Rozdział 40
Luciano
To co wydarzyło się w nocy było nie do pomyślenia. Szykowałem się do tego ślubu z myślą, że teraz wszystko będzie dobrze a został zniszczony przez śmierć dwóch osób. Gdybym mógł zabiłbym ich jeszcze raz za zniszczenie czegoś co miało być najwspanialszym dniem w moim życiu.
Pracowałem bez wytchnienie kilka godzin i w końcu mi się udało. Na nagraniu było widać tylko moją żonę co było niezwykle łatwe. Wystarczyło zamienić jej postać z Sofią i gotowe. Nie znaczy to że to był koniec. Musiałem dopracować wszystkie szczegóły tak żeby nie było choćby wątpliwości, że ktoś manipulował przy nagraniu.
W tej chwili nie myślałem o moim bracie. Nie bo nawet nie pofatygował się na mój ślub. Po prostu się nie wyrobił. Tak kurwa a ja jestem wróżką zębuszką. Myślałem, że pomimo tego, że nie układa się pomiędzy nami będzie mnie wspierał a on nie potrafił zrobić nawet tego. Wszystko co teraz zrobiłem robiłem dla Mii, bo zależało jej na Sofii.
- Skończyłeś? – zapytała podnosząc się z łóżka.
- Tak. – obróciłem się w jej stronę wyjmując z pendrive z laptopa. – Jesteś pewna, że tego chcesz? To ostatni szansa, żeby się wycofać. – podniosłem urządzenie tak żeby je widziała.
- Nigdy się nie wycofuje. – pokręciła głową siadając na moich kolanach. – Dziękuję, że to dla mnie robisz.
- Dla ciebie wszystko. – powiedziałem zgodnie z prawdą. – A poza tym to do czegoś zobowiązuje. – pomachałem jej przed twarzą ręką, na której miałem obrączkę.
- Dziękuję. – wyszeptała pochylając się w moją stronę.
Miałem jeszcze kilka minut na to, żeby spędzić je właśnie z nią więc nie miałem zamiaru tracić czasu. Sunąłem dłońmi po jej ciele rozkoszując się miękkością jej skóry, która zachwycała mnie za każdym razem.
- Możemy? – zapytała.
- Nic mnie od ciebie nie uwolni. – warknąłem podnosząc ją do góry.
Zaniosłem ją do łóżka, żeby móc po chwili patrzeć na nią w czarnej niczym noc pościeli. Jej ciało rozłożone dla mnie było ucztą dla oczu, a kiedy ściągnęła tą imitację szlafroka przepadłem.
Dotknąłem dłońmi jej piersi, które wołały mnie jak nic innego. Jej sutki od razu zrobiły się większe więc nie mogłem nie skorzystać. Pociągnąłem mocno za jeden z nich a w odpowiedzi otrzymałem głośny jęk.
- Po raz pierwszy będę kochał się z żoną. – powiedziałem z czcią.
- A ja ze swoim mężem. – uśmiechnęła się.
Ten uśmiech sprawił, że wszystko potoczyło się błyskawicznie.
Zrzucone ubrania.
Ciało przy ciele.
I ona na mnie.
Dotykała mnie tymi swoimi maleńkimi dłońmi, ale nie tam, gdzie chciałem tego najbardziej. Wiedziałem, że robiła to specjalnie by mnie drażnić, ale nie zdawała sobie sprawy z tego z kim zadziera.
Złapałem jej dłonie i obróciłem nas tak że teraz przyciskałem jej dłonie do łóżka a udami nie pozwalałem jej się poruszyć. Mój członek idealnie wpasował się tam, gdzie chciał być. Wystarczył tylko jeden ruch żebym znalazł się w niej. Poczułem, jak drży pode mną a znając każdy jej cal wiedziałem, że nie może się doczekać.
- Może na tym pozostaniemy? – zapytałem sunąc ustami po jej brzuchu zatrzymają się na ociekającej sokami cipce. Chuchnąłem na nią swoim oddechem kolejny jęk opuścił jej ciało.
- Ani mi się waż.
- Co za to dostanę? – spojrzałem na nią przekornie.
- Moją cipkę, z którą będziesz mógł zrobić co zechcesz.
- Skoro tak. – zaśmiałem się.
Zabawa dopiero się zaczynała a ja miałem zamiar jeszcze trochę się z nią pobawić zanim... dryń, dryń, dryń. W pomieszczeniu rozdzwonił się mój telefon, który zniszczył panujący w sypialni klimat.
Z jękiem położyłem głowę pomiędzy jej piersiami czując jak mój penis opada.
- Chyba musisz jechać. – powiedziała podśmiewując się ze mnie.
Co ona nie powie. Wiem kto dzwonił dlatego nie mogłem tego odwlekać, jeśli chciałem, żeby wszystko poszło dobrze. Wzdychając podniosłem się z łóżka wypuszczając z ramiona Mię. Zebrałem z komody byle jakie ciuchy i szybko się ubrałem, ale kątem oka obserwowałem, jak zasłania swoje ciało szlafrokiem.
To będzie katorga nie móc jej dotknąć, ale sprawy rodziny były na pierwszym miejscu.
***
Czekałem z Christopherem w jego gabinecie na Lorenzo i jego teścia. To nie będzie łatwa rozmowa zwłaszcza dla mojego brata, ale też ze względu na to, że facet pomógł ojcu, kiedy tego potrzebował.
- Wiesz, jak to rozegrać? – zapytałem.
- Tak i lepiej, żeby się do tego dostosował, bo inaczej będziemy mieli kolejny pogrzeb. – stwierdził.
- Jak ty to robisz?
- Ale co?
- Jesteś taki spokoju a za chwilę możemy mieć tu istną masakrę. – zawsze mnie zastanawiał jego stoicki spokój i brak emocji.
- Lata doświadczenia, żona wystawiająca twoją cierpliwość na próbę no i może kilka godzin walenia w worek. – powiedział.
Przyjąłem to z zaskoczeniem. Zawsze myślałem, że po prostu jest jak robot i nigdy nie okazje emocji więc jednak się myliłem. Miałem go za wzór a dzisiejszy dzień sprawił, że podziwiałem go jeszcze bardziej. Ja nie mógłbym tak szybko wymyślić planu, żeby zażegnać kryzys a jemu się to udało.
Usłyszałem kroki w korytarzu a tuż po chwili otworzyły się drzwi. Przybrałem na twarz maskę, żeby nie było widać moich uczuć. Jako pierwszy pojawił się mój brat, który nawet nie silił się na powitanie. Rozejrzał się tylko i na dłuższą chwilę zatrzymał wzrok na mnie, ale nie dałem mu poznać, że jego obecność mnie rusza. Zaraz za nim wszedł jego teść, który zawsze miał na twarzy ten bezczelny uśmiech jakby był królem świata. To, że jego córka weszła do naszej rodziny nic nie zmieniał w jego sytuacji. No może prawie nic poza interesami które przyniosły mu korzyść.
Podszedłem do okna chcąc mieć dobry widok na tą dwójkę. Nie wiem, jak zareaguje na to Lorenzo, który chyba zdawał sobie sprawę z tego, że skoro tu jestem co stało się coś poważnego.
- Christopher co było takie pilne, żeby dzwonić do mnie z samego rana? – zapytał Mario rozsiadając się w fotelu. Chciałem zmazać mu z twarzy ten przeklęty uśmiech, ale się powstrzymałem.
- Twoja córka. – powiedział nie owijając w bawełnę.
- Co z nią? – zagadnął tak bezmyślnie, ale i jakby miał to gdzieś. Co wcale nie było kłamstwem. Był chujowym ojcem, który wychował swoją córkę na taką samą niedojdę jak on.
- Nie żyje. – odpowiedział czekając na reakcję mężczyzny.
- Jak to nie żyje. – warknął. – Coś ty zrobił mojej córce.
Christopher nie reagował na jego słowa patrząc na Lorenzo, który nic sobie nie robił ze śmierci żony. Nie od dzisiaj wiadomo, że miał ją gdzieś, ale liczyłem chociaż na cień jakiejkolwiek emocji. Chyba się przeliczyłem.
- Coś ci pokażę. – zaczął odwracając w ich stronę laptop z nocy.
Myślałem, że zaprezentuje im nagranie, które mu przyniosłem, ale nie; on zaczął od czegoś zupełnie innego. Otworzył plik, który przez chwilę nic nie pokazywał do czasu aż w korytarzu zaświeciła się czujka. Obraz wyostrzył się więc miałem dobry widok na córkę Mario obściskującą się ze swoim kuzynem.
- Co to ma być! – krzyknął mężczyzna podnosząc się z miejsca.
- Chyba widać, czy mam ci pomóc i wyjaśnić. – podszedłem kilka kroków tak żeby oddzielić go od wuja. – Twoja córka to dziwka.
- Hamuj się ze swoimi słowami. – wściekłość aż od niego buzowała, ale dobrze wiedział, że jest na przegranej pozycji, dlatego nie atakował.
- Mia odkryła to w nocy i zabiła twojego siostrzeńca wiedząc, że to jedyne wyjście. Twoja córka zdradziła naszą rodzinę więc to i tak za mała kara dla niej. – głos wuja roznosił się po całym pomieszczeniu a mój brat nadal milczał.
Christopher odtworzył nagranie, ale tym razem to które mu dałem. Jak byk było widać, że to Mia strzela nie wahając się ani na chwilę. Byłem z niej taki dumny, że to zrobiła chroniąc naszą rodzinę. Gdyby ktoś dowiedział się o zdradzie Gracielli to nie tylko Lorenzo miałby problemy z tego powodu. Nikt nie zaufa rodzinie, w której kobieta robi męża w konia.
- Gdyby przyszło ci do głowy zdradzić naszą rodzinę wtedy to nagranie mogłoby zostać rozesłane do każdego człowieka w naszej rodzinie. Twoje interesy byłyby skończone, bo nikt by ci nie zaufał. – powiedział Christopher ostrzegając go.
- Rozumiem. – odpowiedział Mario, ale w jego oczach widać było, że jest wściekły. Nie miał już nic czym mógłby zaskarbić sobie uwagę Christophera. Został z niczym.
Mężczyzna nie miał nic więcej do gadania, dlatego zostawił nas zamykając z trzaskiem drzwi. Przyglądałem się temu z podniesioną brwią, że zdecydował się na taki afront w kierunku swojego dona, ale każdy z nas miał to gdzieś.
- Jestem ci do czegoś jeszcze potrzebny czy mogę już iść? – odzywał się po raz pierwszy Lorenzo.
- Myślałem, że jakoś cię to ruszy. – wuj przyglądał mu się zaciekawiony.
- Dlaczego by miało? – założył ręce na piersi. – Mało mnie obchodziła ta dziwka wtedy więc tym bardziej teraz. Skoro zginęła w twoim domu to zajmiesz się jej pogrzebem jak mniema? – zapytał podnosząc się z miejsca.
- Nie przeginaj. To twoja żona.
- Dobra. - wzruszył ramionami. – Ale się nie wkurwiaj, kiedy karze ją spalić i wypieprzyć prochy do jakiegoś śmietnika. – zakończył z pogardą.
- To była twoja żona.
- To była zwykła dziwka. – wysyczał przez zaciśnięte zęby. – Wziąłem ją za żonę tylko dlatego że mi kazaliście, ale to nie zmienia faktu, że zdradzała mnie od samego początku więc mam ją gdzieś.
- Skoro wiedziałeś to, dlaczego nie powiedziałeś?
- A co by to zmieniło. – jego mina jasno wskazywał, że nie chciał o tym rozmawiać. – Nie zabijamy kobiet przecież sam tak powiedziałeś. Stosowałem się do twojej zasadny nawet jeśli to kretyństwo.
- Uważaj na słowa. – Christopher podniósł się wrzeszcząc. – Jestem głową rodziny i moje decyzje to świętość. Zapomniałeś, chyba że nic nie jest ważniejsze od dobra rodziny.
- To nie ja o tym zapomniałem. – rzucił i nie oglądając się za siebie zostawił nas samych.
Stałem w ciszy myśląc nad słowami brata. Może miał rację i rodzina... Nie, nie będę o tym myślał. Sprawa została zamknięte więc nie pozostało mi nic innego jak wrócić do domu. Do żony, która na mnie czekała i na to jak potoczyła się sytuacja.
Christopher
„To nie ja o tym zapomniałem" – słowa bratanka ciągle krążyły mi w głowie. Zastanawiałem się czy nie miał racji i może po części tak było. To nie ja zadecydowałem o jego małżeństwie, ale dałem na nie przyzwolenie więc byłem w pewien sposób odpowiedzialny za tą sytuację.
Wszystko co robiłem miało zapewnić lepszą przyszłość dla mojej rodziny, ale patrząc na kolejne lata chyba podjąłem złe decyzje. Lorenzo mówiąc mi o zdradzie żony i pomimo tego został w tym związku sprawił, że przyszło zastanowienie. Dlaczego zniosłem prawo zabicia niewiernej żony?
Odpowiedź była bardzo prosta. Matka chciała, aby przyszłość wyglądała inaczej. Chciała, aby kobiety w naszej rodzinie miały swobodę i możliwość rozwoju, gdyby tego chciały.
Patrząc na obrączkę zdobiącą moją dłoń wiedziałem, że podjąłem dobrą decyzję. Chciałem, żeby nowe prawo chroniło moją żonę a może kiedyś córkę, jeśli dane będzie nam ją mieć. Chciałem bezpieczeństwa dla nich, kiedy mnie zabraknie a mogło się to stać w każdej chwili.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro