♥️5 ~ Fanny i wiewiórki♥️
- Nie. Ruszaj. Moich. Notatek. - cedzi przez zęby.
- Szkoda, takie ładne notatki - mruczy pod nosem Natasha, odkładając przedmiot z powrotem na fotel - Chcesz ją namalować, czy wyrzeźbić? Bo ja tu widzę tylko szkice, takie ładne szkice. Widać, że były rysowane z niezwykłą starannością, więc- rudowłosa milknie, gdy tost ląduje jej na środku twarzy.
- Nie będę jej malować, to zwykle portrety pamięciowe. Za dużo sobie wyobrażasz Nat, zdecydowanie za dużo.
- W takim razie, dlaczego nie chciałaś mi powiedzieć, że rysujesz, tylko mówiłaś, że robisz notatki?
- Nie wiem, zresztą, po co ci to? Zajmij się lepiej czymś pożytecznym, a nie ciągle łazisz i gapisz się na Wandę.
Natasha podniosła lekko brew.
- Czasami zapominasz kto tu jest z nas starszy, co? - spytała.
- No taaak, bo starszy to od razu doświadczony?! Spójrz, też mogłabym mieć doświadczenie, ale ja, w przeciwieństwie od ciebie nie miałam tak długo wolnej woli! Dopiero się uczę, a ty i tak- sięgnęła ręką po obrożę psa - Nie będę kontynuować tej konwersacji, idę na spacer z Fanny.
Blondynka szybko wyszła z pomieszczenia z naburmuszonym wyrazem twarzy, nie zaszczycając swojej siostry nawet jednym spojrzeniem.
- Też cię kocham - uśmiechnęła się Natasha.
•••••
O nie, jest źle, jest totalnie źle.
Czułam jakby wszystko było takie nierealne. Przecież to niemożliwe, złapać Thomasa, tego Thomasa.
Musieli mieć jakichś specjalnych ludzi do tego. Równie dobrze mogą mieć kogoś na mnie.
Dziwne uczucie - czuć jednocześnie tak wielki strach, że chciałoby się uciec, ale jednocześnie tak paraliżujący, że nie możesz się poruszyć.
Nawet nie mogę sprawdzić gdzie jest mój brat, lokalizacja w jego telefonie jest wyłączona. Zresztą i tak pewnie mu go zabrali.
Postanowiłam, że pójdę na spacer i spróbuję ochłonąć, zastanowić się co robić dalej.
*
Szłam wolno ulicami Nowego Jorku.
Nie wiedziałam co zrobić, jak się zachować.
Moje wszystkie emocje się zmieszały.
Skręciłam w boczną uliczkę i wdrapałam się po schodkach na dach niewielkiego bloku.
Obserwowałam ludzi, dobrych i złych. Szkoda, że nie można tak po prostu powiedzieć kto jest dobry, a kto jest zły.
Kim ja jestem?
Patrzyłam się pustym wzrokiem na park, znajdujący się po drugiej stronie ulicy.
Blisko ulicy biegł wesoły pies, który miał z sobie coś z Akity i z wilczura. Szukałam wzrokiem jego właściciela, ale jak widać znajdował się gdzieś w parku.
Zagwizdałam cicho, a pies zastrzygł uszami i zaczął głośno szczekać. Oczywiście w moją stronę.
Zerwałam się ze swojego miejsca i usiadłam z przeciwnej strony budynku.
Tymczasem zza drzew wybiegła jasnowłosa osoba, która zaczęła nawoływać psa.
- Fanny, chodź tu! Znowu znalazłaś wiewiórkę?
Zamarłam w bezruchu.
To ona.
Pieprzona Yelena Belova.
Wszędzie się na nią natykam, wszędzie!
Wyżej wymieniona zapięła smycz przy obroży psa i poszła z nim w przeciwną stronę, na całe szczęście oddalając się ode mnie.
Mogło być już po mnie.
Odetchnęłam z ulgą.
Nagle usłyszałam głośny trzask i stłumione przekleństwo. Nade mną.
Odwróciłam szybko głowę.
Na dachu obok znajdowała się jakaś dziewczyna, cała ubrana na fioletowo. Czarne włosy spięła w kucyk.
Patrzyłam się na nią w milczeniu, a ta zerwała się szybko i pobiegła w przeciwną stronę.
Jeśli ona miała mnie śledzić, to trochę nieudolnych ludzi znaleźli.
Nie będę jej gonić, po co? Wrócę do domu i ochłonę. Tego teraz potrzebuję - domu.
•••••
Yelena Belova lubiła spacery.
Mogła wtedy znaleźć czas na rozmyślanie o swoim życiu. Najczęściej bywała tak bardzo zamyślona, że wręcz oddalała się od rzeczywistości. Tak też było i dziś.
Do rzeczywistości przywrócił ją głośny dźwięk triumfalnej symfonii, który zwiastował to, że ktoś rozpaczliwie próbuje się z nią skontaktować.
Wyciągnęła telefon, spodziewając się Natashy. Spore było jej zdziwienie, gdy na wyświetlaczu telefonu ujrzała zdjęcie Kate Bishop.
- Halo? - odebrała zaskoczona.
Po drugiej stronie słuchawki ktoś głośno dyszał.
- Y-Yelena, cholera jasna!
- Co się stało? - spytała zdziwiona poważnym tonem łuczniczki.
- Ta z tymi dziwnymi oczami - wydusiła z siebie.
- Co z nią? Wszystko w porządku, Kate?
Bishop zrobiła efektowną pauzę, aby powiedzieć następujące słowa -
- Widziałam cię na spacerze z Fanny. Yelena, ona też tam była. A na dodatek mnie zauważyła! Spojrzała mi prosto w oczy, na szczęście miała założoną opaskę. Uciekłam stamtąd.
Belova otworzyła usta ze zdumienia.
- Kate, wracaj jak najszybciej do bazy. Skontaktuję się z Natashą, ona będzie wiedziała co robić.
- Dobrze, do zobaczenia!
- Pa - odpowiedziała niechętnie.
A więc to jej szukała.
Chce się zemścić. Trzeba ją jak najszybciej złapać.
A mogła spojrzeć na co szczeka Fanny.
•••••
Dopadłam do drzwi mieszkania i otworzyłam je kluczem.
Co teraz?
Byłam trochę głodna, więc przeszukałam szafki. Niestety, znalazłam tylko trochę sucharów i tuńczyka w konserwie.
Otworzyłam tuńczyka i zjadłam go, patrząc się pusto w ścianę.
Robiło się coraz ciemniej.
Poszłam z powrotem do kuchni. Otworzyłam szafkę z alkoholem.
Tylko jeden łyczek, tylko jeden.
*
Obudziłam się następnego dnia, z mdłościami oraz bólem głowy.
Zawsze muszę wpaść na takie durne pomysły.
Jak mam kontrolować ludzi, skoro nie jestem w stanie nawet kontrolować siebie?
Chciało mi się pić, ale w mieszkaniu nie było nawet małej buteleczki wody.
Dotoczyłam się do kranu, ale ku mojemu zdziwieniu, nie popłynęła z niego żadna ciecz.
No tak, przecież w zeszłym tygodniu odcięli nam wodę.
Zawroty głowy były coraz większe, a brzuch zaczął mnie piec.
Narzuciłam szlafrok i wyszłam z mieszkania.
Zataczając się, ruszyłam w stronę pobliskiego sklepiku.
*
W sklepie znajdowało się całkiem sporo ludzi i nie było mojej ulubionej sprzedawczyni, ale trudno.
Postanowiłam uciszyć w sobie głos rozsądku, mówiący mi, aby uciekać.
Dopiero kiedy sięgnęłam po wodę, zdałam sobie sprawę co się dzieje.
Poczułam lufę pistoletu przystawioną mi do głowy.
- Ręce do góry. FBI, jest pani aresztowana.
Odwróciłam się z rękami w górze. Ci wszyscy "klienci" byli agentami, tak samo z sprzedawczynią. Wszyscy mieli broń, wycelowaną prosto we mnie.
Nie dam rady ich wszystkich zahipnotyzować. Nawet jeśli pokonam większość z nich, tak czy siak zostaną jacyś świadkowie.
Wszystko było jak sen.
Usłyszałam swój głos, mówiący zachrypniętym głosem-
- Poddaję się. Tylko zanim poradzicie mnie na elektrycznym krześle, dajcie mi trochę wody.
***
Now we got problems
And I don't think we can solve 'em
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro