Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dodatek - Zapowiedź szóstego tomu

Sofia

Od dnia, w którym zabiłam Graciellę wiedziałam, że śmierć mnie dogoni i wyrówna rachunki. Nigdy tego nie żałowałam, dlatego i teraz nie będę. Zrobiłam coś dobrego dla osoby, którą pokochałam już jako ośmiolatka. Na początku było to uczucie czysto platoniczne ot co nic nieznacząca przyjaźń. Lecz z czasem zaczęłam czuć coś więcej, a kiedy lata mijały to uczucie nie osłabło a zaczęło się robić coraz większe.

Mijały lata a moje uczucia ani na chwilę się nie zmieniły a teraz jestem tutaj. W samochodzie, który stał się moją pułapką i nie ważne jak bardzo bym chciała nie zmienię tego, że za chwilę zakończy się moje życie. Nie żałuję tego co zrobiłam i nigdy nie będę.

Ostatkiem sił szarpnęłam rękami, ale przeszkadzały mi w tym kajdanki na nadgarstkach które przymocowane zostały do kierownicy.

- Nie wiem jak ty, ale ten widok bardzo mi się podoba. – zaśmiał się mężczyzna podchodząc do wybitej szyby w oknie. – Jakie to uczucie suko?

- Pierdol się. – wychrypiałam.

- Muszę ci przyznać, że jesteś waleczna. – zaśmiał się.

- Czyli mam coś czego nie miała twoja córka. – posłałam mu bezczelne spojrzenie. – To był zajebisty widok patrzeć, jak się wykrwawia.

- Za chwilę nie będzie ci tak wesoło.

Śledziłam wzrokiem każdy jego krok, którym cofał się od samochodu. Po chwili zauważyłam mężczyznę, który odwalał za niego całą robotę podchodząc do mnie z kanistrem. Otworzył go i zaczął wylewać dookoła samochodu, na niego a potem zrobił ścieżkę prowadzącą kilka metrów w tył.

- Nie chcemy żebyś za szybko się spaliła. – powiedział mężczyzna odstawiając kanister spoglądając na swoje dzieło z podziwem. – To będzie niesamowity widok.

- Lorenzo cię za to zabije. – powiedziałam do ojca Gracielli. – Będziesz cierpiał.

- Nie jestem tak głupi jak myślisz. – zaśmiał się. – Zanim cię znajdą już od dawna nie będziesz żyła.

Myślałam, że to ja jestem nieświadoma w kwestii famiglii, ale ten człowiek był całkowicie odklejony. Każdy mój krok był śledzony a to za sprawą zegarka z wbudowanym lokalizatorem, który pokazywał każde odchylenie od normy. Jeśli nawet zauważyli, że nie jestem tam, gdzie powinnam to i tak nie zdążą. Miałam jednak nadzieję, że uda im się znaleźć sprawcę.

- Pora się pożegnać. – spojrzałam na niego i patrzyłam, jak wyciąga zapalniczkę z kieszeni. Co dziwne, kiedy odpalił ją zapatrzyłam się w palący płonień do czasu aż rzucił ją na asfalt.

Momentalnie płomienie opanowały wszystko wokół ale mogłam patrzeć jedynie na to jak wsiadają do samochodu i odjeżdżają z piskiem opon.

Czułam gorąco tak bardzo duszące, że wzięcia jakiegokolwiek oddechu graniczyło z cudem. Poddałam się temu co nieuniknione wiedząc, że nic nie mogę zrobić. Kajdanki na rękach nie pozwalały mi na wykonanie większego ruchu a szarpnięcie tylko spotęgowało ból w nadgarstkach.

Oparłam głowę o zagłówek czując jak płomienie dostają się do środka. Odwróciłam twarz kaszląc a na ramieniu poczułam pierwsze liźniecie ognia. Bolało. Tak bardzo bolało, że zaczęłam krzyczeć.

- Sofia! – usłyszałam go pomimo bólu jaki czułam.

Odwróciłam do niego twarz wiedząc, że to ostatni raz jak mogę go zobaczyć. Stał kilkanaście metrów ode mnie podtrzymywany przez swojego brata. Spojrzałam na Luciano posyłając mu wdzięczne spojrzenie, że nie pozwolił mu na podbiegnięcie do samochodu.

„Kocham cię" – wyszeptałam, kiedy ponownie zwróciłam się ku niemu wiedząc, że nie mogę umrzeć nie wyznając mu tego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro