleć.
Nie przejmując się tym, że ociekamy wodą wyniósł mnie z łazienki i rzucił na łóżko. Było to dziwne uczucie, kiedy pościel przyklejała się do mojego ciała jednak ignorowałam to a skupiłam się na jego sterczącym członku. Przejechałam językiem po wargach w myślach wyobrażając sobie jak to będzie, kiedy wezmę go do ust.
- Nie dzisiaj. – powiedział patrząc mi prosto w oczy. – To ostatni raz, kiedy mogę się z tobą pieprzyć zanim zostaniesz moją żoną więc chcę ci dać przedsmak tego co cię czeka.
- Już wszystko miałam.
- Jeszcze zobaczymy. – mówiąc to pochylił się w moją stronę.
Seks z nim był nieziemski i za każdym razem miałam wrażenie, że sięgam gwiazd. Pochylając się nade mną musnął ustami mój brzuch w okolicy pępka. Niby tak zwykły gest a wywołał w moim ciele dreszcze.
Leżałam przed nim pozwalając, aby wyczyniał swoim językiem cuda. Pieścił mnie ani trochę się nie śpiesząc jakby chciał przedłużyć każdą chwilę jaka nam została.
- Chodź do mnie. – przejechałam dłonią po jego krótkich włosach i chociaż nie mogłam ich złapać i pociągnąć w moją stronę to i tak je uwielbiałam.
- Chcę wydłużyć każdą chwilę jaką mogę z tobą spędzić. – wyznaczał drogą pocałunkami w stronę moich piersi.
- Będziemy mieli jeszcze wiele lat, żeby się sobą nacieszyć. – przekonywałam.
- Skoro tak. – pochylił się nade mną z przekornym uśmiechem na ustach. Dotknęłam palcami jego miękkich warg przekonując się, że jutro nic się nie zmieni.
- Weź mnie. – szepnęłam nie odrywając od niego wzroku.
Oczy pociemniały mu na moje słowa a po chwili poczułam jego ręce, na udach które rozchylił, aby dostać się do mojej ociekającej sokami cipki. Jego sztywny członek trącił moje wejście a przez moje ciało przebiegł dreszcz.
- Za każdym razem nie mam cię dość. – wyszeptał wchodząc we mnie cal po calu.
Miałam wrażenie jakby robił to po raz pierwszy a moje wnętrze otulało go niczym druga skóra. Każdy jego ruch sprawiał, że jeszcze bardziej czułam jakby docierał wprost do mojej duszy.
Przyjęłam to wiedząc, że cokolwiek mi da będzie dla mnie wszystkim. Moje serce już i tak należało do niego, ale nie miało na tyle odwagi, żeby powiedzieć to na głos.
Luciano
Trzymałem ją w ramionach i nic innego nie miało dla mnie znaczenia. Wszystko czego pragnąłem miałem przy sobie.
Już jutro zostanie moją żoną i chociaż wiedziałem od tym od kilku lat te ostatnie tygodnie jeszcze bardziej mnie w tym utwierdzały. Nie byłem zawiedziony, ale podekscytowany, że w końcu będzie całkowicie i nieodwracalnie moja.
Nigdy bym nie pomyślał, że będę chciał być uwiązany do jednej kobiety. Ale mając taką Mię nie marzyłem o niczym innym. Nawet moje komputery nie dawały mi tyle radości co czas spędzony z moją narzeczoną.
Spojrzałem na nią w moich ramionach nie mogąc się powstrzymać, aby nie dotknąć jej ponownie. Pogładziłem kostkami dłoni jej policzek a ona w odpowiedzi wtuliła się mocniej w mój bok układając głowę na mojej piersi a dłoń przełożyła przez mój brzuch.
Mieliśmy ostatnie godziny zanim zostaniemy rozdzieleni, dlatego chciałem wykorzystać je do ostatniej sekundy. Jutro zacznie się cyrk począwszy od przygotowania do wielkiego wydarzenia a skończywszy na przyjęciu weselnym od którego nie możemy uciec. Wymagana jest nasza obecność a także pokazanie, że rodzina jest nadal silna nie ważne kto do niej wchodzi.
Po raz kolejny spojrzałem na Mię. Spała rozluźniona w moich ramionach a ja mogłem tylko myśleć o tym jak zostanie potraktowana. Sam na początku nie byłem zadowolony z tego związku co z czasem się zmieniło, ale na samą myśl, że ktoś może coś źle o niej powiedzieć mogło się zrobić niebezpiecznie. Nikt nie miał prawa mówić o niej nie tak jak trzeba i jeśli ktoś spróbuje spotka się z moim gniewem.
- Te amo. – szepnąłem w jej szyję wiedząc, że to ją rozczuli. Mia mogła udawać, że nic jej nie rusza, ale po tak długim związku jaki mieliśmy znałem każdy jej tik czy zagrywkę więc nie mogła mnie niczym zaskoczyć.
- I mówisz mi to, kiedy jestem rozluźniona i nie mogę cię zwyzywać? – westchnęła spoglądając na mnie spod rzęs.
- Tak. Dokładnie tak.
- To niesprawiedliwe. – przeciągnęła się patrząc na mnie całkowicie rozbudzona. – Nie możesz mówić mi, że mnie kochasz w momencie, kiedy jestem zupełnie bez swojej tarczy ochronnej.
- Za późno.
- Eres mi media narnaja. – powiedziała to w tak uroczy sposób, że nie mogłem oderwać od niej wzroku.
Wiele miesięcy zajęło mi nauczenie się języka hiszpańskiego i nie obyło się bez wielu przekleństw, ale teraz wiedziałem co do mnie powiedziała. „Jesteś moją drugą połówką" – na te słowa moje usta same wygięły się w uśmiechu.
- Czyli ci na mnie zależy? – musiałem zapytać wiedząc, że to ją jeszcze bardziej wkurzy.
Nic jej tak nie denerwowało jak to, kiedy drążyłem jakiś temat tylko po to, żeby podnieść jej ciśnienie. Robiła wtedy takie śmieszne miny a w dodatku w jej oczach pojawiał się błysk, który mówił mi, że jest o krok, żeby się na mnie rzucić. Było to urocze co powtarzałem jej za każdym razem, kiedy tylko miałem okazję.
- Nie przeginaj i daj mi odpocząć. – westchnęła zamykając oczy.
- Tak jest moja przyszła żono. – zaśmiałem się.
- Luciano! - warknęła.
Zanurzyłem dłoń w jej włosach i pozwoliłem sobie odpocząć jeszcze przez jakiś czas. Wdychałem zapach jej szamponu jak jakiś narkoman tylko żeby wytrzymać bez niej godziny, które będą katorgą.
- Też cię kocham. – wymamrotała w moją pierś nie podnosząc głowy.
Zaśmiałem cię cicho już o tym wiedząc jednak to, że powiedziała to na głos sprawiało mi niesamowitą radość.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro