Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

♦️7 ~ Mam się czuć zaszczycona?♦️

Na początku myślałam, że to złudzenie.

Szuranie, stukanie w szybę.

Pomyślałabym że to jakieś żarty, gdyby nie fakt, że moja cela znajdowała się na czwartym piętrze.

Czując jak moje ciało oblewa fala potu, sięgnęłam pod materac i wyjęłam łyżeczki. Zapaliłam lampkę nocną i powoli przesunęłam się do okna.

Rzeczywiście, nie byłam tu sama.

Za oknem zwisała do góry nogami postać w zsuwającej się masce.

- Dzień dobry - powiedziała z pewnością siebie.

Z całej siły rzuciłam w nią łyżeczkami.

Najpierw pakuje mnie do więzienia, a teraz przyłazi do mnie w nocy?!

Yeleno Belovo, zaskakujesz mnie coraz bardziej.

Większość łyżek odbiło się od krat na oknie, ale pojedyńcze z nich dotknęły postaci za oknem.

- Nie próbuj nawet żadnych sztuczek. Jesteś uwięziona, nic mi nie zrobisz - powiedziała zdejmując maskę.

Lodowaty wzrok.

Chyba mnie nie polubiła.

- Oj, czyżby na pewno? - uśmiechnęłam się, dotykając ręką opaski na oczach.

Kobieta kliknęła jakiś przycisk na jej kostiumie, przez co na jej oczach pojawiła się ciemna opaska.

- Nie rzucam słów na wiatr - odpowiedziała chłodno, otwierając okno jakimś kluczem.

Yelena Belova wskoczyła do środka z miną, jakby robiła takie rzeczy codziennie, przy śniadaniu.

Moje usta mimowolnie otworzyły się w niemym zdziwieniu.

- Proponuję ci zamknąć swoją paszczę, (jeszcze ci mucha wleci) i słuchać. Nie zamierzam powtarzać - wycedziła tonem, który nie wyrażał żadnych emocji.

- Ten tekst z muchą to wzięłaś z przedszkola? - uśmiechnęłam się szeroko, robiąc jednocześnie kroczek w tył.

Prawa ręka kobiety zawisnęła nad sztyletem zamocowanym przy jej kostiumie.

- Nie, nie z przedszkola - odpowiedziała, lekko mrużąc oczy.

- Zamierzasz mnie tym zadźgać? - wskazałam ręką na sztylet.

- Uwierz mi, bardzo bym chciała.

- Skoro tak bardzo chcesz, to proszę bardzo, masz moje pozwolenie, jeśli o to chodzi.

Jej dłoń zacisnęła się na sztylecie.

- Super, z przykrością muszę odmówić. Jedyne czego aktualnie pragnę, to widok ciebie z rękami w górze.

- Masz...ciekawe pragnienia, Yeleno Belovo.

Niestety, wiadomość, że znam jej imię, nie zrobiła na niej większego wrażenia.

- Wiem o tym doskonale. A teraz podnieś te cholerne ręce, Y/n Kowalsky, bo inaczej użyję siły, a tego nie chcesz - powiedziała podnosząc sztylet.

Robi się zabawnie.

- Hola, hola, spokojnie! - podniosłam ręce w geście kapitulacji - Po pierwsze, czyżbyś wcześniej nie mówiła, że mnie nie zadźgasz, a po drugie, skąd wiesz, że na pewno tego nie chcę?

Zaciśnięte palce na sztylecie nieznacznie się rozluźniły.

- Nikt o zdrowych zmysłach by tego nie chciał - uśmiechnęła się krzywo.

- Gdy się widzi tyle rzeczy, można stracić zmysły. Poza tym mądralo, moje nazwisko się odmienia, mówi się Kowalska.

Jasnowłosa westchnęła cicho i bez ostrzeżenia przyłożyła ostrze do mojej klatki piersiowej.

- Zrobimy tak. Ja będę gadać, ty będziesz słuchać, proste, nie? - warknęła.

- Chyba tak - mruknęłam cicho.

- Głośniej! - nakazała, przesuwając sztylet w okolice mojego brzucha.

- Tak! - krzyknęłam szybko, czując jak zalewa mnie zimny pot.

Moja sytuacja była beznadziejna i obie doskonale zdawałyśmy sobie z tego sprawę.

- Cieszę, że się rozumiemy, Panno Nikt - wymamrotała ze zwycięskim uśmiechem.

- Nie masz dość kreatywności, żeby wymyśleć coś nowego? Poza tym, to mój tekst.

Sztylet w tempie ekspresowym powędrował ku mojej szyi.

- Przysięgam, że jeśli zaraz się nie zamkniesz, to naprawdę cię zamorduję - wyszeptała.

- Ja..-wychrypiałam.

- YELENA, DZIŚ BEZ MORDOWANIA, ZAPOMNIAŁAŚ?! - wrzasnął ktoś za oknem.

Powtórzę to jeszcze raz, za oknem ktoś wrzasnął.

Ku mojemu zdziwieniu, Belova złapała się za głowę i puściła mnie, przez co upadłam jak kłoda na ścianę.

- KATE BISHOP, PO PIERWSZE, JAK TO USŁYSZAŁAŚ, A PO DRUGIE, TO NIE TWÓJ SEGMENT MISJI, NIE WTRĄCAJ SIĘ! - ryknęła donośnie.

- Wy zdajecie sobie sprawę, że słychać was drugim końcu miasta? - wtrąciłam się szybko - Jesteśmy w więzieniu.

Yelena rzuciła sztyletem, nawet nie patrząc w moją stronę.

Broń przeleciała nad moją głową i wbiła się w ścianę. Betonową ścianę.

Wytrzeszczyłam szeroko oczy.

- TO MIAŁY BYĆ ROZMOWY, A NIE WALKI, YELENA! - usłyszałam krzyk zza okna.

Jakim cudem jeszcze nikt tu nie przyszedł? Czy strażnicy są głusi?

Postanowiłam powoli się przeczołgać nad ostrzem i czekać na rozwój wydarzeń.

- KATE BISHOP, NIE MÓW JUŻ NIC WIĘCEJ, PO PROSTU TAM CZEKAJ! - warknęła blondynka.

W odpowiedzi na jej krzyk, za oknem pojawiła się strzała, która wybuchła kolorowym konfetti.

Może i w tamtym momencie nie widziałam oczu Yeleny, ale coś mi mówiło, że zdecydowanie patrzą na kogoś z nienawiścią.

Przeczołgałam się w stronę materaca, modląc się, aby agentka mnie nie usłyszała.

Nagle, dziewczyna się odwróciła.

Ku mojemu zadowoleniu, jej głowa była skierowana na sztylet, czyli tam gdzie teoretycznie powinnam być.

Mój uśmiech zniknął, gdy tylko zobaczyłam zaciśnięte pięści Rosjanki, która odwróciła się, patrząc dokładnie w moją stronę.

- Ty...przez to widzisz ? - powiedziałam wpatrując się w opaskę na oczach Belovy.

- I tak i nie - uśmiechnęła się krzywo - To cacko - dotknęła dłonią opaski - To nie tylko zwykły kawałek materiału. W środku jest sporo rzeczy, które pozwalają mi ciebie w jakiś sposób widzieć, na przykład kamera termowizyjna. Jednocześnie, ty nie możesz zobaczyć mnie, więc jestem bezpieczna. Fajne, nie?

- Dla mnie niekoniecznie fajnie - odpowiedziałam, krzyżując ręce na ramionach.

- Miło się złożyło, że akurat obchodzą mnie inne rzeczy, a już na pewno nie to, co jest dla jaśnie pani fajne.

No tak, faktycznie mnie nie znosi.

- To jakie rzeczy cię obchodzą, jaśnie pani?

- Teraz to ty kradniesz ksywki?

- Nie zmieniaj tematu, Yelena.

- Dla ciebie Belova, jeśli już.

- Mam się czuć zaszczycona?

- Tak, nawet bardzo.

- Czyli jestem wyżej w hierarchii niż pewna Kate, która prawie strzeliła w nas konfetti?

- Kate Bishop to przypadek specjalny.

- NIE WIEM CZY MAM SIĘ ŚMIAĆ CZY PŁAKAĆ, CZY SIĘ CIESZYĆ CZY- za oknem rozbrzmiewał głos Kate.

- KATE BISHOP, BĄDŹ CICHO, BO INACZEJ NIE RĘCZĘ ZA SIEBIE! - blondynka ukryła twarz w dłoniach.

Niejaka Kate Bishop umilkła.

- Możesz mi wytłumaczyć, jakim cudem nie przyszedł tu żaden strażnik? Jesteście głośniejsze od syreny alarmowej! - jęknęłam.

- To akurat zasługa naszego kolegi.

- NAZWAŁA MNIE KOLEGĄ, AVENGERSI MNIE LUBIĄ! CHYBA ZEMDLEJĘ - usłyszałam krzyk kogoś, kto był nad nami. I zdecydowanie nie była to Kate Bishop.

- Parker, teraz ty? - jęknęła blondynka.

Na dole ktoś (prawdopodobnie Kate Bishop) zachichotał.

- PRZEPRASZAM NAJMOCNIEJ PANNO BELOVO, JA NIE-

- Błagam, d-a-j-c-i-e m-i ś-w-i-ę-t-y s-p-o-k-ó-j - wyartykułowała dobitnie Yelena.

Śmiechy i przeprosiny umilkły.

- Dobra - Belova wzięła głęboki oddech - Teraz w końcu sobie  porozmawiamy. Czekałam na to od pewnego czasu. Wprost nie mogłam się doczekać.

- Widać, że mnie uwielbiasz, skoro tak wyczekujesz spotkania ze mną. Rozumiem, że znowu mam się czuć zaszczycona?

***

Don't go breaking my heart

I couldn't if I tried

Honey if I get restless

Baby you're not that kind

***

Szok i niedowierzanie, ale tak, ten rozdział istnieje ❤️❤️❤️❤️❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro